Bohater meczu: George Hill
Hill pomógł Spurs wygrać mecz numer 4 i wczoraj znowu odegrał kluczową rolę, chociaż po pierwszej połowie miał tylko 4 punkty na swoim koncie. Świetnie zagrał w drugiej połowie, kiedy mecz zrobił się bardzo wyrównany. Wtedy Hill zdobył 17 punktów, z czego 10 w czwartej kwarcie. W momencie, gdy Mavs zbliżyli się na 4 punkty na początku czwartej kwarty, Hill odpowiedział celną trójką. Za trzy trafił również na nieco ponad 3 minuty przed końcem, powiększając przewagę gospodarzy do 8 punktów. Mavs już się po tym nie pozbierali. Ostatecznie Hill miał 21 punktów (58% z gry, 2/4 za trzy), 6 zbiórek i 2 asysty. To w dużej mierze dzięki jego fantastycznej grze w tej serii, Spurs awansowali do drugiej rundy.
Decydujące elementy
pierwsza kwarta: Spurs wygrali ją 22-8
punkty po stratach: Spurs zdobyli ich 22 po 13 stratach gości, Mavs mieli zaledwie 4 po 8 stratach gospodarzy
Spurs wiedzieli, że jeśli chcą awansować do drugiej rundy, nie mogą zmarnować szansy zapewnienia sobie tego w San Antonio. Fantastycznie rozpoczęli to spotkanie, na początku drugiej kwarty prowadzili już 20 punktami i później co prawda pozwolili Mavs odrobić straty, ale są zbyt doświadczoną drużyną, by taki mecz przegrać.
Mavs w pierwszej kwarcie popełnili więcej strat (5) niż mieli celnych rzutów z gry (trafili tylko 4 z 18). Łącznie z początkiem drugiej kwarty, przez ponad 6 minut nie zdobyli punktu. Ich atak został zupełnie zniszczony przez Spurs. Goście opierali się właściwie tylko na rzutach z dystansu, które seryjnie pudłowali, nie wchodzili pod kosz i przez całą pierwszą kwartę ani razu nie stanęli na linii rzutów wolnych. Na taki strat nie może sobie pozwolić drużyna, która jest o krok od odpadnięcia. Gdyby nie fakt, że był to mecz o być albo nie być, Mavs prawdopodobnie nie nawiązaliby walki i mecz zakończyłby się blowoutem, tak jak poprzednio w Dallas. Jednak zawodnicy gości znaleźli w sobie determinacje i motywację, by się nie poddawać i walczyć do końca.
W drugiej połowie Mavs grali dobrze, nawiązali walkę ze Spurs. Znacznie częściej wchodzili pod kosz, wymuszali faule i rzuty wolne, ale cały czas musieli gonić swoich rywali, ponieważ zawalili pierwszą kwartę. Po takim początku Spurs byli w znacznie lepszej sytuacji i nawet gdy Mavs ich dogonili, to gospodarze ciągle mieli kontrolę nad tym spotkaniem. Zaprezentowali lepszą obronę, znacznie lepszą grę zespołową i teraz mogą przygotowywać się na stracie z Suns.
Kluczową rolę dla Mavs odegrał debiutant Beaubois. Wcześniej w tej serii grał tylko w 2 meczach, w sumie przez 10 minut. Natomiast wczoraj wszedł na parkiecie już w drugiej kwarcie. Trener Carlisle nie miał nic do stracenia. Przewaga Spurs była ogromna, najważniejsi zawodnicy zawodzili, dlatego postawił na Francuza i okazało się to świetnym ruchem. Beabuois dał Mavs impuls do ataku. To on jako pierwszy z zawodników gości stanął na linii rzutów wolnych, trafił też pierwszą trójkę, po tym jak jego koledzy spudłowali pierwsze 5 rzutów za trzy. Przez 6 minut gry w drugiej kwarcie zdobył 8 punktów pomagając Mavs przed przerwą zmniejszyć stratę do 13. W trzeciej kwarcie dołożył kolejne 8 punktów, ale już w czwartej stracił ważną piłkę na 45 sekund przed końcem, kiedy Mavs mieli tylko 6 punktów mniej niż Spurs. Nie można jednak było oczekiwać, że debiutant wygra dla nich mecz, on i tak zrobił dużo więcej, niż można było oczekiwać.
Hill pomógł Spurs wygrać mecz numer 4 i wczoraj znowu odegrał kluczową rolę, chociaż po pierwszej połowie miał tylko 4 punkty na swoim koncie. Świetnie zagrał w drugiej połowie, kiedy mecz zrobił się bardzo wyrównany. Wtedy Hill zdobył 17 punktów, z czego 10 w czwartej kwarcie. W momencie, gdy Mavs zbliżyli się na 4 punkty na początku czwartej kwarty, Hill odpowiedział celną trójką. Za trzy trafił również na nieco ponad 3 minuty przed końcem, powiększając przewagę gospodarzy do 8 punktów. Mavs już się po tym nie pozbierali. Ostatecznie Hill miał 21 punktów (58% z gry, 2/4 za trzy), 6 zbiórek i 2 asysty. To w dużej mierze dzięki jego fantastycznej grze w tej serii, Spurs awansowali do drugiej rundy.
Decydujące elementy
pierwsza kwarta: Spurs wygrali ją 22-8
punkty po stratach: Spurs zdobyli ich 22 po 13 stratach gości, Mavs mieli zaledwie 4 po 8 stratach gospodarzy
Spurs wiedzieli, że jeśli chcą awansować do drugiej rundy, nie mogą zmarnować szansy zapewnienia sobie tego w San Antonio. Fantastycznie rozpoczęli to spotkanie, na początku drugiej kwarty prowadzili już 20 punktami i później co prawda pozwolili Mavs odrobić straty, ale są zbyt doświadczoną drużyną, by taki mecz przegrać.
Mavs w pierwszej kwarcie popełnili więcej strat (5) niż mieli celnych rzutów z gry (trafili tylko 4 z 18). Łącznie z początkiem drugiej kwarty, przez ponad 6 minut nie zdobyli punktu. Ich atak został zupełnie zniszczony przez Spurs. Goście opierali się właściwie tylko na rzutach z dystansu, które seryjnie pudłowali, nie wchodzili pod kosz i przez całą pierwszą kwartę ani razu nie stanęli na linii rzutów wolnych. Na taki strat nie może sobie pozwolić drużyna, która jest o krok od odpadnięcia. Gdyby nie fakt, że był to mecz o być albo nie być, Mavs prawdopodobnie nie nawiązaliby walki i mecz zakończyłby się blowoutem, tak jak poprzednio w Dallas. Jednak zawodnicy gości znaleźli w sobie determinacje i motywację, by się nie poddawać i walczyć do końca.
W drugiej połowie Mavs grali dobrze, nawiązali walkę ze Spurs. Znacznie częściej wchodzili pod kosz, wymuszali faule i rzuty wolne, ale cały czas musieli gonić swoich rywali, ponieważ zawalili pierwszą kwartę. Po takim początku Spurs byli w znacznie lepszej sytuacji i nawet gdy Mavs ich dogonili, to gospodarze ciągle mieli kontrolę nad tym spotkaniem. Zaprezentowali lepszą obronę, znacznie lepszą grę zespołową i teraz mogą przygotowywać się na stracie z Suns.
Kluczową rolę dla Mavs odegrał debiutant Beaubois. Wcześniej w tej serii grał tylko w 2 meczach, w sumie przez 10 minut. Natomiast wczoraj wszedł na parkiecie już w drugiej kwarcie. Trener Carlisle nie miał nic do stracenia. Przewaga Spurs była ogromna, najważniejsi zawodnicy zawodzili, dlatego postawił na Francuza i okazało się to świetnym ruchem. Beabuois dał Mavs impuls do ataku. To on jako pierwszy z zawodników gości stanął na linii rzutów wolnych, trafił też pierwszą trójkę, po tym jak jego koledzy spudłowali pierwsze 5 rzutów za trzy. Przez 6 minut gry w drugiej kwarcie zdobył 8 punktów pomagając Mavs przed przerwą zmniejszyć stratę do 13. W trzeciej kwarcie dołożył kolejne 8 punktów, ale już w czwartej stracił ważną piłkę na 45 sekund przed końcem, kiedy Mavs mieli tylko 6 punktów mniej niż Spurs. Nie można jednak było oczekiwać, że debiutant wygra dla nich mecz, on i tak zrobił dużo więcej, niż można było oczekiwać.
Na niespełna 5 minut przed końcem trzeciej kwarty Mavs objęli pierwsze i jak się potem okazało, jedyne prowadzenie w tym meczu. Dał im je Nowitzki trafiając za trzy. Niemiec rozegrał fantastyczną drugą połowę i robił, co móc, by uratować swoją drużynę przed zakończeniem sezonu. Natomiast w pierwszej połowie, tak jak cała drużyna, grał słabo, miał tylko 8 punktów i aż 4 faule. Na szczęście dla gości nie miał dalszych problemów z przewinieniami i mógł poprowadzić ofensywę Mavs. W drugiej połowie zdobył aż 25 punktów (64.3% z gry), z czego 15 w trzeciej kwarcie. Niestety jego starania nie wystarczyły.
Nowitzkie'go i Beaubois'a w ataku wspierał Butler, zdobył 25 punktów trafiając 50% rzutów z gry. Poza tą trójką, nikt w drużynie gości nie miał więcej niż 6 punktów. Tyle zaliczył Marion, natomiast Kidd i Terry łącznie zdobyli zaledwie 5, pudłując aż 11 z 13 rzutów z gry.
Najlepszym strzelcem Spurs był Ginobili, który zdobył 26 punktów (36.8%), do tego dołożył 5 asyst. Po ostatnich słabych meczach, dobrze zagrał Duncan, miał 17 punktów (47%), 10 zbiórek, 5 asyst, 3 bloki i 3 przechwyty. Parker zanotował tylko 10 punktów (42%), ale zaliczył też 8 asyst i 7 zbiórek.
Spurs są pierwszą drużyną, która zajmując 7 pozycję awansowała do drugiej rudny wygrywając serię do 4 zwycięstw. Natomiast ostatni raz siódemka wygrała w pierwszej rundzie w 1998, wtedy udało się to Knicks.
Nowitzkie'go i Beaubois'a w ataku wspierał Butler, zdobył 25 punktów trafiając 50% rzutów z gry. Poza tą trójką, nikt w drużynie gości nie miał więcej niż 6 punktów. Tyle zaliczył Marion, natomiast Kidd i Terry łącznie zdobyli zaledwie 5, pudłując aż 11 z 13 rzutów z gry.
Najlepszym strzelcem Spurs był Ginobili, który zdobył 26 punktów (36.8%), do tego dołożył 5 asyst. Po ostatnich słabych meczach, dobrze zagrał Duncan, miał 17 punktów (47%), 10 zbiórek, 5 asyst, 3 bloki i 3 przechwyty. Parker zanotował tylko 10 punktów (42%), ale zaliczył też 8 asyst i 7 zbiórek.
Spurs są pierwszą drużyną, która zajmując 7 pozycję awansowała do drugiej rudny wygrywając serię do 4 zwycięstw. Natomiast ostatni raz siódemka wygrała w pierwszej rundzie w 1998, wtedy udało się to Knicks.
0 komentarze:
Prześlij komentarz