Po zeszłorocznych playoffs, w których Bulls stoczyli fantastyczną rywalizację z broniącymi tytułu Celtics, oczekiwania w Chicago były bardzo duże. Co prawda w offseason z drużyny odszedł najlepszy strzelec, Ben Gordon, ale większość składu się nie zmieniła. Poza tym, najlepszy debiutant 2009, miał grać jeszcze lepiej i prowadzić drużynę do jeszcze większej liczby zwycięstw. Jednak nie wszystko potoczyło się tak, jak sobie wyobrażano.
W tych rozgrywkach Bulls grali falami i swoim kibicom zafundowali prawdziwą huśtawkę nastrojów. Rozpoczęli dość słabo i w połowie grudnia mieli 7 porażek więcej niż zwycięstw. Dopiero pod koniec grudnia zaczęli grać znacznie lepiej i częściej wygrywali. Zanotowali 21 zwycięstw w 31 meczach i pod koniec lutego byli już na plusie. Wydawało się, że bez większych problemów wywalczą sobie miejsce w playoffs. Jednak wtedy przegrali 10 meczów z rzędu i wypadli poza pierwszą ósemkę wschodu. Awans do fazy posezonowej był zagrożony. Na szczęście bardzo dobrze finiszowali, pomogła im też kontuzja Bosha i porażki Raptors. Jeszcze w samej końcówce przegrali z najgorszymi w lidze Nets i pozwolili się wyprzedzić drużynie z Toronto. Później jednak pokonali ich w bezpośrednim starciu i ostatecznie zapewnili sobie ósmą pozycję.
Warto przypomnieć, że jeszcze na początku grudnia pojawiało się sporo plotek na temat możliwego zwolnienia trenera Del Negro. Podobno już rozpoczęto poszukiwania jego zmiennika. Na szczęście dla trenera, jak i dla drużyny, władze klubu nie śpieszyły się z tą decyzją, nie mieli też odpowiedniego zastępcy i head coach dostał jeszcze trochę czasu. To wyszło Bulls na dobre. Del Negro potwierdził, że jest dobrym szkoleniowcem i drugi rok z rzędu wprowadził drużynę do playoffs. Mimo to, w Chicago nie ma silnej pozycji. O jego konflikcie z prezydentem klubu, Johnem Paxonem, było ostatnio bardzo głośno. Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że nie pozostanie na ławce Bulls na kolejny sezon, mimo że ma wsparcie ze strony Rose'a i Noah, o którego minut gry kłócił się z władzami drużyny.
To właśnie Rose i Noah byli pierwszoplanowymi postaciami Bulls w tym roku. Rose nie zaczął sezonu najlepiej, ale już od grudnia grał na najwyższym poziomie, prowadził zespół do zwycięstw, a jego świetne występy zostały docenione wyborem do All-Star Game. Natomiast Noah stał się wreszcie czołową postacią drużyny i po raz pierwszy w karierze notował średnie na poziomie double-double. Niestety miał problemy zdrowotne i opuścił 18 spotkań. Wtedy było widać, jak ważną postacią jest on w Bulls. Bez niego zanotowali bilans 6-12.
Największym problemem Bulls była ofensywa. Po odejściu Gordona i przy słabej grze Salmonsa (do czasu transferu), średnia zdobywanych punktów Bulls spadła o prawie 5 w porównaniu z poprzednim sezonem. W rezultacie mieli jeden z najgorszych ataków w lidze. Nadrabiali to natomiast znacznie lepszą obroną.
Ostatecznie sezon zakończyli mając 41 wygranych, tak jak rok temu. W playoffs odpadli już po 5 meczach, ale dla nich najważniejsze jest, że ich młodzi liderzy mogli grać w tej fazie i nabierają cennego doświadczenia. Perspektywy na przyszłość w Chicago są bardzo dobre. W trakcie sezonu oddali oni Thomasa i Salmonsa, żeby zyskać większą swobodę finansową na nadchodzący offseason i będą mieć wystarczająco dużo pieniędzy, by do swojego świetnego duetu Rose-Noah dodać uznaną gwiazdę.
W tych rozgrywkach Bulls grali falami i swoim kibicom zafundowali prawdziwą huśtawkę nastrojów. Rozpoczęli dość słabo i w połowie grudnia mieli 7 porażek więcej niż zwycięstw. Dopiero pod koniec grudnia zaczęli grać znacznie lepiej i częściej wygrywali. Zanotowali 21 zwycięstw w 31 meczach i pod koniec lutego byli już na plusie. Wydawało się, że bez większych problemów wywalczą sobie miejsce w playoffs. Jednak wtedy przegrali 10 meczów z rzędu i wypadli poza pierwszą ósemkę wschodu. Awans do fazy posezonowej był zagrożony. Na szczęście bardzo dobrze finiszowali, pomogła im też kontuzja Bosha i porażki Raptors. Jeszcze w samej końcówce przegrali z najgorszymi w lidze Nets i pozwolili się wyprzedzić drużynie z Toronto. Później jednak pokonali ich w bezpośrednim starciu i ostatecznie zapewnili sobie ósmą pozycję.
Warto przypomnieć, że jeszcze na początku grudnia pojawiało się sporo plotek na temat możliwego zwolnienia trenera Del Negro. Podobno już rozpoczęto poszukiwania jego zmiennika. Na szczęście dla trenera, jak i dla drużyny, władze klubu nie śpieszyły się z tą decyzją, nie mieli też odpowiedniego zastępcy i head coach dostał jeszcze trochę czasu. To wyszło Bulls na dobre. Del Negro potwierdził, że jest dobrym szkoleniowcem i drugi rok z rzędu wprowadził drużynę do playoffs. Mimo to, w Chicago nie ma silnej pozycji. O jego konflikcie z prezydentem klubu, Johnem Paxonem, było ostatnio bardzo głośno. Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że nie pozostanie na ławce Bulls na kolejny sezon, mimo że ma wsparcie ze strony Rose'a i Noah, o którego minut gry kłócił się z władzami drużyny.
To właśnie Rose i Noah byli pierwszoplanowymi postaciami Bulls w tym roku. Rose nie zaczął sezonu najlepiej, ale już od grudnia grał na najwyższym poziomie, prowadził zespół do zwycięstw, a jego świetne występy zostały docenione wyborem do All-Star Game. Natomiast Noah stał się wreszcie czołową postacią drużyny i po raz pierwszy w karierze notował średnie na poziomie double-double. Niestety miał problemy zdrowotne i opuścił 18 spotkań. Wtedy było widać, jak ważną postacią jest on w Bulls. Bez niego zanotowali bilans 6-12.
Największym problemem Bulls była ofensywa. Po odejściu Gordona i przy słabej grze Salmonsa (do czasu transferu), średnia zdobywanych punktów Bulls spadła o prawie 5 w porównaniu z poprzednim sezonem. W rezultacie mieli jeden z najgorszych ataków w lidze. Nadrabiali to natomiast znacznie lepszą obroną.
Ostatecznie sezon zakończyli mając 41 wygranych, tak jak rok temu. W playoffs odpadli już po 5 meczach, ale dla nich najważniejsze jest, że ich młodzi liderzy mogli grać w tej fazie i nabierają cennego doświadczenia. Perspektywy na przyszłość w Chicago są bardzo dobre. W trakcie sezonu oddali oni Thomasa i Salmonsa, żeby zyskać większą swobodę finansową na nadchodzący offseason i będą mieć wystarczająco dużo pieniędzy, by do swojego świetnego duetu Rose-Noah dodać uznaną gwiazdę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz