niedziela, 25 kwietnia 2010

game 3: Magic 90 - Bobcats 86

Bohater meczu: Jameer Nelson
Tak samo jak w meczu numer jeden, także wczoraj byliśmy świadkami fantastycznego początku w wykonaniu Nelsona. W pierwszym spotkaniu zdobył 24 punkty w pierwszej połowie, tym razem miał aż 19 w pierwszej kwarcie, ustanawiając nowy rekord klubu w playoffs pod tym względem. Nelson był nie do zatrzymania i trafił wszystkie 7 rzutów z gry, w tym 4 za trzy. To on ciągnął Magic w pierwszej kwarcie. W drugiej i w czwartej w ataku był zupełnie niewidoczny. Ale dobrze zagrał też w trzeciej kwarcie, kiedy miła 11 punktów. Całe spotkanie zakończył z 32 punktami (57%, 5/9 za trzy), 4 zbiórkami, 3 asystami i 4 przechwytami.

Decydujące elementy
rzuty za trzy: Magic 9/30 – Bobcats 5/23 (w pierwszych 2 meczach oddali w sumie 26 rzutów zza linii)
zbiórki (w ataku): Magic 43 (11) – Bobcats 33 (6)

Pierwszym mecz w playoffs przed własną publicznością Bobcats rozpoczęli bardzo dobrze pod względem ofensywnym. Zdobyli 27 punktów ze skutecznością 50% w pierwszej kwarcie, do tego zanotowali tylko jedną stratę, a Magic zmusili do 6. Ale i tak przegrali tą część gry, ponieważ goście prowadzeni przez Nelsona trafili aż 64.7% swoich rzutów, w tym 6 razy za trzy. W drugiej kwarcie Bobcats udało im się zatrzymać ich atak i Magic spudłowali wszystkie 9 rzutów za trzy. Gospodarze natomiast na przerwę schodzili z dorobkiem 46 punktów, co jest ich najwyższą zdobyczą w pierwszej połowie w tej serii i  prowadzili 5 punktami.

Na początku drugiej połowy Bobcats powiększyli swoją przewagę do 9 punktów, ale Magic szybko ją zniwelowali i do końca mecz był bardzo wyrównany.

Bobcats mieli szansę wygrać, ale w końcówce nie było w ich szeregach zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów. Ich najlepszy strzelec, Jackson, zdobył 19 punktów, ale z niską skutecznością 33%, pudłując między innymi 6 z 7 rzutów za trzy. W czwartej kwarcie zanotował tylko 2 punkty z wolnych. Wallace i Felton zdobyli po 13 punktów, pierwszy z nich  trafił 4 z 12, drugi 5 z 14 rzutów. W rezultacie, mimo że jeszcze po pierwszej połowie mieli całkiem dobrą skuteczność 47.4%, mecz zakończyli z 41.9%, co jest ich skutecznością najniższą w tej serii. Nie pomogło im nawet wsparcie z ławki i 23 punkty rezerwowych.

W czwartej kwarcie kluczową rolę w zatrzymaniu ataków Bobcats odegrał Howard, który zanotował wtedy aż 5 bloków. Howard przez cały mecz miał problemy z faulami, bardzo dużo czasu przesiedział na ławce, ale kiedy trzeba było, zrobił co do niego należało. Zanim złapał 6 faul i musiał opuścić parkiet. Przez ostatnie 3 i pół minuty spotkania Magic musieli radzić sobie bez Howarda, a okazję do gry w tak ważnym momencie dostał Gortat i miał swój znaczący udział w zwycięstwie Magic. Na 15 sekund przed końcem zebrał piłkę po niecnym rzucie Feltona i od razu został faulowany. Pierwszy rzut wolny spudłował, ale drugi trafił dając gościom 4 punkty przewagi. W kolejnej akcji Augustin zmniejszył stratę Bobcats do 2, a chwilę później znowu Marcin został wysłany na linię. Tym razem wykorzystał oba wolne i na 12 sekund Magic ponownie mieli 4 punkty więcej. To były pierwsze wolne Gortata w tych playoffs i od razu tak ważne, ale ręka mu nie zadrżała i postawił kropkę nad i. Ostatecznie zdobył 5 punktów, miał 8 zbiórek, w tym aż 5 w ataku, a także jeden blok i przechwyt. Zaliczył też swój pierwszy faul techniczny w karierze, a na parkiecie spędził w sumie 22 minuty. Howard zakończył spotkanie z 13 punktami, 8 zbiórkami i 7 blokami.

1 komentarz: