piątek, 11 czerwca 2010

Game 4: Ławka rezerwowych wyrównała stan rywalizacji


Bohater meczu: Glen Davis
Big Baby (22min, 18 pkt, 5 reb, 2 stl) zagrał najlepszy swój mecz w tych finałach. W 4 kwarcie, która rozstrzygnęła losy spotkania, zdobył 9 pkt, i to jego zagrania okazały się kluczem do wyzwolenia energii w reszcie graczy C's. Davis był nie do zatrzymania w pomalowanym, gdzie część jego rzutów wkręcała się do środka w sposób znany tylko Glenowi (spał z tą obręczą?).

Decydujące elementy:
zbiórki - deska wygrana 41-34 głównie dzięki tylko 12 minutom Bynuma pozwoliła na wygranie spotkania. Ten, kto je wygrywa w każdym meczu tej serii, ten wygrywa spotkanie. Sporą różnicę zrobiły tu zbiórki ofensywne, których C's mieli 2x więcej (16-8). Pozwalały one na ponowienie akcji, co przy dyspozycji ofensywnej większości Celtów było pomocne.

ławka - ławka C's zdobyła aż 36 punktów, a Lakers zaledwie 18 (gdzie Odom rzucił 10pkt w 40 min!). To piątka Robinson-Allen-Allen-Davis-Wallace przesądziła o takim a nie innym wyniku, gdzie na początku 4 kwarty zaczęło się zdobywanie przewagi głównie za sprawą Robinsona i Davisa (łącznie 30 pkt). W tej części gry ławka Celtics zdobyła aż 21 ze swoich 36 pkt. Siedzący wtedy Rondo, Pierce i Garnett mogli się poczuć trochę jak starterzy Suns, gdzie takie sytuacje, gdy wchodzą na 4 kwartę, praktycznie rozstrzygniętą, są bardzo częste. Boston Suns.
czwarta kwarta - wygrana 27-36 przez Boston. Co ciekawe do 2:51 4 kwarty na boisku byli zmiennicy. Przewaga uzyskana dzięki trafieniom Nate'a i Glena Davisa, a później jej utrzymanie, gdzie kluczowy był przechwyt Rondo po podaniu Bryanta, pozwoliły na wyrównanie stanu rywalizacji. Celtics przez 4 kwartę zdobyli prawie tyle samo punktów co łącznie w 1 i 3 kwarcie.

tylko 12 minut Bynuma - pozwoliło to na dominację w pomalowanym. Lakers udało się zablokować zaledwie 3 rzuty, zebrać mniej piłek. Jego brak był na boisku bardzo widoczny, od jego zdrowia (a właściwie od jego kolana) będzie dużo zależało w kolejnych spotkaniach.

Jeśli Lakers by wygrali to spotkanie, nie byłoby większych szans na wygranie tytułu przez Celtics. Na całe szczęście tak się nie stało. Kto by przypuszczał przed serią, że Davis wraz z Nate'm będą ratowali C's?
Mimo wygranego spotkania, dalej jest kilka spraw, które będą siedziały w głowie Riversa przez kolejne dni. jedną z nich jest Ray Allen. Dziś zagrał przyzwoicie, ale od trafienia ósmej trójki w game 2 nie trafił kolejnych 14 trójek! Celtics bardzo potrzebują jego trafień z dalekiego dystansu, co pozwoli dodatkowo rozciągnąć obronę i przerzucić skupienie obrońców na Sugar Raya.

Kolejnym problemem jest mała aktywność Rondo na desce od 2 spotkań. Gdy zbiera z bronionej tablicy sporo piłek, pozwala mu to na wyprowadzenie szybkiego ataku, a jeśli nie punkty z kontry, to szuka ich w early-offense, co przy, podkreślę jeszcze raz, dużych problemów C's w grze w ataku pozycyjnym, ułatwia zdobywanie punktów. Dobitnie pokazało to game 2, gdzie Rondo miał ponad 10 zbiórek.

Następny problem to skuteczność. Część z nich jest spowodowana złą selekcją rzutową, a część z nich to pudła z czystych pozycji, co powinno martwić. Rondo pudłuje lay-upy, a Garnett swoje ulubione rzuty z 5-6 metra. Warto dodać, że za 3 w tym meczu trafił tylko Nate i Wallace, co też powinno dać do myślenia.

Jeśli zlikwiduje się te problemy, game 5 i któreś ze spotkań w LA (spodziewam się 7 spotkań) jest do wygrania. Na tą chwilę jest 2-2, i ostatnia gra w Boston może być kluczowa dla losów całej serii.

Na koniec Paul Pierce próbujący znokautować Eddiego Rusha


0 komentarze:

Prześlij komentarz