wtorek, 27 kwietnia 2010

game 4: Magic 99 - Bobcats 90

Bohater meczu: Vince Carter
Carter pomógł Magic zakończyć tą serię zdobywając jak dotąd najwięcej punktów w tych playoffs. W pierwszej połowie miał ich tylko 7, ale w drugiej dołożył 14 i po raz pierwszy zakończył mecz z dorobkiem ponad 20 punktów. Także po raz pierwszy w tej serii trafił za trzy, chociaż nadal na dystansie nie spisywał się najlepiej i kończy rywalizację z Bobcats z jedną celną trójką na 17 prób. Poza tym, we wczorajszym meczu zanotował 4 asysty i 3 zbiórki.

Decydujące elementy
rzuty wolne: Magic 30/42 – Bobcats 21/33
rzuty za trzy: Magic 13/33 – Bobcats 5/19
czwarta kwarta: Bobcats przez ponad 8 minut nie trafili rzutu z gry, w tym czasie zdobyli tylko 9 punktów z wolnych, a Magic powęszyli swoje prowadzenie z 2 do 11

Bobcats robili, co mogli, by przedłużyć tą serię chociażby o jeszcze jeden mecz. Prowadzili z Magic bardzo wyrównaną walkę. W drugiej kwarcie uzyskali 7-punktowe prowadzenie i jeszcze na początku drugiej połowy mieli przewagę. Później to Magic prowadzili, ale gospodarze cały czas byli tuż za nimi. Natomiast w czwartej kwarcie ponownie zawiedli. Na 7 minut przed końcem mieli tylko punkt straty, ale wtedy Pietrus zakończył dwie kolejne akcje celnymi trojakami, chwilę później za trzy trafił Nelson i po wolnym Cartera, Magic uzyskali najwyższą przewagę w tym meczu - 11 punktów. Goście nie pozwolili już sobie odebrać tego zwycięstwa i Bobcats musieli pogodzić się z czwartą porażką.
W drużynie gospodarzy świetnie zagrał Thomas. W poprzednich meczach był mało widoczny, a wczoraj wchodząc z ławki był najlepszym strzelcem Bobcats. Zdobył 21 punktów ze skutecznością 75% i zebrał 9 piłek. Wallace zanotował 17 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty, natomiast Jackson zupełnie zawiódł w ataku. Zakończył mecz z dorobkiem ledwie 8 punktów pudłując 9 z 11 rzutów z gry. Miał co prawda 8 asyst, ale też i 4 straty. To nie był występ, jakiego oczekuje się od lidera drużyny, która jest o krok od zakończenia sezonu.

Howard, który zyskał nowy pseudonim „Foul on You”, ponownie miał problemy z faulami i ponownie z ich powodu musiał opuścić parkiet przed czasem. Wczoraj grał najkrócej w tej serii, bo tylko 23 minuty, ale po raz pierwszy udało mu się zebrać ponad 10 piłek (13). W ataku nie pomógł swojej drużynie mając tylko 6 punktów (2/6 z gry, 2/7 z wolnych). Tak więc, Howard kończy tą serię z średnimi 9.8 punktów i 9.3 zbiórek przez 26.5 minut gry. Trójka środkowych Bobcats wykonała dobrą pracę ograniczając jego poczynania. Mimo to Magic łatwo awansowali i jako jedyni w tegorocznej pierwszej rundzie nie przegrali żadnego meczu. To pokazuje, jak ogromną głębią składu dysponuje Van Gundy.

Faule Howarda oczywiście oznaczały dużo minut gry dla Gortata, dokładnie 25. Po raz trzeci w tych 4 meczach spędził na parkiecie co najmniej 20 minut. W sezonie rzadko mu się to zdarzało, a teraz w playoffs jest bardzo często wykorzystywany. W meczu numer 4 Marcin zdobył 6 punktów trafiając 3 z 5 rzutów z gry i zanotował też 6 zbiórek (3 w ataku). Jego twardą grę poczuli wczoraj Augustin, który spadł na plecy po faulu Gortata, a także Pietrus, którego Marcin biegnąc po piłkę uderzył łokciem w nos.

W drużynie Magic dobrze zagrali Lewis (17 punktów trafiając 4 z 7 rzutów za trzy), Barnes (14 punktów i 8 zbiórek), Nelson (18 punktów) i wchodzący z ławki Pietrus (13).

Bobcats są jedyną drużyną, która w tych playoffs nie wygrała. Swój debiut w playoffs kończą już po 4 meczach. Dla Magic natomiast jest to pierwszy w ich historii sweep w serii do 4 zwycięstw. Pod koniec sezonu trener Van Gundy nie oszczędzał swoich zawodników i rzeczywiście dzięki temu Magic rozpoczęli playoffs bardzo dobrze. Trochę odpoczynku dostaną teraz, kiedy będą czekać na wyłonienie swojego rywala z serii Hawks-Bucks, która potrwa co najmniej 6 spotkań.

0 komentarze:

Prześlij komentarz