Jeszcze kilka miesięcy temu mało kto wśród najlepszych wolnych agentów wakacji 2010 wymieniał Manu Ginobili'ego. Przecież w tym roku skończy on 33 lata, a poprzednie rozgrywki miał bardzo słabe. Kontuzje spowodowały, że opuścił wtedy 38 spotkań sezonu regularnego, nie był też zdolny do gry w playoffs, w których osłabieni Spurs odpadli już w pierwszej rundzie. Do tego, problemy zdrowotne sprawiły, że Argentyńczyk zanotował najgorszą średnią punktów od dwóch lat. Wielu przewidywało koniec Manu.
Na początku obecnego sezonu Ginobili znowu opuścił kilka spotkań i grał nierówno. Bardzo dobre występy, przeplatał znacznie gorszymi. W swoich pierwszych 31 spotkaniach notował średnio 12.9 punktów ze skutecznością 39%. Nie były to osiągnięcia, jakich można by oczekiwać od czołowego zawodnika drużyny. W tym momencie sezonu nadal wielu wątpiło w wartość Manu w przyszłym offseason. W końcu kto zdecydowałby się zapłacić duże pieniądze starzejącemu się zawodnikowi, mającemu najlepsze lata za sobą? Na pewno w niejedne drużynie byłby bardzo przydatny, ale coraz rzadziej postrzegano go jako gwiazdora. Sytuacja zmieniał się w lutym.
Od początku lutego Manu zaczął grać naprawdę dobrze i prowadził Spurs do kolejnych zwycięstw. W marcu był jednym z najlepszych zawodników całej ligi. Gdy Spurs stracili Parkera i ciągle nie mogli być pewni miejsca w najlepszej ósemce zachodu, Manu postarał się, żeby Spurs nie zabrakło w playoffs. Od początku marca drużyna z San Antonio zanotowała bilans 15-5. Ginobili w tych 20 meczach zdobywał średnio 22.8 punktów ze skutecznością 50% i zaliczał 5.7 asyst. 11 razy miał na swoim koncie przynajmniej 20 punktów, w tym 5 razy osiągał granicę 30. Warto dodać, że we wcześniejszych 52 meczach, tylko 12 razy zanotował co najmniej 20 punktów, z czego raz ponad 30. Natomiast w meczu z Magic zdobył 43 punkty, po raz pierwszy od ponad 2 lat udało mu się osiągnąć ten pułap. I kto mówi, że Manu się starzeje?
To przede wszystkim dzięki niemu, Spurs ciągle mają jeszcze szansę na szóstą pozycję w tabeli zachodu i najprawdopodobniej zakończą kolejny sezon na poziomie 50 zwycięstw. Dlatego trudno się dziwić, że w San Antonio bardzo chcą zatrzymać Argentyńczyka u siebie. Może niedługo skończy 33 lata, ale jest w wysokiej formie i jest kluczową postacią drużyny. Ostatnio gra fantastycznie, ale poza tym, trzeba pamiętać, że ma on ogromne doświadczenie, jest bardzo inteligentnym zawodnikiem, który gra dla dobra zespołu, walczy na całym parkiecie i daje z siebie wszystko. Udowodnił, że problemy z zeszłego sezonu ma za sobą i ciągle jest wielki.
Według ostatnich doniesień Spurs już uzgodnili z nim warunki przedłużenia kontraktu o kolejne trzy lata za $38.9 milionów. Dzięki temu w San Antonio nie będą musieli obawiać się, że w wakacje odejdzie on do innego zespołu. Spurs utrzymają swoją wielką trójkę Duncan-Ginobili-Parker. Oczywiście przedłużenie kontraktu z Argentyńczykiem wiąże się z dużymi wydatkami i płaceniem luxury tax, jednak dla właściciela klubu najważniejsze jest zatrzymanie go. Może Spurs nie są już tak świetną drużyną jak jeszcze kilka lat temu, ale bez Manu staliby się ligowym średniakiem, z nim ciągle mogą walczyć. W playoffs, mimo że zaczną z niższej pozycji, nadal będą bardzo groźni i najsilniejsze ekipy zachodu muszą na nich uważać.
Na pewno zatrzymanie Manu opłaci się Spurs. Gdyby pozwolili mu odejść, mogliby żałować tak samo jak Cuban, gdy nie zdecydował się zapłacić dużych pieniędzy 30-letniemu Nashowi, by został w Dallas.
Dla Manu jest to ostatni duży kontrakt, jaki podpisuje w swojej karierze. W ostatnim roku jego obowiązywania będzie miał 36 lat, ale jak pokazuje Nash, Shaq czy Kidd, w tym wieku nadal można odrywać ważną rolę. A trzeba pamiętać, że Ginobili rozpoczął swoją karierę w NBA dopiero w wieku 25 lat. Wcześniej grał w Europie, gdzie rozgrywa się mniej spotkań, a sezon nie jest tak wyczerpujący. Dlatego Manu 'ma w nogach' mniej rozegranych meczów niż inni zawodnicy w jego wieku, którzy wcześniej rozpoczęli grę w NBA.
Na początku obecnego sezonu Ginobili znowu opuścił kilka spotkań i grał nierówno. Bardzo dobre występy, przeplatał znacznie gorszymi. W swoich pierwszych 31 spotkaniach notował średnio 12.9 punktów ze skutecznością 39%. Nie były to osiągnięcia, jakich można by oczekiwać od czołowego zawodnika drużyny. W tym momencie sezonu nadal wielu wątpiło w wartość Manu w przyszłym offseason. W końcu kto zdecydowałby się zapłacić duże pieniądze starzejącemu się zawodnikowi, mającemu najlepsze lata za sobą? Na pewno w niejedne drużynie byłby bardzo przydatny, ale coraz rzadziej postrzegano go jako gwiazdora. Sytuacja zmieniał się w lutym.
Od początku lutego Manu zaczął grać naprawdę dobrze i prowadził Spurs do kolejnych zwycięstw. W marcu był jednym z najlepszych zawodników całej ligi. Gdy Spurs stracili Parkera i ciągle nie mogli być pewni miejsca w najlepszej ósemce zachodu, Manu postarał się, żeby Spurs nie zabrakło w playoffs. Od początku marca drużyna z San Antonio zanotowała bilans 15-5. Ginobili w tych 20 meczach zdobywał średnio 22.8 punktów ze skutecznością 50% i zaliczał 5.7 asyst. 11 razy miał na swoim koncie przynajmniej 20 punktów, w tym 5 razy osiągał granicę 30. Warto dodać, że we wcześniejszych 52 meczach, tylko 12 razy zanotował co najmniej 20 punktów, z czego raz ponad 30. Natomiast w meczu z Magic zdobył 43 punkty, po raz pierwszy od ponad 2 lat udało mu się osiągnąć ten pułap. I kto mówi, że Manu się starzeje?
To przede wszystkim dzięki niemu, Spurs ciągle mają jeszcze szansę na szóstą pozycję w tabeli zachodu i najprawdopodobniej zakończą kolejny sezon na poziomie 50 zwycięstw. Dlatego trudno się dziwić, że w San Antonio bardzo chcą zatrzymać Argentyńczyka u siebie. Może niedługo skończy 33 lata, ale jest w wysokiej formie i jest kluczową postacią drużyny. Ostatnio gra fantastycznie, ale poza tym, trzeba pamiętać, że ma on ogromne doświadczenie, jest bardzo inteligentnym zawodnikiem, który gra dla dobra zespołu, walczy na całym parkiecie i daje z siebie wszystko. Udowodnił, że problemy z zeszłego sezonu ma za sobą i ciągle jest wielki.
Według ostatnich doniesień Spurs już uzgodnili z nim warunki przedłużenia kontraktu o kolejne trzy lata za $38.9 milionów. Dzięki temu w San Antonio nie będą musieli obawiać się, że w wakacje odejdzie on do innego zespołu. Spurs utrzymają swoją wielką trójkę Duncan-Ginobili-Parker. Oczywiście przedłużenie kontraktu z Argentyńczykiem wiąże się z dużymi wydatkami i płaceniem luxury tax, jednak dla właściciela klubu najważniejsze jest zatrzymanie go. Może Spurs nie są już tak świetną drużyną jak jeszcze kilka lat temu, ale bez Manu staliby się ligowym średniakiem, z nim ciągle mogą walczyć. W playoffs, mimo że zaczną z niższej pozycji, nadal będą bardzo groźni i najsilniejsze ekipy zachodu muszą na nich uważać.
Na pewno zatrzymanie Manu opłaci się Spurs. Gdyby pozwolili mu odejść, mogliby żałować tak samo jak Cuban, gdy nie zdecydował się zapłacić dużych pieniędzy 30-letniemu Nashowi, by został w Dallas.
Dla Manu jest to ostatni duży kontrakt, jaki podpisuje w swojej karierze. W ostatnim roku jego obowiązywania będzie miał 36 lat, ale jak pokazuje Nash, Shaq czy Kidd, w tym wieku nadal można odrywać ważną rolę. A trzeba pamiętać, że Ginobili rozpoczął swoją karierę w NBA dopiero w wieku 25 lat. Wcześniej grał w Europie, gdzie rozgrywa się mniej spotkań, a sezon nie jest tak wyczerpujący. Dlatego Manu 'ma w nogach' mniej rozegranych meczów niż inni zawodnicy w jego wieku, którzy wcześniej rozpoczęli grę w NBA.
0 komentarze:
Prześlij komentarz