sobota, 8 maja 2010

Airball spod kosza: łokieć LeBrona cudownie uzdrowiony

Zaspałem. Kiedy włączyłem League Pass właśnie kończyła się pierwsza połowa meczu Cavs-Celtics. Nie byłem jeszcze do końca rozbudzony, dlatego przez chwilę gapiłem się w monitor nie wiedząc co się dzieje. Powoli zacząłem kojarzyć fakty. Wynik: 55-35, no ładnie. A dla kogo? Cavs? Na pewno dla Cavs? Na pewno +20? Drugi raz spojrzałem, nie myliłem się, to Cavs prowadzili. Ale czy na pewno? Tak, jeszcze zbliżyłem się do monitora, nie chciało być inaczej. To ci Cavs, którzy tak słabo grali w ostatnim meczu i przegrywali nawet 25 punktami? Może to nie ten mecz? Może przez przypadek włączyłem „greatest playoffs games”? Koszulki Cavs w końcu przypominały te z dawnych czasów.
Shaq, Jamison - to na pewno Cavs 2010. A to jest ten mecz, playoffs 2010, druga rudna, numer 3, Cavs-Celtics. Wszystko się zgadzało.

Spojrzenie na box score. James 24 punkty. No tak, Cavs niszczą rywali, oczywiste, że prowadzi ich James.

Chwila.
Czy LeBron czasem nie miał problemów z łokciem? Czy LeBron „Elbow” James mi się przyśnił? Kontuzjowany zawodnik nie zdobywa w pierwszej połowie tylu punktów. Może rzeczywiście to był sen. To co zdążyłem przez tą chwilę obejrzeć, nie wskazywało na jakikolwiek problemy lider Cavs. Wręcz przeciwnie, był w świetniej formie. Nie, to mi się nie śniło, rzeczywiście w ostatnich dniach mówiło się tylko o jego łokciu. OK. To co się stało? Po co zawracaliśmy sobie tym głowę? Przecież nic mu nie jest. A jeszcze niedawno pojawiało się mnóstwo głosów, że kontuzja Jamesa jest znacznie poważniejsza. Czy tak gra zawodnik kontuzjowany? Nie sądzę. Temat łokicia LeBrona uważam za zamknięty.

Już się obudziłem, ale oglądając dalszą część tego meczu byłem bliski ponownego zaśnięcia. Nic się nie działo, powolne dobijanie Celtics. I to gdzie, w TD Garden, Boston. Massachusetts. To już drugi tak jednostronny mecz na wschodzie w tej drugiej rundzie.

Pod koniec okazję do dłuższej gry dostał nawet Nate. Ten Nate, który stracił $1 milion premii. A wydawało się, że przechodząc do Bostonu, bonus za awans do playoffs ma już w kieszeni. Niestety zabrakło mu 2 meczów, Celtics przetrzymali go na ławce i zaoszczędzili $2 miliony – jeden dla Nate'a, drugi, jaki zapłaciliby w tej sytuacji na luxury tax.

Tylko Big Z przesiedział cały mecz. A tak w ogóle, on już wrócił do Cavs z urlopu w Waszyngtonie? Tak, przecież siedzi na ławce rezerwowych, a nie wśród publiczności. Można było zapomnieć, że jest w składzie, ostatnio gra bardzo mało.

San Antonio, drugi mecz tej nocy. Z pewną niecierpliwością czekałem na pojawienie się Manu. Zastanawiałem się, czy może NBA wynajęła jakiegoś uzdrowiciela, który wyleczył zawodników. Cudownie uzdrowił łokieć LeBrona może też Manu nie ma już złamanego nosa, jutro zobaczymy Bryanta nie skarżącego się na żadne dolegliwości, Bynuma bez problemów z kolanem i zdrowych Okura i Kirilenkę.

Nie.

Przynajmniej Ginobili wciąż miał swój plaster na nosie. Uzdrowiciel do San Antonio nie dojechał. Może ze wschodniego wybrzeża kierował się od razu do Salt Lake City, tam przecież me więcej graczy potrzebujących jego pomocy.

Na szczęście to był ZNACZNIE ciekawszy mecz niż ten w Bostonie.

PS. Gdyby ktoś przypominał sobie o tym, że przed sezonem pisałem, że Suns mają słabą ławkę, niech o tym zapomni. Od Skarbu Kibica minęło już sporo czasu i dużo się zmieniło (chociaż nie skład osobowy rezerwowych Suns).
Rozgrywający Suns znowu rozegrał fantastyczne spotkanie, prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa. Nash Dragic była niesamowity, fenomenalny.

Steve, masz świetnego zmiennika i godnego następce. Kto by pomyślał, że to Goran będzie grał przez całą czwartą kwartę, a Steve wejdzie dopiero na ostatnie minuty, kiedy mecz był już rozstrzygnięty.

A i jeszcze zapomniałem o Spurs. Udanych wakacji.

0 komentarze:

Prześlij komentarz