sobota, 27 lutego 2010

Chuck Hayes - najniższy center w historii

Chuck Hayes mierzy tylko 198 centymetrów, jest jednym najniższych zawodników w Houston i gra na pozycji centra, zastępując wyższego o ponad 30 centymetrów, kontuzjowanego Yao Minga. Tym samym, Hayes jest najniższym środkowym w historii NBA, ale to wcale nie oznacza, że jest łatwo ogrywany przez gigantów z przeciwnych drużyn.

„Może nie jestem w czołówce najlepiej blokujących w lidze, ale jeśli kryję kogoś i zmuszam go do niskiej skuteczności rzutów z gry, to mam nadzieję, że będzie to zauważone.”

Te słowa Haysa świetnie obrazują jego grę. Nie ma on warunków fizycznych pozwalających mu tak efektownie eksponować swoją defensywę, jak chociażby robi to Dwight Howard, który odnotowuje po kilka bloków w każdym meczu. Hayes opiera swoją grę na ciężej pracy na całym parkiecie i pomimo dużych różnic wzrostu, w rywalizacji ze znacznie większymi przeciwnikami radzi sobie bardzo dobrze. Potrafi świetnie zajmować pozycje pod koszem, co pomaga mu w skutecznej walce o zbiórki po niecelnych rzutach. W dużej mierze dzięki Hayesowi ekipa z Houston jest w ścisłej czołówce NBA w tym sezonie pod względem zbiórek na atakowanej tablicy. Natomiast grając w obronie bardzo uprzykrza życie swoim rywalom. Wykorzystuje niższy wzrost i będąc na innej wysokości niż jego przeciwnicy, potrafi skutecznie wybić im piłkę z rąk. Poza tym, jest znany także z dobrego ustawiania się w obronie i wymuszania fauli ofensywnych. W efekcie, ma swój duży udział nie tylko w świetnej postawie defensywy Rockets, ale również w nadzwyczaj dobrym wyniku drużyny osłabionej brakiem najważniejszego zawodnika.

Hayes jest typowym zawodnikiem zadaniowym, który na boisku ciężko pracuje i wykonuje brudną robotę, dlatego jest mało widoczny w statystykach. Jego rekord kariery w ilości zdobytych punktów wynosi zaledwie 16. Mimo że gra w lidze już piąty sezon, w tym czasie ponad 140 razy występował w pierwszej piątce, nigdy nie miał więcej niż 16 punktów. Przez poprzednie dwa sezony zaledwie raz przekroczył barierę dziesięciu. Znacznie częściej osiągał dwucyfrowy dorobek zbiórek, ale przed rozpoczęciem obecnego sezonu zaliczył tylko 5 double-doubles. Hayes nie jest od statystyk i zdaje sobie z tego sprawę. Żeby pomóc drużynie, nie musi wyróżniać się w pomeczowym box score,.

Droga Haysa do NBA nie była łatwa, mimo że w szkole średniej był gwiazdą stanu Kalifornia. Grając dla Modesto Christian High School zebrał aż 31 piłek w finale mistrzostw północnej Kalifornii. Równocześnie rozwijał swoje sportowe umiejętności grając także w football amerykański, gdzie również był wyróżniającym się zawodnikiem. Ostatecznie postawił na koszykówkę, ale siła i waleczność, której nauczył się w footballu, pozostała mu do dziś. Na Uniwersytecie Kentucky radził sobie bardzo dobrze, choć nie imponował już tak niesamowitymi osiągnięciami, jak w rozgrywkach na poziomie szkół średnich. Rok przed przystąpieniem do draftu, został mianowany najlepszym obrońcą swojej konferencji w lidze akademickiej, ale w skali kraju nie zyskał uznania. Draft 2005 zakończył się dla niego dużym rozczarowaniem, nikt na niego nie postawił. Przed rozpoczęciem sezonu 2005/06 udało mu się załapać do szerokiego składu Rockets i w ich barwach wystąpił w kilku meczach preseason. Jednak tuż przed sezonem został zwolniony. Pracę znalazł w D-League w drużynie Albuquerque Thunderbirds. Rozegrał tam 15 meczów i pokazał managerom z NBA, że warto na niego zwrócić uwagę. Odnotowywał wtedy średnio 10.8 punktów i 11.4 zbiórek. W styczniu ponownie sięgnęli po niego Rockets, którzy potrzebowali wzmocnienia pod koszem pod nieobecność kontuzjowanego Minga. Hayes świetnie wykorzystał 10-dniowy kontrakt jaki dostał w Houston. Już w drugim meczu pomógł swojej drużynie wygrać, mając na swoim koncie 12 punktów, 13 zbiórek i 2 bloki. W kolejnych spotkaniach nadal był przydatny i Rockets zdecydowali się zatrzymać go do końca sezonu.

Przez następne dwa lata był bardzo ważnym zawodnieniem Rockets, zwłaszcza gdy co chwilę z powodu kolejnej kontuzji z gry wypadał Ming. Ponad połowę spotkań w swojej karierze Hayes rozpoczynał w pierwszej piątce. Jednak w poprzednim roku stracił swoją pozycję. Przyczyniło się do tego przyjście Luisa Scoli, brak poważnych urazów Yao w części zasadniczej, a także coraz lepsza gra Carla Landry'ego, który stał się kluczowym rezerwowym. W efekcie Hayes został przesunięty w głąb ławki i na parkiecie przebywał średnio tylko 12 minut. Tamte rozgrywki były dla niego najgorsze w karierze, ale teraz jest zupełnie inaczej i regularnie występuje w pierwszej piątce.

Nie jest to zawodnik grający widowiskowo. Nie zobaczymy go w skrócie najlepszych akcji dnia. Nie będzie się mówić o jego niesamowitych osiągnięciach indywidualnych, ale warto zwrócić na niego uwagę, bo mimo wszystko, jest on bardzo ważnym elementem swojej drużyny.

Dobrego zawodnika szukam....

Deadline już mamy za sobą. Kilka buyoutów również. Pozostał czas na ostatnie szlify w składach i pora walczyć o mistrzostwo lub o.... numer 1 w drafcie.
W takim układzie popatrzmy co się dzieje na rynku.

Wokół Zydrunasa Ilgauskasa było najwięcej szumu. Przyczyną owego zamieszania była plotka LA Times o rzekomym uniemożliwieniu przez NBA powrotu Big Z do Cavs. Jak to z plotkami bywa, władze NBA zdementowały możliwość nałożenia zakazu. Mimo sporego zainteresowania usługami Litwina ze strony Dallas, Denver oraz Atlanty, wątpliwe jest by wybrał on inną ofertę niż powrót do "domu". Zresztą te kilka meczów bez Zydrunasa pokazało jak ważnym jest ogniwem w rotacji Browna. Big-Z chce zdobyć mistrzostwo i to jako "Kawalerzysta".

Denver oraz Dallas szukają na rynku troche centymetrów. Denver zastanawiają się nad pozyskaniem Mikki "Pudzian" Moore'a, a Mavs czekają na to co zrobi Ilgauskas. Jeśli wróci do Cleveland swoją uwagę skierują w strone Jake Voskuhla lub Dwayne Jonesa. Oprócz zawodnika podkoszowego, który ma być kołem ratunkowym w przypadku dalszych problemów zdrowotnych Erica Dampiera, w Dallas poszukują zawodnika na pozycje numer 2.W tej chwili jedynym typowym shooter'em w ich składzie jest Jason Terry, bo wychodzący w starting5 Butler to bardziej typowy SF niż SG. Kilka dni temu Mavs zaprosili na tryout Vona Wafer i Rashada McCantsa.Temu pierwszemu Rick Carlise chce się przyjrzeć bliżej oferując 10-dniowy kontrakt. Po nieudanej próbie gry w Olympiakosie Wafer dostał szansę na powrót do NBA. Na razie jest to tylko 10 dniowa próba, lecz zawsze to coś po zakończonych fiaskiem "rozmowach" w Memphis i Houston.
Analizując rynek wolnych agentów może Cuban powinien zastanowić się nad kontraktem dla zwolnionego z Sacramento, Larrego Hughesa?
Wprawdzie Hughes chciałby grać dla Larrego Browna w Charlotte , ale perspektywa walki o tytuł jest co najmniej godna rozpatrzenia (o ile Mavs wyrażą zainteresowanie).




Po kontuzjach Odena i Przybilli, Portland zostali pod koszem tylko z Juwanem Howardem i dwoma rookie Dante Cunninghamem i Jeffem Pendegraphem.GM Blazers, Kevin Pritchard po pozyskaniu Marcusa Camby'ego dalej planuje wzmocnić frontocurt, co jest związane z nienajlepszą grą dwójki rookie. W orbicie zainteresowań Pritcharda znalazł sie dopiero co zwolniony z Kings weteran- Kenny Thomas.

Tak na marginesie, kończąc plotkowanie to w serwisie sportando.net pojawił się news o możliwym powrocie Bostjana Nachbara do NBA. Bostjan nie jest zadowolony ze swojej roli w Efesie Pilsen Stambuł. Zdobywa tylko 6,4 ppg w Eurolidze i 7,1 ppg w lidze tureckiej.


PS. Podobno Blake Griffin w maju ma być w 100% zdrów. To jak, Clippers w finałach? A tak na poważnie to bardzo dobra wiadomość.Przez całe lato będzie mógł się solidnie przygotować do wejścia do ligi. To kto w przyszłym roku bedzię debiutantem sezonu? John Wall czy Blake Griffin?

piątek, 26 lutego 2010

1punkt: Co łączy Drew Goodena i DeShawna Stevensona?

Nie tylko to, że brali udział w wymianie pomiędzy Mavs i Wizards. Obaj w barwach drużyny z Dallas mieli (Stevenson wciąż ma) numery, które są w NBA wyjątkowe.
Gooden jako jedyny nie tylko w tym sezonie, ale i w całej historii ligi gra z 90-tką. Z tym samym numerem występował też w Cavs, Bulls, Kings i Spurs.
Natomiast Stevenson po przeprowadzce do Texasu musiał zmienić numer ponieważ dwójka, z którą grał w Wizards, zajęta była już przez Kidda. Zdecydował się na 92, łącząc 9-tkę, którą miał w Magic, z 2-ką, z którą grał w Wizards i wcześniej w Jazz. Tym samym, stał się jedynym zawodnikiem w historii, który biega po parkietach NBA z takim numerem.

Ranking debiutantów (15/ 16-25.02)


1. (1) Tyreke Evans [Kings]
20.3pts (46.7%)/ 4.8reb/ 5.4ast/ 1.5stl
Kings seryjnie przegrywają, ale Evans ciągle utrzymuje równą, wysoką formę. W ostatnim czasie przede wszystkim popisywał się umiejętnościami kreowania partnerów. Najpierw w meczu z Warriors wyrównał swój rekord asyst zaliczając ich 10, a w starciu z Pistons zanotował swój najlepszy występ pod tym względem mając 13 asyst. Trochę niższe miał natomiast zdobycze punktowe, w ostatnich 6 meczach tylko 2 razy przekroczył barierę 20 punktów, ale za każdym razem zdobył ich ponad 10.

2. (2) Stephen Curry [Warriors]
15.5pts (46.1%)/ 4.2reb/ 5.3ast/ 1.8stl
Curry już na dobre zadomowił się na drugim miejscu rankingu i jeśli do końca sezonu będzie grał tak dobrze jak teraz, to może nawet zagrozić Evansowi. Tuż po przerwie na ASW Curry był bardzo bliski drugiego triple-double notując 11 punktów, 10 zbiórek i 8 asyst w starciu z Lakers. Natomiast już w następnym meczu ustanowił swój rekord asyst, mając ich 15. W dotychczasowych 11 spotkaniach lutego już 3 razy zdobywał co najmniej 30 punktów, 3 razy miał też ponad 10 asyst, a dwukrotnie udało mu się zebrać 10 piłek.

3. (3) Brandon Jennings [Bucks]
16.4pts (36.9%)/ 3.6reb/ 6.1ast/ 1.3stl
Prowadzeni przez Jenningsa Bucks spisują się bardzo dobrze, ale sam BJ nie imponuje indywidualnymi statystykami. W ostatnim czasie rozegrał kilka dobrych meczów, jak chociażby z Bobcats – 19 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, czy przeciwko Pacers – 17 punktów i 7 asyst. Jednak zdarzały mu się też spotkania, w których pudłował 12 z 13 rzutów z gry czy 8 z 9. Chociaż w tym drugim meczu, z Knicks, miał tylko 4 punkty, ale za to pomógł swojej drużynie w innych elementach, zaliczając 7 asyst i 8 zbiórek. 

4. (10) Taj Gibson [Bulls]
8.5pts (48.8%)/ 6.9reb/ 0.7ast/ 1.2blk
W starciu z Knicks, Gibson ustanowił swój rekord kariery zbierając 16 piłek (w tym aż 11 na atakowanej tablicy). Kilka dni później wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie pod względem punktów, mając ich 20 w spotkaniu z Sixers. W sumie, w 6 meczach od Weekendu Gwiazd Gibson zaliczył 3 double-doubles, 4 razy zdobył ponad 10 punktów, a za każdym razem miał co najmniej 8 zbiórek.

5. (7) Darren Collison [Hornets]
9.8pts (44.5%)/ 2.4reb/ 4.4ast/ 0.9stl
Collison jest obecnie w ścisłym gronie kilku najlepiej grających debiutantów. Miałby na pewno jeszcze wyższą pozycję w rankingu gdyby nie fakt, że dopiero od niedawna jest startowym zawodnikiem i w związku z tym jego statystyki są zaniżone przez gorsze osiągnięcia z początkowej fazy sezonu. W ostatnim czasie Collison został drugim pierwszoroczniakiem w tym sezonie, który zaliczył triple-double, udało mu się to w meczu z Pacers: 18 punktów, 13 zbiórek i 12 asyst. Poza tym, już od 9 spotkań za każdym razem zdobywa przynajmniej 17 punktów (z czego 7 razy miał ich ponad 20), a od 7 meczów notuje przynajmniej 9 asyst.

6. (4) Omri Casspi [Kings]
11.9pts (46.7%)/ 5reb/ 1.4ast/ 0.8stl
Po powrocie z ASW Casspi rozegrał 3 dobre mecze, w których zdobywał ponad 10 punktów i zbierał przynajmniej 5 piłek. Jednak w kolejnych 2 spotkaniach był już znacznie mniej widoczny i przydatny, łącznie zdobył tylko 9 punktów.

7. (5) Jonny Flynn [Wolves]
13.8pts (41.4%)/ 2.5reb/ 4.3ast/ 1.1stl
W ostatnich meczach Flynn nie imponuje, ale gra na równym poziomie. Od czasu Weekendu Gwiazd Wolves rozegrali 6 spotkań, a ich młody rozgrywający 4 z nich zakończył z dorobkiem co najmniej 14 punktów. Poza tym, w starciu z Hawks zaliczył 8 asyst, a w meczu z Bulls zebrał 7 piłek.

8. (8) Jonas Jerebko [Pistons]
8.8pts (48.8%)/ 5.6reb/ 0.7ast/ 0.7stl
Jerebko rozegrał świetny mecz przeciwko Wolves, zdobył 21 punktów (9/13 z gry), tym samym tylko jednego punktu zabrakło mu do wyrównania rekordu kariery. Jeszcze w kolejnych 2 meczach miał na swoim koncie ponad 10 punktów, ale w następnych 3 był mniej przydatny w ataku. Przydawał się natomiast w walce pod tablicami, w spotkaniu ze Spurs zebrał 10 piłek (po raz 6 w karierze zanotował dwucyfrowy dorobek zbiórek).

9. (16) Marcus Thornton [Hornets]
11.6pts (43.5%)/ 2.4reb/ 1ast/ 0.7stl
Thornton jest typowym strzelcem, zdobywa dużo punktów, ale w pozostałych statystykach wypada dość blado. W Cleveland rozegrał najlepszy mecz w dotychczasowej karierze zdobywając aż 37 punktów (62.8%), z czego 23 w drugiej kwarcie. Tym osiągnięciem pobił kilka rekordów klubu z Nowego Orleanu, ale nie wystarczyło to, by Hornets mogli pokonać Cavs. W następny meczu Thornton ponownie był najlepszym strzelcem swojej drużyny, mimo że po raz kolejny był rezerwowym. Zdobył 25 punktów, po raz 9 w sezonie osiągając granicę 20.

10. (11) James Harden [Thunder]
9.8pts (39.3%)/ 3.3reb/ 2.1ast/ 1stl
W meczu z Mavs Harden miał 17 punktów, co było jego najwyższą zdobyczą od początku grudnia, kiedy ustanowił swój rekord zaliczając 26 punktów. Poza tym zanotował jeszcze 6 asyst i 5 zbiórek, co było jego 3 meczem w karierze, w którym miał na swoim koncie co najmniej 10 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst.

11. (9) DeJuan Blair [Spurs]
7.7pts (55.5%)/ 6.2reb/ 0.7ast/ 0.5blk
Przed przerwą na ASW Blair w kilku kolejnych meczach grał ponad 20 minut, jednak ostatnio spisuje się trochę słabiej, spędza na parkiecie mniej czasu i w efekcie ma też gorsze statystyki. Najlepszy mecz rozegrał w Filadelfii, kiedy zdobył 12 punktów i zebrał 4 piłki.

12. (6) Ty Lawson [Nuggets]
9.2pts (51.6%)/ 2.1reb/ 3.4ast/ 0.8stl
W ostatnim czasie Lawson nie zanotował bardzo udanych występów. W 3 pierwszych meczach grał krótko i był mało widoczny. Dopiero ostatnio w pojedynku z Warriors zdobył 12 punktów trafiając między innymi 2 z 3 rzutów za trzy (po raz pierwszy od miesiąca miał 2 trójki w meczu).

13. (13) Chase Budinger [Rockets]
8.6pts (42.3%)/ 2.9reb/ 1.2ast/ 0.4stl
Budinger ma obecnie serię 6 spotkań z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Po oddaniu Landry'ego do Kings, stał się czołowym rezerwowym Rockets. W meczu z Hornets wchodząc z ławki był najlepszym strzelcem swojej drużyny zdobywając 18 punktów (7/11 z gry), zebrał też 5 piłek. W Orlando ponownie zagrał bardzo dobrze odnotowując 13 punków i 6 asyst. Trzeba również zwrócić uwagę na jego świetną dyspozycję w rzutach za trzy, w ostatnich 4 meczach trafił 9 z 14 rzutów zza linii.

14. (12) DeMar DeRozan [Raptors]
8.2pts (47.4%)/ 3reb/ 0.7ast/ 0.7stl
W ostatnich 2 meczach zagrał bardzo słabo. W obu oddał tylko po 2 rzuty z gry i oba zakończył z 2 punktami na koncie. Wcześniej miał udany występ przeciwko Nets, zaliczył 14 punktów (6/7 z gry) i 6 zbiórek.

15. (-) David Andersen [Rockets]
5.9pts (42.9%)/ 3.4reb/ 0.7ast/ 0.2blk
Andersen ostatnio dostaje więcej minut na parkiecie i przekłada się to na jego dobre występy. W spotkaniu z Jazz zdobył 18 punktów, czyli o jeden mniej niż wynosi jego rekord kariery i dołożył do tego 7 zbiórek. Natomiast w pojedynku z Pacers zebrał 11 piłek, po raz pierwszy w karierze osiągając dwucyfrowy dorobek zbiórek. 

16. (14) Wesley Matthews [Jazz]
17. (19) Jrue Holiday [Sixers]
18. (17) Serge Ibaka [Thunder]
19. (-) Terrence Williams [Nets]
20. (18) A.J. Price [Pacers]

NBAcodziennie (77)

 
 

Najlepszy występ: Chauncey Billups
Billups lubi grać w Oakland, tam można sobie porzucać i zanotować imponujące statystyki. Poprzednio, gdy Nuggets gościli w Oracle Arena nieco ponad miesiąc temu, Billups również rozegrał świetne spotkanie. Miał wtedy na swoim koncie 37 punktów, skuteczność z gry na poziomie 58%, 6 trafionych rzutów za trzy, 8 asyst i 8 zbiórek. Wczoraj jego osiągnięcia były prawie identyczne. Ponownie zdobył 37 punktów, skuteczność z gry miał znowu bardzo wysoką, tym razem wyniosła ona 68.4% i także teraz miał 6 celnych trójek, chociaż w styczniowym meczu oddał w sumie 9 rzutów za trzy, teraz o jeden mniej. Poza tym, zaliczył 9 asyst i 6 zbiórek, a jego drużyna pewnie pokonała gospodarzy. Był to trzeci mecz z rzędu, który Billups zakończył z dorobkiem co najmniej 26 punktów.

Najgorszy występ: druga połowa Celtics
Celtics wygrali pierwszą kwartę pojedynku Cavs 31-21 i kontrolowali przebieg spotkania. Na przerwę schodzi mając 8-punktową przewagę i na prowadzeniu pozostawali jeszcze do końca trzeciej kwarty, chociaż wtedy ich rprzeciwnicy mieli już tylko punkt straty. W trzeciej kwarcie gospodarze trafili ledwie 6 z 20 rzutów i zdobyli tylko 18 punktów, a czwarta kwarta w ich wykonaniu była jeszcze gorsza. Nie potrafili przebić się przez bardzo szczelną defensywę Cavs, w efekcie czego spudłowali aż 18 z 21 rzutów z gry i zakończyli ostatnie 12 minut gry z 14 punktami. Równocześnie nie byli w stanie odpowiedzieć równą intensywnością w obronie i pozwolili rywalom na 35 punktów. Celtics przegrali drugą połowę 32-60, a ich skuteczność z gry w tej części wyniosła zaledwie 22%. Ostatecznie gospodarze przegrali różnicą aż 20 punktów, mimo że przez pierwsze trzy kwarty to oni mieli przewagę.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
W Bostonie świetne spotkanie rozegrał James zdobywając 36 punktów, zbierając 7 piłek i odnotowując 9 asyst. Jednak kluczową rolę w ostatecznym zwycięstwie odegrał Williams. Przez pierwsze trzy kwarty grał słabo, ale w czwartej zaczął seryjnie trafiać i LeBron dostał potrzebne wsparcie. Mo w ostatniej kwarcie zdobył 14 punktów, miał 4 celne rzuty za trzy na 6 prób. Na niespełna 7 minut przed końcem Cavs prowadzili 4 punktami, przez kolejne półtorej minuty Williams trafił trzy kolejne trójki powiększając prowadzenie do 10 punktów.

W drugiej kwarcie kontuzji kciuka doznał Shaq, opuścił parkiet i nie wrócił już do gry. Właśnie na tego typu sytuacje Cavs przez długi czas mieli na ławce Ilgauskasa. Teraz bardzo by się przydał, ale mimo że już został zwolniony z Wizards, do drużyny z Cleveland nie może jeszcze wrócić. Musi odczekać 30 dni, czyli najwcześniej na parkiecie w koszulce Cavs zobaczymy go ponownie w drugiej połowie marca. Na szczęście Cavs mają jeszcze w swoim składzie jednego z najlepszych rezerwowych obecnego sezonu – Varejao, który wczoraj bardzo dobrze zastąpił Shaqa. Brazylijczyk zdobył 14 punktów (6/7 z gry), zebrał 10 piłek i zanotował 3 bloki.

W Bostonie po raz pierwszy w tym sezonie zagrał Leon Powe, który dotychczas leczył kontuzję. To był jego pierwszy mecz w barwach Cavs i od razu zmierzył się ze swoją byłą drużyną. Na boisku spędził tylko 4 minuty, ale w tym czasie zdążył zaliczyć 4 punkty i 2 zbiórki.

Celtics w 2 meczu z rzędu musieli radzić sobie bez Pierce'a i bardzo im go brakowało. Zastępujący go Daniels zanotował tylko 4 punkty i 3 zbiórki.

Najlepszymi zawodnikami w drużynie z Bostonu byli Allen (21 punktów) i Rondo (19 punktów, 11 asyst).

Bucks wygrali po raz 5 z rzędu i jest to ich najdłuższa seria zwycięstw od listopada 2007. Obecna seria rozpoczęła się, gdy dołączył do nich Salmons, który wczoraj był najlepszym strzelcem Bucks zdobywając 20 punktów.

Granger zdobył 21 punktów, tym samym w 6 meczu z rzędu miał na swoim koncie przynajmniej 20 punktów. To jednak nie przekłada się na dobre wyniki Pacers, którzy przegrali 7 z ostatnich 8 meczów.

Poza Billupsem, w meczu z Warriors pod względem strzeleckim imponowali też Anthony i Smith. Pierwszy z nich miał 27 punktów, drugi 25, trafiając aż 7 razy za trzy.


Najlepsze akcje


Where amazing happens.

zdjęcia: yahoo.com

czwartek, 25 lutego 2010

Glen „Big Baby” Davis

Miło mi poinformować, że do Czwartej Kwarty dołączył Paweł Doniec. Na początek możecie przeczytać tekst Pawła o Davisie.

Glen „Big Baby” Davis - (Ur. 1 stycznia 1986 w Baton Rouge)
Lata uczelniane spędził w swoim rodzinnym mieście wybierając ofertę LSU (mieści się w Baton Rouge). Już pierwszy sezon był dla Davisa niezwykle udany. W barwach „purpurowo- złotych” jako freshman był znaczącą postacią notując średnio w sezonie 13,5pkt, 8,8zb., 1,4 bl., rzucając ze skutecznością powyżej 50%. Statystyki te pozwoliły mu na zajęcie 5 miejsca w punktach i 2 w zbiórkach wśród debiutantów w swojej konferencji (SEC). Kolejny sezon był jeszcze lepszy, Glen ze średnimi 18,6pkt. i 9,7zb. liderował w obu kategoriach. Osiągnął to jako 5 zawodnik w historii SEC (Clyde Lee, Shaquille O’Neal, Bernard King,  Kenny Walker). Jego indywidualne osiągnięcia zaowocowały wybraniem go na zawodnika roku konferencji Southeastern. LSU pod dowództwem „Wielkiego dziecka” wygrał rywalizacje w swojej konferencji, a w March Madness awansował do Final Four (pierwszy raz od 1986). Tam Glenowi przydarzył się mecz, o którym chciałby zapomnieć . W meczu przeciwko UCLA (w którego składzie występowali Farmar,  Afllalo czy Mbah-a-Moute) trafił tylko 5 z 17 rzutów z gry i tylko 4 z 10 z linii rzutów wolnych i po 31 minutach „wyleciał” z boiska popełniając 5 przewinienie, a jego team przegrał 45-59. Trzeci sezon na uczelni był najgorszym jeśli chodzi o osiągnięcia drużynowe. LSU Tigers zakończyli sezon z bilansem 17-15 (w konferencji 5-11) i nie awansowali do Tournamentu. Średnie Glena były na poziomie 17 pkt i 10 zb.
20 marca 2007 roku Glen Davis ogłosił na konferencji prasowej, że przystępuje do draftu. Zaczęła się dyskusja na temat jego szans w nadchodzącym naborze. Wielu negowało jego przydatność dla ekip z NBA, a związane to było z jego gabarytami. Davis przy wzroście 206cm. waży aż  130kg. Jego waga, typowa dla centra (i to bardzo sporego centra), a wzrost skrzydłowego stwarzały problemy przy kwalifikowaniu Davisa do konkretnej pozycji. Sądzono, że dużo bardziej wymagająca liga NBA obnaży jego słabości, a on sam nie będzie w stanie wytrzymać trudów sezonu. W dniu draftu „Big Baby” dalej nie mógł być pewien swego. Wybrany został dopiero z 35 numerem przez Seattle Supersonics i szybko oddany wraz z Ray’em Allenem do Bostonu w zamian za Delonte Westa, Wally Szczerbiaka i innego rookie Jeffa Greena.  Jego debiut w pierwszej piątce nastąpił po 19 grach sezonu, gdy kontuzji nabawił się Kendrick Perkins. Glen zanotował w nim 16pkt. oraz 9zb., a Boston wygrał 90-78. Dziś career high  Glena to 24 pkt. zdobyte przeciwko Memphis.  
To, co Glenowi nie udało się na Uniwersytecie, osiągnął w NBA. Celtics sezon zasadniczy 07/08 skończyli z bilansem 66-16, co stawiało ich w roli faworytów do tytułu wraz z Los Angeles Lakers. Po ciężkich bojach z Atlantą oraz niesamowitym ostatnim spotkaniu serii przeciwko Cavaliers (a właściwie pojedynku LeBron vs Pierce) drużyna z TD Garden znalazła się w finale, gdzie dyscyplina i ciężka praca w defensywie przełożyły się na szybkie zwycięstwo w 5 pojedynkach.  To, na co niektórzy czekają całą karierę, osiągnął w debiutanckim sezonie. Wygrał pierścień mistrzowski.

W następnym roku, w play-offs Celtics dotarli do półfinału konferencji, gdzie spotkali się z Howardem i jego Magic. Boston pozbawieni jednego ze swoich muszkieterów - Garnetta polegli, lecz zastępujący go w s5 Glen Davis, grał co najmniej dobrze. Trafiając nawet game-winnera w meczu numer 4 dającego remis po 2 (Celtics przegrali 3-4). Z owym rzutem Davis miał również pewne nieprzyjemności, ale o tym zaraz. 
W obecnym sezonie drużyna z Bostonu ma spore problemy, zwłaszcza jeśli chodzi o grę Allena, Garnetta i Pierca, a sam Glen  raz wygląda jakby ważył tylko 100kg, a innym razem jakby właśnie co wyjadł pół KFC i był kuzynem Akebono. Jaka będzie dla niego druga część sezonu? Tego nie wiemy, ale wiemy, że „Big baby” nie chce być już „Big baby”, chce wydorośleć, zmienić swoje zachowanie w czym ma mu pomóc zmiana  ksywki. Jak na razie zachowuje się jak dziecko płacząc na ławce w czasie meczu po ostrych słowach KG, albo wykrzykując wulgarne słowa w czasie meczu w stosunku do kibiców Detroit Pistons (za co został ukarany przez NBA 25 tyś grzywny). Warto trzymać kciuki za jego przemianę bo kto wie, może z tego sympatycznego, czasami dającemu się ponieść emocją  „Wielkiego dziecka” powstanie „ Wielka bestia”.  
A może całusy owej pani zmienią go w prawdziwego mężczyznę, bo „prośby” o całusa w pewne miejsce (i nie chodzi o tyłek) kierowane do kibiców Pistons na pewno tego nie zrobią.

Ciekawostki:
- w lato 2001 roku Davis miał zapaśniczy pojedynek z samym Shaquillem O’Nealem.  15-letni Glen podniósł i rzucił swoim przeciwnikiem o  ziemie. Ważący wtedy ok. 160 kg Shaq był mocno zdziwiony tym faktem.
- w czasach uczelnianych, Davis był bardzo dobrym futbolistą amerykańskim, wróżono mu sporą karierę. Glen stwierdził ostatnio, że przerzuci się na futbol jak zostanie All-Star’em w NBA, czyli możemy być pewni, że jeszcze kilka sezonów będziemy oglądać go na parkietach, a nie na murawie.
- ciesząc się ze zwycięskiego rzutu w meczu z Orlando w finale konferencji, Glen był tak rozradowany, że omal co nie staranował 12-letniego kibica Magic biegnąc wzdłuż linii bocznej boiska. Następnie okazało się, że owy „fan” jeszcze rok wcześniej mieszkał w Bostonie i kibicował Celtics, a że teraz przeprowadzili się na Florydę to kibicuje… Magic.
- odnośnie zmiany pseudonimu:  Davis’owi spodobał się pomysł dziennikarza Chada Ochocinco. Owy pomysł to „Uno-uno” (od numeru na koszulce-11).
-przed obecnym sezonem „Big baby” doznał kontuzji ręki w dość „dziwnych” okolicznościach. W czasie żartobliwej walki ze swoim kolegą, Glen broniąc się przed ciosem złamał kciuk.
I jak tu nie nazywać go „Big baby”?...

Dotyk na parkiecie

Przez przypadek natrafiłem na artykuł "Gdy dotyk wyprzedza słowa" z New York Timesa opublikowany w interia.pl i ku mojemu zdziwieniu znalzał się tam również fragment o NBA:
Żeby zobaczyć, czy bogaty język dotyku ma faktyczne odniesienie do rzeczywistości, naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego przeanalizowali interakcje w jednej z najbardziej kontaktowych dyscyplin sportowych - koszykówce. Michael W. Kraus prowadził grupę naukowców którzy rejestrowali każde uderzenie, uścisk, przybicie piątki na meczach NBA na początku ubiegłego sezonu. Najbardziej "dotykowymi" drużynami okazały się Boston Celtics i Los Angeles Lakers, należące do czołówki ligi NBA. Na końcu rankingu znalazły się Sacramento Kings i Charlotte Bobcats. 
Ponieważ przeświadczenie, że częściej dotykają się zawodnicy z drużyn, które wygrywają mecze, może być mylne, pod uwagę wzięto nie wyniki spotkań, ale to, jak zawodnicy utrzymywali piłkę. Ci, którzy mieli kontakt z innymi graczami, najdłużej dyktowali przebieg meczu, a drużyny mające "kontaktowych" zawodników okazywały się najlepsze.
Dla zainteresowanych całym artykułem, możecie go przeczytać tutaj.
zdjęcie: silverscreenandroll.com

NBAcodziennie (76)

 
Najlepszy występ: Carlos Boozer
Po pierwszej połowie meczu z Bobcats, gospodarze przygrywali w EnergySolutions Arena 11 punktami. Stratę odrobili dzięki świetnej trzeciej kwarcie, wygrywając ją 31-16. Zawdzięczają to przede wszystkim rewelacyjnej grze Boozera, który w tym czasie zdobył 14 punktów i zebrał 5 piłek. Ostatecznie silny skrzydłowy Jazz miał na swoim koncie 33 punkty (81.3% z gry) i 16 zbiórek, a jego drużyna pokonała rywali z Charlotte. Było to 5 z rzędu double-double Boozera i 18 wygrana Jazz w ostatnich 21 meczach.

Najgorszy występ: Jamal Crawford
Drugi strzelec Hawks rozegrał wczoraj najgorsze spotkanie w barwach ekipy z Atlanty. Przez 29 minut spędzonych na parkiecie zdobył ledwie jeden punkt pudłując wszystkie 7 rzutów z gry, co jest jego najniższym dorobkiem punktowym w obecnym sezonie. Ostatni raz Crawford zdobył jeden punkt i zakończył mecz bez celnego rzutu z gry na początku listopada 2008, będąc jeszcze w Knicks. Na szczęście dla drużyny z Atlanty, w ataku zastąpił go Josh Smith, który zdobył najwięcej punktów w sezonie (27), prowadząc Hawks do zwycięstwa z Wolves. Poza tym, na swoim koncie miał 10 zbiórek, 5 asyst i 2 bloki.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Dokonując transferu z Wizards, Mavs mieli nadzieję, że nowi zawodnicy pomogą im rywalizować z Lakers i Nuggets o najwyższe pozycje na zachodzie. Wczoraj mieli okazje sprawdzić swoją nową siłę, chociaż w meczu z Lakers zabrakło Butlera. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadzili rewelacyjnie grający Nowitzki i Terry. Niemiec zanotował 31 punktów i 9 zbiórek, a Jet wchodząc z ławki miał 30 punków. Dodatkowo, ta dwójka zdobyła aż 22 z ostatnich 23 punktów Mavs w tym spotkaniu.

Bryant tym razem nie był już tak skuteczny jak w Memphis i trafił tylko 39% swoich rzutów, kończąc mecz z 20 punktami. Co prawda wyprzedził Reggie'go Millera na liście najlepszych strzelców w historii ligi (Kobe jest teraz 13), ale Lakers przegrali.

Bogut zdobył 26 punktów (65% z gry), zebrał 13 piłek i zaliczył 2 bloki. Było to jego 4 z rzędu double-double i 4 z rzędu zwycięstwo Bucks. Drużyna z Milwaukee ma obecnie bilans 28-28 i zajmuje 7 miejsce na wschodzie.

Salmons zakończył starcie z Hornets z 18 punktami, tym samym w pierwszych 4 meczach w barwach Bucks za każdym razem miał ich co najmniej 15. Jest to jego najdłuższa tego typu seria w tym sezonie. Widać, że zmiana otoczenia dobrze mu służy.

Po zdobyciu 37 punktów w Cleveland, w Milwaukee Thornton miał ich 25, ale tym razem jego skuteczność z gry była znacznie niższa i wyniosła tylko 38%. Collison natomiast miał w swoim dorobku 22 punkty i 9 asyst. Wygrał bezpośrednią rywalizację z Jenningsem, który zanotował tylko 9 punktów i 4 asysty. Młody rozgrywający Hornets już od 7 spotkań za każdym razem zalicza przynajmniej 9 asyst, a 7 razy w ostatnich 8 meczach zdobył co najmniej 20 punktów.

W Houston, Howard rozpoczął mecz od 2 fauli w 23 sekundy i bardzo szybko musiał opuścić parkiet. To jednak nie przeszkodziło mu w rozegraniu kolejnego świetnego spotkania. W dalszej części nie miał już problemów z przewinieniami i poprowadził Magic do zwycięstwa. Ostatecznie zdobył 30 punktów trafiając wszystkie 11 rzutów z gry, do tego zaliczył 16 zbiórek i 3 asysty. Był to 19 mecz z rzędu, w którym Howard zanotował double-double, tym samym pobił rekord Magic należący do O'Neala.

Pod nieobecność kontuzjowanego Arizy, nowo pozyskany Martin dostał szansę gry w pierwszej piątce Rockets. Zakończył mecz z 19 punktami, ale nie był to dla niego udany występ. Spudłował pierwsze 5 rzutów z gry, a po 9 próbach miał zaledwie jeden celny, dopiero w końcówce zaczął trafiać i skończył na skuteczności wynoszącej 35.7%.

Lider Wolves, Jefferson w 4 kolejnym meczu zdobywał dokładnie 10 punktów.

3 zawodników Grizzlies zanotowało co najmniej 20 punktów i 7 zbiórek, zapewniając im zwycięstwo w Waszyngtonie (Randolph miał 22 punkty, 9 zbiórek; Gay i Gasol po 20 punktów i 7 zbiórek).

Po 2 zwycięstwach pomimo nieobecności Bosha, w 3 meczu bez swojego lidera Raptors przegrali z Blazers. Nie pomógł im świetny występ Turkoglu, który zdobył 24 punkty trafiając 8 z 9 rzutów z gry, w tym 3 na 3 za trzy.

Andre Miller w 2 meczu z rzędu imponował wszechstronnością i pomógł Blazers wygrać. Pojedynek z Nets zakończył mając 20 punktów, 7 asyst i 5 zbiórek, natomiast wczoraj przeciwko Raptors zanotował 18 punktów, 10 asyst, 7 zbiórek i 3 przechwyty. Warto dodać, że w obu spotkaniach nie miał ani jednej straty.

W meczu z Pacers, Deng zdobył 31 punktów, co jest jego rekordem sezonu, a Rose był bardzo bliski triple-double: 23 punkty, 9 zbiórek i 8 asyst.

Durant w meczu ze Spurs zdobył 21 punktów, czym zakończył swoją serię 29 spotkań z co najmniej 25 punktami.

Spurs do zwycięstwa poprowadził Ginobili, który zanotował 26 punktów i 9 zbiórek. Był to jego 3 mecz z rzędu z przynajmniej 20 punktami, a już 6 w 9 spotkaniach lutego.

Po jednym meczu przerwy, do gry wrócił Parker, ale spisywał się fatalnie. Ma problemy ze zdrowiem i nie potrafi odzyskać swojej normalnej dyspozycji. Wczoraj zdobył tylko 4 punkty i był bez asysty przez 26 minut spędzonych na boisku.

Nash zanotował 20 punktów i 13 asyst prowadząc Suns do zwycięstwa. Po raz 11 w sezonie miał na swoim koncie co najmniej 20 punktów i 10 asyst. Natomiast Suns ponownie w obecnym sezonie pokonali Sixers, tym samym po raz pierwszy od rozgrywek 2005/06 udało im się dwukrotnie wygrać z drużyną z Philly.

Wallace po raz 2 z rzędu zdobył ponad 20 punktów, ale Bobcats znowu przegrali. W Salt Lake City Wallace zanotował 27 punktów i 8 zbiórek. 20 punktów miał również pozyskany z Bulls, Thomas.

Po przegraniu 10 z 11 meczów, Clippers mają obecnie serię 3 zwycięstw. Ostatni raz udało im się wygrać 3 spotkania z rzędu na samym początku stycznia. W starciu z Pistons bardzo dobrze zaprezentował się Gooden, który po raz pierwszy wystąpił w pierwszej piątce drużyny z LA. Nowy zawodnik Clippers zdobył 20 punktów, zebrał 13 piłek i zanotował 4 asysty. Razem z Kamanem (21 punktów i 15 zbiórek) zdominowali grę podkoszową i zapewnili Clippers zwycięstwo.

Mecz Clippers z Pistons był pojedynkiem drużyny najgorzej wykonującej rzuty wolne, z trzecią najgorszą w tym elemencie. Clippers zaskoczyli trafiając aż 22 z 24 wolnych (91.7%), natomiast Pistons na 22 rzuty z linii, mieli tylko 10 celnych (45.5%). Warto dodać, że przed tym spotkaniem Hamilton trafił 51 wolnych z rzędu, wczoraj tylko 2 na 8.

Polish Hammer
Gortat wczoraj bardzo szybko pojawił się na parkiecie Toyota Center, już po 23 sekundach meczu. 2 bardzo szybkie faule Howarda, dały Marcinowi okazję do gry właściwie przez całą pierwszą kwartę. Poza tym, dostał jeszcze 2 i pół minuty w drugiej kwarcie, a potem już pozostał do końca meczu na ławce. W sumie grał przez 14 minut, co jest bardzo długim czasem, zwłaszcza, że w poprzednich 3 meczach dostał łącznie tylko 18 minut. Gortat wykorzystał swoją szansę i zaprezentował się bardzo dobrze. Zdobył 7 punktów trafiając 3 z 4 rzutów z gry, zebrał 7 piłek i zanotował jeden blok.


Najlepsze akcje


Where amazing happens.

zdjęcia: yahoo.com

środa, 24 lutego 2010

NBAcodziennie (75)

Najlepszy występ: Kobe Bryant
Po 5 meczach absencji Bryant wrócił do gry w odpowiednim dla siebie, wielkim stylu. Lakers poprzedni mecz (z Celtics) przegrali między innymi dlatego, że w końcówce zabrakło im zawodnika, który trafiłby zwycięski rzut. W Memphis Kobe już był i zrobił to co potrafi najlepiej – trafił za trzy na 4.3 sekundy przed końcem, przesądzając o wygranej swojej drużyny. Poza tym, do niego należało 9 ostatnich punktów Lakers w tym meczu. W całym spotkaniu Bryant zdobył 32 punkty (68.4%), zaliczył 7 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty i 2 bloki. Warto przypomnieć, że ostatnim razem, kiedy grali w Memphis, Bryant zdobył 44 punkty, wyprzedził Westa na liście najlepszych strzelców w historii klubu z LA, ale Lakers przegrali. Teraz postarał się, by to się nie powtórzyło i zapewnił zwycięstwo swojej drużynie.

Najgorszy występ: Danilo Gallinari
Porażka z Celtics była dla Knicks 8 z rzędu. Jednym z elementów tej serii niepowodzeń jest słaba gra Gallinari'ego w ostatnim czasie. Wczoraj przez 28 minut spędzonych na parkiecie trafił tylko jeden z 5 rzutów z gry i zakończył mecz z 6 punktami. Tyle samo miał T-Mac, ale on chociaż odnotował 8 asyst. Włoch poza zdobyczami punktowymi, miał 4 zbiórki na koncie. Było to 3 spotkanie z rzędu, w którym Gallinari zdobył mniej niż 10 punktów - jest to jego najdłuższa taka seria w tym sezonie. Przede wszystkim przestał trafiać za trzy. W ostatnich 2 meczach spudłował wszystkie 6 rzutów z dystansu, natomiast w 6 poprzednich meczach na 27 prób, miał ledwie 5 celnych (18.5%). Z tak grającym Gallinari'm Knicks nie mogą liczyć na dobre wyniki.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Jamison po raz pierwszy wyszedł w pierwszej piątce Cavs i mógł się cieszyć z pierwszego zwycięstwa w nowych barwach. Zakończył spotkanie z 18 punktami i 7 zbiórkami. Wraz z Jamesem i Shaqiem, stworzył tercet, który zapewnił Cavs zwycięstwo. LeBron zanotował 20 punktów, 13 asyst i 5 zbiórek. Był to już 15 mecz w tym sezonie, w którym miał on co najmniej 20 punktów i 10 asyst. Shaq również zdobył 20 punktów, tym samym po raz pierwszy w sezonie miał 2 mecze z rzędu z przynajmniej 20 punktami.

Thornton wchodząc z ławki zdobył dla Hornets 37 punktów (68.2% z gry), jednak nie wystarczyło to na silnych Cavs. Aż 23 zaliczył w samej drugiej kwarcie (trafił wtedy 10 z 13 rzutów), co było o ledwie 2 punkty gorszym osiągnięciem niż jego dotychczasowy rekord kariery. Swoim wyczynem Thornton ustanowił rekord Hornets pod względem ilości punktów zdobytych przez debiutanta, ilości punktów zdobytych w jednej kwarcie i ilości punktów zdobytych przez rezerwowego. Świetnie zaprezentował się także drugi pierwszoroczniak drużyny z Nowego Orleanu, Collison zanotował 22 punkty i 10 asyst.

Robinson zadebiutował w barwach Celtics i od razu był to mecz przeciwko jego byłej drużynie. Nate grał w sumie przez 16 minut, w tym czasie zdobył tylko 4 punkty pudłując 5 z 7 rzutów. Nie był to dla niego najlepszy występ, ale najważniejsze, że jego nowa drużyna okazała się lepsza od Knicks.

Rodriguez wykorzystuje swoją szansę występów w pierwszej piątce i udowadnia, że w NBA może być liczącym się playmakerem. W starciu z Celtics zdobył 18 punktów (7/10 z gry, w tym 3/4 za trzy), do tego dołożył 6 asyst i 5 zbiórek.

Najlepszym zawodnikiem Knicks był Lee z 28 punktami i 15 zbiórkami. Było to jego 6 z rzędu double-double.

Allen zdobył 24 punkty dla Celtics, w 4 kolejnym meczu miał ich ponad 20.

Dorell Wright ustanowił swój rekord kariery zdobywając 26 punktów w spotkaniu z Wolves. Trafił aż 9 z 11 rzutów z gry, w tym 6 na 7 za trzy. Poza tym, na swoim koncie miał 7 zbiórek i 3 bloki.

Blazers stracili kolejnego centra, na szczęście tylko chwilowo. W meczu z Nets kontuzji kostki doznał Camby i opuścił parkiet po 5 minutach. Uraz nie jest poważny i Camby powinien szybko wrócić do gry. Nie tak jak Howard, który w swoim 4 meczu w barwach Wizards doznał kontuzji, która wykluczy go z gry do końca sezonu.

Harris i Lee zdobyli wczoraj po 28 punktów. Dla Harrisa była to najwyższa zdobycz w sezonie, a Lee wyrównał swój rekord kariery, ale co z tego, skoro Nets przegrali po raz 52.

Stoudemire rozegrał kolejny świetny mecz i poprowadził Suns do zwycięstwa nad Thunder. Zdobył 30 punktów i zebrał 9 piłek. W ostatnich 11 meczach za każdym razem miał co najmniej 8 zbiórek, a 10 razy zaliczył przynajmniej 20 punktów.

Podczas nieobecności Nasha, Stoudemire'a wsparł Richardson, który zanotował pierwsze w sezonie double-double: 20 punktów i 13 zbiórek. Do tego, jego rzut na 0.7 sekundy przed końcem dał Suns zwycięstwo. W meczach, w których J-Rich zdobywa co najmniej 20 punktów drużyna z Phoenix ma bilans 17-2.

Seria 9 zwycięstw Thunder została przerwana.

Randolph zaliczył 7 z rzędu double-double, w starciu z Lakers miał na swoim koncie 20 punktów i 14 zbiórek.

Hamilton znowu jest najlepszym strzelcem Pistons. W Sacramento zdobył 30 punktów (60% z gry) prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa. Był to już 4 mecz z rzędu, w którym zdobył on co najmniej 27 punktów.

Evans zanotował 28 punktów i rekordowe w karierze 13 asyst, ale poza nim tylko Landry miał dwucyfrowy dorobek punktowy (18).

Dla Kings była to 5 porażka z rzędu. Od początku stycznia w 26 meczach wygrali tylko 4 razy.

Po miesiącu gry w roli rezerwowego, Williams wrócił do pierwszej piątki Sixers i był ich najlepszym zawodnikiem w Oakland. Zdobył 26 punktów, zebrał 10 piłek i zanotował 7 asyst. Wyrównał swój rekord kariery pod względem zbiórek i ilości celnych rzutów za trzy (5 na 7 prób).


Najlepsze akcje


Where amazing happens.

zdjęcia:yahoo.com

wtorek, 23 lutego 2010

Panu już dziękujemy...

Iverson nie zagrał w pierwszych 5 spotkaniach Sixers w lutym, aby być przy swojej chorej córce. Z tego samego powodu nie wystąpił w All-Star Game. Po Weekendzie Gwiazd wrócił na 3 mecze i teraz ponownie na czas nieokreślony opuszcza drużynę. Jego ostatnie występy były słabe (w 3 meczach zdobył łącznie 24 punkty ze skutecznością 25%), a pod jego nieobecność Sixers odnotowali bilans 4-1, tak więc brak Iversona nie wpływa negatywnie na postawę zespołu z Philly. W związku z tym, od razu pojawiło się sporo głosów, że to może być jego koniec w Sixers. Podobno w klubie z Filadelfii możliwość pozbycia się go ma sporo zwolenników. Według innych źródeł, sam zawodnik ponownie bierze pod uwagę możliwość zakończenia kariery.

W tym sezonie już tyle mówiło się o Iversonie, o jego problemach, o końcu kariery, o powrocie, że szczerze mam już tego tematu dość. Coraz mniej chce mi się o tym słuchać, czytać czy pisać.

AI ostatnio nie sprawia problemów, nie wpływa destrukcyjnie na zespół, ale nie jest już tym samym wielkim zawodnikiem co kiedyś. 34 lata i gra przez całą karierę na najwyższych obrotach, ciągłe zderzenia z wyższymi i silniejszymi rywalami, zrobiły swoje. W tym momencie Iverson jest tylko dobrym zawodnikiem pierwszej piątki i biorąc pod uwagę jak gra w tym sezonie, wydaje się, że byłby idealnym rezerwowym dla drużyny walczącej o tytuł. Ale temat ławki w przypadku Iversona jest bardzo drażliwy. Wiadomo, że on wciąż czuje się gwiazdą, niestety coraz bardziej widać, że już ją nie jest. Co prawda został doceniony przez kibiców wyborem do All-Star Game, ale to chyba tylko dlatego, że podczas długich dyskusji na temat jego przyszłości, przypominano jaki był kiedyś wielki i z sentymentu kibice na niego zagłosowali.

Choroba córki to oczywiście poważna sprawa i nie można tego porównywać do wcześniejszych sytuacji, gdy AI nie chciał grać w Memphis czy Detroit, bo coś mu nie pasowało. Teraz wspiera swoją rodzinę i jego nieobecność jest w pełni usprawiedliwiona. Jednak nie zmienia to faktu, że jego kariera jest w rozsypce. Gra coraz mniej (w tym sezonie rozegrał tylko 28 spotkań, rok temu wystąpił w 57 meczach), a jego statystyki są najgorsze w karierze. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dla niego to już najwyższy czas, by pożegnać się z koszykówką na najwyższym poziomie?

Iverson osiągnął w NBA bardzo dużo i zapisał się w historii. Brakuje mu tytko tytułu mistrzowskiego, ale aby o niego powalczyć, musiałby zostać rezerwowym, a to przecież dla Iversona zbyt duże poświęcenie. W Sixers i tak już nic nie osiągnie, a oni mają w swoim składzie młodych Williamsa i Holiday'a, na których trzeba stawiać. Kiedy AI wracał do Filadelfii wydawało się, że jeszcze będzie potrafił dopisać kolejny rozdział w swojej bogatej karierze – powrót do drużyny, w której zaczynał, którą doprowadził do finału i pomoc jej w odbiciu się od dna. Na pewno wzmocnił Sixers, ale nie na tyle, by znowu zaczęli się liczyć na wschodzie. Jego pojawienie się w Philly spowodowało większe zainteresowanie kibiców, ale pod względem koszykarskim Sixers nadal są w tym samym punkcie co wcześniej. Mają w składzie kilku młodych, obiecujących zawodników, kilku znacznie przepłacanych, których dobrze byłoby się pozbyć, wydają dużo na zespół, ale wyników nie ma. Potrzebne są poważne zmiany, by Sixers jak najszybciej wrócili do grona najlepszych. Trzeba zastosować plan długoterminowy, postawić na przyszłość, a w takich planach na pewno nie będzie miejsca dla coraz starszego Iversona. Po tym sezonie nie będą zainteresowani jego zatrzymaniem, bo niby po co? Znowu pojawią się dyskusje, gdzie mógłby zagrać, znowu będziemy słyszeć, że on nadal czuje się zawodnikiem startowym. Lepiej będzie do tego nie dopuścić, niech zakończy karierę w Filadelfii, jako All-Star. Temat Iversona jest już coraz mniej interesujący, a coraz bardziej irytujący. Podziękujmy mu za te piękne lata, gdy był jednym z najlepszych w NBA, gdy zachwycał swoimi akcjami i pozwólmy mu odsunąć się na bok, przejść na emeryturę. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
zdjęcie: yahoo.com

"Wielki Kurator"

To, że Shaq nie ogranicza się tylko do koszykówki wiadomo od dawna. Tym razem jednak nie nagrał kolejnej płyty, nie wystąpił też w kolejnym filmie - został kuratorem wystawy "Size DOES Matter", która właśnie została otwarta w Nowym Jorku w FLAG Art Foundation.
Shaq sam wybierał eksponaty do wystawy. Można tam zobaczyć między innymi dzieło Willarda Wigana pod tytułem "Micro Shaq" (zdjęcie zrobione jest przy urzyciu mikroskopu):
Więcej zdjęć z wystawy znajdziecie na stronie huffingtonpost.com

NBAcodziennie (74)

 
 
Najlepszy występ: Andrew Bogut
Bogut rozegrał fantastyczny mecz w Nowym Jorku, prowadząc Bucks do pewnego zwycięstwa. Lider gości zdobył 24 punkty trafiając 12 z 15 rzutów z gry (80%) i równocześnie ustanowił swój rekord sezonu zbierając aż 20 piłek. Było to jego trzecie spotkanie w karierze i pierwsze od ponad roku, które zakończył ze statystykami na poziomie 20-20. Dzięki jego bardzo skutecznej walce na tablicach, Bucks ostatecznie mieli aż 26 zbiórek więcej niż ich rywale. Poza tym, Australijczyk zaliczył też 5 bloków – w trzecim meczu z rzędu.

Najgorszy występ: Stephen Jackson
W poprzednim meczu Bobcats zdobyli tylko 88 punktów, z czego 35 należało do Jacksona, który jako jedyny dobrze radził sobie w ataku. 2 dni później, to on miał ogromne problemy z wykończeniem akcji. W Los Angeles Jackson spudłował pierwsze 8 rzutów, a w całym meczu na 16 prób miał tylko jeden celny, co dało mu fatalną skuteczność z gry wynoszącą 6.3%. W efekcie, najlepszy strzelec Bobcats po raz pierwszy od czasu przeprowadzki do Charlotte zdobył mniej niż 10 punktów – 7. Do tego, na 2 minuty przed końcem, kiedy na tablicy wyników był remis, Jackson złapał 6 faul i musiał opuścić boisko.

Najciekawsze wydarzenia dnia:
Odkąd Butler i Jamison zostali wytransferowani, pierwszoplanową rolę w Wizards przejął Blatche i w 4 meczach poprowadził swoją drużynę do 3 zwycięstw. Wczoraj zdobył 25 punktów (61.5% z gry) i zanotował 11 zbiórek pomagając Wizards przerwać serię 4 zwycięstw Bulls. Była to 3 kolejna wygrana drużyny z Waszyngtonu przed własną publicznością. Udało im się pokonać rywali mimo że w pierwszej kwarcie kontuzji kolana doznał Howard i nie wrócił już na parkiet. Blatche w ostatnich 4 meczach za każdym razem miał na swoim koncie co najmniej 18 punktów, a 3 razy zanotował double-double.

Knicks w przerwie meczu z Bucks świętowali 40-lecie mistrzowskiego tytułu zdobytego w 1970. Po tym wydarzeniu, przez kolejne 24 minuty gry zdobyli ledwie 26 punktów. Natomiast całe spotkanie zakończyli z dorobkiem 67 punktów. Jest to najniższa zdobycz drużyny z Nowego Jorku od ponad 2 lat. Gorzej w ataku zaprezentowali się w listopadzie 2007, kiedy Celtics pozwolili im na 59 punktów.

McGrady i House w poprzednim spotkaniu zdobyli łącznie 50 punktów ze skutecznością 58%, teraz mieli ich w sumie tylko 25 przy skuteczności 30%.

Rodriguez wyszedł w pierwszej piątce Knicks, ale zaprezentował się słabo. Przez 29 minut zanotował ledwie jedną asystę i zdobył tylko 4 punkty pudłując 6 z 8 rzutów z gry. Mógł natomiast pochwalić się rekordowym w swojej karierze osiągnięciem – 8 przechwytów.

Bucks wygrali po raz 3 z Knicks w obecnym sezonie, tym samym po raz pierwszy od rozgrywek 1990/91 udało im się wygrać wszystkie mecze z drużyną z Nowego Jorku. Warto także dodać, że Bucks w ostatnim czasie prezentują świetną grę w defensywie i odnotowując ostatnie 5 zwycięstw, za każdym razem zmuszali swoich rywali do zdobyczy niższej od 90 punktów.

Mavs wygrali po raz 4 z rzędu, odkąd ich podstawowym centrem stał się Haywood. W meczu z Pacers zdobył on 13 punktów, zebrał 20 piłek i zablokował 3 rzuty.

Johnson zanotował 28 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst prowadząc Hawks do pierwszego od 17 lat zwycięstwa w Salt Lake City. Ostatnią wygraną w Utah dał im Dominque Wilkins zdobywając 43 punkty w lutym 1993.

Po ostatnim meczu z dorobkiem na poziomie 20-20, teraz Boozer był bliski triple-double pobijając swój rekord sezonu asyst – 8, poz tym miał 12 punktów i 10 zbiórek. Jednak to nie wystarczyło, by osłabieni brakiem Williamsa i Kirilenki, Jazz mogli wygrać.


Clippers wygrali po raz 2 z rzędu. W ich barwach zadebiutowali Gooden i Outlaw. Pierwszy przez 28 minut gry zdobył 10 punktów i zaliczył 9 zbiórek. Natomiast były zawodnik Blazers pojawił się na parkiecie po raz pierwszy od ponad 3 miesięcy, przez 16 minut zdobył 10 punktów, trafiając między innymi 2 z 3 rzutów za trzy.

W LA bardzo dobrze zagrał Wallace, który zaliczył 32 punkty, 12 zbiórek, 5 asyst i 4 przechwyty.

Najlepsze akcje

Where amazing happens.

zdjęcia: yahoo.com

poniedziałek, 22 lutego 2010

Chris 'Birdman' Andersen


BIO:

Wzrost: 208cm /6-10
Waga: 104kg
Pozycja: PF
Numer: 11
Kariera NBA:
-Denver Nuggets (2001-2004)
-New Orleans Hornets (2004-2006)
-Denver Nuggets (2008)

Ciekawostki:

- niewielu wie, że Chris po jednym roku w college'u , nie będąc wybranym w Drafcie '99 profesjonalną karierę zaczynał w Chinach, w drużynie - Jiangsu Nangang,

- dwa razy brał udział w konkursie wsadów podczas All-Stars Weekend w '04 i '05




Birdman , Birdzilla , Człowiek - graffiti ; jak widać przydomków dla efektywnego i efektownego skrzydłowego Denver Nuggets nie brakuje. Ekscentryk i koszykarski szaleniec - kibice uwielbiają takich zawodników. Wybijających się ponad szarość i przeciętność ligi. Człowiek - ptak, przy 208cm świetnie skacze, kończy akcje paczkami, a w obronie straszy rywali blokami. Zdanie 'Not in my nest' dość często gości w TOP 10. Swoją oryginalnością zjednał sobie wielu fanów, ja do nich należę. Uwielbiam obserwować jego reakcje czy to po udanym bloku czy efektownym wsadzie.


Jak to się zaczęło?



Urodził się 7 lipca 1978 roku w Long Beach w słonecznej Kalifornii. Syn szalonych rodziców: ojciec był malarzem, którzy większość czasu spędzał w swoim artystycznym świecie. Matka pracowała dorywczo, jednak zdecydowanie częściej podróżowała na swoim Harleyu. Tak więc mały Chris dorastał w dość nietypowych warunkach. Z jednej strony coraz to nowe dzieła ojca, a z drugiej ciężkie, nabite ćwiekami kurtki i brodacze krążący z mamą po całych Stanach. Może dlatego stosunek do narkotyków Andersena były dość luźny.

To właśnie dragi przerwały jego przygodę z NBA w 2006 roku, kiedy to został wyrzucony z Hornets za stosowanie niedozwolonych środków. Liga stosuję bardzo rygorystyczną politykę antynarkotykową, w związku z tym został zawieszony na 2 lata. Miał wiele czasu na przemyślenie swojego postępowania. W jednym z wywiadów przyznał jak wyglądały jego pierwsze dni po nałożonej na niego karze. Siedział w domu i zajmował się tym za co go ukarano, ale wtedy usłyszał piosenkę 'Gimme Back My Bullets' Lynyrd Skynard. Utwór opowiada o presji, pod wpływem, której człowiek zalewa się whisky i zażywa niedozwolonych substancji. Wpłynęło to na niego mobilizująco. Postanowił coś zmienić i udowodnić, że potrafi jeszcze wrócić do poważnego grania. Zaczął indywidualne treningi. Całe dni spędzane na hali z pomarańczową piłką opłaciły się. Wrócił...

Podpisał jednoroczny kontrakt jako wolny agent z Denver, gdzie, w ciągu całego sezonu , pokazał się z dobrej strony, co, latem 2009 roku, zaowocowało przedłużeniem umowy na 5 lat opiewającej na 26mln $.



Takim 'czymś' jeździ Birdman, cóż kwestia gustu...


Na deser jeden z lepszych miksów jaki udało mi się znaleźć :







Źródło: Tygodnik Basket

Zdjęcia: http://tonybruno.files.wordpress.com/2009/05/chris-anderson.jpg
http://truefancolorado.files.wordpress.com/2009/04/chris_andersen.jpg
http://callitmilehigh.files.wordpress.com/2009/07/chris-andersen3.jpg

NBAcodziennie (73)

Weekend po trade deadline minął przede wszystkim pod znakiem debiutów. Najlepiej po raz pierwszy w nowych barwach zaprezentowali się zawodnicy Knicks. Dla McGrady'ego spotkanie z Thunder było dopiero siódmym w sezonie i pierwszym od prawie dwóch miesięcy. Mimo to T-Mac wyszedł w pierwszej piątce i pokazał, że nie marnował czasu będąc odsuniętym od Rockets i ciężko pracował, by odzyskać formę. Przeciwko Thunder zagrał bardzo dobrze i był czołowym zawodnikiem drużyny z Nowego Jorku. Ostatecznie zdobył 26 punktów ze skutecznością 59%, do tego dołożył 5 asyst i 4 zbiórki. Na parkiecie spędził w sumie 32 minuty, ale dogrywkę prawie całą przesiedział na ławce, ponieważ nie miał już sił na dłuższą grę.
Świetnie w tym meczu spisywał również pozyskany z Celtics, House. Wchodząc z ławki zdobył 24 punkty (8/14 z gry, w tym 4/8 za trzy). Tym samym, łącznie z McGrady'm zaliczyli aż 50 punktów. Ostatnim razem dwóch zawodników debiutujących w nowej drużynie zdobyło co najmniej 50 punktów w 1992. Był to pierwszy mecz sezonu, a w ekipie Suns pojawili się Charles Barkley i Danny Ainge, zdobyli odpowiednio 37 i 20 punktów.
Trzecim nowym zawodnikiem Knicks, który pojawił się na boisku był Rodriguez. Trafił tylko 2 z 8 rzutów i miał 5 punktów, ale odnotował też 6 asyst i 3 zbiórki.


Najgorszy debiut zaliczył Jamison. To on ma być ostatnim elementem układanki, który zapewni Cavs mistrzowski tytuł, ale w meczu z Bobcats zagrał fatalnie. W Charlotte - mieście, w którym grał na uniwersytecie North Carolina, spudłował aż 12 rzutów z gry, nie trafiając ani razu. Aż 5 razy był blokowany przez rywali, do tego miał 2 airballe. Zdobył tylko 2 punkty i zebrał 7 piłek, a jego nowa drużyna przegrała. To był najgorszy debiut w historii NBA, jeszcze nikt nie przestrzelił tylu rzutów w swoim pierwszym meczu. Jamison zapowiedział, że to się nie powtórzy i w Orlando rzeczywiście spisywał się znacznie lepiej. Tym razem z 14 rzutów trafił 9 i zaliczył 19 punktów. Warto dodać, że zdobył pierwsze 8 punktów w trzeciej kwarcie. Poza tym zebrał 8 piłek, ale w ostatniej minucie nie mógł już pomóc swojej drużynie ponieważ złapał szósty faul, a Cavs ponownie przegrali.


W piątek Wizards odnotowali zaskakujące zwycięstwo nad Nuggets, a kluczową rolę w tym sukcesie miał pozyskany z Clippers Thornton. Wchodząc z ławki zdobył 21 punktów i był najlepszym strzelcem swojej drużyny. Przypomnijmy, że od jego ostatniego spotkania z dorobkiem przynajmniej 20 punktów minęły prawie trzy miesiące. Poza tym, odegrał też kluczową rolę w obronie przeciwko Anthony'emu, który w czwartej kwarcie nie zdobył ani jednego punktu. Thornton na swoim koncie miał jeszcze 5 zbiórek i 4 bloki. Bardzo dobrze zagrał również Howard, dla którego był to drugi mecz w koszulce Wizards. Zaliczył 20 punktów trafiając aż 8 z 11 rzutów z gry.
Kolejny mecz nie był już tak udany dla Wizards i przegrali z Raptors. Thornton zagrał znacznie słabiej niż poprzednio, miał 10 punktów, a poza tym tylko jedną zbiórkę, asystę i blok. Lepiej wypadł Howard z 17 punktami, 7 zbiórkami i 4 asystami, ale jego skuteczność z gry była na poziomie ledwie 29%.


Thomas w Bobcats rozpoczął nowy rozdział w swojej karierze. W Chicago nie potrafił udowodnić swojego wielkiego potencjału, teraz spróbuje zrobić to w Charlotte. Swoją przygodę w nowej drużynie rozpoczął do bardzo dobrego występu przeciwko Cavs. Przez 25 minut gry zdobył 9 punktów, zanotował 12 zbiórek i aż 6 bloków, pomagając Bobcats wygrać. W następnym meczu jego drużyna przegrała z Bucks, ale Thomas ponownie zaprezentował się bardzo dobrze. Zaliczył pierwsze w sezonie double-double mając 12 punktów i 11 zbiórek. Po raz kolejny był także bardzo przydatny w defensywie blokując 4 rzuty rywali.


Salmons już w swoim pierwszym meczu w Bucks był ich pierwszym strzelcem, mimo że rozpoczął spotkanie na ławce. Swoje 19 punktów zdobył przy niezbyt imponującej skuteczności 37.5%, ale za trzy trafił 3 z 6 rzutów i pomógł Bucks pokonać Pistons. W następnym spotkaniu ponownie miał 19 punktów i razem z Jenningsem był czołowym strzelcem drużyny z Milwaukee. Jego skuteczność znowu była dość kiepska (35.7%), ale tym razem był przydatny nie tylko jako kończący akcje. Zaliczył 7 asyst, 5 zbiórek i 2 przechwyty, a Bucks wygrali z Bobcats.


Również Bulls mogą być zadowoleni z wymiany z Bucks. Pozyskany z Milwaukee Warrick rozpoczął swoją grę w nowych barwach od dwóch bardzo dobrych występów. W meczu z Wolves zdobył 10 punktów (5/13 z gry) i zebrał 9 piłek. Natomiast przeciwko Sixers zaprezentował się jeszcze lepiej odnotowując 15 punktów (6/11 z gry), 9 zbiórek i 2 bloki. Przydatny był także były zawodnik Bobcats, Murray. Najpierw zaliczył 8 punktów i 3 zbiórki, potem 12 punktów i 3 zbiórki.


Najbardziej pechowy debiut miał Brewer. W swoim pierwszym występie w barwach Grizzlies rozegrał tylko 12 minut (2 punkty, 2 przechwyty) i musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Uraz ścięgna udowego jest na tyle poważny, że zmusi go do pozostania poza grą przez co najmniej 3 tygodnie.


Camby po raz pierwszy założył koszulkę Blazers w meczu z Celtics. Tak samo jak dla drużyny z Portland, także dla ich nowego centra nie było to najlepsze spotkanie. Camby zebrał 7 piłek i zaliczył 3 bloki, ale na 5 rzutów trafił tylko jeden i zakończył mecz z 2 punktami. W pojedynku z Jazz ponownie miał problemy ze skutecznością w ataku (2 punkty, 1/7 z gry), ale bardzo dobrze radził sobie w walce na tablicach odnotowując 18 zbiórek. Miał również 4 bloki. Dzięki niemu Blazers byli lepsi zarówno pod względem zbiórek jak i bloków od swoich rywali, ale mimo to przegrali po dogrywce.


W pierwszych dwóch meczach w Rockets, Martin jak na razie nie popisał się swoimi umiejętnościami strzeleckimi, a jego nowa drużyna dwukrotnie przegrała. W spotkaniu z Pacers zdobył 14 punktów, ale spudłował aż 13 z 16 rzutów (18.8% z gry). Poza tym zaliczył 6 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwyty. Natomiast pojedynek z Hornets zakończył z 13 punktami na koncie (5/12 z gry), miał także 3 zbiórki i 3 asysty.
W meczu z Hornets zadebiutował inny nowy zawodnik Rockets, pozyskany z Knicks Jeffries. Zaprezentował się znacznie lepiej niż Martin. Zdobył 11 punktów (5/11 z gry) i zebrał 9 piłek.


Również od dwóch porażek swoją przygodę z Kings rozpoczął Landry. W Rockets był rezerwowym i w 52 meczach tylko raz wyszedł w pierwszej piątce, natomiast w Sacramento gra znacznie dłużej i już dwa razy był zawodnikiem startowym. To jednak nie przełożyło się na jego lepsze występy. W spotkaniu z Clippers zdobył 10 punktów (4/11 z gry), 8 zbiórek i 2 asysty. Natomiast mecz z Suns zakończył mając w swoim dorobku 18 punktów (6/15 z gry), 7 zbiórek i 2 asysty.


Milicic w tym sezonie został zupełnie zapomniany przez D'Antoni'ego i był głębokim rezerwowym Knicks. Dzięki wymianie z Wolves wydaje się, że końcówka rozgrywek będzie dla niego znacznie bardziej udana, ponieważ w Minnesocie chcą mu dać szansę. Mecz z Thunder był dopiero jego dziewiątym w sezonie i pierwszym od połowy listopada, dlatego daleko mu do pełni formy, ale i tak może ten występ zaliczyć do udanych. Przez 19 minut spędzonych na parkiecie zdobył 8 punktów trafiając 4 z 7 rzutów i zebrał 8 piłek.

W swoim drugim meczu w Clippers bardzo dobrze zagrał Blake, pomagając trenerowi Hughesowi odnotować pierwsze zwycięstwo po serii 5 porażek. Ponownie grał w pierwszej piątce zastępując Davisa i zaliczył double-double: 11 punktów i 11 asyst.

Mavs przegrali pierwszy mecz z udziałem swoich nowych zawodników, ale teraz wygrali już 3 spotkania z rzędu. W ostatnich dwóch meczach, Butler najpierw zdobył 16 punktów i 7 zbiórek w Orlando, a następnie miał 20 punktów w starciu z Heat. Haywood w pierwszym spotkaniu zanotował 15 punktów i 9 zbiórek, a w drugim miał double-double, 11 punktów i 11 zbiórek.

Boozer zdobył 22 punkty i zaliczył rekordowe w swojej karierze 23 zbiórki prowadząc Jazz do zwycięstwa w Portland. Było to już ich 7 zwycięstwo z rzędu na wyjeździe. Wczoraj udało im się pokonać gospodarzy po dogrywce, mimo że jeszcze w połowie trzeciej kwarty przegrywali różnicą aż 25 punktów.

W meczu z Pacers, Collison po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych debiutantów sezonu. Prowadząc Hornets do zwycięstwa zaliczył triple-double: 18 punktów, 13 zbiórek i 12 asyst. Był bliski quadruple-double, zabrakło mu tylko 2 strat, chociaż po tym względem nie byłoby to dobre osiągnięcie. Ostatnim debiutantem, który zaliczył triple-dozen (czyli w 3 statystykach co najmniej 12) był także zawodnik Hornets, Paul w 2006. W następnym meczu przeciwko Rockets, Collison ponownie zagrał na wysokim poziomie zdobywając 26 punktów, 9 asyst, 4 zbiórki i 4 przechwyty. W ciągu ostatnich 6 spotkań już po raz 5 miał przynajmniej 24 punkty, a po raz 5 z rzędu zanotował co najmniej 9 asyst.

Triple-double zanotował również Westbrook. Już od dłuższego czasu kończył mecze ze statystykami bardzo zbliżonymi do tego osiągnięcia, ale dopiero w spotkaniu z Wolves mu się to udało. Zaliczył 22 punkty, 14 asyst i 10 zbiórek. Natomiast we wcześniejszym meczu, przeciwko Knicks, na swoim koncie miał 31 punktów, 10 asyst i 9 zbiórek. Durant tymczasem przedłużył swoją serię spotkań z co najmniej 25 punktami do 28, a Thunder wygrali już 9 meczów z rzędu.

Polish Maschine
W meczu z Mavs, Gortat spędził na parkiecie tylko 6 minut, ale w pojedynku z Cavs grał jeszcze krócej bo tylko 4 minuty. W pierwszym spotkaniu zdobył 4 punkty trafiając 2 z 3 rzutów, do tego dołożył 3 zbiórki. Natomiast mecz z Cavs zakończył z samymi serami w box score, nie udało mu się zatrzymać Shaqa i trener Van Gundy bardzo szybko wrócił do Howarda.