Niedługo dowiemy się nie tylko kto zostanie uhonorowany mianem MVP i innymi nagrodami za ten sezon. Wybrani zostaną najlepsi, ale nie dla każdego były to udane rozgrywki. Dlatego postanowiłem przyznać anty-nagrody i wyróżnić tych najgorszych.
Najmniej wartościowy zawodnik: Gilbert Arenas
Przez dwa lata prawie wcale nie grał, lecząc poważną kontuzję kolana. Wizards cierpliwie na niego czekali, dając mu w międzyczasie ogromny kontrakt na ponad $100 milionów. W tym sezonie, w końcu Gilbert był zdrowy i miał poprowadzić drużynę do playoffs. Niestety zamiast sukcesu zespołu, był ogromny skandal z Arenasem w rol głównej. Za trzymanie pistoletów w szatni w hali Verizon Center został zawieszony przez ligę i skazany przez sąd. Zdążył wystąpić tylko w 32 meczach, a jego drużyna zakończyła sezon jako jedna z najgorszych w NBA. Zamiast pomóc Wizards, bardzo im zaszkodził, dlatego zasłużył na nagrodę dla najmniej wartościowego zawodnika. Bo jaką wartość ma ktoś, kto zamiast być liderem i prowadzić zespół do zwycięstw, prowadzi do destrukcji?
Najgorszy trener: Eddie Jorden
Konkurencja była duża, ale ostatecznie uznałem, że na tę nagrodę, najbardziej zasługuje właśnie Jordan. Nie Frank, który zanim został zwolniony przegrał pierwsze 16 meczów, nie Vandeweghe, który zakończył sezon bilansem 12-52, nie Rambis z 15 wygranymi w 82 meczach, ale właśnie head coach Sixers. Jordan w porównaniu do tych trzech trenerów miał istotną przewagę – lepszych zawodników, a mimo to wygrał zaledwie 27 spotkań. Miał do dyspozycji znaczną większość składu drużyny z poprzedniego sezonu, kiedy w playoffs 2009 Sixers zmusili Magic do rozegrania 6-meczowej serii w pierwszej rundzie. Teraz o fazie posezonowej nie było mowy. Jordan nie może też usprawiedliwiać się kontuzjami. Co prawda kilku ważnych zawodników opuściło trochę spotkań, ale przez większość rozgrywek Eddie dysponował najsilniejszym składem. Mimo to Sixers seryjnie przegrywali. Jordan został już zwolniony, a na odchodne powinien dostać nagrodę dla najgorszego szkoleniowca sezonu.
Najgorszy debiutant: Hasheem Thabeet
Od Thabeeta nie można było oczekiwać udanych rozgrywek, ponieważ od samego początku było wiadomo, że musi on jeszcze wykonać dużo pracy, by stać się wybitnym zawodnikiem. Talent ma ogromny, dlatego Grizzlies go wybrali, ale jest inwestycją na przyszłość. Jednak nie zmienia to faktu, że Thabeet to drugi numer draftu 2010, a spisywał się gorzej niż niejeden debiutant z drugiej rundy. Na finiszu miał okazję do dłuższej gry, kiedy zastępował w pierwszej piątce Marca Gasola. Rozegrał wtedy kilka dobrych spotkań, ale w perspektywie całego sezonu był mało widoczny, a od dwójki wszyscy oczekują rywalizacji o miano najlepszego debiutanta. Przecież dwa lata temu z takim samym numerem do NBA trafił Durant. Może w przyszłości Tanzańczyk również stanie się gwiazdą, ale teraz musi pogodzić się z mianem najgorszego debiutanta.
Najgorszy obrońca: Toronto Raptors
Uznałem, że w tym przypadku należy przyznać nagrodę zwycięzcy kolektywnemu. Trzeba było docenić wysiłki zespół z Toronto, który w tym roku był najgorzej broniącą drużyną w lidze. Chociaż pod względem ilości traconych punktów (105.9) w NBA były trzy gorsze zespoły od Raptors. Ale już biorąc pod uwagę znacznie bardziej miarodajny wskaźnik, czyli liczbę traconych punktów na 100 akcji, drużyna z Kanady nie miała sobie równych. Swoim rywalom pozwalali zdobywać więcej punktów niż Warriors czy Wolves, dla których pojęcie takie jak 'obrona' właściwie nie istnieje. Raptors byli jeszcze gorsi, dlatego zasługują na wyróżnienie i przyznanie całej drużynie nagrody dla najgorszych defensorów.
Najgorszy rezerwowy: Ben Gordon
Długo zastanawiałem się nad tym, kto powinien otrzymać tę nagrodę. Rezerwowy, który był tak słaby, że zupełnie nie grał i spędził cały sezon na ławce? Rezerwowy, który wchodził na kilka minut i nic nie wnosił do gry? A może rezerwowy, który miał dużo okazji do gry, ale spisywał się znacznie poniżej oczekiwań? Uznałem, że ta trzecia kategoria będzie najbardziej odpowiednia, a w tym przypadku bezkonkurencyjny był zmiennik Pistons. W swoim pierwszym sezonie w NBA Gordon został uznany najlepszym rezerwowym, dlatego jest to zawodnik, od którego należy znacznie więcej oczekiwać niż od przeciętnego gracza z ławki. On powinien być prawdziwym wsparciem dla pierwszej piątki, ale w tym sezonie nim nie był. Oczywiście miał problemy z zdrowotne, opuścił 20 meczów z powodu kontuzji, ale w pozostałych 62 wystąpił i większości z nich zaprezentował się bardzo słabo. Gordon zanotował najgorszą średnią zdobywanych punktów w karierze, najniższą skuteczność rzutów za trzy i drugą najniższą skuteczność rzutów z gry. A i tak poprawił sobie trochę statystyki dzięki 17 występom w wyjściowej piątce. W roli rezerwowego grał jeszcze gorzej. Notował wtedy średnio 11 punktów trafiając tylko 39.7% rzutów z gry i zaledwie 29.2% za trzy. Dlatego tym bardziej jako zawodnik posiadający w swoim dorobku 6th Man Award, teraz zasługuje na nagrodę dla najgorszego rezerwowego.
Zawodnik, który zanotował największy regres: Allen Iverson
Nie każdy z roku na rok ma coraz lepsze sezony, czasami zdarza się rok znacznie gorszy. Zamiast postępu jest regres. Początkowo nagrodę chciałem przyznać Tony'emu Parkerowi. W tym roku zdobywa o 6 punktów mniej niż w poprzednim, ma najniższą skuteczność od kilku lat, mniej asyst, mniej przechwytów. Jednym słowem, są to dla niego bardzo złe rozgrywki, gorsze statystki miał ostatnio w swoim trzecim sezonie w NBA, czyli 6 lat temu. Nie ma wątpliwości, że regres w jego przypadku jest widoczny. Jadnak ostatecznie uznałem, że znacznie bardziej do tego miana pasował będzie Allen Iverson, który z wielkiej gwiazdy NBA stoczył się na samo dno. Przez 2 lata z zawodnika uwielbianego i podziwianego przez miliony, jednego z najlepszych w NBA, stał się graczem, którego w lidze nikt nie che. To jest prawdziwy regres! Obecny sezon rozpoczął w barwach Grizzlies, ale stamtąd szybko uciekł i wrócił do Filadelfii. Pomógł Sixers sprzedać trochę więcej biletów, nawet wybrano go do Meczu Gwiazd, ale właściwie nic poza tym, grał jeszcze słabiej niż w poprzednim sezonie. Ostatecznie odsunął się od drużyny z powodu choroby córki, ale trudno powiedzieć czy rozwód i uzależnienie od hazardu nie miały na tą decyzję równie dużego wpływu.
O tak nagrody dla Eddiego Jordana i Gordona w pelni zasluzone - Princeton offense w Philadelphi udac sie nie moglo, widac bylo caly sezon jak sie mecza. Zamiast dac Iguodali swobode a'la Lebron probowal ich wpasowac w schemat. Co do Gordona utkwil mi w pamieci mecz z 15.11 z Dallas: glownie dlatego, ze pierwszy raz w fantasy na nba.com widzialem, ze ktos zrobil mi ujemny wynik i to calkiem sporo, bo cos kolo 10 :D 1/16 z gry 1 zb 2 as 4 TO w 41 minut, piekne podsumowanie sezonu. W ogole Joe Dumars powinien dostac nagrode dla najgorszego generalnego menedzera.
OdpowiedzUsuńZawodnik, który zanotował największy regres
OdpowiedzUsuńW tej kategorii wrzucilbym Tracy'ego McGrady'ego. Mimo wszystko, w tym sezonie, mimo małej ilości meczów, to zagrał chyba najslabszy sezon w karierze.