sobota, 8 maja 2010

game 3: Suns 110 - Spurs 96

Bohater meczu: Goran Dragic
W tych playoffs Dragic miał już dwa mecze, w których zdobył po 10 punktów, ale poprzednie spotkanie było jego najgorszym, spudłował wszystkie 5 rzutów z gry i zakończył z zerowym dorobkiem punktów. Wczoraj natomiast rozegrał swój mecz życia, najlepszy i najważniejszy w dotychczasowej karierze.
Suns wychodzili na czwartą kwartę przegrywając jednym punktem, a chwilę po rozpoczęciu Dragic zdobył punkty dające drużynie gości pierwsze prowadzenie w meczu. Potem znowu trafił, następne dwie akcje wykończył Barbosa, Spurs skutecznie odpowiadali i mecz zrobił się przez chwilę bardzo wyrównany. Na niespełna 9 minut przed końcem było 80-78 dla gości. Od tego momentu Dragic zdobył 11 z kolejnych 13 punktów Suns, zanotował nawet akcję 3+1. W rezultacie Suns uciekli na 9 punktów. Chwilę później przewaga wzrosła do 14 i trener Gentry nawet nie musiał wprowadzać do gry swoich podstawowych zawodników. Rezerwowi, prowadzeni przez Dragica, wygrali ten mecz. W czwartej kwarcie zdobył on 23 ze swoich 26 punktów, trafił wtedy 9 z 11 rzutów z gry, w tym wszystkie 4 za trzy (w całym meczu 5/5 za trzy). To był fantastyczny występ, który zaskoczył Spurs. Gospodarze byli bezradni i nie mieli pomysłu jak zatrzymać Dragica.

Decydujące elementy
czwarta kwarta: Suns wygrali ją 39-24
rezerwowi: Suns 48 punktów – Spurs 28 punktów
rzuty za trzy: Suns 15/26 – Spurs 8/16

Po dwóch porażkach w Phoenix, Spurs wiedzieli jak ważny dla nich jest ten mecz. Musieli go wygrać i od samego początku spisywali się znacznie lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Po pierwszej połowie prowadzili 6 punktami i co najważniejsze, udało im się w tym czasie ograniczyć atak Suns. Pozwoli gościom zdobyć 44 punkty ze skutecznością 44%. Natomiast w ofensywie, poza Duncanem i Ginobili'm, którzy zdobyli po 10 punktów, jeszcze 4 zawodników miało po 6 punktów. Wyglądało na to, że liderzy wreszcie dostają potrzebne wsparcie. Niestety w drugiej połowie ani ich atak, ani obrona nie funkcjonowały już tak dobrze. Suns przez kolejne 24 minuty zdobyli aż 66 punktów z imponującą skutecznością 62.5%, a do tego trafili aż 9 z 12 rzutów za trzy. Spurs byli bezsilni w defensywie, a w ataku brakowało im strzelców.

Najlepiej zagrał Ginobili, zdobył 27 punktów (59% z gry), zanotował też 5 asyst i 3 przechwyty. Duncan w drugiej połowie dołożył już tylko 5 punktów i mecz zakończył z dorobkiem 15. Miał jeszcze 12 zbiórek i 3 bloki. Zawiódł Parker. W poprzednich meczach wchodząc z ławki zdobywał przynajmniej 20 punktów. Teraz rozpoczął mecz w pierwszej piątce i grał bardzo słabo, choć było to też związane z urazem barku. Ostatecznie trafił ledwie 5 z 17 rzutów z gry (2/10 w drugiej połowie) i miał 10 punktów. Zupełnie nieprzydatni w ofensywie byli również Jefferson i Hill, na których tak bardzo liczono, po ich dobrych występach w pierwszej rundzie. Wczoraj razem zdobyli tylko 12 punktów pudłując 14 z 16 rzutów. Spurs jednak dostali wsparcie od innych zawodników. Bonner miał 3 celne trójki i 11 punktów, McDyess zanotował 12 punktów i 10 zbiórek, a Blair po 6 punktów i zbiórek. Niestety dla gospodarzy, ich wsparcia dla liderów nie można porównać do tego, co zrobili wczoraj rezerwowi Suns.

Czwartą kwartę Suns rozpoczęli w rezerwowym składzie, Hill był jednym zawodnikiem z pierwszej piątki na parkiecie. Ale to właśnie zmiennicy poprowadzili drużynę do zwycięstwa. Barbosa zdobył wtedy 7 ze swoich 13 punktów (71% z gry, 2/2 za trzy). Frye w całym meczu miał 9 punktów (3/5 za trzy) i 5 zbiórek, a jego trójka pod koniec czwartej kwarty była postawieniem kropki nad i. Dudley nie zdobył ani jednego punktu, ale zrobił swoje w obronie. Natomiast Hill zanotował 18 punktów ze skutecznością 64% z gry. Z takim wsparciem, trójka liderów nie musiała się wysilać.

Stoudemire zdobył tylko 7 punktów (3/10 z gry), do tego miał 8 zbiórek, 4 asysty i 3 bloki, a całą czwarta kwartę przesiedział na ławce. Wtedy odpoczywał również Richardson, który zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów (5/7 za trzy). Nash wszedł do gry dopiero na ostatnie minuty spotkania, by przypieczętować trzecie zwycięstwo nad Spurs. Zanotował 16 punktów, 6 asyst i 8 zbiórek.

Suns prowadzą już 3-0 i są o krok od awansu do finału konferencji. Spurs na pewno jeszcze powalczą, może uda im się przedłużyć tą serię, ale już jej nie wygrają. Ich wiek jednak ma znaczenie. Na pierwszą rundę i Mavs starczyło im sił, ale już nie potrafią nadążyć za bardzo szybko grającymi Suns.

0 komentarze:

Prześlij komentarz