wtorek, 29 grudnia 2009

Ranking: 5 najlepszych transferów sezonu


W trakcie ostatniego offseason dokonano wielu transferów. Dopiero po zakończeniu rozgrywek będzie można ocenić, które ruchy kadrowe były dobre, a które niepotrzebne. Niektórzy zawodnicy od samego początku świetnie wkomponowali się do nowego zespołu, inny ciągle pracują nad tym, by swoją grą pomóc drużynie wygrywać. Może niektórzy na razie nie pokazali w pełni swojej przydatności, ale w playoffs okażą się kluczowym elementem. Zobaczymy. Możemy jednak podsumować pierwsze dwa miesiące sezonu. Przedstawiam 5 zawodników, którzy najszybciej zaaklimatyzowali się w nowych zespołach i od samego początku są istotnym wzmocnieniem.

1. Jamal Crawford  [ 16.8pts (46.6%)/ 2.2reb/ 2.6ast ]
Po zeszłym sezonie było widać, że Hawks potrzebują strzelca, który wzmocni ich słaby atak. Postawiono na Crawforda. Było wiadomo, że potrafi on zdobywać dużo punktów, ale zagadką pozostawało czy odnajdzie się w Atlancie i po latach ofensywnego szaleństwa w Warriors i Knicks będzie potrafił podporządkować się zespołowej koncepcji gry. Po blisko 30 meczach Hawks są na czołówce wschodu, a Crawford jest jednym z najlepszych rezerwowych w lidze. Ściągnięcie go do Atlanty okazało się strzałem w dziesiątkę. Crawford dał swojej nowej drużynie niesamowite wsparcie z ławki i pomógł im stać się jedną z najlepszych drużyn pod względem ilości zdobywanych punktów. W dotychczasowych 29 meczach 11 razy miał co najmniej 20 punktów, a tylko 3 mecze zakończył z dorobkiem niższym niż 10. Kiedy on zdobywa przynajmniej 25 punktów, Hawks mają bilans 5-0.

2. Zach Randolph  [ 20pts (50.6%)/ 11.4reb/ 2ast ]
Bardzo dobry zawodnik, który nigdy nic nie osiągnął, nie potrafił być liderem drużyny, a do tego ma ogromny kontrakt na miarę największych gwiazd ligi. Wydawało się, że ściągnięcie go do młodego zespołu tylko przeszkodzi tej drużynie w rozwoju. Randolph miał zabierać młodszym partnerom piłki i minuty gry, koncentrować się na własnych osiągnięciach i sprawiać problemy. Ale jak na razie jest zupełnie inaczej. Randolph okazał się bardzo dobrym uzupełnieniem dla Grizzlies. Świetnie współpracuje z nowymi partnerami i stał się czołową postacią drużyny, jest drugim strzelcem  i pierwszym zbierającym. Obecnie ma na swoim koncie serię 6 double-doubles z rzędu. Natomiast od 5 spotkań za każdym razem zdobywa ponad 20 punktów i zbiera ponad 10 piłek. Jego statystyki w tym czasie wyniosły 28.2 punktów (58.2% z gry) i 18.2 zbiórek, a Grizzlies odnotowali 4 zwycięstwa. Ekipa z Memphis słabo zaczęła sezon przegrywając 8 z pierwszych 9 spotkań. Potrzebowali czasu, by się zgrać, by zakończyć niepotrzebny eksperyment z Iversonem i teraz spisują się znacznie lepiej. Pomogła im w tym świetna gra Randolpha. Grizzlies wygrali 11 z 16 spotkań, w których zdobył on co najmniej 20 punktów.

3. Channing Frye  [ 12.4pts (45.8%)/ 5.9reb/ 1.6ast ]
W zeszłym sezonie Suns na swojego środkowego wydawali $20 milionów, teraz 10 razy mniej, a wyniki zespołu są znacznie lepsze. Frye może nie jest tak dominującym zawodnikiem jak Shaq, ale znacznie lepiej pasuje do ofensywnego, szybkiego stylu gry i dzięki temu, Suns mają tak udany początek rozgrywek. Natomiast Frye po raz pierwszy od sezonu debiutanckiego pokazuje, że jest wartościowym graczem, na którego warto stawiać. Obecnie jest czwartym strzelcem Suns i drugim najlepiej zbierającym. Suns zrobili świetny interes pozyskując go offseason, za niewielkie pieniądze zyskali ważnego zawodnika.

4. Vince Carter  [ 18.9pts (40.3%)/ 5.1reb/ 3.1ast ]
Przed sezonem zastanawiano się czy postawianie na Cartera i zrezygnowanie z Turkoglu wyjdzie Magic na dobre. Czy z Carterem w składzie będą w stanie powtórzyć zeszłoroczny sukces i awansują do wielkiego finału, okaże się dopiero za kilka miesięcy. Jednak już teraz wiemy, że z Vince'm w składzie, ekipa z Orlando pozostaje w ścisłej elicie NBA. Carter spisuje się bardzo dobrze i jest pierwszym strzelcem swojej nowej drużyny. Poza tym, VC pomaga Magic również w innych elementach, zbiera średnio 5.1 piłek (tylko Howard i Lewis mają więcej zbiórek), ma także po 3.1 asyst w każdym meczu (również trzecie miejsce w zespole).

5. Trevor Ariza  [ 16.3pts (37.5%)/ 5.7reb/ 3.6ast ]
Rockets mimo poważnego osłabienia przez kontuzję Yao radzą sobie całkiem nieźle i liczą się w walce o playoffs. Zawdzięczają to świetnej grze zespołowej, w której ważnym elementem jest między innymi Ariza. Udowodnia on, że może odgrywać znacznie ważniejszą rolę niż tylko zawodnika zadaniowego. Swoje statystyki punktowe poprawił prawie dwukrotnie w porównaniu z zeszłym sezonem i po raz pierwszy w karierze zdobywa średnio ponad 10 punktów będąc trzecim strzelcem Rockets. Kluczową rolę odgrywa także w defensywie, jest najlepszym przechwytującym (średnią 1.8). Rockets nie muszą żałować odejścia Artesta, ponieważ Ariza bardzo dobrze go zastąpił, a do tego jest młodszym zawodnikiem i bardziej pasującym do zespołowej gry jaką obecnie prezentują. Chociaż nie można pominąć faktu, że w ostatnich kilku spotkaniach Ariza spisuje się znacznie gorzej niż wcześniej.

Co ciekawego w sieci?

NBA FanHouse: Marcin Gortat and Agnieszka Radwańska Putting Poland on the Map




Off the Dribble: If Curry Wants Out, Knicks Can Make It Happen
Kiedy Robinson i Curry siedzą na ławce, Knicks wygrywają. D'Antoni nie ma zamiaru korzystać z żadnego z tej dwójki, dlatego obaj w mediach mówią o swoim niezadowoleniu i chęci transferu. Curry ostatnio stwierdził, że jeszcze nie prosił o wymianę, ale nie zgadza się z obecną sytuacją i chce odejść z Knicks. Mimo, że nie żądał transferu to już od dawna Walsh próbuje go wymieć, ale z powodu jego kontraktu i ciągłych kontuzji jest to wręcz niemożliwe. Skoro jednak Curry nie chce być dłużej w Nowym Jorku, może warto pomyśleć o wykupieniu kontraktu. Dla Knicks byłaby to wymarzona sytuacja. Jednak to oznaczałoby, że Curry rezygnuje ze swojej opcji przedłużenia umowy na sezon 10/11, za który może dostać ponad $11 milionów. Trudno sobie wyobrazić żeby się na to zdecydował, tym bardziej, że przez niepewne zdrowie może mieć problemy ze znalezieniem nowej pracy. Ale skoro tak bardzo chce odejść. Walsh na pewno nie będzie mu tego utrudniał i z chęcią wykupi jego kontakt na ten sezon, byle się go pozbyć.

Zbliża się koniec roku i koniec pierwszego dziesięciolecia lat 2000. Jest to dobry czas na różnego typu podsumowania. Tym razem na blogu Painted Area wybrano piątkę zawodników, którzy przez ostatnie 10 lat nie zagrali na miarę swoich możliwości i mimo ogromnego potencjału nie byli w gronie największych gwiazd mijającej dekady.

All-NBA First Team
C Rasheed Wallace
F Tim Thomas
F Lamar Odom
G Baron Davis (MVP)
G Stephon Marbury

Natomiast drużyną, która mogła osiągnąć bardzo dużo, ale jej się to nie udało byli Mavs. Licząc sezony regularne byli w ścisłej czołówce w ostatnich 10 latach, ale mistrzostwa nie zdobyli.

Bulls zwolnią Del Negro. To już pewne. Nie wiadomo tylko kiedy to zrobią. Na razie szukają odpowiedniego zmiennika. Bulls chcą mieć na ławce kogoś, kto w przyszłym offseason pomoże im zachęcić wolnych agentów do dołączenia do ekipy z Chicago.




IndyStar: Bird: O'Brien's job is secure
Natomiast O'Brien może być spokojny o swoją pracę, mimo że Pacers przegrali 6 meczów z rzędu, a ostatnio w Miami ulegli gospodarzom aż 34 punktami. Larry Bird powiedział, że O'Brien nie zostanie zwolniony, a jeśli zawodnicy mają z nim problem, to oni będą tymi, którzy odejdą z Indiany.


Dime: 5 NBA Players Most Likely To Be Moved
1. T.McGrady
2. N.Robinson
3. T.Thomas
4. A.Randolph
5. Z.Ilgauskas


NBA FanHouse: Can Clippers Afford to Let Camby Go? Time Will Tell
Camby ma kończący się po tym sezonie kontrakt wart ponad $9 milionów, a do tego gra na wysokim poziomie i jest jednym z najlepiej zbierających w lidze. Dlatego jeśli Clippers zdecydują się na jego transfer, mogą liczyć na duże zainteresowanie i korzystne oferty. W LA nie podjęto jeszcze decyzji, chociaż podobno już zrezygnowano z kilku propozycji. Jednak mając Kamana, Camby'ego i młodego Jordana na centrze, a także Blake'a na czwórce, prawdopodobnie pozbędą się któregoś z wysokich i padnie wtedy na Camby'ego, właśnie ze względu na jego atrakcyjność na rynku. Na razie Dunleavy nie zamierza dokonywać transferu, chce poczekać na debiut Blake'a i zobaczyć jak wtedy podkoszowi będą współpracować. Ale do lutego i trade deadline zostało jeszcze trochę czasu i wszystko może się zdarzyć.


NBA.com: Point guards are key to championship puzzle
Reggie Miller tłumaczy jak kluczowa jest postać rozgrywającego. Są trzy cechy wybitnego rozgrywajacego:
GAME MANAGEMENT – pełna wiedza na temat meczu: jaki jest dokładny czas, wynik, jaka jest sytuacja z faulami, kto powinien rzucać itp.
PLAYER MANAGEMENT – umiejętność radzenia sobie z partnerami: dobra komunikacja, znajomość partnerów i umiejętność bycia liderem
FLAIR FOR THE DRAMATIC – umiejętność wykonania niesamowitego podania lub trafianie rzutu za rzutem, musi zrobić to, co trzeba, by wygrać.

Obecnie według Millera wszystkie 3 cechy mają tylko Paul i Billups


Sport.pl: Blogerzy spod kosza: Co z tym Gortatem?

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Lakers najpopularniejszą drużyną NBA w Polsce

Jakie drużyny NBA są najpopularniejsze w Polsce?

Tego rankingu nie oparłem na żadnych specjalistycznych ankietach czy badaniach. Po prostu wziąłem pod uwagę liczbę odsłon stron w tegorocznym Skarbie Kibica. Założenie jest proste: czytelnicy SK wchodzili na strony poświęcone drużynom, które ich najbardziej interesują. Biorąc pod uwagę, że do normalnego badania statystycznego (jak chociażby sondaż przedwyborczy) wystarczy tysiąc respondentów, sądzę, że ten ranking jest miarodajny ponieważ SK odwiedziło blisko 2 tysiące osób.  


Oto 10 drużyn, które cieszyły się największym zainteresowaniem:
1. Lakers
2. Celtics
3. Nets
4. Cavs
5. Magic
6. Sixers
7. Warriors
8. Knicks
9. Nuggets
10. Raptors

Sporym zaskoczeniem może być bardzo wysoka pozycja Nets. Nie wiem czy jest to spowodowane taką popularnością drużyny z New Jersey czy może po ich fatalnym początku sezonu sprawdzaliście jak oceniałem ich szanse przed rozgrywkami.


10 najmniej popularnych drużyny:

21. Thunder
22. Rockets
23. Pacers
24. Grizzlies
25. Wolves
26. Hornets
27. Hawks
28. Wizards
29. Bobcats
30. Jazz

czwartek, 24 grudnia 2009

Magia liczb - 24

Dziś 24 grudnia, Wigilia. Z tej okazji postanowiłem przygotować trochę inną „magię liczb” od tej, którą możecie znaleźć w NBAcodziennie.

Liczba „24” w NBA:

Draft
Z numerem 24 pierwszej rundy draftu wybrano kilku bardzo dobrych europejczyków. Byli to między innymi Rudy Fernandez (2007), Nenad Krstic (2002), Andrei Kirilenko (1999) i Arvidas Sabonis (1986).

Z numerem 24 do NBA trafili także Derek Fisher (1996), Sam Cassell (1993), Latrell Sprewell (1992), Rick Fox (1991) i Terry Porter (1985).


Osiągnięcia
Wybrany w drafcie z numerem 24 Latrell Sprewell, po dwóch pierwszych meczach w NBA miał na swoim koncie dokładnie 24 punkty.

Ustanawiając swój rekord kariery, 61 zdobytych punktów, Shaquille O'Neal trafił 24 rzuty z gry.

Mając 24 lata Tracy McGrady pobił swój rekord kariery zdobywając 62 punkty w meczu przeciwko Wizards.

Dwight Howard zanotował 24 punkty w pierwszym meczu w karierze, w którym przekroczył barię 20.

W sezonie debiutanckim LeBron James w 24 meczach miał na swoim koncie przynajmniej 25 punktów.

W przedostatnim meczu sezonu 2007/08 rozgrywanym przez Bucks, mało wykorzystywany we wcześniejszej fazie rozgrywek debiutant Ramon Sessions zaliczył 24 asysty.

Barierę 24 tysięcy punktów zdobytych w karierze przekroczyli w tym sezonie Kobe Braynt i Allen Iverson. W całej historii NBA 17 zawodników może pochwalić się osiągnięciem tej granicy.


Nagrody
LeBron James (2007/08) dostał nagrodę MVP mając 24 lata.

David Robinson w wieku 24 lat został uznany najlepszym debiutantem sezonu. Zdobywał wtedy średnio 24.3 punktów.


All-Star Weekend
24 punkty zdobył Glen Rice w drugiej połowie Meczu Gwiazd w 1997, prowadząc Wschód do zwycięstwa, a sobie zapewniając miano MVP.

W All-Star Game 2004 Shaquille O'Neal spędził na parkiecie 24 minuty, w tym czasie zdobył 24 punkty i 11 zbiórek, za co został uhonorowany nagrodą MVP.

W finale konkursu rzutów za trzy w 2007 Jason Kapono zdobył 24 punkty, tyle samo miał Mark Price w finale tego konkursu w 1994.


Drużyny
2 pierwsze mecze finałów 2006 Heat przegrali łącznie różnicą 24 punktów. Spotkanie numer 4 wygrali zdobywając 24 punkty więcej niż zawodnicy Mavs.

Zanim Celtics w 2008 sięgnęli po mistrzowski tytuł, rok wcześniej, w sezonie 2006/07, wygrali tylko 24 mecze.

Magic w poprzednich playoffs, które zakończyli jako wicemistrzowie NBA, rozegrali 24 mecze.

Już od 24 sezonów właścicielem Chicago Bulls jest Jerry Reinsdorf, a Milwaukee Bucks Herb Khol.


Trenerzy
Larry Bird w swoim pierwszym sezonie w roli head coacha Pacers przegrał tylko 24 z 82 meczów i został uznany Trenerem Roku.

Kurt Rambis wygrał 24 z 37 spotkań z Lakers, zastępując zwolnionego Dela Harrisa w  trakcie sezonu 1998/99.

Pat Riley na ławce trenerskiej spędził w sumie 24 sezony.

Mike D'Antoni jest 24 trenerem w historii Knicks.

Eddie Jordan został zwolniony z pracy w Wizards w ubiegłym roku 24 listopada.

Reggie Theus stracił pracę w Kings po 24 meczach sezonu 2008/09.


Polacy w NBA
W swojej krótkiej karierze w NBA Cezary Trybański oddał w sumie 24 rzuty z gry (trafił 5 z nich).

Maciej Lampe w swoim drugim sezonie zaliczył 24 zbiórki w ataku.

Pierwszy występ Marcina Gortata w pierwszej piątce miał miejsce w 24 meczu rozgrywanym przez Magic w sezonie 2008/09.


Różne
24 sekundy, tyle czasu ma drużyna na przeprowadzenie akcji w ataku i oddanie rzutu.

W tym sezonie 8 zawodników gra z numerem 24 na koszulce. Są to Kobe Bryant, Richard Jefferson, Andre Miller, Paul Millsap, Tyrus Thomas, Marvin Williams, Morris Peterson i Sonny Weems.

W historii NBA numer 24 nosili tacy zawodnicy jak: Rick Barry, Bill Bradley, Tom Chambers, World B. Free, Moses Malone, Reggie Theus, Jamal Mashburn, Tom Gugliotta czy Bobby Jackson.

W 1924 roku uradził się pierwszy gwiazdor NBA, George Mikan.

24 zawodników w tym sezonie zarobi przynajmniej $15 milionów.

środa, 23 grudnia 2009

Thunder dostali Maynora


Zastępując Williamsa w pierwszej piątce w dwóch meczach, Eric Maynor najpierw zaliczył 13 punktów i 11 asyst, a następnie zdobył 24 punkty. W pozostałych spotkaniach nie miał już tak wyróżniających się statystyk, ale był przydatnym zmiennikiem dla podstawowego rozgrywającego Jazz. W Utah mogli być zadowoleni ze swojej decyzji w czasie draftu, wybrany z numerem 20 Maynor pokazał, że ma potencjał.

Jednak po dwóch miesiącach rozgrywek Jazz oddali go do Oklahomy właściwie nie dostając nic w zamian. Po co? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze.

Jazz mają wydatki przewyższające pułap luxury tax, a ich celem jest ich ograniczenie. Już od początku sezonu mówi się, że wytransferują Boozera, ale po pierwsze muszą dostać za niego dobrą cenę, po drugie w zamian otrzymają kontrakty porównywalnej wartości i znacząco nie zimniejszą wydatków. Dlatego wykorzystali okazję jaką dał im Sam Presti. Thunder są jednymi z nielicznych, którzy mogą sobie pozwolić na przejmowanie kontraktów, ponieważ na swoich zawodników wydają najmniej w lidze.

W efekcie wymiany z Jazz dostali młodego Maynora i kontuzjowanego Harpringa, który prawdopodobnie nie wróci już do gry i będzie musiał przejść na emeryturę. Kontrakt Harpringa jest wart $6.5 miliona i kończy się po tym sezonie. Thunder zapłacą mu tylko niecałe $2 miliony, resztę pokryje ubezpieczenie. Tym bardziej jest to dla nich korzystna wymiana. Jazz natomiast chcieli się pozbyć kontraktu niegrającego Harpringa ponieważ zwiększał on ich salary cap i podwyższał kwotę podatku. Jazz musieli zdecydowali się na tą wymianę już teraz, ponieważ okazja do zmniejszenia wydatków mogła się już nie powtórzyć. Gdyby Thunder dogadali się z kimś innym, potem na pewno nie byliby zainteresowani ofertą z Utah.

Jeszcze trzeba by napisać co Jazz dostali w zamian: prawo do Petera Fehse, wybranego w drugiej rundzie draftu 2002. Jak można się domyślić, skoro do tego czasu nie wystąpił on w NBA, na pewno nie zobaczymy go w najlepszej lidze świata. Tak więc, Jazz dostali nic, poza ograniczeniem wydatków.

Wczoraj zamieściłem artykuł, o tym jak świetną pracę wykonuje Presti budując przyszłą siłę Thunder. Ten transfer jest kolejnym elementem pokazującym mądrość działań GMa Thunder. Pozyskał świetnego młodego rozgrywającego, który będzie potrzebnym zmiennikiem dla Westbrtooka. Wiecznie kontuzjowany, niespełniony talent Livingston nie sprawdził się, a Thunder potrzebowali dobrej jedynki na ławkę. Teraz mają i to za bardzo niską cenę.

Ten transfer pokazał jak duże pole manewru mają obecnie Thunder. Dzięki pozbywaniu się dużych kontraktów w ostatnich latach i zatrudnianiu przede wszystkim młodych zawodników z niskimi umowami, teraz mogą dokonywać tak korzystnych wymian i wzmacniać drużynę kolejnymi wartościowymi graczami nie tracąc nic ze swojego składu.

wtorek, 22 grudnia 2009

Sam Presti - twórca drużyny przyszłości

Sam Presti miał 30 lat obejmując stanowisko generalnego managera Sonics. Było to w roku 2007, kiedy drużynę mieszczącą się wtedy jeszcze w Seattle, kupił biznesmen z Oklahomy Clay Bennet. Sonics mieli za sobą dwa słabe sezony, w których wygrywali nieco ponad 30 spotkań. Mogli tylko wspominać świetne rozgrywki 2004/05, gdy zajęli czwarte miejsce w konferencji zachodniej z 52 zwycięstwami na koncie. W kolejnym sezonie nie było już trenera Nate'a McMillana, który przeniósł się do Portland i Sonics stracili swoją siłę. W składzie pozostali co prawda Ray Allen i Rashard Lewis, ale bez dobrego wsparcia nie byli w stanie zapewnić drużynie awansu do playoffs. W zespole potrzebne były poważne zamiany. To trudne zadanie przebudowy składu dostał właśnie młody Presti.

Kiedy rozpoczynał pracę w klubie z Seattle nie miał za sobą doświadczania na równie wysokim stanowisku, ale w NBA był już znany. Od 2005 roku był asystentem generalnego managera Spurs, RC Bufforda. Natomiast w San Antonio pracował od 2000 roku. Zaczynał jako stażysta, ale jego ciężka praca i świetna znajomość koszykówki została bardzo szybko doceniona. Już 2001 odegrał kluczową rolę dla przyszłości Spurs. To właśnie jemu przypisuje się przekonanie trenera Gregga Popovicha do młodego Tony'ego Parkera. Początkowo Popovich nie chciał go, ale ostatecznie mając numer 28 w drafcie Spurs postawili na Francuza. Teraz nie ma już wątpliwości, że była to świetna decyzja. Przez 7 lat spędzonych w najbardziej zwycięskiej drużynie ostatnich lat, Presti dostał dobrą szkołę, ale też udowodnił, że jest świetnym specjalistą. Dlatego mimo młodego wieku, miał już na tyle silną pozycję w lidze, by Sonics bez większych wątpliwości mogli powierzyć mu przebudowę zespołu.

Presti bardzo szybko zabrał się do pracy i nie bał się zdecydowanych ruchów. Już w trakcie draftu 2007 oddał Allena, najlepszego strzelca Sonics i ich największą gwiazdę, do Bostonu. W zamian dostał przede wszystkim wybranego z numerem piątym Jeffa Greena. Dzięki temu Sonics pozyskali dwóch perspektywicznych zawodników, Kevina Duranta i Greena, od których rozpoczęła się budowa nowej siły drużyny. Lewis natomiast był wtedy zastrzeżonym wolnym agentem. Z nim również nowy GM nie wiązał przyszłości i w wymianie sign-and-trade oddał do Orlando. Presti stawiał na totalną przebudowę. W tym momencie nie liczył się wynik drużyny, tylko stworzenie warunków do budowy zespołu właściwie od podstaw. Dlatego w Seattle kolekcjonowano numery w przyszłych draftach i weteranów z kończącymi się umowami. Natomiast młodzi zawodnicy mogli spokojnie przystosowywać się gry w NBA i nabierać doświadczenia.



Po roku spędzonym w Seattle, Presti wraz z drużyną przeniósł się do Oklahomy, by tam kontynuować swój plan tworzenia drużyny przyszłości. W drafcie 2008 postawił na rozgrywającego Russella Westbrooka. Początkowo ten wybór był krytykowany przez wielu ekspertów, którzy uważali, że rozgrywający z UCLA został zbyt wysoko oceniony. Jednak GM Thunder wiedział co robi, tak samo jak wtedy, gdy przekonywał wszystkich do Parkera. Westbrook rozegrał bardzo dobry sezon debiutancki i okazał się świetnym, bardzo wszechstronnym zawodnikiem. W tym roku Presti miał numer 3 w naborze i zdecydował się na rzucającego obrońcę Jamesa Hardena. Jest to gracz, który nie tylko potrafi zdobywać dużo punktów, ale też skutecznie współpracuje z partnerami i dobrze podaje. Kolejny zawodnik pasujący do układanki. W pierwszych meczach sezonu Harden niczym się nie wyróżniał, kilka razy udało mu się odnotować sporo asyst, ale pod względem strzeleckim spisywał się fatalnie. Potem jednak pokazał, że wie jak kończyć akcje i miał już spotkania ze zdobyczą ponad 20 punktów. Wszystko wskazuje, że Presti i tym razem się nie pomylił.

Poza dodawaniem do składu kolejnych młodych gwiazd, GM Thunder wykonał też kilka dobrych transferów. Przede wszystkim były one związane z pozbywaniem się niepotrzebnych zawodników mających kilkuletnie kontrakty, w zamian za weteranów z kończącymi się umowami. Ale też pozyskał do drużyny graczy, którzy są dobrym uzupełnieniem dla młodych liderów. W trakcie zeszłego sezonu ściągnął z powrotem do NBA Nenada Krstica, który po poważnej kontuzji kolana nie mógł odzyskać swojej pozycji w lidze i przeniósł się do Rosji. Wydawało się, że po prawie dwóch straconych latach, Krstic nie odzyska już wysokiej formy. Presti zaryzykował i podpisał z nim trzyletnią umowę. Ten ruch okazał się bardzo dobry i Serb jest przydatnym wzmocnieniem. Oczywiście nie gra jak za swoich najlepszych lat, ale Thunder zyskali doświadczonego podkoszowego, którego im brakowało. Natomiast w wymianie z Bulls pozyskał Thabo Sefoloshę. Szwajcar z miejsca stał się zawodnikiem pierwszej piątki. Jest on specjalistą od obrony, dlatego był dobrym uzupełnieniem dla drużyny rządzonej przez młodych strzelców.

Po nieco ponad dwóch latach pracy Presti'ego, Thunder są jednym z najlepiej zapowiadających się zespołów. Widać, że GM ma plan, wie co chce osiągnąć, konsekwentnie dąży do celu i dobiera zawodników pasujących do jego koncepcji. Na razie drużyna z Oklahomy nie może pochwalić się dobrym bilansem zwycięstw, ale to tylko kwestia czasu. Swoją siłę opierają na zawodnikach wybranych w ostatnich trzech draftach. W składzie mają numer 2 (Durant), 3 (Harden), 4 (Westbrook) i 5 (Green) draftów 2007-9. Nie można także zapominać o innych młodych, którzy nie mają tak ogromnych możliwości, ale za kilka lat mogą stać się przydatnymi role playerami (Weaver, White, Ibaka, Mullens). To niesamowity kapitał, który daje Thunder duże nadzieje na przyszłość. Poza tym, w obecnym sezonie wydadzą najmniej na pensje zawodników spośród wszystkich drużyn w NBA (nieco ponad $52 miliony). Na dodatek, po tych rozgrywkach kończy się duży kontrakt Etana Thomasa (ponad $7 milionów). Dlatego Thunder nie tylko mają obiecujący skład, ale też możliwości, by skutecznie działać na rynku wolnych agentów i pozyskać zawodników, których będą potrzebowali.

Początek tego sezonu pokazuje, że świetna praca Presti'ego powoli zaczyna przynosić widoczne efekty. W tegorocznych rozgrywkach Thunder nie są już chłopcami. Zaczynają się liczyć i będą walczyć o miejsce w playoffs.

sobota, 7 listopada 2009

Felieton: Czy powinniśmy kibicować Magic?


Po dwóch meczach, w których Gortat grał ponad 20 minut, wczoraj w starciu z Bulls znowu długo siedział na ławce. Na parkiecie pojawił się tylko na 13 minut. Dla polskich kibiców nie jest to dobra informacja. Mamy naszego człowieka w NBA, jest on naprawdę dobry i mógłby grać regularnie ponad 20 minut, ale w Orlando jest to niemożliwe. Dlatego powstaje pytanie czy kibicując Marcinowi, powinniśmy również wspierać Magic?

Na pierwszy rzut oka to pytanie wydaje się bezsensowe. Koszykówka nie jest sportem indywidualnym i sukcesy Gortat będzie odnosił, jeśli jego drużyna będzie wygrywać. Przecież ogromnego kontraktu nie dostał tylko dlatego, że grał bardzo dobrze jako zmiennik, ale także dlatego, że był rezerwowym wicemistrzów NBA. Marcin miał swój udział w ostatecznym sukcesie drużyny, ale nie oszukujmy się, nie był tam kluczową postacią i bez niego też mogliby awansować do finału. Dlatego nie ma wątpliwość, że Gortat wiele zawdzięcza Magic. To oni na niego stawiali, czekali na jego rozwój, a w końcu dali mu pracę i możliwość gry za plecami Howarda.

Polscy kibice na pewno doceniają ten pozytywny wpływ Magic na polską koszykówkę. Jednak przychodzi czas, gdy jeden rozdział trzeba zamknąć i przejść do kolejnego etapu kariery.



Po tym jak został wybrany w drafcie 2005 długo walczył o angaż w NBA, który dostał 2 lata później, przed sezonem 2007/08. Potem musiał udowodnić swoje umiejętności i zyskać zaufanie trenera. W pierwszym roku gry w Magic, zaledwie w 6 meczach miał okazję wyjść na boisko. Dopiero w poprzednim sezonie stał się kimś i zaczął regularnie grać, będąc ważną postacią z ławki Magików.

W Orlando, Gortat zrobił co mógł i pokazał na co go stać, ale nic więcej już tu nie osiągnie (chyba, że Magic zdobędą mistrzostwo). Kolejnym etapem jego kariery miała być możliwość walki o miejsce w pierwszej piątce. Byłoby to bardzo realne w Dallas, ale w Orlando może być tylko zmiennikiem rewelacyjnego Howarda. Przez to, że Magic wyrównali ofertę Mavs, Marcin w tym roku nie może zrobić tego kolejnego kroku. Pozostaje w tym samym miejscu, co w zeszłym sezonie, tyle tylko, że znacząco wzrosły jego zarobki.

Stąd to pytanie: czy powinniśmy kibicować Magic?

Na pewno nie jest to w naszym interesie. Nas - chcących jak najczęściej oglądać Polaka na amerykańskich parkietach. Właściwie dla nas najlepszym rozwiązaniem była by kontuzja Howarda, ale tego środkowemu Magic nie życzmy. Kibicując drużynie z Orlando powinniśmy zachwycać się tym, jak dominuje on pod koszami i odnotowuje kolejne fantastyczne występy. Jednak gdy Howard gra na najwyższym poziomie, trener trzyma go długo na parkiecie, a na ławce siedzi Marcin.

Poza tym, ciągle jest jeszcze szansa, że Magic w trakcie sezonu wytransferują Gortata. Nie jest to pewne, ale istnieje możliwość takiego ruchu. Magic bardzo dużo wydają na swoich zawodników, a Gortata najłatwiej byłoby im oddać. Po pierwsze dlatego, że można w zamian za niego dużo zyskać. Po drugie, ma on duży kontrakt i jak na takie zarobki, gra mało. Po trzecie, bez niego nadal będą bardzo silni. Polish Hammer jest przede wszystkim ich ubezpieczeniem na wypadek kontuzji Howarda lub jego problemów z faulami w poszczególnych meczach. Mając perspektywę walki o mistrzostwo, władze klubu z Florydy raczej nie będą przejmować się wydatkami. Najważniejsze będzie, by ich drużyna ponownie awansowała do wielkiego finału. Dlatego jeśli Magic będą cały czas na szczycie wschodu, raczej nie zdecydują się na zmiany w składzie. Po co mieliby to robić, skro wszystko będzie świetnie działać. Natomiast, gdyby do połowy rozgrywek okazało się, że nie są na tyle silni żeby poważnie zagrozić Celtics, Lakers czy Cavs, będą chcieli wzmocnić się przed ostatnią prostą. Wtedy transfer z udziałem Gortata będę znacznie bardziej prawdopodobny. Tak więc, chcąc zobaczyć Marcina w innej drużynie jeszcze w tym sezonie, najlepiej byłoby gdyby Magic mieli trochę problemów i nie wygrywali każdego spotkania.

Pozostawiam was z tym pytaniem: czy kibicując Gortatowi, powinniśmy cieszyć się z kolejnych zwycięstw Magic i świetnej gry Howarda?

środa, 28 października 2009

NBAcodziennie 1/ 28.10.09




Początek sezonu i pierwsze stracie na szczycie

zdjęcie: yahoo.com, Gregory Shamus/Getty Images
Pierwszy dzień 64. sezonu NBA mamy za sobą. Mimo że rozegrano dopiero 4 mecze, to już sporo się wydarzyło. Najciekawsze było starcie na szczycie konferencji wschodniej pomiędzy Cavs i Celtics. Rok temu także te dwie drużyny spotkały się w dzień otwarcia. Wtedy jednak mecz był rozgrywany w Bostonie, przed jego rozpoczęciem Celtowie odbierali mistrzowskie pierścienie, a Cavs czekali w szatni na zakończenie tej ceremonii. Ostatecznie, po wyrównanym spotkaniu wygrali gospodarze. Tym razem oba zespoły spotkały się w Cleveland, gdzie Celtics przegrali 8 ostatnich meczów.

Przed tym sezonem Cavs i Celtics dokonali kilku bardzo ważnych ruchów kadrowych, wzmocnili swoje składy, dlatego w obu ekipach oczekiwania są ogromne. Obie drużyny razem z Magic będą walczyć o pierwsze miejsce na wschodzie i ten mecz był pierwszym sprawdzianem siły.

Świetnie zaczęli gospodarze i po kilku minutach prowadzili już 19-5. James, Varejao, O'Neal, Parker i Williams, wszyscy trafiali, a kibice w Q Arena mogli być bardzo zadowoleni z tego co zobaczyli na samym początku nowego sezonu. To jednak nie trwało długo i Celtics do końca pierwszej kwarty zmniejszyli straty.

Decydująca okazała się druga kwarta, fatalna w wykonaniu Cavs. Gospodarze przez drugie 12 minut zdobyli tylko 17 punktów trafiając 31.3% swoich rzutów z gry. Podczas gdy Celtics w tej części trafili 5 z 6 rzutów za trzy i zdobyli 30 punktów, co dało im 6-punktową przewagę przed przerwą. Najlepiej zagrał wtedy Allen, który zdobył 11 punktów. Goście dostali także spore wsparcie z ławki, rezerwowi dołożyli w drugiej kwarcie 10 punktów.

Druga połowa ponownie była wyrównana, ale Cavs już nie udało się odrobić strat i do końca na prowadzeniu byli goście z Bostonu. Nie pomogły wzmocnienia składu, nowi zawodnicy. Ponownie drużyna gospodarzy ograniczyła się tylko do Jamesa. LeBron zakończył spotkanie z 38 punktami, co jest jego rekordem dnia otwarcia. Robił co mógłby zapewnić Cavs zwycięstwo. Odnotował 8 asyst i zablokował 4 rzuty rywali, w tym bardzo efektownie zatrzymał Rondo. Ale co z tego, skoro jego drużyna przegrała? Poza nim, tylko trzech zawodników osiągnęło dwucyfrową zdobycz punktową, najwięcej z nich miał Williams – 12. Nie pomógł również Shaq, co prawda miał double-double (10 punktów i 10 zbiórek), ale w drugiej połowie dołożył zaledwie 2 punkty. Także ławka Cavs był ich słabą stroną. Rezerwowi zdobyli w sumie 10 punktów, podczas gdy zmiennicy Celtics mieli ich 26. Widać, że Cavs muszą jeszcze dużo poprawić i nauczyć się grać w nowym składzie.

W ekipie gości najlepiej zaprezentował się Pierce, który miał 23 punkty i 10 zbiórek. Double-double odnotował również Garnett. Może jego 13 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki nie są imponującymi statystykami, ale KG zrobił co trzeba, by pomóc swojej drużynie. A co najważniejsze, w jego grze nie było widać żadnych problemów zdrowotnych. Dobrze zagrał także Rondo, który popisał się osiągnięciem 10 asyst. Natomiast nowo pozyskani Wallace i Daniels byli silnym wsparciem z ławki zdobywając łącznie 19 punktów.

Pierwszy mecz na szczycie mamy za sobą. Następny raz obie drużyny spotkają się dopiero 25 lutego w Bostonie.


Gilbert Arenas

zdjęcie: yahoo.com, Glenn James/NBAE
Wizards długo na to czekali. Ostatni raz ich lider zdobył co najmniej 27 punktów 16 listopada 2007. Arenas stracił prawie całe dwa poprzednie sezony, ale teraz jest już zdrowy i w pierwszym meczu pokazał, że przez tą długą przerwę nie zapomniał jak gra się na najwyższym poziomie. W preseason Agent Zero nie imponował zdobyczami punktowymi i wszyscy zastanawiali się czy będzie on jeszcze w stanie powrócić do grona najlepszych strzelców ligi.

W Dallas Areans był ponownie liderem swojej drużyny i poprowadził ich do ważnego zwycięstwa. Zdobył najwięcej punktów dla Wizards - 29, a jego skuteczność z gry wyniosła 47.6%. Do tego, nie zapominał także o swojej roli rozgrywającego i dobrze kreował partnerów odnotowując 9 asyst.

Oczywiście to tylko jeden mecz i dopiero jeśli Arenas w kolejnych kilkunastu będzie prezentował równie dobrą grę, będzie można powiedzieć, że rzeczywiście odzyskał on wysoką formę. Ważne jest jednak, że dobrze rozpoczął te rozgrywki i pokazał, że nadal może być gwiazdą ekipy z Waszyngtonu.


Andrew Bynum
To był udany dzień dla Bynuma. Obchodził wczoraj swoje 22 urodziny, dostał mistrzowski pierścień i był czołowym zawodnikiem Lakers w pierwszym meczu sezonu. Center mistrzów zdobył 26 punktów trafiając 60% rzutów z gry, do tego miał jeszcze 13 zbiórek i sprawił, że brak Gasola był zupełnie nieodczuwalny.

Dwójka rezerwowych Wizards
Wizards oprócz Areansa mogli także liczyć na swoich dwóch rezerwowych. Podczas nieobecności kontuzjowanego Jamisona, Blatche miał okazję długo przebywać na parkiecie i świetnie się zaprezentował. Zdobył 20 punktów i zebrał 7 piłek. Istotnym wzmocnieniem z ławki był również pozyskany przed sezonem Foye, który zakończył spotkanie z 19 punktami. Poza tą dwójką nikt ze zmienników Wizards nie zdobył punktów, ale Foye i Blatche wystarczyli, by pokonać rezerwowych Mavs, 39-27.

Greg Oden
Oden co prawda nie był przydatny w ataku Blazers zdobywając zaledwie 2 punkty, jednak zrobił co do niego należało w obronie i walce pod koszami. Na swoim koncie miał 12 zbiórek i 5 bloków. Niestety odnotował też aż 7 strat.

Dirk Nowitzki
Nowitzki, tak samo jak James, nie miał odpowiedniego wsparcia w pierwszym meczu i musiał ciągnąć atak swojej drużyny. W efekcie zdobył 34 punktów, ale trafił tylko 40% swoich rzutów z gry, a jego Mavs przegrali pierwszy mecz przed własną publicznością.

Baron Davis
Ten sezon ma być powrotem Barona Davisa na szczyt. Niestety pierwszy mecz tego nie pokazał. Rozgrywający Clippers zdobył zaledwie 2 punkty, pudłując 9 z 10 rzutów. Miał natomiast 8 asyst, ale to znacznie za mało, by jego drużyna mogła pokonać Lakers.

Atak Rockets
Tak jak można było się spodziewać Rockets mają problemy ze zdobywaniem punktów. W meczu z Blazers trafili tylko 37% swoich rzutów z gry, co dało im 87 punktów.



zdjęcie: yahoo.com, Noah Graham/NBAE
Jeszcze sezon dobrze się nie rozpoczął, a już sporo zawodników ma poważne problemy z kontuzjami. W ostatnim czasie do tego grona dołączyli Griffin, Batum i Davis.

Pierwszy numer draftu z powodu kontuzji kolana nie zagra przez około 6 tygodni. Tym samym, problemy zdrowotne Clippers trwają nadal. W zeszłym sezonie prześladowały ich kontuzje i teraz ponownie tracą na długi czas swojego czołowego zawodnika.

Podczas gdy Griffin doznał urazu po wykonaniu efektownego wsadu w preseason, Glen Davis złamał kciuk wygłupiając się z kolegą. Przeszedł już operację, ale będzie musiał pauzować przynajmniej 2 miesiące. Bardzo prawdopodobne, że zostanie on dodatkowo ukarany przez Celtics za swoją głupotę. (więcej na ten temat)

Natomiast najdłuższa przerwa czeka Nicolasa Batuma. Zawodnik Blazers nie zagra przynajmniej przez 3 miesiące, a może to się nawet wydłużyć do 5 miesięcy. Powodem jest poważny uraz ramienia.


Grizzlies chcą ściągnąć do siebie Kareema Abdul-Jabbara. Obecnie jest on zatrudniony w Lakers jako asystent trenera Jacksona i pracuje z Bynumem. Jednak media w LA donoszą, że jego rola ma zostać zmniejszona w tym sezonie, dlatego Lakers zgodzili się, by Grizzlies prowadzili z nim rozmowy. Dlatego bardzo prawdopodobne, że ten legendarny środkowy dołączy teraz do sztabu trenerskiego drużyny z Memphis. Grizzlies mają w swoim składzie młodych podkoszowych Thabeeta i Gasola, którym na pewno bardzo przydałyby się treningi z Abdul-Jabbarem.

Agent Rajona Rondo nadal prowadzi negocjacje z Danny'm Ainge'm na temat przedłużenia umowy dla swojego zawodnika. Jak na razie obie strony nie mogą dojść do porozumienia. Agent Rondo uważa, że jego klient powinien znaleźć się wśród 5 najlepiej opłacanych rozgrywających w lidze. Natomiast Celtics nie zgadzają się, że jest on wart aż tak ogromnych pieniędzy.

Cavs są zainteresowani pozyskaniem weterana Antonio Danielsa. Został on zwolniony niedawno z Wolves i szuka nowego pracodawcy. GM Danny Ferry i trener Mike Brown znają się z Danielsem jeszcze z czasów San Antonio. W sytuacji problemów Westa, kolejny zawodnik na pozycje jeden/dwa na pewno mógłby się przydać w Cleveland.


Problemy osobiste Delonte Westa są coraz poważniejsze. Jego żona złożyła doniesienie na policję, oskarżając go o przemoc rodzinną i wyprowadziła się do swojego ojca. Natomiast Delonte zarzuca jej oszustwa. Podobno państwo West poważnie się pokłócili, a zawodnik Cavs zabrał żonie obrączkę i torebkę.



zdjęcie: yahoo.com, Andrew D.Bernstein/NBAE
Bryant dostał swój czwarty mistrzowski pierścień, ale pierwszy wywalczony bez Shaqa. W tym uroczystym dniu Kobe musiał zagrać jak przystało na MVP finałów i poprowadził Lakers do zwycięstwa w derbach Los Angeles. Zdobył 33 punktów, zebrał 8 piłek i miał 4 przechwyty.

poniedziałek, 26 października 2009

NBAcodziennie - zapowiedź


Już w nocy z wtorku na środę czasu polskiego rozpocznie się 64. sezon NBA. Dlatego od środy zaczynam nowy cykl - NBAcodziennie. Będzie to coś w stylu „podsumowania dnia”, które zamieszczałem w zeszłym sezonie. Ale podobieństwo będzie polegać tylko na tym, że będzie to podsumowanie minionego dnia, forma natomiast będzie zupełnie inna i mam nadzieję, że znacznie ciekawsza. NBAcodziennie będzie pojawiało się od poniedziałku do piątku.

niedziela, 25 października 2009

NBA Preview, Przed sezonem, Skarb Kibica... czyli wszystko co trzeba wiedzieć przed sezonem 2009/10

Na czwarta-kwarta.com już od kilku dni możecie przeczytać moją analizę wszystkich 30 drużyn, czyli Skarb Kibica NBA 2009/10. Z polskich blogów poświęconych NBA jeszcze tylko na Zawsze po pierwsze znajdziecie obszerną przedsezonową analizę - Przed sezonem.
Oczywiście znacznie więcej tego typu tekstów znajduje się na stronach i blogach amerykańskich. Oto lista stron, na których możecie jeszcze przeczytać przedsezonowe oceny i analizy (linki są w większości do strony poświęconej konkretnej drużynie, ale znajdziecie tam również odnośniki do pozostałych zespołów):

Ball Don't Lie
BDL's 2009-10 NBA Preview

HoopsWorld
2009-2010 Team Previews

Dime
'09-10 NBA season preview

Slam
30 Teams, 30 Days

RealGM
2009-10 Season Preview

NBA.com
Preview 2009

Natomiast na blogu Third Quater Collapse zebrano linki do przedsezonowych analiz z różnych blogów (narazie tylko z 4 dywizji, ale na pewno wkrótce pojawią się też następne 2)
2009 NBA Blogger Previews: Northwest Division
2009 NBA Blogger Previews: Central Division
2009 NBA Blogger Previews: Southwest Division
2009 NBA Blogger Previews: Atlantic Division


UPDATE (27.10)
Jeszcze 4 strony godne polecenia

The Baseline
The Baseline Sees All

TrueHoop
TrueHoop Network 2009-2010 Preview: The Teams

NBA FanHouse
FanHouse Preview

SportsIllustrated
SI's 2009-10 NBA Scouting Reports

Przewidywania przed sezonem 09/10 - jak będzie wyglądać tabela, kto zostanie MVP...

Moje typy na nadchodzący sezon:

Wschód
1. Cavs
2. Celtics
3. Magic
4. Hawks
5. Wizards
6. Raptors
7. Heat
8. Bulls
9. Sixers
10. Pacers
11. Pistons
12. Bobcats
13. Bucks
14. Knicks
15. Nets

Zachód
1. Lakers
2. Spurs
3. Blazers
4. Nuggets
5. Mavs
6. Jazz
7. Hornets
8. Clippers
9. Suns
10. Thunder
11. Rockets
12. Warriors
13. Grizzlies
14. Wolves
15. Kings


Nagrody (najpoważniejsi kandydaci i mój typ)

MVP
LeBron James
Kobe Bryant
Dwyane Wade
Dwight Howard
Brandon Roy



MIP
Aaron Brooks
Anthony Randolph
Roy Hibbert
Courtney Lee
Carl Landry
Channing Frye

Najlepszy rezerwowy
Jason Terry
Manu Ginobili
Jamal Crawford
Rasheed Wallace
Lamar Odom
JR Smith
Leandro Barbosa

Najlepszy debiutant
Blake Griffin
Tyreke Evans
Jonny Flynn

Najlepszy obrońca
Dwight Howard
Kevin Garnett
Ron Artest
LeBron James



Najlepszy trener
Nate McMillan
Phil Jackson
Gregg Popovich
Rick Carisle
Flip Saunders


I na koniec - kto zdobędzie mistrzostwo?
1. Cavs
2. Lakers
3. Celtics
4. Spurs

czwartek, 15 października 2009

Blair - nadzieja San Antonio


Przed draftem 2009 wielu przewidywało, że DeJuan Blair zostanie wybrany pod koniec pierwszej rundy. Jednak ostatecznie jego notowania znacznie spadły i dopiero Spurs mający 37 numer zdecydowali się na zawodnika z University of Pittsburgh. Już wtedy w San Antonio uznano, że zdobyli bardzo dobrego zawodnika, który zasługiwał na wyższy numer. Dlatego ma on być największym „przechwytem” tego naboru. Warto dodać, że powodem pominięcia go w pierwszej rundzie była obawa o jego zdrowie. W trakcie gry w szkole średniej miał poważną kontuzję kolan. Co prawda ten uraz nie miał wpływu już na jego grę w lidze akademickiej, ale większość generalnych managerów wolała nie ryzykować. Skorzystali na tym Spurs.

W preseason Blair prezentuje się rewelacyjnie i jest jednym z najlepszych debiutantów w fazie przygotowawczej. Już w pierwszym meczu pokazał się z fantastycznej strony i przez 22 minuty gry zebrał aż 19 piłek, a do tego dołożył jeszcze 16 punktów. W następnym spotkaniu nie miał tak dobrych osiągnięć (9punktów i 2 zbiórki), ale na parkiecie spędził tylko 11 minut. Natomiast w starciu z Heat ponownie błyszczał. Był najlepszym strzelcem Spurs kończąc mecz z dorobkiem 28 punktów (trafił 11 z 13 rzutów z gry). Na swoim koncie miał jeszcze po 4 asysty i zbiórki, a także 2 przechwyty. We wczorajszym spotkaniu z Clippers po raz kolejny mogliśmy oglądać jak duży potencjał ma ten zawodnik. Ponownie zaliczył double-double mając 11 punktów i 12 zbiórek. W rezultacie, po pierwszych 4 przedsezonowych występach jego statystyki wynoszą 16 punktów, 9.3 zbiórek i 1.5 przechwytów. Imponujące.

Mimo że nie ma on wzrostu typowego dla PF (tylko 201 cm), to potrafi świetnie wykorzystać swoją siłę i bardzo dobrze radzi sobie w polu podkoszowym. Jak już pokazał, jego najsilniejszą stroną jest walka na tablicach i duża liczba zbiórek. W ataku także jest bardzo skuteczny i nie przeszkadza mu rywalizacja z wyższymi przeciwnikami.

Blair ma ogromną motywację by udowodnić wszystkim, że pominięcie go w pierwszej rundzie było wielkim błędem. Jak na razie to mu się udaje. Jednak trzeba pamiętać, że to preseason. Dopiero gdy zacznie tak wysoką formę prezentować w meczach fazy zasadniczej, będzie można wróżyć mu naprawdę fantastyczną karierę. Jak na razie widać, że ma ogromny potencjał i powinien być w gronie najlepszych debiutantów. Oczywiście w sezonie nie będzie miał okazji tak długo grać jak ma to miejsce obecnie, będzie też rzadziej dostawać piłkę w ataku i będzie miał zadania typowe dla role playera. Ale to co dotychczas pokazał wystarcza, by Spurs mogli być spokojni, że na ławce mają bardzo dobrego zmiennika na czwórkę. Gra u trenera Popovicha, treningi z Duncanem powinny pomóc mu robić szybkie postępy i stać się świetnym zawodnikiem.

Balir (numer 37) i Griffin (numer 1) – na boisku nie widać, że w dniu draftu dzieliło ich aż 35 zawodników.

poniedziałek, 12 października 2009

Preseason - ciąg dalszy



W preseason największe gwiazdy raczej nie tracą sił i nie grają na najwyższych obrotach. Są jednak wyjątki. Jeśli mecz przedsezonowy rozgrywany jest w Chinach można pokazać się z dobrej strony zyskując uznanie fanów i równocześnie wyższy status na atrakcyjnym rynku. Wykorzystał to Anthony, zagrał fantastycznie w meczu z Pacers, który odbył się w Pekinie. Poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa zdobywając aż 45 punktów. Jego skuteczność z gry była na bardzo wysokim poziomie 73.7%. Poza tym, na swoim koncie miał jeszcze 9 zbiórek. Po takim występie Melo może być pewnym, że sprzedaż jego koszulek i butów w Chinach wzrośnie. Trzeba umieć dobrze się zareklamować.

Chris Douglas-Roberts w debiutanckim sezonie nie mógł liczyć na znaczącą ilość minut gry. Dopiero w drugiej połowie rozgrywek zaczął częściej pojawiać się na parkiecie. Natomiast bardzo dobre występy w preseason powinny dać mu silną pozycję w zespole w tym sezonie (przynajmniej na starcie). W dotychczasowych 3 meczach pokazał swoje umiejętności strzeleckie i dwukrotnie zdobywał przynajmniej 20 punktów. Rywalizacje o miejsce w pierwszej piątce na dwójce raczej przegra z Lee, ale może stać się silnym wsparciem z ławki.



W pierwszym meczu preseason drugoroczniak Pacers, Roy Hibbert, grał krótko i nie odnotował imponujących statystyk. Chociaż, jak na niecałe 17 minut gry 9 punktów, 5 zbiórek i blok to całkiem dobry rezultat. W kolejnym spotkaniu, z Nuggets, grał znacznie dłużej i był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny. Zdobył 20 punktów, zebrał 11 piłek, a do tego odnotował aż 8 bloków i bardzo zbliżył się do triple-double. W drugim meczu z Nuggets Hibbert wyszedł w pierwszej piątce i ponownie potwierdził, że jest w rewelacyjnej formie. Był najlepszym strzelcem Pacers z 21 punktami, do tego miał 9 zbiórek i 4 bloki. Jeśli tej świetnej dyspozycji nie straci wraz z rozpoczęciem sezonu zasadniczego, może być w gronie zawodników, którzy w tym roku będą największym objawianiem rozgrywek.

Po tym, jak w pierwszych dwóch meczach Stephen Curry zdobył w sumie 17 punktów trafiając zaledwie 27.3% swoich rzutów, w trzecim spotkaniu wypadł znacznie lepiej i miał 18 punktów (50% z gry). Warto również zauważyć, że w dwóch ostatnich meczach Curry dobrze radził sobie jako rozgrywający i odnotował łącznie 15 asyst. Może Curry pójdzie w tym kierunku i skoncentruje się na rozgrywaniu? Dla Warriors byłoby to bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ potrzebują playmakera. Niestety, jest to mało prawdopodobne.

Morrow w zeszłym sezonie zaskoczył wszystkich zdobywając 37 punktów i 11 zbiórek w swoim czwartym meczu w NBA. Zdumiewające było zwłaszcza to, że dokonał tego zawodnik niewybrany w drafcie. W dalszej części rozgrywek potwierdził swoje umiejętności strzeleckie i stał się ważnym graczem w Golden State. W tym sezonie może być jeszcze groźniejszy w ofensywie, co potwierdzają jego występy w preseason. W pierwszym meczu z Lakers zdobył 25 punktów, a w starciu z Suns miał ich 30 i do tego wysoką skuteczność 52.4%. Jest on świetnym strzelcem i największym przeoczeniem zeszłorocznego draftu (a jeśli nadal będzie się rozwijał, może dołączyć do grona najlepszych zawodników niewybranych w drafcie w historii NBA).



Poza meczem z Mavs, w którym trafił wszystkie 6 rzutów z gry, Arenas jak na razie nie imponuje pod względem strzeleckim. W trzech meczach zdobywał średnio 10.3 punktów przy skuteczności z gry wynoszącej 47.8%. Ale pod względem asyst wypada bardzo dobrze. Już na otwarcie preseason zaliczył ich 10, a jego średnia w dotychczasowych spotkaniach to 8.7. Czyżby w tym sezonie Arenas postanowił być bardziej plamakerem niż strzelcem?

Na koniec jeszcze kilka słów od Stana na temat Marcina.

In terms of Marcin Gortat's play last night, do you think that's an example of him being worth of the contract he received?
Well, I don't think there's any question he's worth the contract. I think that's why Otis [Smith] and Bob [Vander Weide] decided to match. I mean, we think he's worth that and I think what happened last night is he really got into the game well into the second half. Now, the tough part for him is to get ... which he's always been very good at but he's got to get himself going quicker because he's normally not going to get 35 minutes so he's got to get going into the flow of what's going on quicker but he did a great job last night.
How does the offense change having Gortat on the floor instead of Dwight Howard? Are there more pick & rolls?
Yeah, I think that Marcin's strength is to ... constant movement and energy, getting into pick & rolls and making them [opposing defenses] defend that and with Dwight, we post up more so that's the main difference.

sobota, 10 października 2009

14 punktów, 14 zbiórek i 6 bloków



W meczu z Rockets, Howard dostał dzień odpoczynku, a w pierwszej piątce na jego miejscu pojawił się Gortat. Tak jak można było się spodziewać, Marcin wykorzystał swoją szansę i zaprezentował grę na najwyższym poziomie. Nadal nie był zbyt często wykorzystywany w ataku, ale nie przeszkodziło mu to w odnotowaniu double-double. W dwóch wcześniejszych spotkaniach grał niewiele, teraz przebywał na parkiecie prawie 36 minut i nie zmarnował tego czasu. Ostatecznie miał na swoim koncie 14 punktów (4/5 z gry), 14 zbiórek i aż 6 bloków. Tym samym Gortat po raz kolejny udowodnił, że jest zbyt dobry by siedzieć na ławce i być wyłącznie zmiennikiem Howarda.



Do you think that's an example of showing what you can do when you get starter's minutes, to be able to go out and get a double-double and a couple of blocks?
I believe I can do that. I've been showing these many games in the NBA, I've been showing these many games in the Eurobasket so I believe I can do that and obviously when we got Dwight Howard on the team, I'm going to fight for minutes with Dwight Howard but I'm going to try to work on my game to play maybe as a four man.

I know the Houston Rockets were interested in you during free agency. Was this game a little bit of showing them what they're missing?
No, I don't think so. It was just a game, it was another game with a team that was calling my agent a couple of months ago but still, it's just me. If the Houston Rockets like me, then they got to call my agent, whatever, but right now I'm an Orlando Magic player and I'm happy to be here. We got a great team, we got to work on a couple of things but we got a great team to win a championship this year.

I know that you stated you wanted to play alongside Dwight. When do you think you can get to that point when you can play with him?
Just be consistent with my outside game, I would say. I don't think there's a lot of things that I need to work on defense. I would say that I was pretty solid on defense but I got to work on my game, I got to be consistent with my jump shot, I got to be consistent with certain moves instead of habits with the four man gone, I'm still learning.

I jeszcze Vince Carter:

What did you think of Marcin Gortat's play tonight?
I think he really got after it. I mean, they didn't pay him the money for nothing. They didn't bring him back, they went out to get him and they didn't bring him back for nothing and I think he did that tonight and it's just great to have another weapon like that to back him up if he's in foul trouble or if he's not playing tonight so it's great to see.
źródło: Third Quarter Collapse


piątek, 9 października 2009

Slam Dunk Contest - preseason edition

Może w preseason jeszcze nie jesteśmy świadkami wielkiej koszykówki. Jednak fakt, że obrona nie jest tak twarda jak w "prawdziwym" meczu, sprzyja bardzo efektownym akcjom w ataku. W tegorocznym preseason mogliśmy już obejrzeć kilka naprawdę pięknych wsadów. Oczywiście numerem jeden jest dunk Browna nad Moorem.



Ale nie tylko Brown potrafi wykonać efektowny slam dunk:







I na koniec jeszcze raz Brown.


środa, 7 października 2009

Pierwsze dni preseason

Za nami kilka pierwszych dni preseason. Tak jak można było się spodziewać, na razie nie jesteśmy świadkami gry na najwyższym poziomie. Ale nie ma się co dziwić, teraz wszyscy przygotowują się do sezonu, sprawdzają nowe ustawienia, uczą się gry z nowymi kolegami. Najlepsi zawodnicy w tej fazie nie przemęczają się i raczej nie są pierwszoplanowymi postaciami (przynajmniej w statystykach). W tym momencie najwięcej mogą zyskać młodzi zawodnicy i ci, którzy walczą o miejsce w składzie. W odróżnieniu od pozostałych, oni grają na pełnych obrotach chcąc pokazać się z jak najlepszej strony. W dotychczasowych meczach byliśmy już świadkami kilku udanych występów młodych zawodników.



debiutanci
Po pierwszych meczach zadowoleni ze swoich wyborów w drafcie mogą być Bulls. W pierwszym meczu, z Pacers, świetnie zagrał Taj Gibson (numer 26 w drafcie). Zdobył 19 punktów, zebrał 9 piłek i miał 3 asysty. W drugim meczu także grał dobrze - 10 punktów, 5 zbiórek i 2 bloki. Natomiast numer 16 w drafcie, James Johnson, zapewnił Bulls zwycięstwo nad Jazz trafiając rzut równo z końcową syreną. W całym spotkaniu zaliczył 18 punktów i 8 zbiórek, będąc najlepszym zawodnikiem swojej drużyny.



Już kiedy Spurs wybierali DeJuana Blaira w drafcie z numer 37 wielu ekspertów przewidywało, że jest on znacznie lepszy niż jego pozycja w naborze i będzie on największym „przechwytem” tego draftu. W pierwszym meczu preaseason rozegrał rewelacyjne spotkanie i pokazał na co go stać. Przez 22 minuty zaliczył aż 19 zbiórek i 16 punktów.

Niewybrany w drafcie 2009 Wes Matthews zdobył dla Jazz 16 punktów w meczu rozgrywanym w Londynie z Bulls. W spotkaniu z Nuggets na otwarcie preseason wchodząc z ławki zaliczył 6 punktów.

44 w drafcie Chase Budinger był najlepszym zawodnikiem z pierwszej piątki Rockets w meczu ze Spurs, zdobył 15 punktów (7/10 z gry).


drugoroczniacy
Dobrze zaprezentował się Irańczyk Hamed Haddadi. Przed sezonem mówił, że chce więcej minut gry. W pierwszy meczu preseason pokazał, że będzie walczył o lepszą pozycję w Grizzlies. W starciu z Wizards dobrze wykorzystał swoje 15 minut na parkiecie odnotowując 11 punktów i 9 zbiórek.

Chris Douglas-Roberts zdobywając 21 punktów był pierwszym strzelcem Nets w meczu z Knicks

DeAndre Jordan już w poprzednim sezonie pokazał, że może być dobrym środkowym. W spotkaniu z Warriors trafił wszystkie 8 rzutów z gry zaliczając 22 punkty, do tego dołożył jeszcze 10 zbiórek.


Do pojedynczych występów nie ma co za bardzo przywiązywać dużej uwagi i przewidywać, że będzie to świetny zawodnik. Ale w przypadku, gdy w kilku meczach dany graczy prezentuje wysoką formę warto zwrócić na niego uwagę. Tak jak chociażby Gibson z Bulls.


Na co jeszcze można zwrócić uwagę
Dla nas oczywiście ważny był pierwszy mecz Magic. Jednak to co widzieliśmy na pewno nie było tym, czego oczekiwaliśmy. Nic nie wskazuje na to, że Gortat będzie w tym sezonie chociaż trochę ważniejszym i częściej wykorzystywanym zawodnikiem. W spotkaniu z Mavs, gdzie miał grać, przebywał na parkiecie nieco ponad 16 minut, w tym czasie zebrał 5 piłek i zaliczył jeden blok. W ataku był zupełnie niewykorzystywany, oddał tylko jeden rzut.



Shaq i LeBron po raz pierwszy pojawili się razem na parkiecie, co od razu stało się tematem numer jeden z NBA w amerykańskich mediach. Cavs wygrali z Bobcats, ale dwójka gwiazd nie wysiliła się za bardzo. Łącznie Shaq i LeBron przebywali na parkiecie 30 minut. James miał 15 punktów i asystę, O'Neal 6 punktów i 3 zbiórki.

W pierwszym meczu Grizzlies w ich barwach nie zobaczyliśmy Iversona, który siedział na ławce z powodu urazu ścięgna udowego.

Arenas w tym sezonie ma wrócić do wielkie formy i ponownie być gwiazdą NBA. W pierwszym spotkaniu z Grizzlies był w słabej dyspozycji rzutowej trafiając zaledwie 1 z 5. Zaliczył natomiast 10 asyst.

Tegoroczny preseason jest także sprawdzianem dla rezerwowych sędziów. Wszyscy uważnie przyglądają się ich pracy. Jak na razie nikt się nie skarżył, aczkolwiek w amerykańskich mediach bardzo często podkreśla się dużą ilość odgwizdywanych fauli.

poniedziałek, 5 października 2009

Wright - koniec marzeń o przełomowym sezonie


W drafcie 2007 Brandan Wright został wybrany z wysokim ósmym numerem przez Bobcats. W Charlotte jednak nie zagrał bo został od razu oddany do Warriors, między innymi za Jasona Richardsona. Oczekiwania wobec niego były bardzo duże. W Golden State liczono, że będzie to podkoszowy, który nie tylko będzie pasował do ich szybkiego stylu gry, ale przede wszystkim wzmocni ich pod koszami. Niestety już na samym początku przygody z NBA Wrighta prześladowały kontuzje i z powodu urazu biodra nie grał w lidze letniej. Debiutancki sezon nie był dla niego udany, ponieważ ogromną jego część przesiedział na ławce. Ostatecznie wystąpił tylko w 38 meczach, z czego 6 razy w pierwszej piątce, a na parkiecie przebywał średnio niecałe 10 minut. Jego statystyki w tym czasie wyniosły 4 punkty i 2.6 zbiórek.

Transfer Harringtona do Nowego Jorku na początku sezonu 2008/09 sprawił, że pod koszem w Golden State zrobiło się więcej miejsca. Pozycja pierwszego silnego skrzydłowego była wolna i Wright był jednym z głównych kandydatów do jej objęcia. Na początku dostał więcej minut gry, które dobrze wykorzystywał pokazując, że jest gotowy na odgrywanie większej roli w drużynie. W efekcie, pod koniec grudnia zaczął regularnie wychodzić w startowej piątce. To był moment, w którym Wright mógł wreszcie udowodnić swój potencjał i stać się ważną postacią Warriors. Niestety, przeszkodziły mu problemy zdrowotne. W dziewiątym meczu z rzędu, w którym był podstawowym zawodnikiem doznał poważnej kontuzji lewego ramienia. Wykluczyła ona Wrighta z gry na dwa miesiące. Kiedy wrócił na parkiet w marcu ponownie dostał miejsce w wyjściowym składzie i przed końcem sezonu udało mu się jeszcze rozegrać kilka dobrych spotkań. Jego średnie w tych rozgrywkach wyniosły 8.3 punktów, 4 zbiórki i 0.9 bloku przez 17.6 minut.

Ostatecznie, mimo kontuzji w trakcie rozgrywek, poprzedni sezon był dla Wrighta udany. Co prawda nie grał on jeszcze na poziomie jakiego można by oczekiwać od ósemki w drafcie, ale było widać postęp.

Sezon 2009/10 miał być jeszcze lepszy. Wright bardzo ciężko trenował w offseason i według trenera Nelsona był jednym z najlepszych zawodników Warriors na obozie przygotowawczym. To miał być jego rok. Rok, w którym wreszcie stanie się wartościowym silnym skrzydłowym. I ponownie kontuzja pokrzyżowała mu plany. Po raz kolejny uszkodził sobie lewe ramię, jednak teraz ten uraz jest znacznie poważniejszy niż kilka miesięcy temu. Wright będzie musiał poddać się operacji, a rehabilitacja potrwa od 4 do 6 miesięcy. Cały sezon stracony. Nawet nie zdążył jeszcze rozegrać żadnego meczu preseason.



Oczywiście w tej sytuacji zyskać może inny młody podkoszowy Warriors, Anthony Randolph. To właśnie on z Wrightem mieli walczyć o pozycję pierwszego PF. Mimo, że to Randolphowi przewiduje się przełomowy sezon i gwiazdorską karierę, Nelson powiedział, że dotychczas na treningach lepszy był Wright. Teraz Randolph ma otwartą drogę do pierwszej piątki i może pokazać na co go stać. Bez wątpienia ten drugoroczniak ma ogromny potencjał i świetne warunki fizyczne by stać się wybitnym zawodnikiem. Jeśli tak rzeczywiście będzie, kiedy do gry wróci Wright, pozostanie mu jedynie rola zmiennika. Jego szansa by stać się kimś w NBA jest coraz mniejsza.

piątek, 2 października 2009

Co łączy karierę w NBA Macieja Lampe i Marcina Gortata?


Przeglądając profil Gortata na stronie basketball-reference.com natknąłem się na ciekawą informację. Teoretycznie rzecz biorąc Suns oddali Macieja do Hornets w zamian za Marcina.

W styczniu 2005 Suns i Hornets dokonali wymiany. W jej ramach do Nowego Orleanu trafił Lampe, Casey Jacobsen oraz Jackson Vroman, natomiast Suns pozyskali Jima Jacksona i drugi wybór w drafcie 2005. Kilka miesięcy później GM drużyny z Phoenix właśnie ten pick (numer 57) wykorzystał na Marcina Gortata. Tego samego dnia Suns oddali prawa do Gortata drużynie Magic.

Warto przypomnieć, że w 2004, kiedy transferu dokonywali Knicks i Suns, także wymieniono dwóch Polaków. Do Phoenix powędrował Lampe, a do Nowego Jorku trafił Trybański.

środa, 30 września 2009

Gortat niepotrzebny w Orlando

Tuż po zakończeniu Eurobasketu pojawiły się informacje, że Gortat może zostać w trakcie sezonu wytransferowany do Oklahomy. Już podobno polski center zaczął przygotowywać się do przyszłej przeprowadzki rozmawiając o tym z Krsticem, który gra na co dzień w Thunder. Oczywiście jak na razie nie ma żadnych potwierdzonych informacji, ponieważ nawet jeśli do takiego transferu dojdzie, to na pewno nie wcześniej niż w grudniu.

Od początku wiadomo było, że tak naprawdę Magic nie wyrównali oferty Mavs i nie zatrzymali Gortata dlatego, że jest on im niezbędny. Po prostu nie chcieli stracić wartościowego zawodnika za darmo, skoro można go wymienić dostając coś w zamian. Dlatego Marcin został w Orlando, ale już wkrótce Magic będą chcieli się pozbyć jego wysokiej pensji, ponieważ wydawanie prawie $6 milionów na zmiennika dla Howarda to zbyt duża rozrzutność. Chyba tylko Isaiaha Thomas mógłby tyle zapłacić za rezerwowego dla swojego najlepszego zawodnika, nie mając przy tym wyrzutów sumienia, że przepłacił. Gortat za ten sezon dostanie $5.8 milionów, dokładnie tyle samo zarobią Rasheed Wallace i Antonio McDyess. Obaj to uznani weterani, którzy nawet będąc zmiennikami odegrają kluczową rolę w swoich nowych zespołach. Na nich opłaca się wydać takie pieniądze, na Marcina też, o ile będzie on odgrywał równie ważną rolę w drużynie. Jeśli chce się mieć tylko wysokiego gracza, który da kilka minut odpoczynku Howardowi, lepiej zainwestować w jakiegoś młodego i znacznie tańszego zawodnika.



A może wystawiać Gortata jako silnego skrzydłowego?

Rok temu u boku Howarda w pierwszej piątce wychodził Lewis. Teraz po odejściu Turkoglu mógłby on przesunąć się na pozycję niskiego skrzydłowego, ale skoro tak dobrze spisywał się jako PF, po co to zmieniać? Jednak gdyby ostatecznie trener Van Gudny zdecydował się na takie posunięcie na pewno nie będzie miał problemu z obstawieniem czwórki. Ma do dyspozycji dwóch zawodników pozyskanych w trakcie offseason: Ryana Andersona i Brandona Bassa. Pierwszy z nich jest młodym i bardzo perspektywicznym zawodnikiem. W swoim debiutanckim sezonie w Nets udowodnił, że warto na niego stawiać i to właśnie on powinien być graczem, który w przyszłości stanie się pewnym punktem pierwszej piątki na czwórce. Bass natomiast przez ostatnie dwa lata pokazał, że jest bardzo przydatnym zmiennikiem i wchodząc z ławki może istotnie pomóc swojej drużynie w walce pod koszami. Tak więc, jeśli Lewis pozostanie na pozycji PF, na rezerwie Magic będą mieli dwóch świetnych zawodników. Dlatego opcja duetu Howard-Gortat na parkiecie jest mało prawdopodobna. Gdyby Magic mieli problem z obstawieniem czwórki, trener mógłby próbować ustawienia z dwiema wieżami. Ale w poprzednim sezonie robił to rzadko, a teraz nie będzie miał już takiej potrzeby.

Dlatego Gortat ponownie będzie musiał pogodzić się z rolą zmiennika dla Howarda. Oczywiście kiedy Howard będzie miał problemy z faulami albo z powodu kontuzji będzie zmuszony opuścić spotkanie – Gortat będzie automatycznie wchodził na jego pozycję. Co do tego, kto jest drugim centrem w Orlando nie będzie wątpliwości. Niestety ten fakt nie sprawi, że Marcin będzie pojawiał się na parkiecie znacznie częściej niż rok temu. Howard w swojej czteroletniej karierze opuścił jak na razie tylko 3 mecze, które zresztą rewelacyjnie wykorzystał Gortat w poprzednim sezonie. Poza tym, Howard przebywa na parkiecie ponad 35 minut, co w najlepszym wypadku daje niecałe 13 minut gry dla Gortata.

W ten sposób na pewno Marcin nie rozwinie swojej gry i nie stanie się lepszym zawodnikiem w NBA. Ale równocześnie dla Magic trzymanie takiego gracza na ławce w dłuższej perspektywie nie ma sensu. Dlatego transfer Polaka jest prawie pewny. Magic nie będą go zatrzymywać u siebie po pierwsze ze względów finansowych (w tym sezonie będzie on piątym najlepiej zarabiającym zawodnikiem w drużynie), a po drugie dlatego, że wymieniając go mogą dostać w zanim zawodnika, który bardziej im się przyda. Jedynie poważna kontuzja Howarda, która wykluczałaby go ze sporej ilości meczów może spowodować, że Marcin do końca tych rozgrywek zostanie w Orlando.

wtorek, 29 września 2009

Zamieszanie w Golden State

Jeszcze niedawno co sezon największe zamieszanie było w New York Knicks. Ściągnięte przez Thomasa „gwiazdy” nie potrafiły razem grać, a do złej atmosfery w szatni dokładały się jeszcze ich problemy pozaboiskowe. W efekcie mimo całkiem silnego składu „na papierze”, na parkiecie prezentowali się fatalnie. Tą sytuację poprawiło dopiero przybycie Walsha (a właściwie zwolnienie Thomasa), który rozpoczął porządki w Nowym Jorku. Dlatego tam sytuacja wygląda coraz lepiej i są perspektywy na stworzenie dobrego zespołu w przyszłości. Natomiast wszystko wskazuje, że w tym sezonie największe zamieszanie będzie... nie w Memphis, ale w Golden State. Co prawda to Grizzlies stworzyli eksperymentalny skład z Iversonem, Randolphem i grupą młodych gwiazd, jednak tam problemy zaczną się prawdopodobnie dopiero gdy sezon wystartuje. Natomiast w ekipie Warriors już teraz panuje ogromne zamieszanie.

Po pierwsze Stephen Jackson, który jest kapitanem tej drużyny i powinien być jej ostoją, zarządzał wymiany. Do tego, o chęci odejścia z Warriors powiedział najpierw mediom, a dopiero potem swoim pracodawcom. Jackson chce walczyć o tytuł, a w zespole zdominowanym przez młodych zawodników, skoncentrowanych przede wszystkim na popisach ofensywnych, nie ma nawet szans na występ w playoffs. Jednak wytransferowanie go nie jest łatwym zadaniem, ponieważ Jackson ma duży kontrakt, a liczące się zespoły mają już skompletowane składy i brak wolnych pieniędzy. Dlatego nie może on liczyć na szybką wymianę i na pewno najbliższe rozgrywki rozpocznie w barwach drużyny z Oakland. I mimo że trener Nelson oficjalnie nie widzi problemu i nadal stawia na Jacka jako kapitana, to na pewno ta sytuacja wpłynie negatywnie nie tylko na samego zawodnika ale i całą drużynę. Bo jak ma poprowadzić drużynę kapitan, który nie chce w niej grać?



Sytuację w Warriors podkręcił także Ellis. Podczas Media Day stwierdził, że on z Curry'm nie mogą grać razem: „My razem? Nie. My po prostu nie możemy razem grać. Ja chcę wygrywać, a w ten sposób to się nie uda.” Przy takim podejściu eksperyment z duetem Ellis-Curry nie może wypalić. Już kiedy Warriors wybrali w drafcie Curry'ego trudno było sobie wyobrazić jak ta dwójka będzie razem współpracować na parkiecie. Są to dwaj bardzo podobni zawodnicy, którzy lubią mieć piłkę w rękach, lubią kończyć akcje wchodząc pod kosz i mimo niskiego wzrostu nie są rozgrywającymi. Ale chyba nikt nie oczekiwał, że jeszcze przed rozpoczęciem obozu treningowego Ellis głośno będzie mówił o tym, że nie chce grać z Curry'm. Dlatego będzie on kolejnym zawodnikiem Warriors na liście transferowej. Chociaż to, że Nelson nie jest fanem Ellisa i najchętniej chciałby się go pozbyć, było już wiadomo wcześniej. To poprzedni GM Warriors, Chris Mullin, chciał mieć Ellisa w składzie. Natomiast gdy władzę w klubie przejął Nelson i jego ludzie – dni Ellisa są policzone. Już rok temu jego przedłużająca się absencja z powodu kontuzji była podejrzana. Dotychczas jeszcze nie oddano Ellisa tylko dlatego, że ma on ogromny kontrakt, a w ostatnich rozgrywkach grał bardzo mało z powodu poważnej kontuzji.

Już od roku wiadomo, że w tej drużynie nie jest dobrze i będzie potrzeba sporo zmian by ponownie byli on w stanie wygrywać. A skoro już tak źle jest na samym początku i już teraz najważniejsi zawodnicy są niezadowoleni, trudno oczekiwać, żeby udało się w szatni Warriors stworzyć dobrą atmosferę, a to na pewno przełoży się na kiepskie wyniki. W poprzednim sezonie wygrali tylko 29 meczów, ile będzie teraz?

poniedziałek, 21 września 2009

Spotkać legendy


Dzisiaj wydarzeniem dnia był mecz finałowy Eurobasketu, ale nawet tak ważny mecz w porównaniu ze spotkaniem się z Oscarem Robertsonem i Billem Russellem schodzi na dalszy plan. Big O został nominowany do FIBA Hall of Fame i z tej okazji przyjechał do Katowic. Natomiast Russell był gościem specjalnym przy okazji tego wydarzenia. Już w trakcie meczu pomiędzy Francją i Chorwacją widziałem ich na trybunach. Normalnie byłbym bardzo zadowolony, że widziałem ich na żywo, nawet z tak daleka. Ale miałem to szczęście, że po raz kolejny mogłem przekonać się jak wspaniałą rzeczą jest akredytacja. Nigdy nie sądziłem, że będę miał okazję z bliska zobaczyć takie legendy NBA.



Na spotkaniu powołanych do Hall of Fame z mediami można było z bliska zobaczyć i posłuchać tych wielkich zawodników. To był naprawdę wspaniały moment. Co prawda kiedy oni grali mnie jeszcze nie było na świecie, ale każdy kto interesuje się NBA i zna choć trochę jej historię wie jak wybitni byli to gracze. Dlatego możliwość spotkania ich jest tak wyjątkowa. Podczas Mistrzostw widywało się na żywo takie gwiazdy jak Gasol czy Parker, ale oni przy Robertsonie i Russellu to nic. To są prawdziwe legendy.

Posłuchanie ich było fantastyczną sprawą. Usłyszenie na żywo charakterystycznego śmiechu Russella – bezcenne.

W sumie spotkanie z mediami trwało chyba około pół godziny (niestety legendy się spóźniły) i było to bardzo krótko. Niestety zbliżał się mecz o trzeci miejsce i szkoda, bo legend można by słuchać naprawdę długo.



Russell:
Od początku mojej przygody z koszykówką, moją motywacją była rywalizacja i gra zespołowa. Chamberlain zdobywał średnio 50 punktów w sezonie i miał 26 zbiórek, ale zawodnicy NBA mi przyznali MVP w tamtym sezonie. To potwierdziło, że mam rację grając zespołową koszykówkę. Trzeba wykorzystać swoje umiejętności i talent by zapewniać drużynie zwycięstwa. Kiedy ja grałem najlepiej było miejsce żeby moi koledzy grali najlepiej.






Robertson:
Rubio, nie sądzę, że on jest gotowy grać w NBA. Cieszę się, że wrócił do Hiszpanii. Nie jest wystarczająco silny. Tu nie chodzi o umiejętności driblingu, wielu zawodników potrafi świetnie dryblować, w NBA zawodnicy muszą być bardzo silni.

Problemem dzisiaj jest, jeśli zawodnik umie wykonać efektowny wsad mówicie że jest wspaniały, ponieważ wsadził piłkę do kosza, a to może być najgorszy zawodnik.

Dzisiaj zawodnicy muszą jeździć na obozy przygotowawcze, chodzić na siłownię, ja nigdy nie robiłem takich rzeczy. Ja pracowałem na farmie.