piątek, 19 lutego 2010

Martin w Houston, McGrady w Nowym Jorku

GM Rockets Daryl Morey po raz kolejny pokazał, że jest świetny w tym co robi. Wynegocjował bardzo korzystny transfer w oparciu o zawodnika, który w tym sezonie właściwie nie gra, którego w Houston nie potrzebują, a gdyby wymiana się nie udało i tak jego kontrakt byłby wykupiony.

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że Rockets w zamian dostaną tylko kończące się kontrakty, młodego Hilla i może uda się jeszcze wyciągnąć od Knicks jakieś picki w drafcie. To i tak byłaby dobra wymiana dla Rockets. Ostatecznie to dostali, ale nie tylko. Morey długo negocjował z Knicks, którzy zaczęli wycofywać się z oddania Hilla, nie chcieli też dodać wyborów w drafcie. Wydawało się już, że do wymiany nie dojdzie. W tym momencie Morey porozumiał się z Kings, otrzymując od nich bardzo dobrą ofertę, co postawiło Knicks pod ścianą. Tym sposobem drużyna z Nowego Jorku i tak dała Rockets to, co oni chcieli, ale poza tym do Houston trafił też Kevin Martin z Sacramento. To było rewelacyjne posunięcia dla Rockets.

Martin jest świetnym strzelcem, jakim jeszcze kilka lat temu był McGrady. Poza tym jest nie tylko młodszy niż T-Mac, tańszy ale i w tym momencie znacznie lepszy. W składzie Rockets jest kilku zawodników potrafiących zdobywać sporo punktów, Brooks, Ariza, ale żaden z nich nie jest typowym strzelcem. W obecnych rozgrywkach Martin jeszcze nie odzyskał swojej normalnej formy, jednak już nie raz udowodniał, że może seryjnie zdobywać po 20 lub 30 punktów. Yao bardzo potrzebuje takiego partnera, by defensywa rywali nie mogła skupić się wyłącznie na nim. Mając w swoim składzie Martina i Yao, Rockets będą bardzo groźni zarówno pod koszem jak i na dystansie. Poważnym problemem może być jedynie zdrowie Martina. W tym i dwóch wcześniejszych sezonach łącznie opuścił aż 84 mecze. Rockets w ostatnich latach bardzo często byli osłabiani przez urazy Yao i T-Maca, z Martinem ta sytuacji się nie poprawi.

Poza Martinem, Rockets dostali Armstronga, Jeffriesa i Hilla. Pierwszy z nich jest środkowym, dlatego może się przydać. Co prawda jak na razie nie jest to zawodnik, który mógłby być pewnym punktem rotacji, ale ma tylko kontrakt do końca sezonu, więc będzie można się go pozbyć. A jeśli w końcówce rozgrywek sprawdzi się, może zatrzymają go, by mieć większe zabezpieczenie na wypadek kolejnej kontuzji Yao.

Hill został wybrany z wysokim ósmym numerem w drafcie 2009, ale nie potrafił zyskać uznania D'Antoni'ego i grał bardzo mało. Jak na razie jest jednym z największych rozczarowań ostatniego draftu, ale to dopiero jego pierwszy rok i jeszcze może okazać się świetnym zawodnikiem. Rockets oddali do Sacramento Landry'ego, dlatego pozycja zmiennika na czwórkę zwolniła się i Hill mógłby wejść w to miejsce, jeśli jeszcze nie w tym roku, to może w przyszłym.

Jeffries jest jedynym elementem wymiany, który nie daje Rockets wzmocnienia, a obciąża ich budżet. W tym sezonie zarabia prawie $6.5 miliona, a jego kontrakt obejmuje jeszcze przyszły rok i jest wart $6.9 milionów. Jednak Rockets w najbliższym offseason nie będą odgrywać kluczowej roli na rynku i nie będą walczyć o najlepszych wolnych agentów. Dlatego pod tym względem przejęcie kontraktu Jeffriesa nie jest dla nich aż tak kluczowe, jak było dla Knicks pozbycie się go. Natomiast w przyszłym sezonie będą mieli kończący się kontrakt na blisko $7 milionów i Morey na pewno będzie wiedział jak go wytransferować, by zyskać coś dla swojej drużyny.

Dodatkowo Rockets mogą także zyskać w drafcie, dzięki wyborom, które dostali od Knicks. W 2011 mogą zamienić się z Knicks pickami. Jeśli tylko drużyna z Nowego Jorku będzie miała lepszy numer Rockets go przejmą. Ten pick będzie tylko chroniony w przypadku gdy Knicks wygrają loterię i będą mieć jedynkę, ale już na przykład drugi numer trafi do Houston. Rockets dostali również wybór Knicks w pierwszej rundzie draftu 2012 (chronione jest pierwsze 5 numerów, w takim przypadku Knicks zachowają ten wybór dla siebie). W efekcie Rockets mogą w tych dwóch draftach zyskać świetnych zawodników, co sprawia, że ta wymiana jest dla nich jeszcze lepsza.


Knicks także dostali to, czego chcieli, chociaż zapłacili za to znaczącą cenę – pozbyli się młodego Hilla i możliwości pozyskania perspektywicznych młodych graczy w dwóch draftach. Najważniejsze dla nich jest nie to, że dostali McGrady'ego, ale to, że pozbyli się kontraktu Jeffriesa. Dzięki temu ich salary cap na przyszły sezon zmniejszyło się o dodatkowe $7 milionów, które Knicks mogą przeznaczyć na wzmocnienia w offseason. Ten ruch pozwoli im podsiać 2 maksymalne kontrakty z największymi gwiazdami, a to właśnie jest ich celem.

McGrady wreszcie zacznie grać i przekonamy się w końcu czy jeszcze coś zostało tego świetnego zawodnika. Poza tym, jest to dla niego szansa, by pokazać się i w wakacje powalczyć jeszcze o dobry kontrakt, a nie ograniczać się tylko do umowy za minimum dla weterana. Jego pojawienie się w Nowym Jorku na pewno przyciągnie trochę więcej kibiców do MSG, co też jest dodatkowym plusem dla Knicks. Jednak w dłuższe perspektywie T-Mac nie jest w planach swojej nowej drużyny. On znalazł się w NY przede wszystkim dlatego, że ma kończący się  kontrakt wart ponad $23 miliony. Jeśli będzie grał bardzo dobrze, może Knicks zastanowią się nad jego zatrzymaniem, by było on uzupełnianiem dla gwiazd, które pozyskają, ale na pewno zaoferują mu tylko minimalne zarobki.

Knicks dostali również Rodrigueza. Będzie on przydatnym zmiennikiem dla Duhona, którego w Nowym Jorku bardzo brakowało. Poza tym, jemu też kończy się kontrakt i ma okazję pokazać się, by potem znaleźć sobie nowego pracodawcę i pozostać w NBA


Dla Kings ta wymiana to w dużej mierze korzyści finansowe. Oddając Martina, oddali też jego kontrakt wart ponad $36 milionów za następne trzy lata. W Sacramento mają teraz nowego lidera i to wokół Evansa chcą budować zespół. W tej sytuacji podatny na kontuzje Martin z wysokimi zarobkami nie był im potrzebny. W zamian dostali kończący się kontrakt Hughesa wart $13.65 milionów, jednego z najlepszych rezerwowych tego sezonu – Landry'ego i młodego Dorsey'a. Gra podkoszowa Kings pozostawia wiele do życzenia, dlatego Landry na pewno się przyda i wzmocni ich w polu trzech sekund. W obecnym sezonie prezentuje się fantastycznie i jeśli w Sacramento utrzyma swoje statystyki z Houston, będzie drugim strzelcem Kings. Do tego, jest bardzo tani, zarabia tylko $3 miliony i tyle samo dostanie w przyszłym roku.
zdjęcie: espn.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz