niedziela, 25 kwietnia 2010

game 4: Thunder 110 - Lakers 89

Bohater meczu: Kevin Durant
Po nie najlepszych występach w LA, przed własną publicznością Durant gra rewelacyjnie i prowadzi Thunder do zaskakujących zwycięstw. W odróżnianiu od przedniego spotkania, wczoraj Thunder rozpoczęli mecz bardzo dobrze i szybko objęli prowadzenie. Durant w pierwszej kwarcie zdobył 8 punktów, a jego akcje kończone efektownymi wsadami dały Thunder dużo pozytywnej energii. Ostatecznie zdobył 22 punkty ze skutecznością 50%, zebrał 4 piłki i zaliczył 2 bloki.

Decydujące elementy
punkty z kontrataku: Thunder 24 – Lakers 2
rzuty wolne: Thunder 42/48 – Lakers 17/28

Kiedy na tablicy wyników było 15-14 dla gospodarzy, Thunder zanotowali serię 11-0, a potem już tylko systematycznie powiększali swoje prowadzenie, kóre pod koniec czwartej kwarty wyniosło nawet 29 punktów.

Po ostatnim meczu na pewno wielu kibiców Thunder wierzyło, że mogą oni ponownie zaskoczyć Lakers. Chociaż wydawało się to mało realne, żeby obrońcy tytułu sobie na to pozwolili. A jednak.
Gospodarze fantastycznie bronili i wyprowadzali szybkie kontry, których Lakers nie potrafili zatrzymać. To był prawdziwy popis świetnej, zespołowej koszykówki.

Po raz kolejny bardzo dobrze zagrał Westborook, miał 18 punktów (55%), 8 zbiórek, 6 asyst i zero strat. Green zanotował 15 punktów ze słabą skutecznością 29%, ale dołożył do tego 9 zbiórek. Thunder mogli też liczyć na swoich rezerwowych. Harden skutecznie bronił, zatrzymując chociażby Browna biegnącego do kontrataku w starciu jeden-na-jeden, a do tego zdobył 15 punktów. Maynor zaliczył 13, a pod koszami swoje robili Collison i Ibaka.

Thunder pokazali, że poprzednie zwycięstwo nie było przypadkowe i Lakers muszą się z nimi liczyć. Mimo że są młodzi i nie mają tak ogromnego doświadczenia w playoffs jak obrońcy tytułu, to nadrabiają to swoim zaangażowaniem i walką na całym parkiecie.
Bryant w pierwszej kwarcie nie oddał żadnego rzutu, a jego mniejsze zaangażowanie w ataku przełożyło się na niską zdobycz drużyny - 17 punktów, co pozwoliło Thunder szybko im uciec. Ostatecznie Kobe zanotował tylko 12 punktów (5/10 z gry), miał 4 asysty i w czwartej kwarcie przygotowywał się już do następnego meczu, który Lakers muszą wygrać. Po pierwszych dwóch meczach na pewno nie wyobrażali sobie, że w Oklahomie przegrają oba spotkania i będą wracać do LA z bilansem 2-2.

Bynum w pierwszej połowie miał 11 punktów, ale w drugiej dołożył tylko 2. Zebrał jednak 10 piłek, zablokował 3 rzuty i był najlepszym zawodnikiem Lakers w tym meczu. Gasol w pierwszej kwarcie miał 8 punktów, a mecz zakończył z 13, do tego nie był skuteczny w walce pod koszami zaliczając tylko 4 zbiórki.

Do tego Lakers fatalnie spisywali się na linii rzutów wolnych, na której i tak stawali bardzo rzadko w porównaniu do gospodarzy. W pierwszej połowie trafili tylko 3 ze swoich 10 wolnych.
zdjęcia: yahoo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz