sobota, 17 kwietnia 2010

Podsumowanie sezonu - drużyny poza playoffs: zachód

Rockets 42-40
Mimo braku Yao, Rockets pokazali, że mają charakter i wolę walki. Nie poddali się i udowodnili, że jako zespół są silni. Ostatecznie znaleźli się poza playoffs, ale jako jedyni z tego grona mogą pochwalić się dodatnim bilansem. Na wschodzie zajęliby ósme miejsce, na zachodzie 42 zwycięstwa to znacznie za mało. W Houston mogą być zadowoleni z tego sezonu,  tym bardziej, że udało im się w jego trakcie pozyskać Martina, który będzie świetnym uzupełnieniem dla Yao. W przyszłym sezonie, z Chińczykiem w składzie, Rockets ponownie wrócą do grona najlepszych w NBA.

Grizzlies 40-42
Byli bardzo bliscy uniknięcia ujemnego bilansu, po raz pierwszy od 2005/06. Niestety z ostatnich 7 meczów przegrali aż 6 i to się nie udało. Ale to nie zmienia faktu, że byli objawieniem tego sezonu i nikt nie spodziewał się, że będą w stanie grać aż tak dobrze. Strzałem w dziesiątkę okazał się transfer Randolpha. Kiedy go pozyskiwali, wszyscy zastanawiali się po co? Przecież to samolubny zawodnik, z którym tylko są problemy, a do tego ma ogromny kontakt. Ale w Memphis Zach rozegrał swój najlepszy sezon w karierze i był liderem młodej drużyny. Został drugim zawodnikiem w historii klubu, który wystąpił w All-Star Game.
Grizzlies to młody zespół mający duży potencjał. W tym roku opierali się głównie na swojej pierwszej piątce, dlatego nie mieli szans na awansu do playoffs. Ale gdy zwiększą głębię składu, a młodzi zawodnicy nabiorą doświadczenia, w przyszłym roku będą jeszcze groźniejsi. (Chyba, że odejdzie Gay i nie znajdą dla niego odpowiedniego zastępstwa.)

Hornets 37-45
Rozpoczęli sezon od 3 zwycięstw w 9 meczach i zwolnili trenera Scotta. Jego stanowisko objął generalny manager Jeff Bower i w roli head coacha poradził sobie całkiem nieźle. Niestety Hornets przez większość rozgrywek musieli radzić sobie bez swojego gwiazdora. Kontuzja wykluczyła Paula z 37 spotkań, do tego 20 opuścił Stojakovic. Ta sytuacja przełożyła się na wiele porażek, jednak dała okazję do dłuższej gry debiutantom, a oni świetnie to wykorzystali. Collison pokazał, że jest rewelacyjnym playmakerem, a Thornton prezentował swoje umiejętności strzeleckie. Był to najlepszy duet debiutantów w tym sezonie i jeden z najlepszych w historii. A przecież Hornets wybrali ich mając w drafcie 2009 dalekie numery 21 i 43 (wymiana z Heat). Dla porównania, Wolves wybierali z 5 i 6 numerem, a zakończyli sezon z 15 wygranymi.

Clippers 29-53
Rok temu przeszkodziły im kontuzje i w tym sezonie również pokrzyżowały im plany. Przez kontuzję stracili Blake'a Griffina, jedynkę w drafcie. Bardzo na niego liczyli, że poprowadzi drużynę, stanie się jej liderem. Ale na jego debiut muszą poczekać do następnego sezonu. Poza tym mieli teoretycznie silny skład, ale jak na Clippers przystało, nie potrafili tego wykorzystać i seryjnie przegrywali. Mogą być zadowoleni z wyboru Kamana do Meczu Gwiazd. Jednak Davis, któremu płacą ponad $12 milionów na sezon, nadal nie grał jak przyszło na pierwszoplanową postać drużyny. Ważnym wydarzeniem w LA było zwolnienie Dunleavy'ego, najpierw ze stanowiska trenera, później generalnego managera. Teraz Clippers będą próbować wzmocnić się w offseason i z Griffinem w składzie za rok może spiszą się lepiej.
Warriors 26-56
Warriors w tym sezonie byli na granicy NBA i D-League. Zdziesiątkowani przez kontuzje musieli bardzo często sięgać do tej rezerwowej ligi i w sumie wypróbowali 5 zawodników. Williams i Tolliver okazali się bardzo przydatni i odegrali ważną rolę w drużynie. Natomiast kluczowymi postaciami w Oakland okazała się dwójka combo guardów Ellis i Curry. Przed sezonem było sporo spekulacji, że razem nie mogą grać, nawet Ellis sobie tego nie wyobrażał. Ale w duecie spisywali się bardzo dobrze i świetnie nakręcali atak Warriors. Jednak zabrakło im wsparcia i zakończyli sezon z jeszcze gorszym bilansem niż rok temu. Na szczęście dla Nelsona, 26 zwycięstw wystarczyło mu, żeby przejść do historii.

Kings 25-57
Grudzień kończyli z 14 zwycięstwami w 31 meczach. Był to świetny wynik dla drużyny, która w tym sezonie miała być najgorszą w całej NBA. Potem nie było już tak dobrze i przez kolejne 4 miesiące wygrali tylko 11 spotkań. Nie można jednak zapomnieć, że jest to bardzo młoda drużyna, która i tak zagrała w tym sezonie znacznie lepiej, niż można było oczekiwać. Najważniejsza jest dla nich fantastyczna gra Evansa. On jest przyszłą gwiazdą ligi i wokół niego można budować silną drużynę. Od tego sezonu król w Sacramento jest tylko jeden i jest nim Tyreke.

Wolves 15-67
Wyrównali swój najgorszy bilans sezonu w historii. W zeszłorocznych rozgrywkach fantastycznie spisywał się Jefferson i ciągnął drużynę. Niestety w tym sezonie grał znacznie słabiej, a Wolves zamiast z każdym rokiem wygrywać coraz więcej spotkań, zrobili krok w tył. Może gdyby w drafcie zdecydowali się na kogoś innego niż Rubio, byłoby lepiej. Ale postawili na niego i teraz muszą czekać aż zdecyduje się on na grę w NBA. W drafcie 2010 też będą mieć wysoki numer, ciekawe na kogo wybiorą tym razem?

0 komentarze:

Prześlij komentarz