czwartek, 22 kwietnia 2010

game 2: Magic 92 - Bobcats 77

Bohater meczu: Vince Carter
W pierwszej połowie Carter zdobył 7 punktów, z czego 5 z rzutów wolnych. Natomiast przez ostatnie 5 i pół minuty trzeciej kwarty zanotował 8 punktów i asystę, pomagając Magic powiększyć przewagę z 10 do 20 punktów. Całe spotkanie zakończył z 19 punktami, trafiając 50% rzutów z gry (spudłował 3 trójki) i 9 z 11 wolnych. Poza tym, zaliczył 5 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty. Nie był to imponujący występ, ale Carter był najlepszym zawodnikiem gospodarzy, którzy zwycięstwo zawdzięczają grze zespołowej, a nie indywidualnym popisom.

Decydujące elementy
straty: Bobcats 21 – Magic 14
rzuty wolne: Magic 24/35 – Bobcats 13/18

Bobcats
Goście fatalnie rozpoczęli to spotkanie. Po 8 minutach gry mieli na swoim koncie zaledwie 3 punkty i aż 6 strat. Na szczęście dobrze bronili i Magic też mieli problemy w ataku, dlatego prowadzili tylko 10 punktami. W końcówce pierwszej kwarty Bobcats odrobili cześć strat i zbliżyli się na 2 punkty. Druga kwarta również była zdominowana przez obronę, w rezultacie czego obie drużyny zakończył pierwszą połowę z łączną zdobyczą 71 punktów. W tym defensywnym stylu Bobcats mieli spore szanse, ponieważ nie pozwalali Magic na uruchomienie ich fantastycznego ataku. Dopiero po przerwie obie drużyny zaczęły częściej trafiać do kosza. Goście w trzeciej kwarcie zdobyli 25 punktów, czyli tylko o 5 mniej niż w całej pierwszej połowie. Jedank równocześnie, w ofensywie znacznie lepiej radzili sobie również Magic i trzecią kwartę zakończyli z 20 punktami przewagi. Bobcats jeszcze udało się zbliżyć na 8 punktów w czwartej kwarcie, ale poważnie nie zagrozili już gospodarzom.

Uraz Jacksona z pierwszego meczu był zupełnie nie widoczny i lider gości zdobył 27 punktów (50% z gry), chociaż popełnił też 7 strat. Wallace nie zaprezentował się już tak dobrze jak poprzednio. Miał 15 punktów, 6 zbiórek, a jak przystało na trzeciego w głosowaniu na najlepszego obrońcę dołożył też 4 bloki. Jeszcze tylko Mohammed miał dwucyfrowy dorobek punktów (10), co pokazuje jak małe możliwości Bobcats mają w ataku.

W pierwszej połowie prowadzili z Magic w miarę wyrównaną walkę, bo dominowała defensywa, w której Bobcats czują się bardzo dobrze. Wtedy ich fatalna gra w ataku nie była aż tak dużym problemem. Ale gdy Magic się odblokowali i zaczęli trafiać, Bobcats nie byli w stanie odpowiedzieć równie skutecznymi akcjami w ataku i zakończyli mecz mając tylko 77 punktów.

Magic
Gospodarze rozegrali bardzo dobrą trzecią kwartę, zdobyli wtedy 34 punkty i powiększyli swoją przewagę do 20. Dzięki temu, w czwartej mogli już tylko zająć się utrzymaniem dobrego wyniku. W poprzednim meczu mieli duże problemy w ataku w drugiej połowie, tym razem w pierwszej. Wczoraj w pierwszej połowie trafili tylko 4 z 14 rzutów za trzy, ale w drugiej było znacznie lepiej: 6 na 13. Ostatecznie wszyscy zawodnicy Magic zakończyli spotkanie ze zdobyczą ponad 10 punktów.
Howard podobnie jak w pierwszym meczu, także teraz nie imponował. Zdobył 15 punktów, zebrał 9 piłek, zaliczył 2 bloki, ale popełnił też 6 strat i miał problemy z faulami. Dzięki jego przewinieniom, 19 minut mógł grać Gortat i zaprezentował się bardzo dobrze. Bobcats nie wykorzystali nieobecności Howarda na boisku, ponieważ pod koszem był Gortat. Pod względem statystyk nie zachwycił mając 2 punkty, 2 zbiórki i blok, ale gdy był na parkiecie Magic byli 13 punktów na plusie, a to już o czymś świadczy.
zdjęcia: yahoo.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz