wtorek, 21 września 2010

Nowa odsłona Czwartej Kwarty

Od dzisiaj blog jest dostępny wyłącznie pod adresem  

poniedziałek, 20 września 2010

Zmiany...

W trakcie wakacji kilka drużyn wprowadziło zmiany w swoim logo lub w strojach meczowych. Największą zmianę i chyba najbardziej pozytywną, dokonano w Oakland. Warriors zrezygnowali ze swojego dotychczasowego logo z wojownikiem i postanowili wrócić do korzeni. Wykorzystali motyw mostu Golden Gate, który był w ich logo przez 2 sezony, 40 lat temu:
Zniknął natomiast wojownik, który pojawił się w logo w 1997 roku. Równocześnie ze zmianą logo, co oczywiste, zmieniono także stroje Warriors. W nadchodzącym sezonie na froncie koszulki, zawodnicy z Oakland będą mieć logo swojej drużyny, a w nim umieszczony numer. W podobnych koszulkach grali w latach 70-tych i 80-tych:
Powrót do dawnego logo lub wykorzystanie dawnych motywów jest nowym trendem w NBA. Obecnie zdecydowali się na to Warriors, a także Jazz. Chociaż drużyna z Utah zupełnie nie zrezygnowała ze swojego logo z charakterystycznymi dla Salt Lake City górami. Zmienili w nim kolorystykę:
Jednak zdecydowali się na ponowne wykorzystanie motywu nuty, który towarzyszył im od czasów, gdy grali jeszcze w Nowym Orleanie w latach 70-tych, aż do połowy lat 90-tych. Teraz nutka nie będzie ich podstawowym logo, ale wraca na koszulki:
Nowy trend w NBA to nie tylko powrót do bardziej oldschoolowego logo, ale też upraszczanie go. W połowie lat 90-tych na czasie były bardziej, powiedzmy, obrazkowe logo. Pojawili się Raptors z dinozaurem i Grizzlies z misiem, a zmian w swoim wizerunku dokonali między innymi Warriors, Sixers, Rockets, Jazz, Pistons czy ś.p. Sonics.

Warriors wprowadzili wojownika

Jazz nutkę zastąpili górami

symbolem Pistons stał się rumak z płonącą grzywą

Rockets wprowadzili do swojego logo startującą rakietę

a ś.p. Sonics, słynną wieżę wyciągnęli z cienia i postawili na pierwszym planie

W ostatnich latach odchodzi się od tego typu logo, jak również upraszcza się napisy na koszulkach. Wraca się do ich prostego wyglądu sprzed ery obrazkowej drugiej połowy lat 90-tych. Swoje logo w tym roku uprościli również Magic. Oni, w odróżnieniu od chociażby Warriors, nie mają tak długiej historii, a ich charakterystyczny napis Orlando Magic (z gwiazdkami zamiast 'a') jest ich symbolem od początku istnienia. Jedynie w roku 2000 przeszedł niewielki lifting. Jednak po 20 latach zdecydowali się zmianę. Teraz w logo wykorzystali formę napisu, jaki już od dwóch sezonów mają na koszulkach. Pozostanie natomiast magiczna piłka, która pojawiła się po liftingu logo w 2000 roku.
Mówiąc o zmianach w barwach i logo, trzeba jeszcze wspomnieć o Cavs. Oni tylko rozjaśnili swoje logo obramowując je żółtym kolorem.
Ale zgodnie z trendem powrotu do dawnych motywów, zdecydowali się równocześnie na zmianę strojów. Znacznie uprościli napis na koszulkach i teraz jest on zbliżony do tego, który był przed zmianą logo w 2003. No właśnie, koszulki Cavs z wykorzystaniem charakterystycznego C z obecnego logo, które oglądaliśmy w ostatnich latach, były i pozostaną ściśle związane z LeBronem. Wprowadzono je, kiedy James dołączył do Cavs i zrezygnowano z nich, kiedy odszedł.
Te wszystkie zmiany zainspirowały nas i Czwarta Kwarta także będzie mieć nową grafikę i nowe logo. Poza tym, można też powiedzieć, że wracamy do korzeni, ponieważ ponownie jedynym obowiązującym adresem bloga będzie czwarta-kwarta.com. Era czwartakwarta.blogspot.com zostanie zakończona.

Już jutro zobaczycie nową odsłonę Czwartej Kwarty...

piątek, 17 września 2010

Offseason 2010: Nets starają się o Melo

Ken Berger z CBSSports napisał, że Nets są drużyną, która najbardziej stara się dojść do porozumienia z Nuggets, by pozyskać Anthony'ego. I co najważniejsze, ich oferta jest interesująca dla Nuggets, a Melo byłby skłonny podpisać z nimi długoletni kontrakt. Nets w zamian mają proponować młodego Favorsa, kilka picków w drafcie i Harrisa. Ale według źródeł z Denver, kluczem do przeprowadzenia wymiany z Nets będzie znalezienie trzeciej drużyny, która przejmie Harrisa dając Nuggets dobre zastępstwo dla Anthony'ego.

Takie zastępstwo mogą zaproponować im Sixers, którzy mogliby włączyć się w ten transfer. Trzeba pamiętać, że w Filadelfii rządzą teraz Thorn i Stefanski, którzy jeszcze niedawno byli w Nets, co może pomóc im w dojściu do porozumienia z ekipą z New Jersey. Sixers w ramach takiego transferu oddaliby przede wszystkim Iguodalę [chociaż w Filadelfii również nie potrzebują rozgrywającego (Harrisa), ponieważ mają Williamsa i Holidy'a]. Gdyby doszło do takiej trójstronnej wymiany, Sixers mieliby dostać z New Jersey Favorsa, którego w ostatnim drafcie wybrał obecny prezydent Sixers, Thorn. Ale nie wyklucza się również, że Sixers mogą sami dogadać się z Nuggets i pozyskać Anthony'ego oddając do Denver Iguodalę, Younga, a także kończące się kontrakty Kapono i Greena. Pozostaje tylko pytanie, czy Melo chciałby w Filadelfii podpisać długoletni kontrakt.

Bulls nie zamierzają oddawać Noah, dlatego obecnie nie są uważani za poważnych graczy w wyścigu po Melo. Natomiast Knicks, którzy są podobno pierwsi na liście gwiazdora Nuggets, mają znacznie mniej do zaoferowania niż Nets. Ich oferta to kończący się kontrakt Curry'ego, a także młodzi Randolph i Chandler. Do tego, nie mają żadnych picków w drafcie.
_____________________________________________________________________
Rockets zaproponowali Dampierowi, zwolnionemu ostatnio z Bobcats, 2-letni kontrakt wart $4 miliony. W Houston szukają wzmocnień pod kosz i podobno prowadzą również rozmowy z zastrzeżonym wolnym agentem Jazz, Kyrylo Fesenko.

Według SportsIllustrated, zainteresowani Dampierem poza Rockets są jeszcze Heat, Grizzlies, Raptors i Suns. Poza tym, w kontekście tego środkowego wymienia się także Jazz, Hawks i Sixers.
_____________________________________________________________________

Po długich sporach, Grizzlies w końcu podpisali kontrakty z zawodnikami, których wybrali w tegorocznym drafcie. Ostatecznie Xavier Henry i Greivis Vasquez dostali to, czego chcieli i to, co im się należało, czyli maksymalne umowy przewidziane dla debiutantów (120% podstawowej stawki). Właściciel klubu z Memphis, Michael Heisley powiedział, że popełnił błąd i po tym jak zasady CBA zostały mu dokładnie wytłumaczone, zmienił zdanie. Przypomnijmy, że Grizzlies obu swoim debiutantom proponowali podstawową stawkę, a dodatkowe 20% chcieli uzależnić od ich występów i wypłacić w formie bonusów.
_____________________________________________________________________
Mavs szukają zawodnika na miejsce Tima Thomasa, który z powodu choroby żony zrezygnował z gry. Podobno w Dallas najpoważniej biorą pod uwagę Briana Cardinala. Inne możliwe opcje to Bobby Simmons i Steve Novak.
_____________________________________________________________________
Agencja U1st Sports, reprezentująca Blazers, zaprzeczyła doniesieniom, że Fernandez porozumiał się z FC Barcelona, o czym pisano w jednej z hiszpańskich gazet. W oświadczeniu napisano, że Fernandez pozostaje zawodnikiem Blazers.
_____________________________________________________________________
Celtics sprawdzali w ostatnich dniach nie tylko Adama Morrisona, na workouty zaprosili także Cuttino Mobley'a, Rashada McCantsa i Trentona Hassella.

____________________________________________________
TRANSAKCJE

Raptors podpisali kontrakt z Ronaldem Dupree. Spędził on w NBA 5 sezonów, ale przez ostatnie 2 lata był poza ligą.
_____________________________________________________________________
Magic uzupełnili swój skład zatrudniając 15-tego zawodnika, jest nim doświadczony Malik Allen.
_____________________________________________________________________
Nets podpisali kontrakt ze Stephenem Grahamem.

środa, 15 września 2010

Offseason 2010: Dampier w Heat, Iverson w Chinach?

TRANSAKCJE

Luis Amundson znalazł dla siebie nowe miejsce pracy. Zdecydował się podpisać umowę z Warriors, podobno w grę jeszcze wchodzili Hornets. Jest to 2-letni kontrakt wart  $4.7 milionów (drugi rok to opcja zawodnika).

Wcześniej, Warriors zakontraktowali Rodney'a Carney'a.
________________________________________________________
Nets podpisali kontrakt z weteranem Joe Smithem. Natomiast Francisco Elson w przyszłym sezonie będzie grał w barwach Jazz.
________________________________________________________
Bobcats nie znaleźli odpowiedniej możliwości, by wykorzystać niegwarantowaną umowę Dampiera i wytransferować ją, dostając coś w zamian. Dlatego zwolnili go, pozbywając się jego $13- milionowej pensji. Dzięki temu, Bobcats są $5 milionów poniżej progu luxury tax.

_________________________________________________________

PLOTKI TRANSFEROWE

Dampier jest teraz wolnym agentem i szuka nowego klubu. Michael Wallace z Miami Herald napisał, że bardzo prawdopodobne jest, że dołączy on do Heat. W Miami mogą zaoferować mu tylko minimalne $1.3 miliona (przypomnijmy, że odrzucił on propozycję Bobcats $2.2 mln), ale miałby on się na to zgodzić, by dołączyć do drużyny walczącej o tytuł. Podobno Dampier powiedział jednemu ze swoich dobrych znajomych, że Heat są na szczycie jego listy drużyn, w których chciałby grać.
________________________________________________________
Wizards mieli zamiar zatrzymać w swoim składzie Jamesa Singletona i chcieli zaproponować mu ligowe minimum, on jednak wybrał ligę chińską i podpisał kontrakt z Xinjiang Gyang Hui Flying Tigers.

Do Chin wybiera się również Iverson. Według Hoops Market, prowadzi on rozmowy z jedną z drużyn z ligi chińskiej. Te doniesienia potwierdza ESPN. Gary Moore, osobisty manager Iversona, powiedział, że żadna drużyna NBA się z nim nie skontaktowała. Dlatego zarówno AI, jak i chińska drużyna, są zainteresowane osiągnięciem porozumienia. Moore dodał, że AI jest zdrowy, trenuje i nie zamierza kończyć kariery.
________________________________________________________
Marc J. Spears z Yahoo! Sports napisał, że Anthony nadal chciałby odejść z Denver i to jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Według źródeł zbliżonych do Melo, chciały on trafić do Knicks albo Bulls.

Według ESPN, Bulls są zainteresowani pozyskaniem Anthony'ego. W klubie z Chciano miały zostać przeprowadzone wewnętrzne dyskusje, czy włączyć w ewentualną wymianę Noah. Nuggets nie są zbyt chętni, by przejąć w zamian kontrakt Denga, czyli około $50 milionów za 4 lata. Dlatego włączenie w wymianę Noah, mogłoby pomóc ich przekonać. Jednak według Nicka Friedella z ESPNChicago, Bulls nie oddadzą swojego środkowego.

Marc Stein z ESPN podał, że Bulls pracują nad nowym kontraktem dla Noah i są zdeterminowani, by zatrzymać go u siebie na dłużej.

Natomiast Anthony i nowy GM Nuggets ciągle się jeszcze nie spotkali.
________________________________________________________
Według Hoops Market, Jarvis Hayes, który ciągle pozostaje bez klubu, w przyszłym sezonie będzie grał w Europie. Podobno dostał ofertę z Maccabi Tel Aviv.
Natomiast HoopsHype podało, że wcześniej drużyna Khimki Moskwa starała się przekonać go do gry w Rosji, ale Hayes odrzucił ich propozycję 3-letniego kontraktu za $5.8 milionów.
________________________________________________________
Kerry Eggers z Portland Tribune napisał, że Blazers są coraz bliżsi wytransferowania Fernandeza i bardzo możliwe, że do wymiany dojdzie jeszcze przed obozem przygotowawczym.
________________________________________________________
Pops Mensah-Bonsu niedawno rozwiązał umowę z Caja Laboral Baskonia i według kilku źródeł, wróci on do NBA.
________________________________________________________
Bobcats są kolejną drużyną, która daje szansę Dariusowi Milesowi. Dostał od nich niegwarantowany kontrakt i zaproszenie na obóz przygotowawczy. Miles wrócił do gry w sezonie 2008/09, ale w minionym sezonie był poza NBA.
________________________________________________________
Sean May nie doczekał nawet obozu przygotowawczego Nets i już został zwolniony. GM Billy King wyjaśnił, że May doznał kontuzji lewej stopy, która wykluczy go z gry na 4 do 8 tygodni, dlatego i tak nie będzie miał on okazji wywalczyć sobie miejsca w składzie.
________________________________________________________
Tim Thomas jednak nie wróci do NBA. Nie będzie grał w tym sezonie w Mavs, mimo że niedawno podpisał z nimi nowy, roczny kontrakt. Thomas poinformował ostatnio drużynę, że choroba  żony uniemożliwi mu grę. Już w zeszłym sezonie właśnie z tego powodu, od stycznia był on poza Mavs.
________________________________________________________
Były zawodnik NBA, Nick Van Exel dołączył do sztabu trenerskiego Hawks, będzie tam pełnił rolę Player Development Instructor.

wtorek, 14 września 2010

Airball spod kosza: Mistrzostwa bez emocji i Durant Team

Mistrzostwa Świata 2010 mamy za sobą i muszę przyznać, że nie było to dla mnie wielkie święto koszykówki. Nawet dla mnie, dla kibica koszykówki, nie była to impreza, którą można by porównać do Mistrzostwa Świata dla fana piłki. Dlatego nie dziwię się, że nie wzbudziły one zainteresowania szerokiej publiczności w Polsce, że nawet finał i mecz o trzecie miejsce nie były pokazywane na przykład w Dwójce, a tylko w TVP Sport. Oczywiście chciałbym, żeby tak ważne wydarzenie jak Mistrzostwa Świata były transmitowane w ogólnopolskiej telewizji, ale rozumiem, dlaczego nie były. Niestety, MŚ w koszykówce w dużej mierze były pozbawione emocji. I to wcale nie dlatego, że głównymi faworytami byli Amerykanie i właściwie od początku było wiadomo, kto sięgnie po złoto. USA to USA, oni mieli dominować i to zrobili. Tak miało być i mecze, w których zawodnicy z NBA pokazują swoją klasę i niszczą rywali, można oglądać z przyjemnością. Ale niestety na Mistrzostwach nie tylko Amerykanie pewnie wygrywali swoje spotkania. Poziom drużyn występujących w Turcji był bardzo zróżnicowany, przez co większość meczów była jednostronnym widowiskiem.

W fazie grupowej, z 60 meczów aż 35 zakończyło się przynajmniej 10-punktową różnicą, z czego w 18 przypadkach zwycięzcy mieli co najmniej 20 punktów więcej. Były takie spotkania jak Serbia-Angola, +50 dla tych pierwszych, czy Turcja-Chiny, +47 dla gospodarzy. W takich sytuacjach naprawdę nie było co oglądać. Ale to była faza grupowa, tu jeszcze duża różnica poziomów była zrozumiała. Jednak do 1/8 awansowała taka drużyna jak chociażby Angola, którą USA pokonali aż 55 punktami. Żadnych emocji nie było też w meczach, w których wygrywała Słowenia (+29), Rosja (+22) i Turcja (+18). Z 8 spotkań, 4 można było przestać oglądać po pierwszej połowie. Oczywiście zdarzyła się także prawdziwa perełka, jak starcie Argentyna-Brazylia. Dla takich meczów warto było śledzić te Mistrzostwa. W ćwierćfinałach, kiedy zostało już tylko 8 najlepszych drużyny, nadal wyrównane mecze, które decydują się w ostatnich sekundach, były towarem deficytowym. Poza świetnym spotkaniem pomiędzy Serbią i Hiszpanią, pozostałe 3 nie wzbudziły emocji. Turcja pokonała Słowenię 27 punktami, USA spokojnie poradzili sobie z Rosją, a pojedynek Litwa-Argentyna, który miał być ucztą dla kibiców, okazał się jednostronnym popisem Litwinów. W półfinałach mieliśmy łatwe zwycięstwo USA i ciekawą walkę Turcji z Serbią do ostatnich sekund. Było nieźle i rosły apetyty na niedzielne spotkania. Niestety, w meczach kończących Mistrzostwa już nic wielkiego się nie wydarzyło. Finał nie był meczem, który zapamiętamy, tak jak chociażby finał Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Również w walce o brąz nie byliśmy świadkami wielkiego spotkania. Stąd rozumiem, dlaczego przeciętny kibic nie spędzał przez ostatnie 2 tygodnie całych popołudni i wieczorów przed telewizorem. W Turcji rozegrano w sumie 80 spotkań, z czego tylko 20 zakończyło się różnicą nie większą niż 5 punktów, podczas gdy 22 to mecze, w których zwycięzca miał co najmniej 20 punktów przewagi (w sumie 48 meczów zakończyło się różnicą przynajmniej 10pkt). Znacznie ciekawsze są playoffs w NBA. To jest prawdziwe i wspaniałe święto koszykówki, przynajmniej dla mnie.
Największymi gwiazdami na MŚ byli oczywiście Amerykanie. Do Turcji z trenerem Krzyzewskim nie pojechali zawodnicy tworzący Redeem Team w Pekinie, dlatego reprezentację USA nazwano B-Team. Biorąc pod uwagę siłę nazwisk, nie ma wątpliwości, że to była słabsza drużyna niż w 2008. Skład na MŚ to przede wszystkim młodzi zawodnicy, którzy dopiero budują swoją pozycję w lidze i jedynie Durant spośród nich, jest już uznaną gwiazdą pierwszej wielkości. W Pekinie było ich znacznie więcej – Kobe, LeBron, Wade, Anthony, Howard, Bosh... Dlatego zastanawiano się, czy B-Team jest odpowiednio silną drużyną, by wywalczyć złoto. Oni jednak pokazali, że wcale nie są jakąś gorszą drużyną. Stworzyli świetny zespół, pewnie wygrywali kolejne mecze i udowodnili, że są najlepsi na świecie. W Turcji nie mieli sobie równych. Z 8 rozegranych meczów, tylko w tym z Brazylią musieli walczyć do ostatnich sekund. W pozostałych, pokonywali przeciwników różnicą przynajmniej 10 punktów. Przede wszystkim w półfinale i w finale, kiedy zmierzyli się z teoretycznie swoimi najsilniejszymi przeciwnikami, pokazali klasę i spokojnie oba mecze wygrali, łącznie 32 punktami. Niekwestionowaną gwiazdą USA był oczywiście Durant, to on poprowadził tą drużynę do złota. W ostatnich trzech spotkaniach był nie do zatrzymania i zdobył łącznie 99 punktów. Dlatego tak naprawdę reprezentację USA 2010, zamiast B-Team, powinno się nazywać Durant Team. Bo to on był jej liderem i to przede wszystkim jego fantastyczna gra sprawiła, że po 16 latach Amerykanie ponownie są Mistrzami Świata.

Jednak niektórzy dziennikarze chyba za bardzo wzięli sobie do serca nazwę B-Team. Przekonałem się o tym wczoraj, oglądając Teleexpress. Na początek trzeba pochwalić ich, że w ogóle powiedzieli o MŚ i o tym, że USA zdobyli złoto. W naszym kraju ta informacja nie była niczym szczególnym, przecież znacznie ważniejsze jest to, że w Polonii zmienił się trener. Dlatego już za samo powiedzenie o MŚ (i to przed info o zwolnieniu Bakero) mają plusa. Ale najlepszy był komentarz do krótkiego materiału o meczu finałowym. Było o tym, jak Amerykanie łatwo poradzili sobie z Turcją i tu zacytuję - „aż strach pomyśleć, co by było gdyby w składzie znalazły się gwiazdy NBA„. No właśnie, aż strach pomyśleć... jaki jest poziom znajomości koszykówki w naszym kraju. Ale tą wpadkę chyba trzeba im wybaczyć, bo TVP1 staję się stacją promującą koszykówkę. Nie tylko powiedzieli o MŚ w Teleexpressie, ale jeszcze na dodatek, w „Celowniku” pojawił się nie kto inny, jak sam Marcin Gortat. Co prawda nie było o koszykówce, pan Orłoś rozmawiał z nim w sprawie kampanii przeciw dopalaczom, ale to nie ma znaczenia, był gwiazdor NBA (zabrakło takich w składzie USA). Niestety na Klan już nie doczekałem i nie wiem czy tam też nie pojawił się jakiś koszykarski motyw...

poniedziałek, 13 września 2010

1000xNBA (18): najlepsi strzelcy USA na MŚ

Rekordowe zdobycze punktowe reprezentantów USA w historii Mistrzostw Świata:

38 - Kevin Durant (2010, vs. Litwa)
35 - Carmelo Anthony (2006, vs. Włochy)
34 - Kenny Anderson (1990, vs. Portoryko)
33 - Billy Owens (1990, vs. Grecja)
33 - Kevin Durant (2010, vs. Rosja)
32 - Dwyane Wade (2006, vs. Argentyna)
32 - Kenny Anderson (1990, vs. Argentyna)
31 - Reggie Miller (1994, vs. Australia)
31 - Jerry Vayda (1959, vs. Zjednoczona Republika Arabska)

Mistrzostwa Świata - dzień 15

USA – Turcja  81:64

Od początku było wiadomo, kto sięgnie po złoto. Finałowe spotkanie było pozbawione emocji, było to show tylko jednej drużyny i jednego zawodnika. Reprezentacja USA szybko uzyskała prowadzenie, a później tylko systematycznie je powiększała. Po pierwszej połowie mieli 10 punktów więcej, a na początku trzeciej kwarty, po dwóch trójkach Duranta i punktach Odoma, przewaga wzrosła do 18. W czwartej kwarcie prowadzili już 22 punktami i mogli świętować pierwszy od 16 lat tytuł mistrzów świata. Amerykanie potwierdzili, że są najlepsi na świecie i żeby to osiągnąć nie potrzebowali wcale LeBrona, Kobe'go i Wade'a, wystarczył im Durant.

Durant rozegrał kolejny fantastyczny mecz. Zdobył 28 punktów (trafił 7 z 13 rzutów zza łuku), z czego aż 20 w pierwszej połowie. Poprowadził USA do złota i odebrał nagrodę MVP. Bardzo dobrze zagrał także Odom, który zaliczył drugie z rzędu double-double. Na swoim koncie miał 15 punktów (7/9 z gry) i 11 zbiórek. Z ławki ponownie świetną zmianę dał Westbrook, zanotował 13 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty.

W drużynie srebrnych medalistów tylko jeden zawodnik miał dwucyfrowy dorobek punktów. Hedo Turkoglu zdobył 16, do tego dołożył 7 zbiórek. Ersan Ilyasova zagrał trochę lepiej niż w starciu z Serbią, ale ponownie w ataku był bardzo mało widoczny. Spudłował 7 z 9 rzutów i zaliczył tylko 7 punktów. Dobrze radził sobie jednak w walce pod koszami zbierając 11 piłek.


Litwa – Serbia  99:88

Po fatalnym meczu półfinałowym przeciwko USA, wczoraj Linas Kleiza ponownie był pierwszoplanową postacią Litwy i zapewnił im brązowy medal. W drugiej kwarcie zdobył 12 punktów, pomagając swojej drużynie uzyskać kluczową, 10-punktową przewagę przed przerwą. W trzeciej kwarcie nadal dominowali Litwini i nie pozwolili już rywalom na nawiązanie walki. Na początku czwartej kwarty prowadzili 22 punktami i było po meczu. Serbowie, którzy byli tak bliscy awansu do finału i przegrali z Turcją w dramatycznych okolicznościach, musieli pogodzić się z miejscem poza podium.

Kleiza zdobył ostatecznie 33 punkty, trafiając 67% rzutów z gry, w tym 5 na 7 za trzy. Na swoim koncie miał też 7 zbiórek, 4 asysty i 3 przechwyty. Simas Jasaitis zaliczył double-double: 14 punktów i 10 zbiórek. 14 punktów miał też Mantas Kalnietis, a do tego dołożył po 5 asyst i zbiórek.  Poza tym, 15 punktów zdobył Paulius Jankunas, a 12 Martynas Pocius.

W drużynie Serbskiej najlepszym strzelcem był Novica Velickovic z 18 punktami. Marko Keselj  dołożył 12, a Dusko Savanovic 10. Natomiast Aleksandar Rasic zanotował 10 asyst i 8 punktów. Słabo zaprezentował się Nenad Krstic, który miał tylko 5 punktów i 8 zbiórek, nie imponował również Milos Teodosic – 9 punktów i 4 asysty.


Argentyna – Hiszpania  86:81

W ostatnim dniu Mistrzostw, w którym rozegrano przede wszystkim mecze o złoto i brąz, najbardziej wyrównanym okazał się jednak ten o piąte miejsce.

Po pierwszej połowie Argentyna prowadziła różnicą 17 punktów i wydawało się, że piąte miejsce mają w kieszeni. Na początku trzeciej kwarty ta przewaga wzrosła do 25 punktów i nic nie wskazywało na to, że w tym spotkaniu mogą być jeszcze jakiekolwiek emocje. Jednak Hiszpanie nie zamierzali w ten sposób zakończyć swoich występów na Mistrzostwach i ruszyli do odrabiana strat. Zanotowali imponującą serię 26-2 i półtorej minuty przed końcem trzeciej kwarty było 60-61. 11 punktów podczas tego runu zdobył Rudy Fernandez. Argentyńczycy jednak mogli liczyć na swojego lidera. Luis Scola przerwał niemoc strzelecką i nie pozwolił Hiszpanom przejąć prowadzenia. Natomiast na początku czwartej kwarty zdobył 7 kolejnych punktów i powiększył przewagę swojej drużyny do 8 punktów. Na 2 minuty przed końcem Hiszpanom udało się jeszcze doprowadzić do remisu, ale na więcej już nie było ich stać. Ostateczne zwycięstwo Argentyńczyków i piąte miejsce przypieczętował Pablo Prigioni trafiając za trzy na 15 sekund przed końcem.

Najlepszym strzelcem piątej drużyny turnieju był wczoraj Carlos Delfino, zdobył 27 punktów trafiając między innymi 6 z 11 rzutów za trzy. Scola zakończył mecz mając double-double: 22 punkty i 11 zbiórek. Prigioni zaliczył 17 punktów, 7 asyst, 5 zbiórek i 3 przechwyty, a Fabricio Oberto miał 10 punktów i 8 zbiórek.

W drużynie Hiszpanii najlepszym zawodnikiem był Rudy Fernandez, który na 13 rzutów z gry pomylił się tylko 2 razy i zdobył 31 punktów. Marc Gasol miał 16 punktów i 10 zbiórek. Natomiast Jorge Garbajosa spudłował aż 9 z 10 rzutów z gry.

Mistrzostwa Świata - dzień 14

USA – Litwa  89:74

Litwinom nie udało się powtórzyć wspaniałej gry, jaką zaprezentowali przeciwko Argentynie i nie rozegrali już tak idealnego meczu. Natomiast Amerykanie prowadzeni przez Duranta pokazali koszykówkę na najwyższym poziomie i bez problemów zapewnili sobie zwycięstwo. Litwa wydawała się drużyną, która może im zagrozić, ale bardzo szybko Amerykanie pokazali, kto jest lepszy. Świetnie bronili, a w ataku nie do zatrzymania był Durant. Już po pierwszej kwarcie prowadzili 23-12, a na przerwę do szatni schodzili mając 15 punktów więcej. Litwini jeszcze walczyli, ale nie byli w stanie zagrozić USA, którzy pewnym zwycięstwem zapewnili sobie grę o złoto.

Durant zakończył mecz z dorobkiem 38 punktów (56% z gry). Jest to nie tylko rekord turnieju w Turcji, ale też rekord w historii występów reprezentacji USA na Mistrzostwach. Bardzo dobrze zagrał również Odom, który zaliczył double-double: 13 punktów i 10 zbiórek, zablokował też 3 rzuty. Spośród rezerwowych wyróżniał się Westbrook, miał 12 punktów, 8 zbiórek i 2 bloki.

Najlepszym zawodnikiem Litwy był Robertas Javtokas, na swoim koncie miał 15 punktów, 9 zbiórek i 3 asysty. Martynas Pocius zaliczył 13 punktów i 7 zbiórek, a Mantas Kalnietis dołożył 10 punktów. Fatalnie zagrał natomiast lider drużyny, Linas Kleiza. Zupełnie nie potrafił sobie poradzić z amerykańską defensywą i spudłował aż 10 ze swoich 11 rzutów (4pts), do tego popełnił 4 straty.


Turcja – Serbia  83:82

Drużyna Serbii objęła prowadzenie na początku pierwszej kwarty i utrzymywała je do ostatnich minut czwartej kwarty. Turcja cały czasu trzymała kontakt, nie pozwalała rywalom na uzyskanie zbyt dużej przewagi, ale cały czas musiała gonić. Jeszcze na 5 i pół minuty przed końcem meczu Serbowie mieli 8-punktową przewagę, ale wtedy do ataku ruszyli gospodarze turnieju. Zanotowali serię 14-3, dzięki czemu, na 3 minuty przed końcem prowadzili 3 punktami. Kluczową rolę podczas tego runu odegrał Kerem Tunceri, który zdobył w tym czasie 8 punktów. Od tego momentu zaczęła się bardzo twarda i zacięta walka o awans do finału. Po punktach Novica Velickovica, na 4 sekundy przed końcem, Serbia prowadziła jednym punktem. Turcja wzięła czas i rozpoczynała akcję z połowy boiska. Serbowie półpełni błąd w obronie, w rezultacie zupełnie niepilnowany Tunceri spokojnie zdobył punkty spod kosza, dając swojej drużynie prowadzenie na 0.5 sekundy przed końcem. Serbowie jeszcze próbowali wykorzystać pozostały czas i rozegrali dobą akcję rzucając piłkę z autu prosto nad kosz na alley oop, ale rzut Velickovica zablokował Semih Erden i Turcja mogła świętować awans do finału.

Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Hedo Turkoglu – 16. Omer Onan miał 14, a po 12 zaliczyli Tunceri (5/7 z gry, 10 w czwartej kwarcie) i Ender Arslan (3/5 za trzy).

W drużynie Serbii świetnie grał Milos Teodosic, na swoim koncie miał 13 punktów, 11 asyst i 6 zbiórek. Najlepszym strzelcem był natomiast Marko Keselj, który zdobył 18 punktów, zebrał także 7 piłek. Nenad Krstic zaliczył 15 punktów i 7 zbiórek. 15 punktów miał też Dusko Savanovic.


Rosja – Słowenia  84:78


Początek meczu o 7 miejsce był bardzo wyrównany. Dopiero tuż przed zakończeniem pierwszej połowy Słowenii udało się osiągnąć większe prowadzenie i do szatni schodzili mając 7 punktów przewagi. Po kilku minutach trzeciej kwarty Słoweńcy powiększyli swoje prowadzenie do 14 punktów i wydawało się, że przejmują kontrolę nad meczem. Jednak Rosjanom udało się jeszcze przed czwarta kwartą odrobić część strat i ponownie było 7 punktów różnicy. Po 3 minutach ostatniej części spotkania Rosja doprowadziła do remisu, a zawdzięczali to przede wszystkim Vitaly'mu Fridzonowi, który zdobył 8 punktów z rzędu. Przez kolejne minuty spotkanie było bardzo wyrównane i żadnej z drużyn nie udało się uzyskać większej przewagi. Na 2 i pół minuty przed końcem Słowenia prowadziła 5 punktami i wtedy Rosjanie zanotowali kluczową dla losów spotkania serię 10-0. Timofey Mozgov zdobył połowę z nich i ostatecznie był najlepszym strzelcem swojej drużyny z 19 punktami. Punkt mniej miał Fridzon, z czego aż 16 zanotował w czwartej kwarcie, którą Rosja wygrała 31-19. Dobrze zagrał także Sergey Monya zaliczając 13 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty. Poza tym, Alexey Zhukanenko zdobył 12 punktów, a Anton Ponkrashov 10.

W drużynie Słowenii wyróżniającym się zawodnikiem był Bostjan Nachbar. W czwartej kwarcie starał się zapewnić swojej drużynie zwycięstwo i zdobył wtedy 11 punktów trafiając 3 razy za trzy. Ostatecznie miał 20 punktów, a jego skuteczność z gry wyniosła 70%. Drugim strzelcem był Goran Dragic, ale swoje 15 punktów zaliczył trafiając tylko 38.5% rzutów z gry. Do tego dołożył 7 asyst. Natomiast po 12 punktów zdobyli Sani Becirovic i Uros Slokar, który miał też 7 zbiórek.

sobota, 11 września 2010

Mistrzostwa Świata - dzień 13

Hiszpania – Słowenia  97:80

Słoweńcy na początku pierwszej kwarty objęli kilku punktowe prowadzenie i utrzymali je do końca pierwszej połowy. Dopiero w bardzo wyrównanej trzeciej kwarcie, Hiszpanie dogonili swoich rywali, a przed końcem udało im się przejąć prowadzenie i na czwartą kwartę wychodzili mając 2 punkty więcej. Jeszcze w połowie czwartej kwarty Hiszpanie prowadzili tylko 4 punktami i sprawa zwycięstwa pozostawała otwarta. Ale Hiszpanie nie dali szans swoim przeciwnikom i rozegrali fantastyczną końcówkę. Zanotowali serię 20-6, odskakując Słoweńcom na 18 punktów.  Kluczową rolę odegrały wtedy rzuty za trzy, najpierw dwukrotnie zza łuku trafili Llull, chwilę później Navarro. Ostatecznie Hiszpanie wygrali czwartą kwartę aż 33-18 i zapewnili sobie grę o piąte miejsce.

W drużynie Hiszpanii rewelacyjne spotkanie rozegrał Juan Carlos Navarro, zdobył 26 punktów (4/7 za trzy), z czego aż 23 w drugiej połowie. Do tego dołożył 7 asyst. Po 16 punktów zdobyli nieomylni Rudy Fernandez (7/7 z gry, 1/1 z wolnych) i Fran Vazquez (6/6 z gry, 4/4 z wolnych). Rezerwowy center Hiszpanii zaliczył również 3 bloki. Natomiast Felipe Reyes miał 9 punktów i 10 zbiórek.

Przegrywając z Serbią, Hiszpanie stracili szansę na obronę tytułu i w niedziele zamiast o złoto, będą walczyć z Argentyną o pozycję numer 5. Mecz Hiszpania-Argentyna mógłby być jednym z półfinałów, albo nawet finałem, a będzie to starcie zaledwie o piąte miejsce.

Najwięcej punktów dla Słowenii zdobyli Jaka Lakovic i Goran Dragic, po 19. Pierwszy z nich trafił 5 z 9 trójek, podczas gdy drugi spudłował wszystkie 5 rzutów zza łuku. Poza tym, Sani Becirovic miał 13 punktów, a Miha Zupan 11.


Argentyna – Rosja  73:61

To spotkanie również przez większość czasu było bardzo wyrównane i podobnie jak Hiszpanie, także Argentyńczycy zapewnili sobie zwycięstwo dopiero dzięki świetnej czwartej kwarcie. Jeszcze na niespełna 7 minut przed końcem spotkania, Rosja traciła do nich tylko 2 punkty. Ale finisz należał już wyłącznie do Argentyny, która zakończyła mecz serią 15-5. Całą kwartę wygrali 19-9, co zawdzięczają dwójce swoich liderów. Scola i Delfino przez ostatnie 10 minut gry łącznie zdobyli aż 17 punktów (Delfino 9, Scola 8). Dzięki temu, Argentyńczycy trochę poprawili sobie humor po bardzo dotkliwej porażce z Litwą i teraz zagrają z Hiszpanią o piąte miejsce.

Luis Scola po ostatnim słabym występie, wrócił do swojej świetnej dyspozycji i ponownie był najlepszym strzelcem drużyny z dorobkiem 27 punktów (58% z gry). Na swoim koncie miał jeszcze 6 zbiórek. Carlos Delfino zakończył mecz z 26 punktami, trafił 61.5% rzutów z gry, w tym 5 na 7 za trzy. Do tego dołożył 7 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty. Reszta zawodników Argentyny zdobyła łącznie tylko 20 punktów, z czego połowa należała do Fabricio Oberto.

Dla Rosji najwięcej punktów zdobył Sergey Monya – 17 (5/7 za trzy), ale wszystkie zaliczył przed czwartą kwartą. Timofey Mozgov zanotował double-double: 10 punktów i 11 zbiórek. 10 punktów miał też Andrey Vorontsevich.

Rosja zagra dzisiaj ze Słowenią o siódme miejsce.

piątek, 10 września 2010

Airball spod kosza: Ron przestał być czarną owcą NBA

Ron Artest jest jedną z najbarwniejszych postaci w NBA. Ale jeszcze niedawno, ta barwność odnosiła się wyłącznie do jego wybryków, bójek, kłótni i dziwnych pomysłów. Nie był pozytywną postacią ligi, wręcz przeciwnie. Jego dotychczasowy wizerunek ukształtowała przede wszystkim słynna bójka w The Place. To właśnie faul Artesta spowodował ostrą reakcję Big Bena, przez co wszystko się zaczęło. Później Ron wbiegł na trybuny i zaatakował jednego z kibiców. Ostatecznie dostał najdotkliwszą karę spośród wszystkich uczestników tej bójki – zawieszenie do końca sezonu, na 73 mecze. A warto przypomnieć, że na samym początku tego straconego dla niego sezonu, Artest zamiast na grze, bardziej koncentrował się na swojej muzycznej karierze i nagraniu płyty. Rok później, w kolejnym sezonie, znowu długo nie grał, mimo że kara nałożona na niego dawno się zakończyła. Został umieszczony na liście nieaktywnych przez Pacers, po tym jak zażądał transferu. Natomiast na początku minionego sezonu, Ron w jednym z wywiadów przyznał, że będąc w Bulls, podczas przerw w meczach zamiast Gatorade, pił Hennessy. To tylko bardzo mały wycinek z bogatej historii wybryków Artesta. Przez lata był to przede wszystkim zawodnik sprawiający mnóstwo problemów, zarówno na parkiecie jak i poza nim.

Kiedy rok temu przychodził do Los Angeles, wielu uważało, że swoim zachowaniem bardziej zaszkodzi niż pomoże obrońcom tytułu. Ostatecznie jednak Artest przez cały sezon nie sprawiał problemów, a w decydującym meczu numer 7 odegrał kluczową rolę. Trafił bardzo ważną trójkę, mimo że przez całe playoffs miał problemy ze skutecznością z dystansu. Zdobył swój pierwszy tytuł i stał się najbardziej pozytywną postacią mistrzowskiej drużyny. Nikt w LA nie cieszył się z tego zwycięstwa tak jak on. Jego radość świetnie było widać podczas niezapomnianej konferencji prasowej. Świętując ten sukces, nawet kilka godzin później w klubie, cały czas był w swojej koszulce meczowej. Poza tym, zaraz po podziękowaniach dla rodziny, dziękował swojemu psychiatrze (a dokładnie Pani psychiatrze). Wiadomo, że od dawna miał problemy ze sobą, ale praca z psychoterapeutką przyniosła widoczne efekty i Ron nauczył się kontrolować swoje emocje. Teraz wykorzystuje to doświadczenie i swoją sławę, pomagając w promocji zdrowia psychicznego. Natomiast jego ostatnim pomysłem jest oddanie mistrzowskiego pierścienia. Ma zamiar przekazać go na licytację, a pieniądze uzyskane z jego sprzedaży przeznaczyć na cele charytatywne.
Wiemy przez co przeszedł, wielu z nas śledziło jego karierę od samego początku. Jeszcze kilka lat temu był wrogiem numer 1 w całej NBA, tak jak teraz Arenas. Kto mógł wtedy przewidzieć, że Ron będzie w stanie pomóc drużynie zdobyć mistrzostwo. Bardziej prawdopodobne było, że swoim zachowaniem rozbije kolejny zespół, pozbawiając go szans na walkę o tytuł. Ale teraz możemy już zapomnieć o jego dawnych problemach. Teraz jest on mistrzem. Jest człowiekiem, który wiele przeszedł, ale poradził sobie ze swoim problemami i dotarł na szczyt. Nie było łatwo, długo na to czekał, ale się udało. A do tego, Ron potrafi się tym sukcesem dzielić i pamięta o sowich korzeniach... Say Queensbridge! Dlatego stał się bardzo pozytywną postacią.