czwartek, 29 kwietnia 2010

game 5: Bucks 91 - Hawks 87

Bohater meczu: John Salmons
Salmons stoczył bardzo wyrównany pojedynek z Johnsonem. Obaj świetnie grali przeciwko sobie w obronie, dlatego w ataku byli mało widoczni. Jednak w samej końcówce, podczas gdy Johnson siedział na ławce z sześcioma faulami, Salmons prowadził Bucks do zwycięstwa. W kluczowym momencie, w trakcie serii Bucks 14-0, zdobył 8 punktów, trafiając 5 z 6 wolnych i jedną trójkę. Ostatecznie zanotował 19 punktów (35.3% z gry), 6 zbiórek i 5 asyst.

Decydujące elementy
rzuty wolne (w czwartej kwarcie): Bucks 23/29 (15/18) – Hawks 13/17 (0/0)
rzuty za trzy: Bucks 8/19 – Hawks 2/11
czwarta kwarta: Bucks wygrali ją 30-18

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i żadna drużyna nie była w stanie uzyskać przewagi. Po kilku minutach trzeciej kwarty na tablicy wyników było 50-50, wtedy świetnie zaczęli grać Hawks. Zanotowali serię 17-4, uciekli Bucks i przejęli kontrolę nad meczem. Kilku punktowe prowadzenie utrzymywali bardzo długo, jeszcze na 4 minuty przed końcem mieli 9 więcej niż goście. Jednak w tym momencie wszystko się zmieniło. Bucks ruszyli do ataku, wymuszali faule i zdobywali łatwe punkty z wolnych. Wzmocnili też obronę i Hawks spudłowali 7 kolejnych rzutów z gry. Do tego, na 2 minuty i 15 sekund przed końcem gospodarze stracili Johnsona, który złapał szóste przewinienie i musieli radzić sobie bez swojego najlepszego strzelca. Serię Bucks 14-0 zakończył dopiero Horford, trafiając na 19 sekund przed końcem. Goście świetnie bronili w końcówce, nie pozwalając swoim przeciwnikom, zwłaszcza Crawfordowi, na oddanie rzutu za trzy. Dlatego zza linii musiał rzucać Horford i nawet trafił na 10 sekund przed końcem, zmniejszając stratę do 2 punktów. Ale było to już za późno, by zmienić losy tego spotkania. Bucks wygrali po raz trzeci z rzędu.

Hawks właściwie mieli już ten mecz wygrany. Przez większość drugiej połowy pewnie prowadzili i dopiero fatalna końcowa sprawiła, że teraz są krok od porażki w tej serii. Nie pomogły im nawet świetne występy Horforda i Williamsa. Środkowy gospodarzy zanotował 25 punktów (52.4% z gry) i 11 zbiórek, natomiast Williams ustanowił swój rekord kariery w playoffs zdobywając 22 punkty (8/10 z gry). Johnson po raz pierwszy w tej serii miał mniej niż 20 punktów, pudłując 10 z 16 rzutów zdobył ich tylko 13. Jednak do równie ciężkiej pracy w ataku i wielu niecelnych rzutów zmusił Salmonsa. Poza tym, lider Hawks zaliczył 6 zbiórek, 6 asyst, ale i też 6 fauli, przez co w decydującym momencie nie mógł pomóc swojej drużynie. Normalnie w takiej sytuacji rolę pierwszego strzelca przejmuje Crawford, ale świeżo upieczony zwycięzca Sixth Man Award zagrał wczoraj fatalnie. Spudłował aż 14 z 18 rzutów z gry i miał tylko 11 punktów.
Do tego zaskakującego zwycięstwa drużynę gości razem z Salmonsem poprowadził Jennings. Młody rozgrywający świetnie rozpoczął to spotkanie, trafił swoje pierwsze 5 rzutów i na początku pierwszej kwarty zdobył 12 punktów z rzędu dla Bucks. Cały mecz zakończył z dorobkiem 25 punktów (40%), 4 zbiórek i 3 asyst. Trzeba również zaznaczyć, że wykorzystał 7 z 8 wolnych, w tym 5 z 6 w ostatnich minutach czwartej kwarty. Trzecim strzelcem drużyny był Ridnour, zdobył 15 punktów trafiając 5 z 7 rzutów z gry. Natomiast Delfino, który w poprzednim meczu był nie do zatrzymania, tym razem miał problemy w ataku. Na jego 7 rzutów tylko 2 wpadły do kosza, ale w tym kluczowa trójka na 75 sekund przed końcem, która dała Bucks 4-punktową przewagę. Na samym finiszu bardzo ważną rolę odegrał również Ilyasova, który zebrał wtedy 2 ważne piłki na atakowanej tablicy, pozwalając Bucks ponowić akcje. Mecz zakończył mając po 7 punktów i zbiórek. Trzeba jeszcze wspomnieć o Thomasie, co prawda nie zdobył on żadnego punktu, miał problemy z faulami, ale też zrobił swoje. Zebrał 6 piłek, zaliczył 3 asysty i stanął na drodze Johnsona, wymuszając jego faul w ataku, szósty faul.

Po dwóch pierwszych meczach i dwóch łatwych wygranych Hawks, mało kto przewidywał, że Bucks doprowadzą do remisu w tej serii. Jeszcze mniej prawdopodobne wydawało się, że po dwóch słabych meczach w Atlancie, tym razem Bucks zagrają aż tak dobrze na wyjeździe i obejmą prowadzenie w serii. Bez wątpienia są największym objawieniem tych playoffs. Bez Boguta nie mieli mieć nawet szans na podjęcie wyrównanej rywalizacji, a teraz to oni prowadzą 3-2. Hawks natomiast są w bardzo trudnej sytuacji. Z ostatnich 11 meczów playoffs rozgrywanych na obcych parkietach, wygrali tylko jeden. Jeśli teraz przegrają w Milwaukee zakończą sezon, co będzie dla nich ogromną porażką i wielkim rozczarowaniem.
zdjęcia: yahoo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz