środa, 5 maja 2010

game 1: Magic 114 - Hawks 71

Bohater meczu: Dwight Howard
Pierwszy mecz z Hawks był dla Howarda pierwszym w tych playoffs, w którym nie miał problemów z faulami i w którym zanotował double-double. Center Magic mógł grać przez pierwsze 21 minut spotkania i w końcu nie musiał siadać na ławkę z powodu przewinień. Natomiast pod koniec trzeciej kwarty mógł zejść z boiska na dobre, ale tylko dlatego, że wynik był już przesądzony. Ostatecznie, tak samo jak w pierwszej rundzie, spędził na parkiecie w sumie mniej niż 30 minut, w tym czasie zdobył 21 punktów trafiając 8 z 10 rzutów z gry, zebrał 12 piłek i zablokował 5 rzutów.

Decydujące elementy
druga i trzecia kwarta: Magic wygrali tą część 60-21
skuteczność z gry: Magic 52.4% - Hawks 34.6%
zbiórki: Magic 53 – Hawks 35

Rozpoczął się pojedynek drużyn, które rozegrały najkrótszą i najdłuższą serię w pierwszej rundzie. Magic zanim przystąpili do tego meczu odpoczywali 8 dni, podczas gdy Hawks mieli tylko jeden dzień wolny. W efekcie, byliśmy świadkami najbardziej jednostronnego spotkania tych playoffs.

Jeszcze w pierwszej kwarcie mecz był wyrównany, ale już chwilę po rozpoczęciu drugiej, gospodarze odnotowali serię 17-0. Pierwszą połowę zakończyli z przewagą 20 punktów, a przed czwartą kwartę powiększyli ją do 41. Magic mieli wtedy 85 punktów, prawie dwukrotnie więcej niż ich przeciwnicy (44). Przez te dwie środkowe kwarty gospodarze zdobyli 60 punktów ze skutecznością 57%, natomiast goście zanotowali zaledwie 21 trafiając tylko 9 z 37 rzutów z gry. W czwartej kwarcie rezerwowi Hawks wykorzystali rozluźnienie zmienników Magic i zdobyli aż 27 punktów, ale mimo to gospodarze jeszcze powiększyli swoje prowadzenie i zakończyli mecz mając 43 punkty więcej. To był prawdziwy pogrom.

Drugim strzelcem Magic był Carter, zdobył 20 punktów (44% z gry). O jeden punkt mniej miał Nelson, który trafił 8 z 12 rzutów z gry, w tym 3 z 5 za trzy. Poza nimi jeszcze Redick zanotował dwucyfrowy dorobek punktów (10). Na boisku wczoraj pojawili się wszyscy zawodnicy Magic i cała dwunastka zdobyła punkty.
Gortat bardzo długo czekał na swoje wejście do gry. W serii z Bobcats pojawiał się na boisku już w pierwszej kwarcie, a wczoraj dopiero pod koniec drugiej. Jednak szybko rozstrzygnięte spotkanie pozwoliło mu grać całą czwartą kwartę i w sumie na parkiecie spędził 19 minut. W tym czasie zdobył najwięcej w tych playoffs 9 punktów, trafiając 4 z 6 rzutów z gry. Na swoim koncie miał również 6 zbiórek (3 w ataku) i 2 asysty.

O zawodnikach Hawks trudno napisać coś pozytywnego. Rozegrali fatalny mecz, zostali zniszczeni przez drużynę z Orlando i mają tylko czas do czwartku na odbudowanie się, by mecz numer 2 nie wyglądał tak samo. Trzech zawodników gości zdobyło co najmniej 10 punktów. Smith miał 14 (50% z gry), Johnson 10 (36.4% z gry, 0/4 za trzy), a Pachulia 12 (50%). Johnson zaliczył także 7 zbiórek, ale i 5 strat. Horford trafił tylko jeden z 7 rzutów, Bibby 1 z 5, ale ich osiągnięcie i tak są dalekie od Crawforda, który spudłował aż 10 z 11 rzutów z gry. Mecz zakończył mając 5 punktów i 3 straty.

0 komentarze:

Prześlij komentarz