sobota, 1 maja 2010

game 6: Lakers 95 - Thunder 94

Bohater meczu: Pau Gasol
Jak zawsze w kluczowym momencie, kiedy trzeba oddać ten jeden, najważniejszy rzut, piłkę w rękach miał Bryant. Jednak tym razem spudłował. Na szczęście dla Lakers, we właściwym miejscu znalazł się Gasol, który wykorzystał błąd obrońców gospodarzy, zebrał piłkę i dobił ją. Dał Lakers jednopunktowe prowadzenie na 0.5 sekundy przed końcem, a jak się chwilę później okazało, był to rzut na miarę zwycięstwa. W tym momencie nie ma znaczenia, że w całym meczu zanotował tylko 9 punktów ze słabą skutecznością 36%, najważniejsze, że zdobył te decydujące punkty. Poza tym, miał aż 18 zbiórek, a także 5 asyst i 2 bloki.



Decydujące elementy
rzuty za trzy: Lakers 12/24 – Thunder 5/19
ostatnie 2 minuty: w tym czasie obie drużyny miał problem z trafieniem do kosza, punkty zdobył dopiero Gasol tuż przed końcem
rezerwowi: Lakers 30 – Thunder 16

Thunder przed własną publicznością ponownie pokazali, że są świetną drużyną i stoczyli z obrońcami tytułu bardzo wyrównany pojedynek. Wydawało się, że zdeterminowani Lakers zagrają znacznie lepiej niż w poprzednich meczach w Oklahomie i pozbawią Thunder złudzeń, że mogliby oni wywalczyć mecz numer 7. Jednak gospodarze byli tego bardzo bliscy, nie pozwolili Lakers na łatwe zwycięstwo i zmusili ich do ciężkiej walki.

Durant w całym spotkaniu miał ogromne problemy z trafieniem do kosza, co oczywiście w dużej mierze było zasługą obrony Artesta. Lider Thunder zdobył 26 punktów, ale z fatalną skutecznością 21.7% (5/23). Większość ze swoich punktów zaliczył z linii rzutów wolnych, gdzie trafił 14 razy na 15 prób. Westbrook również miał problemy z wykończeniem swoich akcji i na 20 rzutów trafił tylko 7 (35%) zdobywając 21 punktów. Znacznie lepiej spisywał się pod względem kreowania partnerów, zanotował 9 asyst i ani jednej straty.

To właśnie duet młodych liderów Thunder dał im 3-punktowe prowadzenie na 2 i pół minuty przed końcem spotkania. Durant i Westbrook zdobyli wtedy wszystkie punktów w serii 10-0. Sprawili, że Thunder byli o krok od przedłużenia tej serii. Niestety, od tego momentu zawodnicy gospodarzy nie powiększyli już swojego dorobku. Lakers też mieli w tym czasie problem z trafieniem do kosza, ale w najważniejszej akcji zdobyli punkty. Thunder nie potrafili rozegrać takiej akcji i zakończyli swój występ w tegorocznych playoffs. Odpadli, ale mogą być zadowoleni ze swojej gry. Dla większości ich zawodników był to debiut w fazie posezonowej, a mimo to, toczyli bardzo wyrównaną walkę z doświadczonymi Lakers. W tej rywalizacji na pewno dużo się nauczyli i to doświadczenie pomoże im w kolejnych latach, a biorąc pod uwagę jak szybko się rozwijają, w przyszłym sezonie będą czołową drużyną zachodu.
W drużynie gospodarzy wyróżniał się jeszcze Green, który zdobył 16 punktów, Krstic mający dougle-double: 11 punktów (9 w pierwszej kwarcie) i 11 zbiórek, a także Ibaka z 10 punktami i 8 zbiórkami.

Bryant w pierwszej połowie zdobył 14 punktów z niską skutecznością 38.5%. Natomiast w trzeciej kwarcie do niego należało aż 16 z 23 punktów drużyny gości. W czwartej kwarcie nie trafił tego ostatniego rzutu, ale trzeba pamiętać, że to on przerwał serię Thunder 10-0 i na nieco ponad 2 minuty przed końcem zmniejszył stratę do jednego punktu. To był mecz, w którym musiał poprowadzić swoją drużynę i zrobił, co do niego należało. W poprzednich 2 spotkaniach miał w sumie 25 punktów, wczoraj zdobył ich 32 (48% z gry, 3/4 za trzy). Na swoim koncie miał też 7 zbiórek i 3 asysty.  Lakers mogli także liczyć na Fishera. W tej serii nie grał on najlepiej, ale jak przystało na weterana, w ważnym meczu, wiedział jak pomóc swojej drużynie. Zaliczył 11 punktów (3/6 za trzy) i 6 asyst. Istotną rolę odegrali również rezerwowi. W poprzednich 3 meczach to zmiennicy Thunder mieli za każdym razem więcej punktów, ale wczoraj lepsi okazali się zawodnicy z ławki Lakers. Prowadzeni przez Browna, który trafił 4 z 5 rzutów i zdobył 11 punktów, rezerwowi mieli w sumie 30 punktów.

0 komentarze:

Prześlij komentarz