sobota, 1 maja 2010

game 6: Jazz 112 - Nuggets 104

Bohater meczu: Carlos Boozer
Boozer i Williams rozegrali na prawdę fantastyczną serię, prowadząc Jazz do awansu. Wczoraj jednak rozgrywający gospodarzy miał problemy z faulami, przez co jego czas gry w drugiej połowie był ograniczony. Na szczęście Jazz mogli liczyć na Boozera, który rozegrał swój najlepszym mecz w rywalizacji z Nuggets. Zdobył 22 punkty (z czego 13 w drugiej połowie) trafiając 10 z 14 rzutów z gry, do tego dołożył imponujące 20 zbiórek i miał jeszcze 5 asyst. Był to jego trzeci mecz playoffs w karierze, w którym zanotował statystyki na poziomie 20-20. Natomiast czwarty raz w tej serii miał double-double na koncie.

Decydujące elementy
rzuty wolne: Jazz 34/51 – Nuggets 27/40
asysty: Jazz 26 – Nuggets 19

Tak jak Mavs, również Nuggets w meczu numer 6 dostali zaskakujące wsparcie od zawodnika dotychczas mało wykorzystywanego. I też, tak samo jak drużyna z Dallas, po wygraniu piątego spotkania, nie udało im się przedłużyć serii do meczu numer 7 i odpadli z playoffs z wynikiem 2-4.

Od końca pierwszej kwarty prowadzili Jazz, a Nuggets nie wyglądali na drużynę, która może im zagrozić w tym meczu. Przełomowy był dopiero faul techniczny Adriana Dantley'a na 4 minuty przed końcem drugiej kwarty. To był impuls dla Nuggets. Goście przegrywali 14-punktami, ale od tego momentu zanotowali serię 13-0. W tym czasie aż 9 punktów z rzędu zdobył Joey Graham. Bez wątpienia był on bohaterem tej kwarty. Zdobył wtedy 18 punktów trafiając 8 z 10 rzutów z gry, a w tej serii był to dla niego dopiero trzeci występ. Wczoraj pojawił się na parkiecie, ponieważ Nuggets grali bez Nene i musieli sięgnąć w głąb swojej ławki. Graham okazał się świetnym rozwiązaniem i dał swojej drużynie duże wsparcie. Dzięki niemu zaczęli odrabiać straty i pierwszą połowę zakończyli mając tylko 2 punkty mniej niż Jazz. Ich dobra passa trwała nadal w trzeciej kwarcie, którą rozpoczęli od serii 10-0 i objęli prowadzenie. W dwóch kolejnych akcjach za trzy trafił wtedy Billups, który w pierwszej połowie grał słabo i miał tylko 6 punktów (2/6 z gry). Natomiast w trzeciej kwarcie, to on prowadził Nuggets. Podczas gdy Williams w połowie kwarty musiał zejść na ławkę łapiąc czwarte przewinienie, Billups w tej części spotkania zdobył aż 17 punktów (3/4 za trzy).

Od połowy trzeciej kwarty, do połowy czwartej mecz był bardzo wyrównany. Na 6 i pół minuty przed końcem był remis po 95. Nuggets mieli realne szanse, by wywalczyć powrót do Denver, ale nie wytrzymali psychicznie w tych ostatnich minutach. Zaczęli pudłować, faulować, a sfrustrowani łapali też przewinienia techniczne. Jazz wykorzystali to i od czasu remisu odnotowali serię 9-0, uciekli swoim rywalom, a Nuggets już nie potrafili się podnieść po tym ciosie i musieli pogodzić się z końcem sezonu.
Billups ostatecznie zdobył 30 punktów (24 w drugiej połowie), trafiając 42% swoich rzutów z gry i 11 z 12 wolnych. Miał też 8 asyst i w końcu zanotował lepszy występ niż Williams. Jednak to nie wystarczyło, by wygrać. Anthony miał 20 punktów, ale zaliczył je z fatalną skutecznością 27% (6/22). Swoją niemoc strzelecką nadrabiał walcząc na tablicach (12 zbiórek) i kreując partnerów (5 asyst). Objawienie tego spotkania, Graham w drugiej połowie dołożył tylko 2 punkty (1/6), ale i tak mecz zakończył ze świetnymi statystkami: 21 punktów i 10 zbiórek. Zawiódł natomiast Martin (4 punkty i 4 zbiórki), na którego dobry występ Nuggets bardzo liczyli. Jazz udało się wygrywać bez Okura i Kirilenki, dla Nuggets strata trenera Karla i Nene był zbyt dotkliwa.

Williams miał wczoraj 10 asyst, ale po raz pierwszy w tej serii mniej niż 20 punktów, zdobył ich tylko 14 (40%). Jednak Jazz mieli inne opcje w ataku. 23 punkty zdobył Matthews, co prawda spudłował 8 z 12 rzutów z gry, ale aż 15 razy stawał na linii rzutów wolnych i 13 razy trafiał. Świetnie grał również Millsap, zanotował 21 punktów (64%), 11 zbiórek i 3 bloki. To on sprawił, że  brak Okura nie jest dla Jazz tak bolesny, jak mogło się wydawać.

Jazz rozegrali bardzo dobrą serię, mimo że nie grali w pełnym składzie i w pełni zasłużyli na awans. Duet Boozer-Williams jest we wspaniałej formie i jeśli nadal będą tak grać (jeśli Williamsowi nie przeszkodzi kontuzja, której doznał w ostatnich sekundach meczu), mogą poważnie zagrozić nierówno grającym Lakers.

0 komentarze:

Prześlij komentarz