sobota, 17 kwietnia 2010

Moje typy na pierwszą rundę playoffs


Przedstawię pokrótce moje typy na pierwszą rundę zaczynających się playoffs.

Cleveland Cavaliers(1)-Chicago Bulls(8) 4:0
Nie po to LeBronowi sprowadzono taką ekipę do drużyny, by jakaś drużyna z 8 miejsca zajęła jego i świtę Króla na dłużej niż 4 spotkania. Niestety nic na to nie poradzi duet Rose&Noah, choć ten pierwszy da się we znaki mocno Cleveland, a pojedynki tego drugiego z identycznie grającym Varejao będę uważnie śledził, bo uwielbiam tak dużo dających z siebie, walczących o każdą piłkę graczy.

Orlando Magic(2)-Charlotte Bobcats(7) 4:1
Orlando są po prostu za mocni. Mimo całej chmary graczy podkoszowych w Bobcats żaden z nich nie był dobra odpowiedzią Na Howarda w meczach z Magic w sezonie zasadniczym, więc teraz tym bardziej się nie spodziewam, by się to zmieniło. Liczę, że chociaż Kapitan Jack trochę namiesza, i to on może być sprawcą wyrwania Orlando jednego meczu. Oby Marcin miał jak najwięcej czasu na pokazanie się!

Atlanta Hawks(3)-Milwaukee Bucks(6) 4:1
Ehh, co by było gdyby kontuzji nie nabawił się Bogut. Teraz Kozły stać tylko na wyrwanie jakiegoś spotkania, bo przy takiej dziurze pod koszem nie ma liczyć na nic więcej. Jennings i spółka nabiorą potrzebnego doświadczenia, i w przyszłym roku mogą śmielej myśleć o drugiej rundzie, a może nawet o czymś więcej? Jeśli ich kontuzje ominą.

Boston Celtics(4)-Miami Heat(5) 4:3
To musi być długa seria. Celtics to nie ten sam zespół sprzed dwóch lat, są starsi, wolniejsi,i nie tak głodni pierścieni jak wtedy. Ciężko będzie im zatrzymać Wade'a, i to od jego postawy wszystko zależy. Jednak uważam, że Rondo i spółka (bo teraz tak powinno się mówić, uczeń przerósł mistrzów)przepchną to dzięki homecourt advantage.

Los Angeles Lakers(1)-Oklahoma City Thunder(8) 4:2
Nie poznaję TYCH Lakers. Kobe nie gra jak Kobe, Artest jest o wiele gorszy od Arizy, Bynum jak zawsze już kontuzjowany, a Gasol gra swoje. To będzie pierwsza lekcja prawdziwego sezonu jakimi są playoffs dla Duranta. Nie wiem kto będzie go próbował zatrzymać, ale LAL nie mają na niego takiej odpowiedzi jak OKC na Bryanta (Sefolosha to coraz lepszy obrońca). To nie będzie spacerek dla Jeziorowców.

Dallas Mavericks(2)-San Antonio Spurs(7) 4:2
Jeśli Nowitzki ma zdobyć mistrzostwo kiedykolwiek, to najlepszy moment do tego jest teraz. Skład ma świetny, trener poukładany, posiadający mnóstwo pomysłów, jak Niemca wyprowadzić na czystą pozycję. To jego jedna z ostatnich szans, jak mi się zdaje. Duncan dotychczas nie zachwyca, Parker miał długą przerwę. Ryszard Jefferson do dzisiaj się nie może odnaleźć, więc cały ciężar gry spadnie na Ginobiliego. Ale on nie będzie w stanie w pojedynkę zwyciężyć z Mavs. Jestem pewien, że żadnej niespodzianki ze strony Spurs nie będzie.

Phoenix Suns(3)-Portland TrailBlazers(6) 4:1
Nie gra Roy, Oden, Przybilla i to decyduje o takim a nie innym moim typie. Suns są w gazie, wygrali 22 z 26 ostatnich spotkań, Stoudemire gra świetnie. Nash rutyniarz plus reszta świetnie rozumiejących się graczy to przeszkoda nie do przeskoczenia dla Blazers. Choć Suns przecież nie lubią bronić. Spodziewajcie się wysokich wyników.

Denver Nuggets(4)-Utah Jazz(5) 4:3
Wynik taki dlatego, że lubię Nuggets, a przede wszystkim Anthony'ego. Na którego grę bardzo liczy coach Dantley, gdyż Karl nadal nie jest w stanie pozwalającym mu wrócić na ławkę trenerską. Williams będzie szalał w tej serii, spodziewajcie się walki do ostatniego, 7 spotkania. Boozera, Millsapa i Okura czeka starcie z kwartetem podkoszowym Bryłek, które będzie rozstrzygające jak dla mnie.

Zagadka na weekend (5)

Który z obecnych head coachów w swojej karierze zawodniczej miał okazję grać w drużynie prowadzonej przez Dona Nelsona?

Podsumowanie sezonu - drużyny poza playoffs: wschód

Raptors 40-42
Przed sezonem zapłacili Turkoglu ponad $50 milionów, wierząc, że będzie on zawodnikiem, który pomoże Boshowi wprowadzić Raptors do playoffs. Niestety, drużyna z Toronto na samym finiszu wypadała poza pierwszą ósemkę. Znaczący wpływ na tą sytuację miała kontuzja Bosha, która wyeliminowała go z gry w ostatnich spotkaniach. Ale nawet gdyby udało im się awansować, trudno sobie wyobrazić, by mogli w fazie posezonowej cokolwiek wygrać, biorąc pod uwagę ich fatalną defensywę. Ta drużyna miała być jedną z najlepszych na wschodzie. W offseason dokonano istotnych zamian w składzie, by dać Boshowi dobrych partnerów, żeby pokazać mu, że w Toronto można odnosić sukcesy. To się nie udało. Teraz CB4 już wie, że tu nic nie wygra i najprawdopodobniej odejdzie. Może lepiej było go wytransferować w lutym przed trade deadline?

Pacers 32-50
Zakończyli sezon wygrywając 10 z 14 spotkań. Był to udany finisz, ale bardzo spóźniony i nic, poza 10 miejscem w tabeli, im nie dał. Granger miał problemy zdrowotne i przez większość rozgrywek nie był tym samym strzelcem co rok temu. Dopiero od końca lutego udało mu się 10 razy zdobyć przynajmniej 30 punktów. Przypominał o sobie, poprawił swoje statystyki, ale Pacers kolejny sezon są poza playoffs. Czwarty rok z rzędu kończą rozgrywki mając na koncie 32-36 zwycięstw i pogrążają się w przeciętności. Widoków na lepszą przyszłość nie ma. Pacers nie mają pieniędzy na wzmocnienia, a chęci dokonania kilku poważnych transferów też nie widać.

Knicks 29-53
W Nowym Jorku w końcu się doczekali. Sezon 2009/10 mają za sobą i mogą teraz skoncentrować się na tym, na co przygotowują się już od dawna – offseason, w którym wolnym agentem zostanie przede wszystkim LeBron James. Te rozgrywki nie były dla nich udane pod względem wyniku zespołu, ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest, że jeszcze w trakcie sezonu udało im się dokonać wymiany i uzyskać więcej wolnych pieniędzy na wakacyjne zakupy. Poza tym, mogą być zadowoleni ze swoich młodych zawodników. Gallinarii po debiutanckim sezonie zdominowanym przez kontuzję, teraz udowodnił, że Knicks dobrze zrobili stawiając na niego. Coraz lepiej gra również Chandler, a daleki numer pierwszej rundy draftu, Tony Douglas pokazał, że można z nim wiązać plany na przyszłość.

Pistons 27-55
Mieli poważne problemy z kontuzjami. Hamilton opuścił 46 spotkań, niezniszczalny dotąd Prince aż 33, Gordon 20, Bynum 19, Wallace 13, a Stuckey 9. To się odbiło na postawie drużyny i w rezultacie był to dla nich najgorszy sezon od 16 lat. A jeszcze przed tymi rozgrywkami wydali sporo pieniędzy na wzmocnienia, by ponownie być liczącą się siłą na wschodzie. Jednak GM Joe Dumars nie podjął najlepszych decyzji pozyskując dwóch zawodników, którzy zawiedli. Gordonowi dał kontrakt na $58 milionów za pięć lat. I może miał on problemy z kontuzjami, ale gdy już grał, to spisywał się bardzo słabo i był to dla niego najgorszy sezon w karierze. Również Villanueva  nie potwierdził, że jest wart dużych pieniędzy ($38 mln za 5 lat), a on właściwie przez cały sezon był zdrowy.

Sixers 27-55
Przed sezonem ściągnięto do Philly trenera Eddie'go Jordana, w tracie rozgrywek byliśmy świadkami wielkiego powrotu 'do domu' Iversona. To nic nie dało, a Sixers już dawno nie zakończyli sezonu z tak kiepskim bilansem. Dlatego zrozumiałe jest, że Jordan już został zwolniony, pozostaje tylko pytanie: dlaczego tak późno? Swojego fatalnego wyniku nawet nie mogą usprawiedliwiać kontuzjami, ponieważ nie mieli z nimi dużych problemów (Young opuścił 15 spotkań, Williasm 18). Jednak te 55 porażek nie może dziwić, skoro najlepiej opłacany w drużynie Brand (prawie $15 w tym sezonie), miał jeszcze gorszy sezon niż poprzedni i notował średnio tylko 13.1 punktów i 6.1 zbiórek.

Wizards 26-56
W skrócie: śmierć właściciela Abe Pollina, zabawa bronią w szatni, zawieszenie Arenasa i Crittentona do końca sezonu, oddanie Jamisona, Butlera i Haywooda, poważna kontuzja dopiero co pozyskanego Howarda. Wizards są największymi przegranymi tego sezonu. Jeszcze przed jego rozpoczęciem byli pewnymi kandydatami do gry w playoffs, a mówiło się nawet, że mogą powalczyć o najwyższe pozycje na wschodzie. Skończyli na dnie tabeli.  Pocieszeniem może być zaskakująco dobra gra Blatche'a i fakt, że będą mieć sporo pieniędzy na wzmocnienia.

Nets 12-70
Rozpoczęli sezon od pamiętnej serii 18 porażek. Potem udało im się uniknąć najmniejszej liczby zwycięstw w historii, ale i tak zostali szóstą drużyna NBA, która przegrała co najmniej 70 spotkań. To był dla nich fatalny sezon, ale szybko o nim zapomną. Władzę w klubie przejmie nowy właściciel z grubym portfelem, w drafcie dostaną wysoki numer, a później pozyskają kilku klasowych wolnych agentów.

Podsumowanie sezonu - drużyny poza playoffs: zachód

Rockets 42-40
Mimo braku Yao, Rockets pokazali, że mają charakter i wolę walki. Nie poddali się i udowodnili, że jako zespół są silni. Ostatecznie znaleźli się poza playoffs, ale jako jedyni z tego grona mogą pochwalić się dodatnim bilansem. Na wschodzie zajęliby ósme miejsce, na zachodzie 42 zwycięstwa to znacznie za mało. W Houston mogą być zadowoleni z tego sezonu,  tym bardziej, że udało im się w jego trakcie pozyskać Martina, który będzie świetnym uzupełnieniem dla Yao. W przyszłym sezonie, z Chińczykiem w składzie, Rockets ponownie wrócą do grona najlepszych w NBA.

Grizzlies 40-42
Byli bardzo bliscy uniknięcia ujemnego bilansu, po raz pierwszy od 2005/06. Niestety z ostatnich 7 meczów przegrali aż 6 i to się nie udało. Ale to nie zmienia faktu, że byli objawieniem tego sezonu i nikt nie spodziewał się, że będą w stanie grać aż tak dobrze. Strzałem w dziesiątkę okazał się transfer Randolpha. Kiedy go pozyskiwali, wszyscy zastanawiali się po co? Przecież to samolubny zawodnik, z którym tylko są problemy, a do tego ma ogromny kontakt. Ale w Memphis Zach rozegrał swój najlepszy sezon w karierze i był liderem młodej drużyny. Został drugim zawodnikiem w historii klubu, który wystąpił w All-Star Game.
Grizzlies to młody zespół mający duży potencjał. W tym roku opierali się głównie na swojej pierwszej piątce, dlatego nie mieli szans na awansu do playoffs. Ale gdy zwiększą głębię składu, a młodzi zawodnicy nabiorą doświadczenia, w przyszłym roku będą jeszcze groźniejsi. (Chyba, że odejdzie Gay i nie znajdą dla niego odpowiedniego zastępstwa.)

Hornets 37-45
Rozpoczęli sezon od 3 zwycięstw w 9 meczach i zwolnili trenera Scotta. Jego stanowisko objął generalny manager Jeff Bower i w roli head coacha poradził sobie całkiem nieźle. Niestety Hornets przez większość rozgrywek musieli radzić sobie bez swojego gwiazdora. Kontuzja wykluczyła Paula z 37 spotkań, do tego 20 opuścił Stojakovic. Ta sytuacja przełożyła się na wiele porażek, jednak dała okazję do dłuższej gry debiutantom, a oni świetnie to wykorzystali. Collison pokazał, że jest rewelacyjnym playmakerem, a Thornton prezentował swoje umiejętności strzeleckie. Był to najlepszy duet debiutantów w tym sezonie i jeden z najlepszych w historii. A przecież Hornets wybrali ich mając w drafcie 2009 dalekie numery 21 i 43 (wymiana z Heat). Dla porównania, Wolves wybierali z 5 i 6 numerem, a zakończyli sezon z 15 wygranymi.

Clippers 29-53
Rok temu przeszkodziły im kontuzje i w tym sezonie również pokrzyżowały im plany. Przez kontuzję stracili Blake'a Griffina, jedynkę w drafcie. Bardzo na niego liczyli, że poprowadzi drużynę, stanie się jej liderem. Ale na jego debiut muszą poczekać do następnego sezonu. Poza tym mieli teoretycznie silny skład, ale jak na Clippers przystało, nie potrafili tego wykorzystać i seryjnie przegrywali. Mogą być zadowoleni z wyboru Kamana do Meczu Gwiazd. Jednak Davis, któremu płacą ponad $12 milionów na sezon, nadal nie grał jak przyszło na pierwszoplanową postać drużyny. Ważnym wydarzeniem w LA było zwolnienie Dunleavy'ego, najpierw ze stanowiska trenera, później generalnego managera. Teraz Clippers będą próbować wzmocnić się w offseason i z Griffinem w składzie za rok może spiszą się lepiej.
Warriors 26-56
Warriors w tym sezonie byli na granicy NBA i D-League. Zdziesiątkowani przez kontuzje musieli bardzo często sięgać do tej rezerwowej ligi i w sumie wypróbowali 5 zawodników. Williams i Tolliver okazali się bardzo przydatni i odegrali ważną rolę w drużynie. Natomiast kluczowymi postaciami w Oakland okazała się dwójka combo guardów Ellis i Curry. Przed sezonem było sporo spekulacji, że razem nie mogą grać, nawet Ellis sobie tego nie wyobrażał. Ale w duecie spisywali się bardzo dobrze i świetnie nakręcali atak Warriors. Jednak zabrakło im wsparcia i zakończyli sezon z jeszcze gorszym bilansem niż rok temu. Na szczęście dla Nelsona, 26 zwycięstw wystarczyło mu, żeby przejść do historii.

Kings 25-57
Grudzień kończyli z 14 zwycięstwami w 31 meczach. Był to świetny wynik dla drużyny, która w tym sezonie miała być najgorszą w całej NBA. Potem nie było już tak dobrze i przez kolejne 4 miesiące wygrali tylko 11 spotkań. Nie można jednak zapomnieć, że jest to bardzo młoda drużyna, która i tak zagrała w tym sezonie znacznie lepiej, niż można było oczekiwać. Najważniejsza jest dla nich fantastyczna gra Evansa. On jest przyszłą gwiazdą ligi i wokół niego można budować silną drużynę. Od tego sezonu król w Sacramento jest tylko jeden i jest nim Tyreke.

Wolves 15-67
Wyrównali swój najgorszy bilans sezonu w historii. W zeszłorocznych rozgrywkach fantastycznie spisywał się Jefferson i ciągnął drużynę. Niestety w tym sezonie grał znacznie słabiej, a Wolves zamiast z każdym rokiem wygrywać coraz więcej spotkań, zrobili krok w tył. Może gdyby w drafcie zdecydowali się na kogoś innego niż Rubio, byłoby lepiej. Ale postawili na niego i teraz muszą czekać aż zdecyduje się on na grę w NBA. W drafcie 2010 też będą mieć wysoki numer, ciekawe na kogo wybiorą tym razem?

piątek, 16 kwietnia 2010

Nagrody 2010: All-NBA Teams

Maciej Jamrozik / Adam Szczepański
All-NBA 1st Team
G Dwayne Wade
G Kobe Bryant
F Kevin Durant
F LeBron James
C Dwight Howard

All-NBA 2nd Team
G Steve Nash
G Deron Williams
F Carmelo Anthony
F Amare Stoudamire / Dirk Nowitzki
C Andrew Bogut

All-NBA 3rd Team
G Rajon Rondo / Brandon Roy
G Jason Kidd / Joe Johnson
F Pau Gasol
F Dirk Nowitzki / Amare Stoudemire
C Tim Duncan / Chris Bosh

All-Defensive 1st Team
G Rajon Rondo
G Dwayne Wade
F LeBron James / Gerald Wallace
F Josh Smith
C Dwight Howard

All-Defensive 2nd Team
G Monta Ellis / Thabo Sefolosha
G Chris Paul / Ron Artest
F Gerald Wallace / LeBron James
F Marcus Camby / Anderson Varejao
C Andrew Bogut

All-Rookie 1st Team
Tyreke Evans
Stephen Curry
Brandon Jennings
Marcus Thornton
DeJuan Blair / Taj Gibson

All-Rookie 2nd Team
Darren Collison
James Harden
Jonny Flynn
Omri Casspi
Taj Gibson / DeJuan Blair

Przed pierwszą rundą: 2) Mavs - 7) Spurs

Rok temu te drużyny również spotkały się w pierwszej rundzie. Mavs wygrali dość łatwo, bo już po 5 meczach. Ale trzeba pamiętać, że Spurs grali wtedy bez Ginobili'ego, a problemy zdrowotne miał również Duncan. W tym roku ta rywalizacja powinna być jedną z najciekawszych w pierwszej rundzie.

Mark Cuban zrobił co mógł, by wzmocnić swój zespół i wreszcie realnie myśleć o mistrzostwie. Gwiazdy Mavs mają już swoje lata, dlatego nie mogą czekać. Nie mają czasu na błędy, albo wygrają w tym roku, albo Nowitzki i Kidd dołączą do grona największych gwiazd ligi bez pierścienia. Po transferze z Wizards, Mavs stali się na prawdę bardzo silni, o czym świadczy fakt, że w wyrównanej konferencji zachodniej udało im się wywalczyć drugą pozycję. Ale teraz przychodzi czas, by potwierdzić swoją siłę w playoffs. Nowitzki w zeszłym roku, zwłaszcza w drugiej rundzie, grał fantastycznie, ale zabrakło mu wsparcia. Teraz to wparcie ma na prawdę duże i Mavs muszą to wykorzystać. W przyszłości, tak silnej drużyny mogą już nie mieć.

Spurs też są bardzo zaawansowaną wiekowo drużyną i też mają już mało czasu na odniesienie sukcesu. Do tego, właśnie zakończyli najgorszy sezon zasadniczy od czasu pozyskania w drafcie Duncana. W tym roku mieli dużo problemów, ale teraz pozostawią je za sobą i rozpoczną nowy etap – playoffs, a w tej fazie oni zawsze są groźni. Spurs już nie raz pokazywali, że potrafią sobie radzić z trudnościami i ten sezon na pewno będzie dla nich silną motywacją, by playoffs nie zakończyć na pierwszej rundzie. Ginobili spisuje się rewelacyjnie i to on będzie ciągnął drużynę wraz z  Duncna, który też robi co może, pozostaje tylko pytanie czy dołączy do nich Parker. Francuz w tym sezonie boryka się z problemami zdrowotnymi i gra poniżej oczekiwań, czy w playoffs będzie lepiej?

To powinna być długa i bardzo ciekawa seria. Dwie doświadczone drużyny, dla których ten rok może być ostatnią szansą na mistrzostwo.

Typ: Mavs 4-3

Przed pierwszą rundą: 1) Lakers - 8) Thunder

Podczas gdy na wschodzie pierwszą i ostatnią drużynę dzieli aż 20 zwycięstw w sezonie zasadniczym, na zachodzie najlepsi Lakers mieli tylko 7 wygranych więcej niż znajdujący się na ósmej pozycji Thunder. To pokazuje, jak wyrównana była konferencja zachodnia i jak wyrównana może być rywalizacja tej pary.

Lakers przystępują do obrony tytułu, ale początek playoffs nie będzie dla nich łatwy i to nie tylko dlatego, że czeka na nich wymagający rywal. Bryantowi w ostatnim czasie widocznie dokuczał uraz palca. W swoich ostatnich 3 występach trafił zaledwie 30% rzutów z gry. Na szczęście Lakers mogli dać mu trochę odpoczynku, ale trudno powiedzieć w jakiej dyspozycji będzie w pierwszym meczu playoffs. Pod jeszcze większym znakiem zapytanie jest Bynum. Opuścił on 13 ostatnich spotkań sezonu, ale na pierwszą rundę ma już wrócić do gry. Jednak po tak długiej przerwie nie będzie od razu gotowy do występów na najwyższym poziomie. Natomiast Lakers ze swoją krótką ławką, potrzebują go jak najszybciej. Obrońcom tytułu przydałaby się łatwa i krótka pierwsza rudna, w której mogliby spokojnie wejść w rytm playoffs i mieliby czas na pełne wyleczenie swoich zawodników. Niestety, w rywalizacji z Thunder prawdopodobnie czeka ich ciężka walka.

Thunder to młody zespół, który w tym sezonie był największym objawieniem sezonu i w fazie posezonowej też spróbują zaskoczyć. Co prawda w tegorocznych rozgrywkach 3 razy przegrywali z Lakers, ale trzeba pamiętać, że tych porażek doznali na samym początku (w listopadzie i grudniu). Wtedy jeszcze nikt nie sądził, że jest to drużyna na miarę playoffs. Później, gdy już na dobre się rozkręcili, pokazali, że mogą zagrozić Lakers. W marcu pewnie ich pokonali zmuszając drużynę z LA do jednego z najgorszych występów w tym roku. Udowodnili, że ich obrona jest naprawdę groźna.

Ten pojedynek to przede wszystkim starcie dwóch wielkich zawodników, Bryanta i Duranta. Pierwszy z nich jest już uznanym i utytułowanym gwiazdorem, który wie, jak zdobywa się mistrzostwa. Durant dopiero w tym roku wywalczył sobie status All-Star, a teraz po raz pierwszy doświadczy, co  znaczą playoffs. Ich rywalizacja strzelecka na pewno będzie bardzo ciekawa.

Ostatecznie wygrają Lakers, ale pierwsza rudna nie będzie dla nich spacerkiem.

Typ: Lakers 4-2

Przed pierwszą rundą: 4) Nuggets - 5) Jazz

Nuggets w zeszłym sezonie pokazali, że w playoffs mogą być na prawdę groźni. Zatrzymali ich dopiero Lakers, ale po bardzo wyrównanym pojedynku. Teraz Nuggets mają większe doświadczenie, ale czy uda im się chociażby powtórzyć sukces z playoffs 2009?

Dużo zależy od zdrowia. Przede wszystkim trenera Karla, który opuścił końcówkę sezonu i nie wiadomo, kiedy ponownie usiądzie na ławce. Jego powrót jest planowany na playoffs, ale to jest uzależnione od jego zdrowia. A jak ważna jest obecność Karla pokazały mecze, w których go zabrakło, wtedy Nuggets spisywali się znacznie gorzej. Na szczęście dla drużyny z Denver, do gry wrócił już Martin, na którego długo czekali. W playoffs będzie on bardzo ważnym zawodnikiem, zwłaszcza w rywalizacji z Jazz, którzy mają świetnych podkoszowych. Poza tym, wszystko w rękach duetu Anthony – Billups. To oni w zeszłym sezonie poprowadzili Nuggets do finału konferencji. Dla obu sezon zasadniczy był znacznie lepszy niż poprzedni, jeśli tak będzie również w playoffs, Nuggets mogą zajść daleko.

Jazz również mają problemy zdrowotne. Kirilenko wystąpił tylko w 2 z ostatnich 17 spotkań sezonu regularnego. Urazów, co prawda nie groźnych, doznali też Boozer i Okur. Według ostatnich doniesień wszyscy powinni być gotowi na plyoffs. Jeśli Jazz będą dysponować pełnym składem, będą groźni. Druga połowa rozgrywek w ich wykonaniu była na prawdę imponująca. Pokazali, że są znacznie silniejsi niż rok temu i na pewno tym razem nie pozwolą sobie na przegranie pierwszej rudny już po 5 meczach. Zwłaszcza jeśli Williams w kluczowych meczach będzie grał tak fantastycznie, jak w niedawnym meczu z Thunder.

Trudno przewidzieć, kto będzie zwycięzcą tej pary. Są to dwie bardzo silne drużyny, o bardzo podobnym potencjale, o czym świadczy chociażby fakt, że sezon zasadniczy zakończyli z identycznym bilansem. Jeśli Nuggets nie poprowadzi Karl, znacznie większe szanse mają Jazz. Ale jeśli trener wróci do ekipy z Denver, jego podopieczni na pewno zrobią wszystko, by dla niego wygrać.

Typ: Nuggets 4-3

UPDATE:
Kontuzja Kirilenko odnowiła się i na pewno nie zagra on w pierwszej rundzie.
Boozer zagra pomimo urazu.
Nuggets będą musieli sobie poradzić bez trenera Karla.

Przed pierwszą rundą: 3) Suns - 6) Blazers


Suns mieli naprawdę imponujący finisz sezonu regularnego. W ostatnich 16 meczach przegrali tylko 2 razy. W kwietni pokonywali między innymi Spurs, Nuggets i Jazz. Bez wątpienia są przygotowany na playoffs. Rok temu zabrakło ich w tej fazie rozgrywek, ale powrót do ofensywy dał im powrót do playoffs. Może nie są głównymi faworytami do tytułu, ale mogą w tym roku sporo zamieszczać na zachodzie. Tym bardziej, że w pierwsze rundzie raczej nie stracą dużo sił grając przeciwko osłabionej drużynie z Portland.

Blazers udało się uniknąć spotkania z Lakers i zajęli ostatecznie 6 miejsce, ale co z tego, skoro znowu ich plany zostały pokrzyżowane przez kontuzję. Jeszcze na początku, gdy poinformowano o kontuzji Roy'a, on powiedział, że spróbuje pomóc swojej drużynie. Teraz już wiemy, że zdecydował się jednak poddać operacji i nie wystąpi w playoffs. Bez niego Blazers będą walczyć, ale ich siła został znacząco zmniejszona. To przecież Roy w największym stopniu ciągnął drużynę, gdy większość z jego najważniejszych partnerów siedziała na ławce lecząc kontuzje. W Portland mogli sobie poradzić bez Odena, Przybilli czy Batuma, ale nie bez Roy'a. Jego strata, to dla nich największy cios. To nie tylko najlepszy strzelec drużyny, ale też jej lider.  

Na pewno ciekawa będzie rywalizacja pod koszem pomiędzy Stoudemire'm i Aldridge'm. Ale ostatecznie, przez osłabienie Blazers, to Suns dość szybko powinni wygrać tą serię.

Typ: Suns 4-1

Przed pierwszą rundą: 1) Cavs - 8) Bulls

Cavs drugi rok z rzędu rozpoczynają playoffs jako najlepsza drużyna ligi. W poprzednim sezonie bardzo szybko poradzili sobie z Pistons, teraz z Bulls może być nieco trudniej, ale to będzie jednak dość jednostronna rywalizacja.

Bulls w zeszłorocznych playoffs też byli niżej rozstawieni, a mimo wszystko prowadzili fanatyczną walkę z Celtics i zmusili ich do 7-meczowej serii. Jednak rok temu, Bulls byli silniejszą drużyną, a Celtics musieli radzić sobie bez Garnetta. Teraz drużyna z Chicago rzutem na taśmę zagwarantowała sobie awans i końcówka fazy zasadniczej kosztowała ich dużo sił, podczas gdy ich rywale właściwie od początku kwietna odpoczywają. Bulls mają charakter i podejmą walkę z Cavs, spróbują zmusić ich do dłuższej serii, ale możliwości mają znacznie mniejsze niż ich przeciwnicy. Fantastycznie grający Rose i Noah to znacznie za mało na pierwszą drużynę ligi.

Warto przypomnieć, że ostatni mecz w sezonie pomiędzy Bulls i Cavs, wygrała drużyna z Chicago. Bulls grali wtedy u siebie, było to dla nich ważne spotkanie, ponieważ walczyli o awans do playoffs i do tego grali pełnym składem z Noah i Dengiem. Cavs byli bez LeBrona i Shaq, a mimo to prowadzili z gospodarzami wyrównaną walę i przegrali tylko jednym punktem.

LeBron jest wypoczęty i gotowy na pierwszą rundę. Po długiej przerwie wraca Shaq, który podobno zrzucił kilka kilogramów, również jest wypoczęty i głodny gry. Cavs wreszcie zagrają w swoim najsilniejszym składzie i będą chcieli dobrze wejść w te playoffs. Będą musieli się trochę wysilić, żeby pokonać Bulls, ale wyrównane mogą być tylko poszczególne mecze, cała seria będzie jednostronna i dość krótka. Już w drugiej rundzie mogą spotkać się z Celtics, dlatego będą chcieć jak najszybciej zakończyć pierwszą.

Typ: Cavs 4-1

Przed pierwszą rundą: 2) Magic - 7) Bobcats

Magic w tym sezonie pokazali, że są znacznie silniejsi niż rok temu, kiedy zagrali w wielkim finale. W swoim składzie mają najlepszego centra, który otoczony jest świetnym obwodem. Są w stanie niszczyć swoich rywali pod koszem, ale również ich trójki są zabójcze. Do tego mają to, co jest w playoffs tak ważne - bardzo długą ławkę. Są w pełni przygotowani, by po raz kolejny spróbować zdobyć mistrzostwo.

Bobcats natomiast zagrają w playoffs po raz pierwszy w historii i to już jest dla nich ogromnym osiągnięciem. Nie można jednak zapomnieć, że na ławce mają Larry'ego Browna, który świetnie wie co, to są playoffs i potrafi wygrywać w tej fazie.
Największą siłą Bobcats jest defensywa. Pod tym względem są najlepsi w lidze, a to w końcu obrona jest kluczowa w playoffs. Teraz ich defensywa przejdzie prawdziwy test w starciu ze świetnym atakiem Magic. Bobcats byli drudzy w całej lidze pod względem najniższej skuteczności rzutów za trzy swoich rywali. Jeśli uda im się wyeliminować tą broń Magic, na pewno rywalizacja będzie znacznie bardziej wyrównana. Chandler i Ratliff będą robić co się da, żeby utrudnić życie Howardowi, a Jackson musi pociągnąć drużynę w ataku. Nie dysponują taką siłą jak Magic, ale na pewno nie są wygodnym przeciwnikiem i są w stanie zmusić ich do walki.

Typ: Magic 4-2

Przed pierwszą rundą: 4) Celtics - 5) Heat

W końcu zaczyna się to, na co zawodnicy z Bostonu tak długo czekali. Mieli już dość sezonu, który ich nudził, a teraz rozpoczną prawdziwą walczyć o tytuł. Końcówkę sezonu mieli kiepską, spadli na czwartą pozycję, dlatego nie wymienia się ich już w gronie największych faworytów do mistrzostwa. Ale to była faza zasadnicza, słabszą grę mogli usprawiedliwić faktem, że drużyna koncentruje się przede wszystkim na playoffs i nie chce się wcześniej wyeksploatować. Teraz nadszedł czas prawdy i wymówek już nie będzie. To jest czas, w którym Celtics mają udowodnić, że są w stanie ponownie walczyć o ten najważniejszy cel. Okaże się, czy rzeczywiście grali słabiej ponieważ się oszczędzali, czy może po prostu nie dysponują już tą siłą co kiedyś. Na początek zmierzą się z Heat, którzy są dla nich dość wygodnym przeciwnikiem. W sezonie wygrali z nimi wszystkie 3 mecze. Wade'owi pozawalali na indywidualne popisy, ale skutecznie zatrzymywali jego partnerów. A osamotniony gwiazdor nie był w stanie zapewnić swojej drużynie zwycięstw. Celtics mają znacznie szerszy skład niż Heat i nie powinni mieć z nimi poważnych problemów.

W tym roku Wade ma właściwie tych samych partnerów co w zeszłym sezonie, kiedy Heat przegrali  z Hawks dopiero po 7 meczach. Teraz znowu spróbują jak najbardziej wydłużyć tą serię, ale na pewno nie będzie to łatwe. Wszystko zależy od gry kolegów Wade'a. Jeśli będą w stanie go wesprzeć, on będzie mógł poprowadzić drużynę do zwycięstw. Jednak na pokonanie Celtics i awans mają minimalne szanse. Wade musi poczekać do przyszłego roku, aż będzie miał wokół siebie lepszych zawodników i wtedy będzie mógł myśleć o czymś więcej ni pierwsza rudna.

Typ: Celtics 4-2

Przed pierwszą rundą: 3) Hawks - 6) Bucks

Gdyby nie kontuzja Boguta, to mogłaby być fantastyczna, bardzo wyrównana rywalizacja. Niestety, bez swojego centra Bucks mogą jedynie walczyć, by ta seria zakończyła się jak najpóźniej, na awans nie mają szans. Drużyna z Milwaukee ma charakter i nawet bez Boguta pokazywali, że potrafią wygrywać. Ale to było w sezonie zasadniczym, playoffs to zupełnie inna bajka. Nie można jednak wykluczyć, że Jennings znowu wszystkich zaskoczy i tak jak rozpoczął swoją karierę w NBA, w podobny sposób zagra w swoich pierwszych meczach playoffs. A jeśli do tego Salmons będzie miał kilka takich spotkaniach, jak w zeszłym roku w serii z Celtics...

Dwa lata temu Hawks zakończyli swoją przygodę na pierwszej rundzie, rok temu awansowali do drugiej, teraz na pewno chcieliby zrobić kolejny krok. W tym roku są trzecią siłą wschodu i są znacznie lepiej przygotowani na fazę zasadniczą. Obecnie nie opierają się już tylko na swojej bardzo silnej pierwszej piątce, ale mają też ogromne wsparcie z ławki od Crawforda. To daje im większe pole manewru, co jest bardzo ważne w długich seriach playoffs. Kontuzja Boguta na pewno ułatwiła im zadanie, ale nie mogą zlekceważyć swoich rywali, bo to może zakończyć się sporymi problemami. Wszystko wskazuje na to, że po dwóch poprzednich playoffs, w których za każdym razem w pierwszej rundzie grali aż 7 spotkań, teraz uda im się wcześniej zakończyć rywalizacje.

Typ: Hawks 4-1

Nagrody 2010: Most Valuable Player

Maciej Jamrozik
1. LeBron James - LBJ bezapelacyjnie zasługuje na tą nagrodę. Można go nie lubić, nie przepadać za jego grą, ale w tym sezonie nie ma nikogo lepszego. Statystyki 29.7 pkt, 7.3 reb, 8.6 ast mówią same za siebie. Gra w najlepszym zespole sezonu zasadniczego, i pewnie zmierza do finałów konferencji.

2. Kevin Durant - on ma 21 lat, a już teraz został królem strzelców ze średnią 30.1 pkt. Znacznie poprawił się w obronie, jeszcze lepiej gra w ataku. Ciągle wzmacnia się fizycznie i myślę, że jego rywalizacja z LeBronem przez najbliższe kilka lat będzie ozdobą ligi.

3. Dwight Howard - nie Kobe, a Howard zasługuje na to miejsce. Prowadzi drugi zespół ligi, jest świetnym obrońcą, sieje postrach w pomalowanym, powiększa repertuar zagrań podkoszowych (widać w tym rękę Ewinga), i coraz więcej znaczy w crunch-time.

Adam Szczepański
1. LeBron James – pod względem indywidualnym, był to dla niego jeszcze lepszy sezon niż poprzedni, a jego Cavs ponownie są najlepszą drużyną ligi. Nie ma wątpliwości, że zasługuje na miano MVP.

2. Dwight Howard – najlepszy obrońca ligi i najlepszy zawodnik drugiej siły NBA. Howard co prawda lepsze statystyki miał rok temu, ale w tym sezonie stał się znacznie lepszym liderem swojego zespołu. Jeszcze trochę brakuje mu do MVP, ale jest coraz bliższy tej nagrody.

3. Kevin Durant – to w dużej mierze dzięki jego ogromnemu postępowi, Thunder w tym sezonie wygrali o 27 spotkań więcej niż rok wcześniej. Durant pokazał jak wybitnym jest zawodnikiem, fantastycznym strzelcem, ale też dobrym obrońcą i prawdziwym liderem. Już w swoim trzecim sezonie jest jednym z głównych kandydatów do MVP, to o czymś świadczy.

Nagrody 2010: Coach of the Year

Adam Szczepański
1. Nate McMillan – Oden, Przybilla, Batum, Outlaw, Fernandez i Roy opuścili łącznie 239 meczów, a to przecież najważniejsi zawodnicy tej drużyny. Mimo to Blazers wygrali 50 spotkań i zakończyli sezon na szóstej pozycji na zachodzie. McMillan musiał wystawiać w pierwszej piątce zawodników, których w normalnej sytuacji rzadko wpuszczałby z ławki. Ale poradził sobie ze zdziesiątkowanym składem i potwierdził, że jest rewelacyjnym trenerem, najlepszym w tym sezonie.

2. Scott Brooks – ma do dyspozycji młody zespół z dużym potencjałem. Było wiadomo, że w przyszłości będzie to świetna drużyna, ale nikt nie przypuszczał, że stanie się to aż tak szybko. To jest pierwszy pełen sezon Brooksa w roli head coacha i w Oklahomie stworzył fantastyczny zespół. A co godne pochwalenia, swoją siłę opierają na defensywie, co jest bardzo rzadkie dla młodej drużyny.

3. Scott Skiles – przed sezonem nikt nie dawał Bucks szans na odegranie znaczącej roli w tym sezonie, a tym bardziej gdy kontuzji doznał Redd. Skiles potrafił jednak zamotywać swoją drużynę do walki na całym parkiecie. Świetnie wykorzystał najsilniejsze strony zawodników, których miał do dyspozycji. Umiejętnie i bardzo szybko wkomponował też pozyskanego w trakcie rozgrywek Salmonsa. Wykonał świetną pracę.

Maciej Jamrozik
1. Scott Skiles - zatrudnienie go w Milwaukee to był bardzo dobry ruch. Jego Bucks to przede wszystkim zespół defensywny (7 miejsce w lidze z 95.98 punktami traconymi), i to właśnie mocny defense doprowadził ich do playoffów.

2. Nate McMillan - dokonywał cudów z Portland. Ta drużyna w tym sezonie ma wielkiego pecha. Kontuzje czołowych graczy w innych klubach w takim zakresie spowodowałyby spadnięcie tego teamu na dół tabeli i tankowanie w celu dostania jak najwyższego numerka w nadchodzącym drafcie. Ale nie Blazers. Godne podziwu, McMillan wycisnął z tego składu 100% tego, co mógł.

3. Scott Brooks - jest młodym trenerem, który doprowadził Thunder w tym sezonie do niespodziewanego awansu do playoffów. Całe lato przed sezonem zasadniczym spędził na uczeniu młodych graczy obrony, i to właśnie zaprocentowało. Gdyby nie jego nieporadność w crunch-time i brak zagrywek uwalniających Duranta w ostatnich sekundach meczu, to byłby Coach of the Year.

czwartek, 15 kwietnia 2010

Przedsmak serii LAL-OKC



















Skończył się sezon regularny. Wreszcie. Już miałem dość oglądania Cavs bez Jamesa, LAL bez Bryanta czy innych zespołów tankujących. Zaczyna się prawdziwy sezon. Phil Jackson zwrócił głośno uwagę na sprawę star-calls na korzyść Kevina Duranta, gwiazdy Oklahoma City, przeciwnika Lakers w pierwszej rundzie playoff. Stwierdził, że KD staje za często na linii rzutów wolnych. Sugerując, że sędziowie specjalnie traktują 21-latka. Młody gracz odbił piłeczkę, stwierdzając, że Phil go obraża, a on nie jest niańczony przez sędziów jak i szanuje wszystkich graczy i trenerów w NBA.
Kwestia star-calls wobec Duranta to sprawa dyskusyjna. Przypomnę choćby ewidentny faul którego nie odgwizdano w meczu Thunder-Jazz. Widziałem wielokrotnie w akcji młody zespół z Oklahomy, i szczerze mówiąc nie odniosłem takiego wrażenia jak Phil. Jak dla mnie stary wyga jakim jest coach LAL chce ograniczyć troszkę poczynania Duranta. Bo na boisku nie ma go kim ograniczyć. Kto ma go kryć? Artest? Wolne żarty(z naciskiem na wolne). Bryant? Nie, on ma swoje zrobić w ataku. Odom? Nie widzi mi się takie rozwiązanie. To najcięższy orzech do zgryzienia przed serią spotkań z OKC. Jak do tego podejdzie Jackson? Zobaczymy już w niedzielę wieczorem (o 21:00).
EDIT: Liga zareagowała na tą wypowiedź. Phil Jackson został ukarany karą pieniężną o wysokości 35,000 $ za krytykowanie sędziów.

Zrób sobie plakat: JJ Hickson

zdjęcie: yahoo.com

Nagrody 2010: Rookie of the Year

Maciej Jamrozik
1. Tyreke Evans - 20pkt-5reb-5ast. 4 debiutant w historii z takimi statystykami (inni to Jordan, James, Robertson). Jest świetny, dojrzały, jest urodzonym liderem. W sumie już ta pierwsza linijka starczy jako argument decydujący. Mógłbym się nad nim długo rozpływać.

2. Stephen Curry - dopiero co pobił rekord trójek trafionych przez debiutanta. Z miesiąca na miesiąc jest lepszy, notuje bardzo dobre 1.9stl na mecz. Jest także świetnym strzelcem. Oby uczył go ktoś inny niż Nelson. I tego mu życzę.

3. Brandon Jennings - bardzo nieregularny, leworęczny, mający swoje zdanie, niepokorny gracz. No i ten świetny występ z GSW. Będzie "kimś" w tej lidze za kilka lat, to pewne. Jednak na tą chwile jest za słaby, by wyprzedzić Curry'ego bądź Evansa. Ale żaden z nich nie będzie grał w playoffach...


Adam Szczepański
1. Tyreke Evans - jego osiągnięcia pokazują, że jest to wybitny zawodnik, który już wkrótce powinien dołączyć do największych gwiazd ligi. Nie ma wątpliwości, że zasłużył na tę nagrodę.
1. Stephen Curry - gdyby przy przyznawaniu tej nagrody brano pod uwagę okres od stycznia, Curry mógłby nawet wyprzedzić Evansa. 10 lat temu nagrodę otrzymało dwóch zawodników (Brand i Francis) i chciałbym, żeby tak samo było i tym razem. Curry też zasłużył na miano Rookie of the Year.

3. Brandon Jennings - wybierając najlepszego debiutanta nie bierze się pod uwagę wyniku drużyny, ponieważ przeważnie jest on bardzo kiepski. Gdyby to miało mieć znacznie, Jennings byłby głównym faworytem. Sądzę, że trzecie miejsce jest dla niego odpowiednie. Na pocieszenia ma występ w playoffs i 55 punktów, które zapisało się w historii.

Ranking debiutantów (sezon 2009/10)

Ostatni ranking debiutantów podsumowujący sezon.
1.  Tyreke Evans [Kings]
20.1pts (45.8%)/ 5.3reb/ 5.8ast/ 1.5stl
Evans jako jedyny spośród debiutantów w tym sezonie zdobywał średnio ponad 20 punktów, natomiast jako czwarty w historii zaliczał jeszcze przynajmniej 5 zbiórek i 5 asyst. Znalazł się w pierwszej piątce najlepszych pierwszoroczniaków w punktach, zbiórkach, asystach i przechwytach. To pokazuje, jakiej klasy jest zawodnikiem.

2.  Stephen Curry [Warriors]
17.5pts (46.2%)/ 4.5reb/ 5.9ast/ 1.9stl
W sumie 8 spotkań kończył z dorobkiem przynajmniej 30 punktów, a w 5 z nich zanotował  też co najmniej 10 asyst. Jest najlepszym asystującym debiutantem w tym roku i najlepszym przechwytującym (3 w całej lidze). Do tego, ustanowił rekord NBA w ilości celnych rzutów za trzy przez debiutanta – 166 i przy tym zanotował najwyższą skuteczność zza linii wśród pierwszoroczniaków.

3.  Brandon Jennings [Bucks]
15.5pts (37.1%)/ 3.4reb/ 5.7ast/ 1.3stl
Jennings fantastycznie rozpoczął tegoroczne rozgrywki. Bardzo wysoko postawił sobie poprzeczkę, ale później już nie potrafił grać na tak niesamowitym poziomie. Pokazał jednak, że jest wartościowym zawodnikiem, który potrafi prowadzić grę zespołu i pomógł Bucks awansować do playoffs. Jako jeden z nielicznych znajdujących się w tym rankingu wystąpi w fazie posezonowej.

4.  Darren Collison [Hornets]
12.4pts (47.7%)/ 2.5reb/ 5.7ast/ 1stl
Przez pierwszą połowę sezonu był przede wszystkim zmiennikiem Paula, ale gdy ten doznał kontuzji, Collison wykorzystał swoją szansę i pokazał, że jest świetnym playmakerem. 14 razy miał dwucyfrowy dorobek asyst, do niego też należy rekord sezonu pod względem asyst – 20 (wyrównany rekord całej ligi).

5.  Marcus Thornton [Hornets]
14.5pts (45.1%)/ 2.9reb/ 1.6ast/ 0.8stl
W drafcie został wybrany z dalekim 43 numerem, ale już w swoim piątym meczu  zdobywając 20 punktów pokazał, że jest dobrym strzelcem. Ostatecznie barierę 20 punktów osiągnął 21 razy. Natomiast w ostatnich 45 meczach sezonu, tylko w trzech miał mniej niż 10 punktów. Rozgrywki zakończył jako trzeci strzelec Hornets, a na boisku przebywał niespełna 26 minut.

6.  Taj Gibson [Bulls]
9pts (49.4%)/ 7.5reb/ 0.9ast/ 1.3blk
Został wybrany o 10 numerów później niż jego kolega z drużyny Johnson, ale bardzo szybko udowodnił, że to on zasłużył na wyższą pozycję w drafcie. Był najlepszym zbierającym wśród debiutantów, miał też najwięcej double-doubles, 18. Natomiast na liście najlepiej blokujących pierwszoroczniaków zajął 3 miejsce.

7.  Jonny Flynn [Wolves]
13.5pts (41.7%)/ 2.4reb/ 4.4ast/ 1stl
Flynn nie mógł się pochwalić imponującymi zdobyczami punktowymi, ani razu nie miał też 10 asyst. Ale grał na równym poziomie przez cały sezon. Jeszcze musi sporo poprawić w swojej grze, by stać się klasowym rozgrywającym, ale na pewno ma duży potencjał.

8.  Jonas Jerebko [Pistons]
9.3pts (48.1%)/ 6reb/ 0.7ast/ 1stl
Pierwszy Szwed w historii NBA szybko wywalczył sobie silną pozycję w Detroit i był ich podstawowym zawodnikiem. Tylko 3 razy zdobył przynajmniej 20 punktów, ale 11 razy zbierał co najmniej 10 piłek i był trzecim najlepiej zbierającym wśród debiutantów.

9.  Omri Casspi [Kings]
10.4pts (45%)/ 4.5reb/ 1.2ast/ 0.7stl
Świetnie grał w grudniu i w styczniu, wtedy był w ścisłej czołówce najlepszych debiutantów. Potem jednak odczuł trudy długiego i ciężkiego sezonu i w ostatnich 2 miesiącach spisywał się słabo. Jak widać transformacja z koszykówki europejskiej do NBA nie jest łatwa, ale mimo wszystko, Casspi może zaliczyć swój pierwszy sezon do udanych.

10.  DeJuan Blair [Spurs]
7.8pts (55.6%)/ 6.4reb/ 0.8ast/ 0.6stl
Tak jak oczekiwano, Blair mimo że został wybrany dopiero w drugiej rundzie, był jednym z najlepszych pierwszoroczniaków. Przede wszystkim pokazał, że świetnie czuje się w walce na tablicach i potrafi rewelacyjnie zbierać. Do niego należy rekord zbiórek debiutantów w tym sezonie – 23. Tylko on spośród zawodników z draftu 2009 miał mecz ze statystykami na poziomie 20-20 i udało mu się to dwukrotnie.

11.  Terrence Williams [Nets]
8.4pts (40.1%)/ 4.6reb/ 2.9ast/ 0.6stl
Williams bardzo dobrze rozpoczął sezon, ale w styczniu i lutym przyszedł poważny kryzysy i był wtedy mało widoczny. Jednak końcówkę rozgrywek miał naprawdę imponującą, prezentując swoją ogromną wszechstronność. To jego triple-double (27punktów, 13 zbiórek i 10 asyst), które pomogło Nets pokonać Bulls, omal nie kosztowało drużyny z Chicago awansu do playoffs.

12.  James Harden [Thunder]
9.9pts (40.3%)/ 3.2reb/ 1.8ast/ 1.1stl
Jak na zawodnika wybranego z trzecim numerem Harden może ma nie najlepsze statystyki (chociaż i tak z pierwszej trójki draftu to on był najlepszy), ale odegrał istotną rolę w tegorocznym sukcesie Thunder i był ich kluczowym rezerwowym. Potwierdził, że jest świetnym zawodnikiem, grającym dla dobra zespołu, a nie indywidualnych osiągnięć.

13.  Jrue Holiday [Sixers]
8pts (44.2%)/ 2.6reb/ 3.8ast/ 1.1stl
Holiday potrzebował trochę czasu, aby przystosować się do NBA i pod koniec sezonu, kiedy dostał więcej czasu gry, zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Potwierdził swój talent i dużą wszechstronność. Wszystko wskazuje na to, że Sixers zyskali rozgrywającego, który będzie prowadził grę zespołu przez najbliższe kilka lat.

14.  Wesley Matthews [Jazz]
9.4pts (48.3%)/ 2.3reb/ 1.5ast/ 0.8stl
W każdym sezonie jest zawodnik, który nie znalazł się w drafcie, ale mimo to jest wyróżniającym się debiutantem. Tym razem, tego typu zawodnikiem jest Matthews. Bardzo szybko zyskał zaufanie trenera Sloana i już po kilku meczach miał okazję wystąpić w pierwszej piątce Jazz. Natomiast po oddaniu Brewera do Grizzlies, regularnie rozpoczynał mecze od pierwszej minuty.

15.  Ty Lawson [Nuggets]
8.3pts (51.5%)/ 1.9reb/ 3.1ast/ 0.7stl
Lawson nie dostawał tyle czasu gry, co pozostali rozgrywający znajdujący się wyżej w tym rankingu. Ale będąc zmiennikiem Billupsa, nie raz potwierdzał swoją wartość. Jednak końcówkę sezonu miał znacznie mniej udaną, ponieważ z powodu kontuzji opuścił prawie cały marzec, a po powrocie nie zdążył odzyskać pełni formy.

16.  Serge Ibaka [Thunder]
17.  Chase Budinger [Rockets]
18.  DeMar DeRozan [Raptors]
19.  Toney Douglas [Knicks]
20.  AJ Price [Pacers]

Reggie Williams [Warriors]
15.2pts (49.5%)/ 4.6reb/ 2.8ast/ 0.9stl
Pisząc o debiutantach nie można było pominąć Williamsa. Dołączył on do Warriors dopiero na początku marca i rozegrał tylko 24 mecze, dlatego nie mógł znaleźć się w rankingu. Ale w tym krótkim czasie zwrócił na siebie uwagę. W zdziesiątkowanej przez kontuzje drużynie z Oakland dostał dużo minut gry i możliwość oddawania dużej liczby rzutów. Wykorzystał tę szansę i pokazał swoje umiejętności strzeleckie (8 razy zdobył co najmniej 20 punktów). Swoją grą udowodnił, że warto na niego stawiać i w przyszłym sezonie na pewno znajdzie dla siebie miejsce w NBA i nie będzie musiał szukać pracy w D-League.
PS: Z pierwszej 20 draftu, w rankingu znalazło się tylko 9 zawodników.

Nagrody 2010: Most Improved Player


Adam Szczepański
1. Aaron Brooks - w tym sezonie miał stać się pierwszoplanową postacią drużyny i sprostał temu zadaniu. Grał bardzo dobrze będąc najlepiej podającym w Rockets i przez większość rozgrywek również ich pierwszym strzelcem. To idealny przykład zawodnika, który z każdym sezonem robi postępy. W drafcie został wybrany dość daleko (nr 26), w pierwszym sezonie grał mało, w drugim zaczął się wyróżniać jako zmiennik, aż wywalczył sobie pozycję pierwszego rozgrywającego, a teraz był gwiazdą drużyny.

2. Joakim Noah - po raz pierwszy w karierze (i zapewne nie ostatni) zakończył sezon ze statystykami na poziomie double-double: 10.7 punktów i 11 zbiórek. A co najważniejsze, wreszcie stał się kluczowym zawodnikiem Bulls (jak ważny jest dla drużyny, pokazują ostatnie konflikty o jego minuty gry). Z nim w składzie wygrali 35 z 64 spotkań, bez niego mieli bilans 6-12.

3. Corey Brewer - został wybrany w 2007 z wysokim 7 numerem, ale w debiutanckim sezonie grał bardzo słabo (zdobywał 5.8 puntów przy skuteczności 37.4%). Rok temu było trochę lepiej, ale szybko doznał kontuzji, która wykluczyła go z 67 spotkań. Po tak trudnym początku kariery, w tym sezonie Brewer zaczął grać na miarę zawodnika pierwszej piątki. W porównaniu z zeszłym sezonem, zdobywał średnio o 6.8 punktów więcej. Stał się także dobrym strzelcem z dystansu. W 82 meczach trafił 82 trójki, o 70 więcej niż łącznie w 2 poprzednich latach. Do tego, pobił rekord klubu trafiając przynajmniej jeden rzut za trzy w 33 meczach z rzędu. Jednak jako zawodnik słabych Wolves jest często pomijany.

Maciej Jamrozik
1. Aaron Brooks - od zeszłorocznych playoffów nie przestaje mnie zadziwiać. Ten filigranowy rozgrywający poprawił się w pkt (z 11.2 na 19.6), asystach (z 3.0 na 5.3), poprawił procent z gry. Jest bardzo szybki i coraz cięższy do krycia. Ciekawe jak się odnajdzie w Rockets w przyszłym sezonie, gdy wróci do gry Yao.

2. Andrew Bogut - to on tak odmienił Bucks w tym sezonie (wraz z Salmonsem, Jenningsem i Skilsem). Z 11.7 pkt na 15.9 pkt, z 1.0 blk na 2.5 blk, poprawił procent z gry, wreszcie pokazał na co stać numer 1 draftu 2005. Szkoda tylko tej kontuzji, bo Kozły miały szanse zajść w tych playoffach trochę dalej niż pierwsza runda.

3. Joakim Noah - poprawę widać, i w punktach, i w zbiórkach. Ale wreszcie zaczął stanowić zagrożenie w ataku. Może ma dziwaczny rzut, ale coraz częściej mu wpada. Bulls bez niego to inny zespół. Słabszy, jak pokazał ten sezon. Staje się coraz ważniejszym graczem w Chicago.

NBAcodziennie (110)

Najlepszy występ: Stephen Curry
Nagrodę ROY prawdopodobnie dostanie Evans, ale swój pierwszy sezon w NBA znacznie lepiej zakończył Curry. Zawodnik Kings w ostatnim meczu został wyrzucony z boiska, natomiast debiutant Warriors poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa, ustanawiając rekord kariery – 42 punkty (52% z gry, 4/6 za trzy). Ale Curry nie tylko imponował pod względem strzeleckim, po raz kolejny zaprezentował również swoją wszechstronność i był bliski drugiego triple-double. Zanotował 9 zbiórek i 8 asyst. Miał także 2 przechwyty, tym samym kończy sezon z średnią 1.9 i jest najlepiej przechwytującym pierwszoroczniakiem w tym sezonie, a trzecim w całej NBA.

Najgorszy występ: Troy Murphy
Jeszcze niedawno Pacers wygrali 10 z 12 spotkań, ale sezon zakończyli dwiema porażkami. W Waszyngtonie fatalnie zagrał Murphy, drugi strzelec drużyny. Na 10 rzutów z gry spudłował 9, w tym wszystkie 6 za trzy i zdobył zaledwie 3 punkty. Jeszcze przed tym meczem miał najwyższą w swojej karierze skuteczność rzutów z gry – 47.7%, jednak rekordu pod tym względem nie zaliczy, ponieważ teraz spadła ona do 47.2%.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Curry'ego w ataku bardzo skutecznie wspierał Ellis, który w Portland zdobył 34 punkty (58% z gry).

Blazers grali bez swoich najważniejszych zawodników, ale mimo porażki zakończyli rozgrywki na 6 miejscu. Okazję do dłuższej gry wykorzystali debiutanci. Cunningham zanotował double-double (13 punktów i 11 zbiórek), a Pendergraph nie tylko pobił swój rekord kariery zdobywając 23 punktów, ale też zanotował pierwszą asystę w swojej karierze (dopiero w 39 meczu).

W ekipie z Indiany najlepszym zawodnikiem był Hibbert, ustanowił swój rekord kariery mając 29 punktów, do tego dołożył 7 zbiórek.

Wizards swoją ostatnią wygraną zawdzięczają przede wszystkim Blatche'owi, zanotował on 26 punktów (58% z gry), 7 zbiórek i 4 przechwyty. Jednak zwycięski rzut oddał Cedric Jackson (8 punktów), który trafił za trzy na półtorej minuty przed końcem.

Bulls pewnie pokonali Bobcats, którzy co prawda rozpoczęli mecz swoją normalną pierwszą piątką, ale podstawowi zawodnicy spędzili na parkiecie ograniczoną liczbę minut. Drużynę z Chicago poprowadzili Rose (27 punktów i 5 asyst) i Noah, który miał 21 punktów (64% z gry) i 13 zbiórek.
W Bobcats dobrze zaprezentował się były gracz Bulls, Thomas – 16 punktów, 9 zbiórek i 2 bloki.

Raptors zrobili co mogli, ale to Bulls zagrają w playoffs. Zawodnicy z Toronto w starciu z Knicks zdobyli 131 punktów ze skutecznością 65%. DeRozan ustanowił swój rekord kariery zdobywając 24 punkty (9/11 z gry) i wyrównał rekord zbierając 9 piłek. Tyle samo punktów co debiutant, miał Bargnani, a Johnson dołożył 21.

W drużynie z Nowego Jorku najlepiej zaprezentował się Bill Walker. Trafił 6 z 10 rzutów za trzy zaliczając 28 punktów (rekord kariery), na swoim koncie miał jeszcze 7 zbiórek.

Pojedynek Suns i Jazz mimo że miał wysoką stawkę – 3 miejsce – był bardzo jednostronny. W Salt Lake City pewnie wygrali Suns, którzy już po pierwszej połowie prowadzili 59-42. Stoudemire zdobył 20 punktów i zebrał 7 piłek, natomiast Nash zaliczył 11 asyst i 5 punktów. Gospodarze grali bez Boozera, a ich najlepszym zawodnikiem był Okur, miał 21 punktów i 11 zbiórek. Williams zdobył 24 punkty, ale ze słabą skutecznością 29%.
Suns wygrali 14 ze swoich ostatnich 16 spotkań i to oni zakończyli fazę zasadniczą jako trzecia siała zachodu. Jazz zajęli 5 pozycję. 

Bucks w Bostonie rozpoczęli mecz najsilniejszą pierwszą piątką, ale podstawowi zawodnicy grali krótko i to przede wszystkim rezerwowym zawdzięczają zwycięstwo. Ridnour trafił wszystkie 6 rzutów z gry, w tym 3 za trzy zdobywając 17 punktów, zaliczył jeszcze 8 asyst. 17 punktów miał również Stackhouse. Mimo tej wygranej, Bucks pozostali na szóstym miejscu, ponieważ Heat pokonali Nets.
Celtics zagrali rezerwowym składem wiedząc, że ich 4 pozycja już się nie zmieni. W rezultacie sezon zasadniczy zakończyli 7 porażkami w 10 meczach, a z ich podstawowych zawodników wczoraj grał tylko Rondo (21 punktów, 15 asyst i 6 zbiórek).

Nets chcieli wykorzystać nieobecność Wade'a, O'Neala i Haslema, i byli bardzo bliscy uniknięcia 70-tej porażki w sezonie. Ostatecznie jednak po dwóch dogrywkach wygrali Heat i zapewnili sobie piątą pozycję w tabeli. Drugą dogrywkę wygrali 10-2, a kluczową rolę odegrał wtedy Chalmers, który zdobył pierwsze punkty, a potem zanotował 3 asysty. Całe spotkanie zakończył mając 15 punktów i 7 asyst. Bardzo dobrze zaprezentował się również Beasley, zanotował 25 punktów, 13 zbiórek i 3 bloki. W drużynie gości najlepiej zagrał Yi – 23 punkty i 15 zbiórek.

Cavs ponownie grali bez LeBrona i zakończyli sezon serią 4 porażek. Hawks również grali bez większości podstawowych zawodników, ale w ich szeregach świetnie zaprezentował się Teague, który wykorzystał szansę pokazania się. Debiutant zdobył 24 punkty i zaliczył 15 asyst, pobijając rekordy kariery w obu tych elementach. Warto dodać, że była to 13 z rzędu wygrana gospodarzy w Atlancie, co jest ich najdłuższą taką serią od sezonu 1996/97.

Spurs jeszcze mogli walczyć o 6 pozycję, ale trener uznał, że ważniejsze jest, aby jego gwiazdorzy rozpoczęli playoffs zdrowi i dał odpocząć Duncanowi i Ginobili'emu. Chyba dobrze zrobił, ponieważ Hillowi we wczorajszym meczu odnotowała się kontuzja kostki, która ostatnio zmusiła go do opuszczania kilku spotkań. Natomiast nieobecność Duncana wykorzystał Blair, który drugi raz w tym sezonie zanotował statystyki na poziomie 20-20. Zdobył 27 punktów ze skutecznością 57% i zebrał rekordowe w swojej karierze 23 piłki (8 w ataku), poza tym miał 4 asysty i 3 przechwyty.
Mavs zagrali swoją zwykłą pierwszą piątką i pewnie wygrali, zapewniając sobie drugą pozycję na zachodzie i już niedługo ponownie spotkają się ze Spurs, w pierwszej rundzie playoffs. Butler zdobył 20 punktów, Nowitzki zanotował 19 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst.

Tak jak poprzednie mecze, również ostatni Magic zagrali w pełnym składzie. Pewnie pokonali Sixers , co dało im 15 wygraną w ostatnich 16 meczach. Nelson zdobył 21 punktów, natomiast Howard zaliczył swoje 64 double-double w sezonie (15 punktów i 12 zbiórek). Warto również dodać, że we wczorajszym spotkaniu zawodnicy Magic trafili 11 razy za trzy, co w sumie w całym sezonie dało im 841 celnych trójek – rekord NBA (poprzedni należał do Suns z 05/06 – 837).

Durant zdobył 31 punktów (12/18 z gry) zapewniając Thunder 50 wygraną w sezonie, a sobie miano króla strzelców. Durant z średnia 30.1 punktów wyprzedził Jamesa o 0.4 i stał się najmłodszym zawodnikiem w historii (21 lat), który zajął pierwsze miejsca na liście najlepszych strzelców (poprzedni rekord należał do Maxa Zaslofsky'ego, w sezonie 1947/48 był królem strzelców mając 22 lata).

West i dwójka debiutantów, postarali się, aby Hornets zakończyli ten nieudany dla drużyny sezon, zwycięstwem. West zdobył 35 punktów (16/20 z gry), zebrał 10 piłek i zaliczył 6 asyst. Double-double miał również Collison, który zanotował 26 punktów (64.7%) i 11 asyst. Thornton dołożył 20 punktów i 6 zbiórek.
W drużynie gospodarzy świetne spotkanie rozegrał Ariza. Zakończył rozgrywki zaliczając swoje pierwsze triple-double w karierze: 26 punktów (61% z gry), 10 zbiórek i 10 asyst. Do tego trzeba dodać, że po raz 82 w tym sezonie w pierwszej piątce Rockets zagrali Brooks, Scola i Hayes. Po raz pierwszy od 1989/90, trzech podstawowych zawodników drużyny z Houston wystąpiło we wszystkich meczach.

W trzeciej kwarcie Pistons tracili do Wolves 16 punktów, ale rozegrali świetną czwartą kwartę (35-19) i zakończyli sezon zwycięstwem w Minnesocie. Ich najlepszym strzelcem był Pricne, który zdobył 20 punktów. Villanueva miał 16, z czego 13 zaliczył w ostatniej kwarcie.

Wolves nie pomógł bardzo dobry występ Brewera i jego 27 punktów (67% z gry). W sumie, w ostatnich 31 meczach Wolves przegrali aż 29 razy, w efekcie zakończyli sezon z dorobkiem zaledwie 15 wygranych. Tym samym, wyrównali swój najgorszy wynik sezonu w historii klubu (wcześniej 15-67 mieli w 1991/92).

Derby Los Angeles wygrali Clippers. Do zwycięstwa poprowadził ich Blake, który zanotował swoje pierwsze w karierze triple-double mając 23 punkty, 11 asyst i 10 zbiórek. Skutecznie wspierał go Kaman – 22 punkty i 7 zbiórek.
W drużynie Lakers nie grał Bryant i zakończyli oni sezon 6 porażkami w 10 ostatnich meczach. Nie pomogło 18 punktów i 17 zbiórek Gasola, a także 21 punktów i 8 zbiórek Odoma.


Polish Machine
Tak samo jak w poprzednim sezonie, także teraz ostatni mecz był dla Gortata bardzo udany. Co prawda nie spędził na parkiecie dużo czasu, ale świetnie wykorzystał swoje 16 minut. Trafiając 5 z 6 rzutów z gry i wszystkie 6 wolnych zdobył 16 punktów, wyrównując swój rekord kariery. Na koncie miał też 6 zbiórek i blok.

Najlepsze akcje


Where amazing happens.
zdjęcia: yahoo.com

środa, 14 kwietnia 2010

Nagrody 2010: Sixth Man of the Year

Adam Szczepański
1. Jamal Crawford - w poprzednich dwóch latach rezerwowi Hawks zdobywali średnio tylko 25 punktów, w tym sezonie 18 zdobywa sam Crawford. Jest ogromnym wsparciem z ławki i drugim strzelcem swojej drużyny.  W niejednym meczu to on był pierwszoplanową postacią Hawks i w dużej mierze dzięki niemu, są oni trzecią siłą wschodu.

2. Anderson Varejao - Brazylijczyk jest trzeci w całej lidze w statystyce +/-, wyprzedzają go tylko James i Howard. To pokazuje, jak bardzo jego wejście do gry pomaga drużynie. On nie zdobywa wielu punktów, ale rewelacyjnie spisuje się w obronie i skutecznie walczy pod koszami.

3. Jason Terry - nikt nie zdobył tej nagrody 2 lata z rzędu od początku lat 90-tych, kiedy udało się to Detlefowi Schrempfowi. Terry tego nie powtórzy, ale bez wątpienia w obecnych rozgrywkach również jest w ścisłej czołówce najlepszych rezerwowych. Był bliski drugiego tytułu 6th Man of the Year.


Maciej Jamrozik
1. Jamal Crawford - wybór był prosty. Był moim faworytem od długiego czasu. Specjalista od akcji za 4 punkty, świetne uzupełnienie składu. Hawks dzięki temu mają dwóch graczy, którzy mogą oddać ten decydujący rzut. No i kogo tu kryć?

2. J.R.Smith - to istny wariat. Dunker i shooter w jednym. W tym sezonie miewał świetne mecze, dał z 2 paczki, które muszą być w TOP10 dunk of season (numer 1 to musi być 360 alley-oop z podania Billupsa). Jak ma dzień jest unstoppable.

3. Jason Terry - nie ma tak świetnego sezonu, jak gdy zdobywał nagrodę tą rok temu, ale dalej jest impulsem z ławki. Dostarcza 16.7 pkt, ale to jest spowodowane zebraniem w Dallas świetnego składu, a przede wszystkim ściągnięcia Butlera.

Nagrody 2010: Defensive Player of the Year

Maciej Jamrozik
1. Dwight Howard - Dwight, Dwight i Dwight! Lider klasyfikacji bloków i zbiórek, gracz, który serio dominuje pod deskami. Jest po prostu świetny w obronie, nie widzę nikogo, kto mógłby z nim konkurować. Serio. Co tu więcej pisać? Po prostu defensive player of the year.
2. Andrew Bogut - reszta graczy NBA mogła walczyć o drugie miejsce. Jak dla mnie to Bogut jest tym drugim. Bucks z nim to bardzo dobry defensywny zespół, który nie ma tak świetnych graczy jak Dwight w Orlando. Mam nadzieję, że po powrocie nie zablokuje się psychicznie i dalej będzie rządził pod deskami.
3. Josh Smith - czy tylko ja mam wrażenie, że przez ten sezon Josh zmądrzał? Podejmuje coraz dojrzalsze decyzje na parkiecie, korzysta ze swoich warunków i dalej straszy swoim zasięgiem. Panie Smith, tak dalej!

Adam Szczepański
1. Dwight Howard - drugi sezon z rzędu jest najlepszym blokującym, zbierającym i najlepszym obrońcą. Nikt mu nie odbierze tej nagrody.
2. Gerald Wallace - najlepszy obrońca, najlepiej broniącej drużyny ligi. Myślę, że nic więcej nie trzeba dodawać.
3. Josh Smith - tylko on w całej lidze ma średnie na poziomie co najmniej 2 bloków i 1.5 przechwytu.  To jak dużo daje swojej drużynie w obronie pokazuje również fakt, że kiedy jest na parkiecie, Hawks tracą 6 punktów mniej na 100 akcji.

NBAcodziennie (109)

Najlepszy występ: Derrick Rose
Bulls kończą sezon serią meczów o wszystko, muszą je wygrać, jeśli chcą wystąpić w playoffs. Wczoraj musieli pokonać Celtics i w tym ważnym momencie Rose pokazał, że jest prawdziwym liderem. Tak jak prawie rok temu zaskoczył Celtics w meczu otwarcia pierwszej rundy, tak samo teraz, zagrał rewelacyjnie, prowadząc Bulls do zwycięstwa. Rose ustanowił swój rekord kariery zdobywając 39 punktów ze skutecznością 68%. W decydującej czwartej kwarcie aż połowa punktów gospodarzy należała do Rose'a (17), Bulls wygrali ją 34-25. Poza tym, zanotował jeszcze 7 asyst, 5 zbiórek i 3 bloki.

Najgorszy występ: Chauncey Billups
Mecz w Phoenix był ostatnim dla Nuggets w sezonie zasadniczym. Zagrali bardzo słabo, łatwo przegrali i stracili szansę na zajęcie trzeciego miejsca na zachodzie. Bardzo słabo spisywał się Billups, który trafił tylko 5 z 13 rzutów z gry (1/6 za trzy) zaliczając 16 punktów. A co najważniejsze, na swoim koncie nie miał ani jednej asysty. Ostatni raz zdarzyło mu się to ponad rok temu, kiedy w meczu ze Spurs grał tylko 18 minut. Wczoraj spędził na boisku 33 minuty. Miał także najgorszy wskaźnik +/- w swojej drużynie, który wyniósł -25.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Poza Rose'm, świetny mecz w ekipie z Chicago rozegrał Hinrich. Zdobył 30 punktów – najwięcej w sezonie, w tym 10 w czwartej kwarcie. Trafił 55% rzutów z gry, z czego 4 na 7 za trzy. Na swoim koncie miał też 5 asyst i 4 zbiórki. Gospodarze mogli liczyć również na Noah w walce pod koszami. Środkowy Bulls zebrał 19 piłek, do tego dołożył 6 punktów.

Ta wygrana z Celtics jednak nie będzie miała znaczenia, jeśli dzisiaj Bulls przegrają z Bobcats, a Raptors pokonają Knicks i awansują do playoffs. Zobaczymy czy Rose po tym rewelacyjnym występie będzie miał siły na ostatni mecz fazy zasadniczej.

W drużynie gości najlepiej zagrali Pierce i Allen. Pierwszy miał 28 punktów (70.6% z gry), drugi 25 (57%, 4/7 za trzy). Bardzo słabo natomiast zaprezentował się Rondo. Nie tylko zawiódł w obronie w rywalizacji z Rose'm, ale był również nieskuteczny w ataku pudłując 8 z 10 rzutów (4 punkty). Po tej porażce Celtics są już pewni, że playoffs rozpoczną na 4 pozycji. Na trzecim są Hawks.

Pierwszym strzelcem Nuggets był Anthony, zdobył 29 punktów (46.4% z gry).

Suns bardzo szybko objęli prowadzenie i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Stoudemire zanotował 24 punkty (10/16 z gry) i 8 zbiórek, Nash miał 18 punktów i 10 asyst. Obaj mogli spokojnie z ławki oglądać poczynania rezerwowych w czwartej kwarcie. Zmiennicy trafili aż 11 razy za trzy na 15 prób.

Boozer doznał kontuzji w Oakland i grał tylko przez 12 minut. Ale to nie przeszkodziło Jazz i pokonali gospodarzy. Boozera świetnie zastąpił Millsap, który ustanowił swój rekord kariery zbierając 24 piłki, dołożył też 10 punktów. Bardzo dobrze zagrał też Okur, miał 23 punkty i 7 zbiórek.

W Warriors najlepszym strzelcem był George, trafił 5 z 6 rzutów za trzy zaliczając 21 punktów. Fatalnie w ataku spisywali się Ellis i Curry, którzy zdobyli łącznie 31 punktów. Ellis spudłował 18 z 22 rzutów, a Curry 10 z 15. Tak więc w sumie ich skuteczność z gry wyniosła 24.3%. 

Dzisiaj w Salt Lake City dojdzie do pojedynku o trzecie miejsce na zachodzie pomiędzy Suns i Jazz.

Kobe w meczu z Kings odpoczywał, ale Lakers mogli liczyć na Gasola i Browna. Hiszpan zanotował 28 punktów (12/15 z gry) i 8 zbiórek. Natomiast Brown zastępujący Bryanta w pierwsze piątce zdobył 24 punkty (53% z gry). Ta dwójka poprowadziła gospodarzy do zwycięstwa, mimo że nie mogli liczyć na wsparcie w ataku za strony Artesta i Odoma. Obaj zdobyli w sumie tylko 7 punktów trafiając 2 z 11 rzutów. Artest jednak wyróżnił się swoją nową fryzurą, farbując sobie włosy na żółto. Mbenga poszedł w jego ślady.
Evans zakończył swój debiutancki sezon w trzeciej kwarcie, kiedy został wyrzucony z boiska. Do tego czasu zdążył zdobyć 10 punktów i zaliczyć 3 asysty. Znacznie lepiej w ekipie z Sacramento zagrali Thompson (19 punktów, 16 zbiórek i 5 asyst) i Udrih (21 punktów i 11 asyst).


Najlepsze akcje


Where amazing happens.

zdjęcia: yahoo.com

Paxon vs. Del Negro

Bulls wygrali z Celtics i są coraz bliżej gry w playoffs.

Jednak ten bardzo ważny mecz dla Bulls został wczoraj przyćmiony przez informacje, które podało Yahoo. Według tego serwisu, po meczu z Suns rozgrywanym 30 marca, John Paxon poszedł do biura trenera Del Negro. Paxon miał na początku chwycić trenera za krawat, a następnie dwukrotnie pchnąć go w klatkę piersiową. Chciał podobno sprowokować Del Negro do bójki. Na szczęście w pokoju był też asystent Bernie Bickerstaff, który wszedł między nich i odciągnął Paxona.

O co poszło? O minuty gry Noah.

Dla środkowego Bulls, mecz z Suns był 6 po powrocie po kontuzji. We wcześniejszych 5 spotkaniach spędzał na parkiecie mniej niż 20 minut, a przeciwko Suns grał 27. W tym momencie trzeba przypomnieć co wydarzyło się wcześniej. W lutym Noah opuścił 7 spotkań, wrócił i po 3 krótkich występach, w czwartym grał 27 minut. Kontuzja się odnowiła i stracił następne 10 meczów. Władze drużyny obwiały się powtórzenia tej sytuacji.

Paxon i Del Negro nie komentują tych doniesień. Natomiast Bulls wynajęli prawników, którzy mają zbadać sytuację.

W niedawnym meczu z Nets, problem minuty gry Noah pojawił się ponownie. Spotkanie zakończyło się po dwóch dogrywkach, a Noah w doliczonym czasie grał tylko 16 sekund. Del Negro stwierdził, że nie mógł go dłużej trzymać na parkiecie, bo grał on już 35 minut, co miało być limitem. Jednak później GM Gar Forman powiedział, że władze klubu wyraziły zgodę na dłuższy występ Noah i przekroczenie limitu minut, wiedząc jaka jest waga tego meczu. Mimo to Del Negro nie grał swoim podstawowym centrem w dogrywkach, a Bulls przegrali.

Konflikt na linii trener - władze klubu jest coraz bardziej widoczny. I chyba jest już przesądzone, że Del Negro w przyszłym sezonie nie będzie trenerem Bulls, nawet jeśli uda mu się wprowadzić ich do playoffs.

Mickael "Crazy Eyes" Pietrus

wtorek, 13 kwietnia 2010

Weterani są w cenie

Zbliżają się playoffs – czas weteranów. Zanim jeszcze rozpocznie się faza posezonowa, warto wspomnieć o kilku weteranach, którzy już w trakcie sezonu zasadniczego byli bardzo przydatni. W tym roku na parkietach NBA pojawiło się 18 zawodników mających więcej niż 35 lat. Wśród nich są zawodnicy, którzy nadal pozostają czołowymi postaciami swoich drużyn jak Nash, Shaq czy Kidd. Ale jest też kilku, którzy w tym roku pokazali, że ich czas jeszcze się nie zakończył i po ostatnich słabszych latach, znowu byli widoczni.

Juwan Howard
W rozgrywkach 2006/07 będąc zawodnikiem Mavs, Howard grał średnio tylko po 7 minut. Poprzedni sezon rozpoczął w Denver, ale bardzo szybko został zwolniony, gdy podczas wymiany Iverson-Billups potrzebne było wolne miejsce w składzie. W grudniu trafił do Bobcats, którzy potrzebowali wsparcia pod koszem. W Charlotte był głębokim rezerwowym i nie odgrywał tam znaczącej roli. Podobnie miało być w Portland, ale kontuzje sprawiły, że Howard wrócił do gry.
W 26 meczach był nawet podstawowym centrem Blazers. Po raz pierwszy od sezonu 2006/07 spędza na parkiecie średnio ponad 20 minut. A po ponad dwu letniej przerwie, ponownie zanotował double-double. Ma swój znaczący udział awansie Blazers do playoffs. Ponieważ w trudnym momencie, gdy skład był zdziesiątkowany, zespół mógł na niego liczyć. Jako zawodnik pierwszej piątki miał średnio 7 punktów i 7.9 zbiórek.

Jerry Stackhouse
W poprzednim sezonie z powodu kontuzji wystąpił tylko w 10 meczach, do tego nie zaprezentował się w nich najlepiej. W tym sezonie długo czekał na znalezienie pracodawcy. Dopiero w styczniu podpisał kontrakt z Bucks. W Milwaukee szukano zawodnika na dwójkę, który choć w części zastąpiłby Redda. Chociaż biorąc pod uwagę problemy zdrowotne Stackhouse'a i jego 35 lat na karku, trudno było oczekiwać od niego gry na dobrym poziomie. On jednak potwierdził swoją wartość. Mimo że zdobywa średnio tylko 8.3 punktów, co jest jego najniższą średnią w karierze (nie licząc zeszłego 10-meczowego sezonu), jest ważnym rezerwowym. Jest trzecim strzelcem z ławki Bucks, która pod względem ilości zdobywanych jest drugą najlepszą w NBA.  Jego doświadczenie w drużynie prowadzonej przez młodych zawodników, okazało się bardzo cenne i pomogło im w walce o playoffs. Pod koniec lutego, pierwszy raz od dwóch lat Stackhouse zdobył 20 punktów.

Mówiąc o Bucks warto także wspomnieć o Thomasie. Kurt przez cały sezon był solidnym zmiennikiem Boguta, a teraz musiał zastąpić go w pierwszej piątce. I on także pokazał, że gdy jest potrzebny, potrafi pomóc drużynie. W kwietniu notuje średnio 6 punktów, 9 zbiórek i jeden blok.

Theo Ratliff
W sezonach 2006/07 i 2007/08 rozegrał zaledwie 28 spotkań. Rok temu był  głęboki rezerwowym Sixers. Obecne rozgrywki rozpoczął w San Antonio, gdzie również  rzadko pojawiał się na boisku. Do Charlotte trafił dopiero w lutym. Za kilka dni skończy 38 lat i jest w obecnie podstawowym centrem Bobcats, siódmej drużyny wschodu. W 27 meczach w ich barwach zalicza średnio 5.3 punktów, 4.3 zbiórek i 1.6 bloków przez niespełna 23 minut gry.

Ta czwórka weteranów najlepsze lata ma już dawno za sobą. Obecnie nie imponują statystykami indywidualnymi, choć są one znacznie lepsze niż w poprzednich latach. Ale najważniejsze jest to, że swoje ogromne doświadczenie potrafią wykorzystać dla dobra zespołu. Tego typu zawodnicy są niezbędni i w nadchodzących playoffs na pewno nie jeden z weteranów odegra kluczową rolę.

TEN gracz: Joel Anthony

1. Studia rozpoczął na Pensacola Junior College, ale potem przeniósł się na uczelnie UNLV, gdzie spędził 2 lata. W swoim drugim roku na UNLV został wybrany najlepszym obrońcą konferencji MWC.

2. W drafcie 2007 nie został wybrany.

3. W turnieju 2009 FIBA Americas Tournament w Puerto Rico wystąpił w reprezentacji Kanady. Pomógł swojej drużynie zająć czwarte miejsce i awansować do tegorocznych Mistrzostw Świata w Turcji. W 10 meczach notował średnio 9.5 punktów, 5 zbiórek i 1.3 bloki.
4. Pseudonim: Docta

5. W swoich dotychczasowych 168 meczach tylko 4 razy zdobył co najmniej 10 punktów. Jego rekord to 13, które zaliczył pod koniec marca tego roku w starciu z Raptors. Natomiast 54 razy w swojej karierze miał zerowy dorobek punktów. Ale zdarza mu się też efektownie zakończyć akcję w ataku:



6. Również tylko 4 mecze zakończył z dwucyfrowym dorobkiem zbiórek. Rekord w tym elemencie ustanowił w poprzednim sezonie, kiedy zebrał 13 piłek w Memphis. Miał wtedy też 12 punktów, co dało mu jedyne jak na razie double-double w karierze.

7. W każdym sezonie ma średnią przynajmniej 1.3 bloków. W 168 meczach, 111 razy miał co najmniej jeden blok na koncie.

8. Jego procent bloków (procent zablokowanych rzutów za 2 rywali, podczas obecności zawodnika na parkiecie) wynosi w tym sezonie 6.7% i Anthony jest pod tym względem najlepszy w NBA.

9. Nie ma żadnego tatuażu.

10. Poznajcie Joela:

NBAcodziennie (108)

Najlepszy występ: Marcus Camby
Mecz z Thunder był dla Blazers bardzo ważny, zwycięzca miał pewność, że nie zakończy sezonu na ósmej pozycji i uniknie spotkania z Lakers w pierwszej rundzie. Blazers grali bez kontuzjowanego Roy'a, ale mimo tego osłabienia nie mogli sobie pozwolić na porażkę przed własną publicznością. Rolę pierwszego strzelca w tym meczu dość nieoczekiwanie przejął Camby. Dotychczas w obecnym sezonie tylko raz miał on na swoim koncie ponad 20 punktów i to dawno temu, w drugim meczu rozgrywek. Jednak w tym ważnym spotkaniu Camby pokazał, że można na niego liczyć i zagrał na najwyższym poziomie. Zdobył 30 punktów trafiając 12 z 16 rzutów z gry. Jest to jego najwyższa zdobycz od grudnia 2005, kiedy był jeszcze zawodnikiem Nuggets. Zebrał też 13 piłek (5 w ataku), z czego 11 w drugiej połowie.

Najgorszy występ: Russell Westbrook
W tym kluczowym pojedynku z Blazers, Westbrook nie stanął na wysokości zadania i zawiódł. Zakończył mecz z zerowym dorobkiem asyst, po raz pierwszy w swojej karierze. Zanotował natomiast 5 strat, a swoje 11 punktów zdobył trafiając tylko 5 z 14 rzutów z gry.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Dla Thunder była to 2 porażka z rzędu i są już pewni, że zajmą ósme miejsce na zachodzie. W pierwszej rundzie zmierzą się z Lakers, z którymi w tym sezonie przegrali 3 z 4 spotkań. W Portland najlepiej zagrał Durant, zdobył 30 punktów i zebrał 5 piłek.

W drużynie gospodarzy, poza Camby'm, bardzo dobrze zagrał Miller, miał 22 punkty, 7 asyst i 4 przechwyty. Dla Blazers była to 50 wygrana w sezonie.

Raptors musieli wygrać w Detroit, by wciąż mieć szansę na zajęcie ósmego miejsca. Do zwycięstwa poprowadził ich Bargnani. Włoch zdobył 33 punkty trafiając między innymi 5 z 6 rzutów za trzy. Na swoim koncie miał też 7 zbiórek. Bardzo dobrze w ataku wspierał go były zawodnik Pistons – Amir Johnson. Ustanowił on swój rekord kariery z 26 punktami (10/12 z gry). Trzeba jeszcze wyróżnić playmakerów Raptors, Calderon zanotował 11 asyst, a Jack 12 (miał też 15 punktów). W rezultacie drużyna z Toronto zakończyła spotkanie z 37 asystami, co jest ich najlepszym wynikiem w tym sezonie.
Teraz Raptors mają ½ meczu straty do Bulls i spotkanie z Knicks na zakończenie sezonu. Bulls pozostały jeszcze 2 mecze i oba muszą wygrać, żeby utrzymać się w gronie zespołów, które awansują do playoffs. Jeśli przegrają jeden, a Raptors pokonają Knicks, obie drużyny będą miały taki sam bilans, a wtedy ósme miejsce zajmą Raptors, którzy wygrali bezpośrednią rywalizację.

Magic pewnie pokonali Pacers w Indianie, gdzie gospodarze przegrali dopiero po raz drugi w ostatnich 13 meczach. Obecnie drużyna z Orlando ma już 1 ½ meczu przewagi nad Lakers i bardzo duże szanse, by zakończyć sezon jako druga siła całej ligi. We wczorajszym spotkaniu 21 punktów dla gości zdobył Carter, Howard miał 12 punktów, 11 zbiórek i 4 bloki. Granger tym razem zagrał słabiej zaliczając 18 punktów ze skutecznością 32%, spudłował 7 z 8 rzutów za trzy. Znacznie lepiej na dystansie spisywał się debiutant Price, który trafił 5 z 7 trójek zdobywając 19 punktów.

Wade zdobył 30 punktów (63% z gry) prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa w Filadelfii. Zaliczył też 4 zbiórki i 3 asysty, w tym tą kluczową do Haslema, po której rezerwowy Heat zdobył zwycięskie punkty na 1.3 sekundy przed końcem.
W ekipie gospodarzy bardzo dobrze zagrał Kapono, 24 punkty to jego rekord sezonu. Tak jak w poprzednim meczu, także tym razem był bardzo skuteczny na dystansie trafiając 4 z 5 rzutów za trzy. Meeks dołożył 5 celnych trójek na 9 prób (21 punktów). W sumie ta dwójka w 2 ostatnich meczach trafiła razem 18 rzutów za trzy (64%).

Hawks w Milwaukee grali bez Crawforda, ale mogli liczyć na swojego lidera. Johnson zdobył 31 punktów, trafił 12 z 19 rzutów z gry, w tym 4 na 6 za trzy, a jego drużyna wygrała. Tym samym, Hawks umocnili się na trzeciej pozycji mając 1 ½ meczu przewagi nad Celtics.
Dla Bucks 28 punktów zdobył Salomons. Jennings dołożył 21, ale spudłował aż 9 z 11 rzutów za trzy i w sumie miał niską skuteczność 35%. Po tej porażce Bucks mają mecz straty do Heat i są na szóstym miejscu. Mogą jeszcze wyprzedzić drużynę z Miami jeśli oni przegrają swój ostatni mecz z Nets, a Bucks zakończą sezon zwycięstwem w Bostonie. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że pozostaną na szóstej pozycji, a wtedy w pierwszej rundzie spotkają się właśnie z Hawks.

Spurs rozstrzelali się w starciu z Wolves. Zdobyli 133 punkty ze skutecznością 58%. Aż 8 zawodników gospodarzy miało ponad 10 punktów, a najlepszym strzelcem był Bogans, który zaliczył 17 punktów trafiając 5 z 7 trójek. Było to 50 zwycięstwo Spurs w sezonie i jest to już 11 rok z rzędu, w którym kończą rozgrywki na poziomie 50. Chociaż nie można zapomnieć, że dla Duncana to i tak jest najmniejsza liczba zwycięstw jego drużyny w karierze.

4 zawodników gospodarzy zdobyło co najmniej 20 punktów, a Nuggets pewnie pokonali Grizzlies. Odpoczywający w czwartej kwarcie Anthony miał 21, a Nene 20 (z czego 12 z linii rzutów wolnych). Wchodzący z ławki Smith zdobył 26 punktów, trafiając 6 razy za trzy, a Afflalo poza 22 punktami pobił swój rekord kariery zbierając 13 piłek. Nuggets kończą sezon z bilansem 34-7 przed własną publicznością (najlepszy na zachodzie, jeszcze Lakers mają szansę osiągnąć taki sam).

Dla Grizzlies była to 8 porażka w ostatnich 10 meczach. Został im już tylko jeden mecz, by wygrać po raz 41 i po raz pierwszy od sezonu 2005/06 nie mieć ujemnego bilansu.

Mavs wygrali po raz 4 z rzędu i już właściwie mają pewną drugą pozycję w tabeli zachodu. Po zwycięstwie w LA z Clippers kończą sezon z bilansem 27-14 na wyjazdach (najlepszy w NBA,  Cavs mogą mieć jeszcze taki sam). Wczoraj Nowitzki zdobył 25 punktów i zebrał 8 piłek, Marion miał 21 punktów.

Mecz z Bobcats był dla Nets ostatnim w Izod Center. W tej hali grali przez 29 lat, ale w przyszłym sezonie przeniosą się do Newark do Prudential Center, gdzie spędzą 2 lata czekając na przeprowadzkę na Brooklyn. Co ciekawe, Larry Brown był trenerem Nets podczas gdy rozgrywali oni swój pierwszy mecz w tej hali i teraz jako head coach Bobcats był także na ostatnim spotkaniu.
Nets poprzednie 2 mecze z Bobcats wygrali, ale tym razem lepsi okazali się goście. Dlatego Nets żegnają się z Izod Center z porażką. Warto odnotować kolejny udany występ Williamsa, zaliczył 21 punktów (10/19 z gry), 13 piłek i 6 asyst. Zawodnicy pierwszej piątki gospodarzy właściwie w ogóle nie mieli wsparcia z ławki. Ich rezerwowi zdobyli tylko 4 punkty, podczas gdy zmiennicy Bobcats mieli ich aż 50.

Jeszcze na 10 minut przed końcem meczu z Wizards, Knicks przegrywali 10 punktami. Ale rozegrali świetną czwartą kwartę i występy w MSG w tym sezonie zakończyli zwycięstwem. Ostatnie 12 minut wygrali 40-21. Gallinari zdobył wtedy 14 punktów, a wszystkie swoje 24 w drugiej połowie. W czwartej kwarcie kluczową rolę odegrał też Rodriguez, który zaliczył wtedy wszystkie swoje 12 punktów. Lee zakończył mecz z dorobkiem 26 punktów (67% z gry) i 8 zbiórek.
W drużynie Wizards pierwszym strzelcem był Miller z 23 punktami, poza tym miał jeszcze 7 zbiórek i 5 asyst. Blatche zanotował 19 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst, a wchodzący z ławki McGee 8 punktów, 8 zbiórek i 6 bloków.

W Sacramento Martin poprowadził Rockets do zwycięstwa. Swojej byłej drużynie rzucił 39 punktów. Trafił 55% rzutów z gry, chociaż tylko 1 z 6 za trzy, ale na linii rzutów wolnych nie pomylił się ani razu na 16 prób. Bardzo dobrze zagrał również Ariza, który zanotował 29 punktów (5/9 za trzy). Dzięki temu zwycięstwu drużyna z Houston ma na swoim koncie 42 wygrane i mimo że nie zagrają w playoffs, mogą pochwalić się dodatnim bilansem.

Evans zdobył 24 punkty, 6 zbiórek i 4 asysty. Jest już pewny, że sezon zakończy z średnią przynajmniej 20 punktów, nawet jeśli ostatni mecz zakończy z zerowym dorobkiem. Tym samy, jest on czwartym debiutantem w historii, który zanotował statystyki na poziomie 20 punktów, 5 zbiórek i 5 asysty. Dołączył do elitarnego grona: Robertson, Jordan i James.

Polish Machine
Gortat w Indianie spędził 22 minuty na boisku i zaprezentował się bardzo dobrze. Zdobył 8 punktów (3/7 z gry i 2/3 z wolnych) i zebrał 9 piłek. Był to jego 20 mecz w sezonie, w którym miał na swoim koncie co najmniej 7 zbiórek


Najlepsze akcje


Where amazing happens.

zdjęcia: yahoo.com