czwartek, 24 grudnia 2009

Magia liczb - 24

Dziś 24 grudnia, Wigilia. Z tej okazji postanowiłem przygotować trochę inną „magię liczb” od tej, którą możecie znaleźć w NBAcodziennie.

Liczba „24” w NBA:

Draft
Z numerem 24 pierwszej rundy draftu wybrano kilku bardzo dobrych europejczyków. Byli to między innymi Rudy Fernandez (2007), Nenad Krstic (2002), Andrei Kirilenko (1999) i Arvidas Sabonis (1986).

Z numerem 24 do NBA trafili także Derek Fisher (1996), Sam Cassell (1993), Latrell Sprewell (1992), Rick Fox (1991) i Terry Porter (1985).


Osiągnięcia
Wybrany w drafcie z numerem 24 Latrell Sprewell, po dwóch pierwszych meczach w NBA miał na swoim koncie dokładnie 24 punkty.

Ustanawiając swój rekord kariery, 61 zdobytych punktów, Shaquille O'Neal trafił 24 rzuty z gry.

Mając 24 lata Tracy McGrady pobił swój rekord kariery zdobywając 62 punkty w meczu przeciwko Wizards.

Dwight Howard zanotował 24 punkty w pierwszym meczu w karierze, w którym przekroczył barię 20.

W sezonie debiutanckim LeBron James w 24 meczach miał na swoim koncie przynajmniej 25 punktów.

W przedostatnim meczu sezonu 2007/08 rozgrywanym przez Bucks, mało wykorzystywany we wcześniejszej fazie rozgrywek debiutant Ramon Sessions zaliczył 24 asysty.

Barierę 24 tysięcy punktów zdobytych w karierze przekroczyli w tym sezonie Kobe Braynt i Allen Iverson. W całej historii NBA 17 zawodników może pochwalić się osiągnięciem tej granicy.


Nagrody
LeBron James (2007/08) dostał nagrodę MVP mając 24 lata.

David Robinson w wieku 24 lat został uznany najlepszym debiutantem sezonu. Zdobywał wtedy średnio 24.3 punktów.


All-Star Weekend
24 punkty zdobył Glen Rice w drugiej połowie Meczu Gwiazd w 1997, prowadząc Wschód do zwycięstwa, a sobie zapewniając miano MVP.

W All-Star Game 2004 Shaquille O'Neal spędził na parkiecie 24 minuty, w tym czasie zdobył 24 punkty i 11 zbiórek, za co został uhonorowany nagrodą MVP.

W finale konkursu rzutów za trzy w 2007 Jason Kapono zdobył 24 punkty, tyle samo miał Mark Price w finale tego konkursu w 1994.


Drużyny
2 pierwsze mecze finałów 2006 Heat przegrali łącznie różnicą 24 punktów. Spotkanie numer 4 wygrali zdobywając 24 punkty więcej niż zawodnicy Mavs.

Zanim Celtics w 2008 sięgnęli po mistrzowski tytuł, rok wcześniej, w sezonie 2006/07, wygrali tylko 24 mecze.

Magic w poprzednich playoffs, które zakończyli jako wicemistrzowie NBA, rozegrali 24 mecze.

Już od 24 sezonów właścicielem Chicago Bulls jest Jerry Reinsdorf, a Milwaukee Bucks Herb Khol.


Trenerzy
Larry Bird w swoim pierwszym sezonie w roli head coacha Pacers przegrał tylko 24 z 82 meczów i został uznany Trenerem Roku.

Kurt Rambis wygrał 24 z 37 spotkań z Lakers, zastępując zwolnionego Dela Harrisa w  trakcie sezonu 1998/99.

Pat Riley na ławce trenerskiej spędził w sumie 24 sezony.

Mike D'Antoni jest 24 trenerem w historii Knicks.

Eddie Jordan został zwolniony z pracy w Wizards w ubiegłym roku 24 listopada.

Reggie Theus stracił pracę w Kings po 24 meczach sezonu 2008/09.


Polacy w NBA
W swojej krótkiej karierze w NBA Cezary Trybański oddał w sumie 24 rzuty z gry (trafił 5 z nich).

Maciej Lampe w swoim drugim sezonie zaliczył 24 zbiórki w ataku.

Pierwszy występ Marcina Gortata w pierwszej piątce miał miejsce w 24 meczu rozgrywanym przez Magic w sezonie 2008/09.


Różne
24 sekundy, tyle czasu ma drużyna na przeprowadzenie akcji w ataku i oddanie rzutu.

W tym sezonie 8 zawodników gra z numerem 24 na koszulce. Są to Kobe Bryant, Richard Jefferson, Andre Miller, Paul Millsap, Tyrus Thomas, Marvin Williams, Morris Peterson i Sonny Weems.

W historii NBA numer 24 nosili tacy zawodnicy jak: Rick Barry, Bill Bradley, Tom Chambers, World B. Free, Moses Malone, Reggie Theus, Jamal Mashburn, Tom Gugliotta czy Bobby Jackson.

W 1924 roku uradził się pierwszy gwiazdor NBA, George Mikan.

24 zawodników w tym sezonie zarobi przynajmniej $15 milionów.

środa, 23 grudnia 2009

Thunder dostali Maynora


Zastępując Williamsa w pierwszej piątce w dwóch meczach, Eric Maynor najpierw zaliczył 13 punktów i 11 asyst, a następnie zdobył 24 punkty. W pozostałych spotkaniach nie miał już tak wyróżniających się statystyk, ale był przydatnym zmiennikiem dla podstawowego rozgrywającego Jazz. W Utah mogli być zadowoleni ze swojej decyzji w czasie draftu, wybrany z numerem 20 Maynor pokazał, że ma potencjał.

Jednak po dwóch miesiącach rozgrywek Jazz oddali go do Oklahomy właściwie nie dostając nic w zamian. Po co? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze.

Jazz mają wydatki przewyższające pułap luxury tax, a ich celem jest ich ograniczenie. Już od początku sezonu mówi się, że wytransferują Boozera, ale po pierwsze muszą dostać za niego dobrą cenę, po drugie w zamian otrzymają kontrakty porównywalnej wartości i znacząco nie zimniejszą wydatków. Dlatego wykorzystali okazję jaką dał im Sam Presti. Thunder są jednymi z nielicznych, którzy mogą sobie pozwolić na przejmowanie kontraktów, ponieważ na swoich zawodników wydają najmniej w lidze.

W efekcie wymiany z Jazz dostali młodego Maynora i kontuzjowanego Harpringa, który prawdopodobnie nie wróci już do gry i będzie musiał przejść na emeryturę. Kontrakt Harpringa jest wart $6.5 miliona i kończy się po tym sezonie. Thunder zapłacą mu tylko niecałe $2 miliony, resztę pokryje ubezpieczenie. Tym bardziej jest to dla nich korzystna wymiana. Jazz natomiast chcieli się pozbyć kontraktu niegrającego Harpringa ponieważ zwiększał on ich salary cap i podwyższał kwotę podatku. Jazz musieli zdecydowali się na tą wymianę już teraz, ponieważ okazja do zmniejszenia wydatków mogła się już nie powtórzyć. Gdyby Thunder dogadali się z kimś innym, potem na pewno nie byliby zainteresowani ofertą z Utah.

Jeszcze trzeba by napisać co Jazz dostali w zamian: prawo do Petera Fehse, wybranego w drugiej rundzie draftu 2002. Jak można się domyślić, skoro do tego czasu nie wystąpił on w NBA, na pewno nie zobaczymy go w najlepszej lidze świata. Tak więc, Jazz dostali nic, poza ograniczeniem wydatków.

Wczoraj zamieściłem artykuł, o tym jak świetną pracę wykonuje Presti budując przyszłą siłę Thunder. Ten transfer jest kolejnym elementem pokazującym mądrość działań GMa Thunder. Pozyskał świetnego młodego rozgrywającego, który będzie potrzebnym zmiennikiem dla Westbrtooka. Wiecznie kontuzjowany, niespełniony talent Livingston nie sprawdził się, a Thunder potrzebowali dobrej jedynki na ławkę. Teraz mają i to za bardzo niską cenę.

Ten transfer pokazał jak duże pole manewru mają obecnie Thunder. Dzięki pozbywaniu się dużych kontraktów w ostatnich latach i zatrudnianiu przede wszystkim młodych zawodników z niskimi umowami, teraz mogą dokonywać tak korzystnych wymian i wzmacniać drużynę kolejnymi wartościowymi graczami nie tracąc nic ze swojego składu.

wtorek, 22 grudnia 2009

Sam Presti - twórca drużyny przyszłości

Sam Presti miał 30 lat obejmując stanowisko generalnego managera Sonics. Było to w roku 2007, kiedy drużynę mieszczącą się wtedy jeszcze w Seattle, kupił biznesmen z Oklahomy Clay Bennet. Sonics mieli za sobą dwa słabe sezony, w których wygrywali nieco ponad 30 spotkań. Mogli tylko wspominać świetne rozgrywki 2004/05, gdy zajęli czwarte miejsce w konferencji zachodniej z 52 zwycięstwami na koncie. W kolejnym sezonie nie było już trenera Nate'a McMillana, który przeniósł się do Portland i Sonics stracili swoją siłę. W składzie pozostali co prawda Ray Allen i Rashard Lewis, ale bez dobrego wsparcia nie byli w stanie zapewnić drużynie awansu do playoffs. W zespole potrzebne były poważne zamiany. To trudne zadanie przebudowy składu dostał właśnie młody Presti.

Kiedy rozpoczynał pracę w klubie z Seattle nie miał za sobą doświadczania na równie wysokim stanowisku, ale w NBA był już znany. Od 2005 roku był asystentem generalnego managera Spurs, RC Bufforda. Natomiast w San Antonio pracował od 2000 roku. Zaczynał jako stażysta, ale jego ciężka praca i świetna znajomość koszykówki została bardzo szybko doceniona. Już 2001 odegrał kluczową rolę dla przyszłości Spurs. To właśnie jemu przypisuje się przekonanie trenera Gregga Popovicha do młodego Tony'ego Parkera. Początkowo Popovich nie chciał go, ale ostatecznie mając numer 28 w drafcie Spurs postawili na Francuza. Teraz nie ma już wątpliwości, że była to świetna decyzja. Przez 7 lat spędzonych w najbardziej zwycięskiej drużynie ostatnich lat, Presti dostał dobrą szkołę, ale też udowodnił, że jest świetnym specjalistą. Dlatego mimo młodego wieku, miał już na tyle silną pozycję w lidze, by Sonics bez większych wątpliwości mogli powierzyć mu przebudowę zespołu.

Presti bardzo szybko zabrał się do pracy i nie bał się zdecydowanych ruchów. Już w trakcie draftu 2007 oddał Allena, najlepszego strzelca Sonics i ich największą gwiazdę, do Bostonu. W zamian dostał przede wszystkim wybranego z numerem piątym Jeffa Greena. Dzięki temu Sonics pozyskali dwóch perspektywicznych zawodników, Kevina Duranta i Greena, od których rozpoczęła się budowa nowej siły drużyny. Lewis natomiast był wtedy zastrzeżonym wolnym agentem. Z nim również nowy GM nie wiązał przyszłości i w wymianie sign-and-trade oddał do Orlando. Presti stawiał na totalną przebudowę. W tym momencie nie liczył się wynik drużyny, tylko stworzenie warunków do budowy zespołu właściwie od podstaw. Dlatego w Seattle kolekcjonowano numery w przyszłych draftach i weteranów z kończącymi się umowami. Natomiast młodzi zawodnicy mogli spokojnie przystosowywać się gry w NBA i nabierać doświadczenia.



Po roku spędzonym w Seattle, Presti wraz z drużyną przeniósł się do Oklahomy, by tam kontynuować swój plan tworzenia drużyny przyszłości. W drafcie 2008 postawił na rozgrywającego Russella Westbrooka. Początkowo ten wybór był krytykowany przez wielu ekspertów, którzy uważali, że rozgrywający z UCLA został zbyt wysoko oceniony. Jednak GM Thunder wiedział co robi, tak samo jak wtedy, gdy przekonywał wszystkich do Parkera. Westbrook rozegrał bardzo dobry sezon debiutancki i okazał się świetnym, bardzo wszechstronnym zawodnikiem. W tym roku Presti miał numer 3 w naborze i zdecydował się na rzucającego obrońcę Jamesa Hardena. Jest to gracz, który nie tylko potrafi zdobywać dużo punktów, ale też skutecznie współpracuje z partnerami i dobrze podaje. Kolejny zawodnik pasujący do układanki. W pierwszych meczach sezonu Harden niczym się nie wyróżniał, kilka razy udało mu się odnotować sporo asyst, ale pod względem strzeleckim spisywał się fatalnie. Potem jednak pokazał, że wie jak kończyć akcje i miał już spotkania ze zdobyczą ponad 20 punktów. Wszystko wskazuje, że Presti i tym razem się nie pomylił.

Poza dodawaniem do składu kolejnych młodych gwiazd, GM Thunder wykonał też kilka dobrych transferów. Przede wszystkim były one związane z pozbywaniem się niepotrzebnych zawodników mających kilkuletnie kontrakty, w zamian za weteranów z kończącymi się umowami. Ale też pozyskał do drużyny graczy, którzy są dobrym uzupełnieniem dla młodych liderów. W trakcie zeszłego sezonu ściągnął z powrotem do NBA Nenada Krstica, który po poważnej kontuzji kolana nie mógł odzyskać swojej pozycji w lidze i przeniósł się do Rosji. Wydawało się, że po prawie dwóch straconych latach, Krstic nie odzyska już wysokiej formy. Presti zaryzykował i podpisał z nim trzyletnią umowę. Ten ruch okazał się bardzo dobry i Serb jest przydatnym wzmocnieniem. Oczywiście nie gra jak za swoich najlepszych lat, ale Thunder zyskali doświadczonego podkoszowego, którego im brakowało. Natomiast w wymianie z Bulls pozyskał Thabo Sefoloshę. Szwajcar z miejsca stał się zawodnikiem pierwszej piątki. Jest on specjalistą od obrony, dlatego był dobrym uzupełnieniem dla drużyny rządzonej przez młodych strzelców.

Po nieco ponad dwóch latach pracy Presti'ego, Thunder są jednym z najlepiej zapowiadających się zespołów. Widać, że GM ma plan, wie co chce osiągnąć, konsekwentnie dąży do celu i dobiera zawodników pasujących do jego koncepcji. Na razie drużyna z Oklahomy nie może pochwalić się dobrym bilansem zwycięstw, ale to tylko kwestia czasu. Swoją siłę opierają na zawodnikach wybranych w ostatnich trzech draftach. W składzie mają numer 2 (Durant), 3 (Harden), 4 (Westbrook) i 5 (Green) draftów 2007-9. Nie można także zapominać o innych młodych, którzy nie mają tak ogromnych możliwości, ale za kilka lat mogą stać się przydatnymi role playerami (Weaver, White, Ibaka, Mullens). To niesamowity kapitał, który daje Thunder duże nadzieje na przyszłość. Poza tym, w obecnym sezonie wydadzą najmniej na pensje zawodników spośród wszystkich drużyn w NBA (nieco ponad $52 miliony). Na dodatek, po tych rozgrywkach kończy się duży kontrakt Etana Thomasa (ponad $7 milionów). Dlatego Thunder nie tylko mają obiecujący skład, ale też możliwości, by skutecznie działać na rynku wolnych agentów i pozyskać zawodników, których będą potrzebowali.

Początek tego sezonu pokazuje, że świetna praca Presti'ego powoli zaczyna przynosić widoczne efekty. W tegorocznych rozgrywkach Thunder nie są już chłopcami. Zaczynają się liczyć i będą walczyć o miejsce w playoffs.