środa, 9 czerwca 2010

Game 3 Celtics: Od bohatera do zera


Anty-bohater meczu: Ray Allen
Po świetnym meczu nr 2, w którym pobił rekord trójek w jednym meczu, przyszedł czas na słaby występ. Ray Ray (0/13 z gry, 2pkt, -10 gdy był na parkiecie) nie mógł się wstrzelić tej nocy w obręcz. Zabrakło mu jednego nietrafionego rzutu do wyrównania rekordu finałów. W obronie grał solidnie, siedząc na Kobe'm, ale to nie to, czego od niego się wymaga. Czy mamy się spodziewać świetnej dyspozycji Sugar Raya w meczu nr 4? Biorąc pod uwagę jego grę w kratkę, gdzie przeplata dobre mecze słabymi, można się tego spodziewać.

Decydujące elementy:
skuteczność - za 3 wynosiła niesamowite 22.8% (4/18). I to mimo tego, że duża część z nich była czystymi pozycjami, C's nie byli w stanie znaleźć drogi do kosza. Tak słabego dnia rzutowego raczej nie powtórzą, ale co z tego? Seria i tak wraca do Los Angeles (pod warunkiem, że Celtics wygrają któryś mecz u siebie). Z linii rzutów wolnych też nie było lepiej (66.7%). Czasami patrząc na skuteczność spod samego kosza człowiek łapał się za głowę. Duża w tym zasługa obrony Lakers.

zbiórki - przegrana deska najczęściej powoduje przegranie meczu na styku. I tak też było. Rondo miał tylko 3 zbiórki (przed tym meczem w playoffs notował średnio 6.1), co nie pozwalało ekipie z Boston rozwinąć swoich skrzydeł we wczesnej ofensywie. Dodając do tego foul-trouble Pierce'a, fatalną skuteczność Allena, brak rzutu u Rondo (stale go poprawia, ciężko pracując nad nim), dostajemy problem C's w ataku pozycyjnym. Gdyby nie Garnett tego dnia, byłby duży problem z przekroczeniem bariery 70 punktów.

pierwsza połowa - po świetnym starcie (12:5), Celtics stanęli. Dość powiedzieć, że fragment od stanu 12:5 do końca pierwszej połowy przegrali 47:28. C's przy niedyspozycji 2 graczy z Big Three mają wielki problem ze zdobywaniem punktów. Nad tym Rivers musi popracować, czyli jak ułatwić starszym panom zdobywanie punktów. Lakers to twardy zespół, grający naprawdę dobrą obronę. Co by było, gdyby C's nie przespali pierwszej połowy? Gdyby to nie oni musieli gonić rywala?

Allen&Pierce - Gdyby nie trafione trójki Pierce'a, miałbym problem z wybraniem anty-bohatera meczu. Obydwaj jednak zagrali poniżej oczekiwań, pozbawiając Celtics broni z dystansu. Łącznie mieli 5/25 z gry. Artest bardzo dobrze bronił The Truth, który miał do tego foul-trouble, który nie pozwalał mu złapać rytmu. Allen oddał dzisiaj to, co dał w game 2. Czy w tej serii dojdzie do tego, że cała trójka Garnett&Allen&Pierce zagra dobre zawody? Coraz bardziej w to wątpię.

Po świetnym starcie, który mógł napawać optymizmem, Celtowie odpuścili. Rezerwowi, którzy weszli za graczy z s5 z faulami nie zmienili obrazu gry, grając nadzwyczaj pasywnie, nie licząc, uwaga, Nate'a Robinsona. Powtórzę się, ale on naprawdę zasługuje na więcej minut w rotacji!

Jak dobrze może grać przeciwko Gasolowi Garnett? Ten mecz świetnie to pokazał. Przede wszystkim KG dostawał sporo piłek, potem izolacja, i gra 1-na-1 z Hiszpanem, który miał spore problemy z ustaniem na nogach w obronie. Tak agresywnego KG Celtics bardzo potrzebują. To tylko ułatwi grę obwodowi. Z drugiej strony, gdy Bynum krył Garnetta, KG nie miał już tak łatwo. Oby było tego jak najmniej w kolejnych grach.
Druga połowa to zupełnie inne spotkanie. W skutecznej pogoni pomogła ławka (Davis- 12 pkt), mimo niesamowitych rzutów Bryanta, na 09:46 do końca 4 kwarty Lakers wygrywali zaledwie 1 punktem. I tylko dzięki postawie Fishera i Odoma Celtics nie dogonili ich. Kluczową akcją była ta, w której obrona Celtics za wolno wróciła do obrony, a Fisher trafił 2+1. Tak się zastanawiam, dlaczego w takim tempie tak wracali? Zmęczenie? Poddanie się?

C's czeka teraz poprawę błędów przed grą numer 4, tak, by do Los Angeles wrócić z wynikiem 3-2. W innym przypadku wątpię, by udało się Boston wygrać tą serię i w konsekwencji mistrzostwo NBA.

2 komentarze:

  1. Czy Allenowi zabrakło jednego pudła do 0/14... Miał 0/14, tylko fartem przy jego 14 pudle (layup) zagwizdali Garnetta i policzyli tego...

    Jak dla mnie całe "big" trio gra od początku fatalnie. Minęły 3 mecze - garnett 1 dobry mecz (nr3, w g1 miał 6/15 z gry, w 2 meczach 6 zbiorek...), allen (nie licząc g2 - po prostu seryjnie pudłuje), pierce (żadnego meczu dobrze nie zagrał - w g1 miał ponad 20pts, bo rzucał dużo wolnych, z gry rzucał kompromitująco, w pozostałych meczach jeszcze gorzej). Ogółem 3 gwiazdy w trzech meczach nazbierały 2 dobre występy. Boston póki co i tak dobrze się trzyma, ale trio gra fatalnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. i nie policzyli tego*

    OdpowiedzUsuń