1. Rick Adelman (Rockets 25-21)
Kiedy okazało się, że Yao opuści cały sezon, szanse Rockets na dobry wynik wydawały się minimalne. Tym bardziej, że Artest, ich czołowy zawodnik minionego sezonu, odszedł do Los Angeles. Poza tym, nie było wiadomo kiedy do gry wróci McGrady i jak dużo czasu będzie potrzebował, by odzyskać formę po długiej przerwie. Teraz już wiemy, że T-Mac jest w Houston zupełnie niepotrzebny, a drużyna bez swoich gwiazd prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Rockets pokazali swój charakter w rywalizacji z Lakers w zeszłorocznych playoffs i pomimo braku Yao doprowadzili do siódmego meczu. Dlatego można było spodziewać się, że w obecnej, trudnej sytuacji nie poddadzą się i będą walczyć o jak najlepszy wynik. Jednak trudno było oczekiwać dodatniego bilansu i szans na playoffs. Adelman wykonał fantastyczną pracę i z grupy zadaniowców stworzył świetne funkcjonujący zespół, odgrywający istotną rolę w silnej konferencji zachodniej. Tym samym, po raz kolejny Adelman potwierdza, że jest wysokiej klasy head coachem i nawet nie mają co dyspozycji gwiazd potrafi prowadzić drużynę do zwycięstw. W swojej karierze jeszcze nigdy nie został doceniony nagrodą dla najlepszego trenera, mimo że miał kilka bardzo udanych rozgrywek. Teraz powinno to się zmienić.
2. Lionel Hollins (Grizzlies 25-20)
Przed obecnym sezonem Hollins był „rezerwowym” trenerem Grizzlies. Kiedy zwalniali swojego head coacha, Hollins zastępował go i prowadził drużynę do czasu, aż nie znalazł się lepszy kandydat. W tym sezonie w Memphis dano mu szansę i pozostawano go na ławce, po tym jak w trackie poprzednich rozgrywek był tymczasowym trenerem po zwolnieniu Iavaroni'ego. Nie wróżono mu dużych sukcesów, zwłaszcza, że do dyspozycji miał grupę młodych zawodników, którzy ciągle dostosowują się do NBA i dwie gwiazdy z trudnym charakterem. Początek sezonu był fatalny, Grizzlies przegrywali, a niezadowolony Iverson szybko uciekł z Memphis. Ta sytuacja nie była wielkim zaskoczeniem, chaosu i problemów w Memphis wszyscy się spodziewali. Jednak po osiągnięciu bilansu 1-8, coś w Grizzlies zaczęło się zmieniać. Z meczu na mecz grali coraz lepiej i coraz częściej wygrywali. W ostatnim czasie są objawieniem sezonu, są nie do pokonania na własnym parkiecie i mają realne szanse na włączenie się do walki o playoffs. Randolph, który zawsze miał dobre statystyki indywidualne, ale nigdy nie był typem lidera, w tym sezonie gra rewelacyjnie i prowadzi Grizzlies. Hollins świetnie wykorzystuje również ogromny potencjał swoich młodych gwiazd. Ma bardzo silną pierwszą piątkę, która zaskakująco dobrze ze sobą współpracuje i nawet fakt krótkiej ławki nie przeszkadza im w odnoszeniu kolejnych zwycięstw.
3. Nate McMillan (Blazers 27-21)
Już od kilku lat widać rewelacyjną pracę McMillana, pod jego wodzą młodzi zawodnicy szybko się rozwijają, dojrzewają, a Blazers z roku na rok są coraz silniejsi. Ale na początku sezonu coś się zacięło, Blazers mieli problemy z wygrywaniem, w zespole popsuła się atmosfera, a pozyskany przed sezonem Miller zamiast ich wzmocnić powodował tylko problemy i był w konflikcie z trenerem. Do tego dołożyła się plaga kontuzji, tuż przed sezonem okazało się, że do końca stycznia na pewno nie zagra Batum, potem poważnego urazu doznał Outlaw, następnie Blazers stracili Odena, który ponownie został wykluczony z gry do końca rozgrywek, a kilkanaście dni później kontuzja wyeliminowała zastępującego go Przybillę, nie można jeszcze zapomnieć o nieobecności Fernandeza i Blake'a, również Roy opuścił kilka spotkań. Przy tak zdziesiątkowanej drużynie, podczas gdy większość najważniejszych zawodników siedziało na ławce lecząc kontuzje, a w pierwszej piątce musiał grać weteran Howard, Blazers radzili sobie zaskakująco dobrze. Prowadzeni przez Roy'a i Aldridge'a wygrywali kolejne mecze, a Miller mimo że ciągle nie mógł dogadać się z trenerem zaczął coraz bardziej pomagać swojej drużynie. McMillan udowodnił, że potrafi radzić sobie w tak trudnej sytuacji, nie pozwolił by pogrążyli się w chaosie, by jego nie najlepsze relacje z Millerem negatywnie wpłynęły na zespół. Zmotywował ich do walki i poprowadził do zwycięstw, dzięki czemu Blazers utrzymują wysoką pozycję na zachodzie.
Kiedy okazało się, że Yao opuści cały sezon, szanse Rockets na dobry wynik wydawały się minimalne. Tym bardziej, że Artest, ich czołowy zawodnik minionego sezonu, odszedł do Los Angeles. Poza tym, nie było wiadomo kiedy do gry wróci McGrady i jak dużo czasu będzie potrzebował, by odzyskać formę po długiej przerwie. Teraz już wiemy, że T-Mac jest w Houston zupełnie niepotrzebny, a drużyna bez swoich gwiazd prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Rockets pokazali swój charakter w rywalizacji z Lakers w zeszłorocznych playoffs i pomimo braku Yao doprowadzili do siódmego meczu. Dlatego można było spodziewać się, że w obecnej, trudnej sytuacji nie poddadzą się i będą walczyć o jak najlepszy wynik. Jednak trudno było oczekiwać dodatniego bilansu i szans na playoffs. Adelman wykonał fantastyczną pracę i z grupy zadaniowców stworzył świetne funkcjonujący zespół, odgrywający istotną rolę w silnej konferencji zachodniej. Tym samym, po raz kolejny Adelman potwierdza, że jest wysokiej klasy head coachem i nawet nie mają co dyspozycji gwiazd potrafi prowadzić drużynę do zwycięstw. W swojej karierze jeszcze nigdy nie został doceniony nagrodą dla najlepszego trenera, mimo że miał kilka bardzo udanych rozgrywek. Teraz powinno to się zmienić.
2. Lionel Hollins (Grizzlies 25-20)
Przed obecnym sezonem Hollins był „rezerwowym” trenerem Grizzlies. Kiedy zwalniali swojego head coacha, Hollins zastępował go i prowadził drużynę do czasu, aż nie znalazł się lepszy kandydat. W tym sezonie w Memphis dano mu szansę i pozostawano go na ławce, po tym jak w trackie poprzednich rozgrywek był tymczasowym trenerem po zwolnieniu Iavaroni'ego. Nie wróżono mu dużych sukcesów, zwłaszcza, że do dyspozycji miał grupę młodych zawodników, którzy ciągle dostosowują się do NBA i dwie gwiazdy z trudnym charakterem. Początek sezonu był fatalny, Grizzlies przegrywali, a niezadowolony Iverson szybko uciekł z Memphis. Ta sytuacja nie była wielkim zaskoczeniem, chaosu i problemów w Memphis wszyscy się spodziewali. Jednak po osiągnięciu bilansu 1-8, coś w Grizzlies zaczęło się zmieniać. Z meczu na mecz grali coraz lepiej i coraz częściej wygrywali. W ostatnim czasie są objawieniem sezonu, są nie do pokonania na własnym parkiecie i mają realne szanse na włączenie się do walki o playoffs. Randolph, który zawsze miał dobre statystyki indywidualne, ale nigdy nie był typem lidera, w tym sezonie gra rewelacyjnie i prowadzi Grizzlies. Hollins świetnie wykorzystuje również ogromny potencjał swoich młodych gwiazd. Ma bardzo silną pierwszą piątkę, która zaskakująco dobrze ze sobą współpracuje i nawet fakt krótkiej ławki nie przeszkadza im w odnoszeniu kolejnych zwycięstw.
3. Nate McMillan (Blazers 27-21)
Już od kilku lat widać rewelacyjną pracę McMillana, pod jego wodzą młodzi zawodnicy szybko się rozwijają, dojrzewają, a Blazers z roku na rok są coraz silniejsi. Ale na początku sezonu coś się zacięło, Blazers mieli problemy z wygrywaniem, w zespole popsuła się atmosfera, a pozyskany przed sezonem Miller zamiast ich wzmocnić powodował tylko problemy i był w konflikcie z trenerem. Do tego dołożyła się plaga kontuzji, tuż przed sezonem okazało się, że do końca stycznia na pewno nie zagra Batum, potem poważnego urazu doznał Outlaw, następnie Blazers stracili Odena, który ponownie został wykluczony z gry do końca rozgrywek, a kilkanaście dni później kontuzja wyeliminowała zastępującego go Przybillę, nie można jeszcze zapomnieć o nieobecności Fernandeza i Blake'a, również Roy opuścił kilka spotkań. Przy tak zdziesiątkowanej drużynie, podczas gdy większość najważniejszych zawodników siedziało na ławce lecząc kontuzje, a w pierwszej piątce musiał grać weteran Howard, Blazers radzili sobie zaskakująco dobrze. Prowadzeni przez Roy'a i Aldridge'a wygrywali kolejne mecze, a Miller mimo że ciągle nie mógł dogadać się z trenerem zaczął coraz bardziej pomagać swojej drużynie. McMillan udowodnił, że potrafi radzić sobie w tak trudnej sytuacji, nie pozwolił by pogrążyli się w chaosie, by jego nie najlepsze relacje z Millerem negatywnie wpłynęły na zespół. Zmotywował ich do walki i poprowadził do zwycięstw, dzięki czemu Blazers utrzymują wysoką pozycję na zachodzie.
zdjęcie: espn.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz