środa, 28 kwietnia 2010

game 5: Celtics 96 - Heat 86

Bohater meczu: Ray Allen
W pierwszej połowie Allen zdobył tylko 4 punkty i nie był istotnym elementem ataku swojej drużyny. Natomiast w drugiej zaczął seryjnie trafiać i miał duży udział w ostatecznym zwycięstwie Celtics. W drugiej połowie Allen trafił aż 5 z 6 rzutów za trzy i zdobył 20 punktów. Do niego należała również ważna akcja w czwartej kwarcie. Kiedy Heat zbliżyli się na 3 punkty, Allen chwilę później zanotował akcję 2+1 i Celtics ponownie uciekli rywalom. Całe spotkanie zakończył z dorobkiem 24 punktów (60%), 3 zbiórek i 3 asyst. W serii z Heat pokazał, że jest w świetnej dyspozycji rzutowej. Co prawda w pierwszym meczu spudłował wszystkie 4 rzuty za trzy, ale w kolejnych czterech miał aż 19 celnych trójek na 32 próby (59.4%).

Decydujące elementy
rzuty za trzy: Celtics 7/12 – Heat 5/20
asysty: Celtics 28 – Heat 18

W trzeciej kwarcie prowadzenie gospodarzy wyniosło 21 punktów, ale pod koniec tej części spotkania Heat rozpoczęli serię 24-6. W rezultacie, na 10 minut przed końcem meczu, goście mieli już tylko 3 punkty straty. Wade w tym czasie zdobył 13 punktów, ale nie udało mu się poprowadzić Heat do drugiego zwycięstwa z rzędu. Celtics szybko odskoczyli na kilka punktów i pewnie wygrali. Lider gości po raz kolejny grał bardzo dobrze i był bliski osiągnięcia triple-double, zanotował 24 punkty, 10 asyst i 8 zbiórek. Jednak z drugiej strony, miał niską skuteczność z gry (41.7%) i popełnił aż 7 strat. Największe wsparcie dostał od Chalmersa, który wchodząc z ławki zdobył 20 punktów (46% z gry), z czego 9 w trzeciej kwarcie. Już sam Chalmers miał o 7 punktów więcej niż rezerwowi Celtics, ale to nie wystarczyło, by pokonać gospodarzy. Zawiedli partnerzy Wade'a z pierwszej piątki. Richardson ostatnio miał 20 punktów, teraz zakończył mecz tylko z czterema. Beasley w pierwszej połowie spudłował 3 rzuty z gry, zaliczył 3 straty i w drugiej już nie pojawił się na parkiecie. Również O'Neal, tak jak przez całą serię, zagrał bardzo słabo. 5-meczową rywalizację JO kończy z średnią 4.2 punktów przy fatalnej skuteczności 20.5%. Poza tym, zawodnicy Heat, tak jak poprzednio w Bostonie, także i tym razem mieli problemy ze zdobywaniem punktów. Co prawda i tak zdobyli najwięcej punktów w hali Celtics w tej serii, ale przy słabej skuteczności 39.2%.

W drużynie gospodarzy bliski triple-double był Rondo, na swoim koncie miał 16 punktów, 12 asyst i 8 zbiórek, a także 4 przechwyty. Wszechstronnością popisał się również Pierce. Poza zdobyczą 21 punktów, zanotował 7 zbiórek i 6 asyst. Garnett zakończył mecz z 14 punktami i 8 zbiórkami.

Celtics pokazali, że na własnym parkiecie są bardzo silni. W Miami walka była wyrównana, ale w Bostonie to oni dominowali. Teraz czeka ich starcie z Cavs i nie będą już mieć przewagi własnego parkietu.
zdjęcia: yahoo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz