Iverson nie zagrał w pierwszych 5 spotkaniach Sixers w lutym, aby być przy swojej chorej córce. Z tego samego powodu nie wystąpił w All-Star Game. Po Weekendzie Gwiazd wrócił na 3 mecze i teraz ponownie na czas nieokreślony opuszcza drużynę. Jego ostatnie występy były słabe (w 3 meczach zdobył łącznie 24 punkty ze skutecznością 25%), a pod jego nieobecność Sixers odnotowali bilans 4-1, tak więc brak Iversona nie wpływa negatywnie na postawę zespołu z Philly. W związku z tym, od razu pojawiło się sporo głosów, że to może być jego koniec w Sixers. Podobno w klubie z Filadelfii możliwość pozbycia się go ma sporo zwolenników. Według innych źródeł, sam zawodnik ponownie bierze pod uwagę możliwość zakończenia kariery.
W tym sezonie już tyle mówiło się o Iversonie, o jego problemach, o końcu kariery, o powrocie, że szczerze mam już tego tematu dość. Coraz mniej chce mi się o tym słuchać, czytać czy pisać.
AI ostatnio nie sprawia problemów, nie wpływa destrukcyjnie na zespół, ale nie jest już tym samym wielkim zawodnikiem co kiedyś. 34 lata i gra przez całą karierę na najwyższych obrotach, ciągłe zderzenia z wyższymi i silniejszymi rywalami, zrobiły swoje. W tym momencie Iverson jest tylko dobrym zawodnikiem pierwszej piątki i biorąc pod uwagę jak gra w tym sezonie, wydaje się, że byłby idealnym rezerwowym dla drużyny walczącej o tytuł. Ale temat ławki w przypadku Iversona jest bardzo drażliwy. Wiadomo, że on wciąż czuje się gwiazdą, niestety coraz bardziej widać, że już ją nie jest. Co prawda został doceniony przez kibiców wyborem do All-Star Game, ale to chyba tylko dlatego, że podczas długich dyskusji na temat jego przyszłości, przypominano jaki był kiedyś wielki i z sentymentu kibice na niego zagłosowali.
Choroba córki to oczywiście poważna sprawa i nie można tego porównywać do wcześniejszych sytuacji, gdy AI nie chciał grać w Memphis czy Detroit, bo coś mu nie pasowało. Teraz wspiera swoją rodzinę i jego nieobecność jest w pełni usprawiedliwiona. Jednak nie zmienia to faktu, że jego kariera jest w rozsypce. Gra coraz mniej (w tym sezonie rozegrał tylko 28 spotkań, rok temu wystąpił w 57 meczach), a jego statystyki są najgorsze w karierze. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dla niego to już najwyższy czas, by pożegnać się z koszykówką na najwyższym poziomie?
Iverson osiągnął w NBA bardzo dużo i zapisał się w historii. Brakuje mu tytko tytułu mistrzowskiego, ale aby o niego powalczyć, musiałby zostać rezerwowym, a to przecież dla Iversona zbyt duże poświęcenie. W Sixers i tak już nic nie osiągnie, a oni mają w swoim składzie młodych Williamsa i Holiday'a, na których trzeba stawiać. Kiedy AI wracał do Filadelfii wydawało się, że jeszcze będzie potrafił dopisać kolejny rozdział w swojej bogatej karierze – powrót do drużyny, w której zaczynał, którą doprowadził do finału i pomoc jej w odbiciu się od dna. Na pewno wzmocnił Sixers, ale nie na tyle, by znowu zaczęli się liczyć na wschodzie. Jego pojawienie się w Philly spowodowało większe zainteresowanie kibiców, ale pod względem koszykarskim Sixers nadal są w tym samym punkcie co wcześniej. Mają w składzie kilku młodych, obiecujących zawodników, kilku znacznie przepłacanych, których dobrze byłoby się pozbyć, wydają dużo na zespół, ale wyników nie ma. Potrzebne są poważne zmiany, by Sixers jak najszybciej wrócili do grona najlepszych. Trzeba zastosować plan długoterminowy, postawić na przyszłość, a w takich planach na pewno nie będzie miejsca dla coraz starszego Iversona. Po tym sezonie nie będą zainteresowani jego zatrzymaniem, bo niby po co? Znowu pojawią się dyskusje, gdzie mógłby zagrać, znowu będziemy słyszeć, że on nadal czuje się zawodnikiem startowym. Lepiej będzie do tego nie dopuścić, niech zakończy karierę w Filadelfii, jako All-Star. Temat Iversona jest już coraz mniej interesujący, a coraz bardziej irytujący. Podziękujmy mu za te piękne lata, gdy był jednym z najlepszych w NBA, gdy zachwycał swoimi akcjami i pozwólmy mu odsunąć się na bok, przejść na emeryturę. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
W tym sezonie już tyle mówiło się o Iversonie, o jego problemach, o końcu kariery, o powrocie, że szczerze mam już tego tematu dość. Coraz mniej chce mi się o tym słuchać, czytać czy pisać.
AI ostatnio nie sprawia problemów, nie wpływa destrukcyjnie na zespół, ale nie jest już tym samym wielkim zawodnikiem co kiedyś. 34 lata i gra przez całą karierę na najwyższych obrotach, ciągłe zderzenia z wyższymi i silniejszymi rywalami, zrobiły swoje. W tym momencie Iverson jest tylko dobrym zawodnikiem pierwszej piątki i biorąc pod uwagę jak gra w tym sezonie, wydaje się, że byłby idealnym rezerwowym dla drużyny walczącej o tytuł. Ale temat ławki w przypadku Iversona jest bardzo drażliwy. Wiadomo, że on wciąż czuje się gwiazdą, niestety coraz bardziej widać, że już ją nie jest. Co prawda został doceniony przez kibiców wyborem do All-Star Game, ale to chyba tylko dlatego, że podczas długich dyskusji na temat jego przyszłości, przypominano jaki był kiedyś wielki i z sentymentu kibice na niego zagłosowali.
Choroba córki to oczywiście poważna sprawa i nie można tego porównywać do wcześniejszych sytuacji, gdy AI nie chciał grać w Memphis czy Detroit, bo coś mu nie pasowało. Teraz wspiera swoją rodzinę i jego nieobecność jest w pełni usprawiedliwiona. Jednak nie zmienia to faktu, że jego kariera jest w rozsypce. Gra coraz mniej (w tym sezonie rozegrał tylko 28 spotkań, rok temu wystąpił w 57 meczach), a jego statystyki są najgorsze w karierze. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dla niego to już najwyższy czas, by pożegnać się z koszykówką na najwyższym poziomie?
Iverson osiągnął w NBA bardzo dużo i zapisał się w historii. Brakuje mu tytko tytułu mistrzowskiego, ale aby o niego powalczyć, musiałby zostać rezerwowym, a to przecież dla Iversona zbyt duże poświęcenie. W Sixers i tak już nic nie osiągnie, a oni mają w swoim składzie młodych Williamsa i Holiday'a, na których trzeba stawiać. Kiedy AI wracał do Filadelfii wydawało się, że jeszcze będzie potrafił dopisać kolejny rozdział w swojej bogatej karierze – powrót do drużyny, w której zaczynał, którą doprowadził do finału i pomoc jej w odbiciu się od dna. Na pewno wzmocnił Sixers, ale nie na tyle, by znowu zaczęli się liczyć na wschodzie. Jego pojawienie się w Philly spowodowało większe zainteresowanie kibiców, ale pod względem koszykarskim Sixers nadal są w tym samym punkcie co wcześniej. Mają w składzie kilku młodych, obiecujących zawodników, kilku znacznie przepłacanych, których dobrze byłoby się pozbyć, wydają dużo na zespół, ale wyników nie ma. Potrzebne są poważne zmiany, by Sixers jak najszybciej wrócili do grona najlepszych. Trzeba zastosować plan długoterminowy, postawić na przyszłość, a w takich planach na pewno nie będzie miejsca dla coraz starszego Iversona. Po tym sezonie nie będą zainteresowani jego zatrzymaniem, bo niby po co? Znowu pojawią się dyskusje, gdzie mógłby zagrać, znowu będziemy słyszeć, że on nadal czuje się zawodnikiem startowym. Lepiej będzie do tego nie dopuścić, niech zakończy karierę w Filadelfii, jako All-Star. Temat Iversona jest już coraz mniej interesujący, a coraz bardziej irytujący. Podziękujmy mu za te piękne lata, gdy był jednym z najlepszych w NBA, gdy zachwycał swoimi akcjami i pozwólmy mu odsunąć się na bok, przejść na emeryturę. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.
zdjęcie: yahoo.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz