piątek, 23 kwietnia 2010

game 3: Suns 108 - Blazers 89

Bohater meczu: Jason Richardson
Richardson w tym sezonie miał jedną z najniższych średnich punktowych w swojej karierze – 15.7. Natomiast w ostatnich 2 meczach zdobył łącznie 71 punktów. W Phoenix mają powody do radości, bo J-Rich rozstrzelał się w najważniejszym momencie rozgrywek i poprowadził Suns do drugiego zwycięstwa. Wczoraj ustanowił swój rekord kariery w playoffs mając 42 punkty. Zdobył je ze skutecznością 68.4%, ale najbardziej imponujący jest fakt, że trafił aż 8 razy za trzy i potrzebował do tego tylko 12 prób. Poza tym, na swoim koncie miał jeszcze 8 zbiórek, 2 asysty i 3 przechwyty.

Decydujące elementy
rzuty za trzy: Suns 13/28 – Blazers 5/16
skuteczność rzutów z gry: Suns 52.9% - Blazers 44.2%
pierwsza połowa: Suns wygrali ją 66-37

Tylko pierwsze minuty spotkania były wyrównane. Od wyniku 8-6 dla Suns szybko zrobiło się 19-6 i później goście już tylko powiększali swoje prowadzenie. Do końca meczu ich przewaga nie była niższą od 11 punktów, a pierwszą połowę zakończyli mając aż 29 punktów więcej niż ich rywale. Blazers jeszcze próbowali coś zmienić na początku czwartej kwarty, kiedy udało im się zanotować serię 20-10. W połowie czwartej kwarty Fernandez trafił 3 kolejne rzuty za trzy i Blazers tracili tylko 11 punktów. Warto dodać, że były to pierwsze celne rzuty Rudy'ego, a Blazers spudłowali wcześniejsze 8 z 9 rzutów za trzy. Suns jednak odpowiedzieli serią 11-0 i pozbawili gospodarzy złudzeń, że jeszcze są w stanie nawiązać walkę.

Richardsona w ataku najbardziej wspierał Stoudemire, który zdobył 20 punktów (57% z gry). Nash miał 13 punktów i 10 asyst.
Blazers ponownie mieli ogromne problemy w ataku i nie byli też w stanie zatrzymać ofensywy swoich przeciwników. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Aldridege, zanotował 17 punktów (35.7% z gry) i 7 zbiórek. Miller miał 11 punktów i 9 asyst.

Bautm, który doznał urazu barku w poprzednim meczu, wczoraj zagrał, ale źle to się dla niego skończyło. Pod koniec pierwszej połowy jego kontuzja odnowiła się, musiał udać się do szatni i nie pojawił się już na parkiecie.
zdjęcia: yahoo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz