wtorek, 8 czerwca 2010

Airball spod kosza: Ferry nic więcej nie mógł zrobić

Po 5 latach pracy na stanowisku generalnego managera Cavs, Danny Ferry odchodzi z Cleveland. Skończył się jego kontrakt i 'razem z właścicielem klubu' doszedł do wniosku, że czas się rozstać. Po prostu Dan Gilbert nie miał zamiaru przedłużać z nimi umowy, ponieważ zdecydował się dokonać kilku istotnych zmian w klubie. Ale w interesie Ferry'ego również nie było pozostanie w Cavs. Przede wszystkim dlatego, że Gilbert chce mieć większy wpływ na podejmowane decyzje, co ogranicza kompetencje GM'a. Już podjęto jedną decyzję wbrew Ferry'emu, kiedy zwolniono trenera Browna. Kiedy Danny przyszedł do Cavs, jego warunkiem było pozostawienie mu pełnej decyzyjności i nie wtrącanie się ze strony właściciela. Jednak w sytuacji, gdy ważą się losy klubu, właściciel nie ma zamiaru zostawiać tego wyłącznie rękach GM'a, dlatego to był najwyższy czas dla Ferry'ego, by opuścić klub z Ohio.

Poza tym, trzeba przyznać, że jego praca była bardzo niewdzięczna. Miał dać King Jamesowi odpowiednich partnerów, by Cavs zdobyli mistrzostwo. I może każdy chciałby mieć w swoim zespole takiego zawodnika jak LeBron i możliwość tworzenia wokół niego zespołu, ale presja jest wtedy ogromna. Ferry w ostatnich latach był bardzo aktywny, robił co mógł, by skład drużyny był jak najsilniejszy, ale on nie grał i nie miał wpływu na to, jak zawodnicy przez niego pozyskani radzą sobie na boisku. Mimo wielu transferów, cel - mistrzostwo, nie został osiągnięty.

Na samym początku, gdy rozpoczynał pracę w Cavs jego najważniejszą decyzją było podpisanie kontraktu z Larry'm Hughesem. Spędził on w Cleveland niecałe trzy lata i nie był partnerem dla LeBrona, jakiego wszyscy oczekiwali. Ale trzeba pamiętać, że kiedy Ferry ściągnął go do Ohio był on po 3 świętych latach w Wizards. Ostatni sezon w Waszyngtonie był jego najlepszym w karierze, zdobywał wtedy średnio ponad 20 punktów, miał ponad 6 zbiórek, prawie 5 asyst i 3 przechwyty. Do tego, był w optymalnym wieku 26 lat. Ostatecznie się nie udało, ale czy to wina Ferry'ego, że Hughes nie potrafił w Cavs zdominowanych przez Jamesa grać tak, jak w Wizards? Teraz można powiedzieć, że pozyskanie go i zaoferowanie mu dużego kontraktu było błędem. Z drugiej strony, Hughes był przecież w składzie, kiedy Cavs zostali wicemistrzami NBA w 2007.

W playoffs 2007 objawieniem był debiutant Daniel Gibson, którego Ferry wybrał w drugiej rundzie z numerem 42. 'Steal' w drafcie i punkt na korzyść GM'a. W pierwszej rundzie postawił wtedy na Shannona Browna. Co prawda w Cavs się on nie spełnił, ale jego obecna gra w LA pokazuje, że Ferry wybrał zawodnika z dużym potencjałem.

W trackie rozgrywek 2007/08 oddał Hughesa i Goodena, którzy zawodzili w ważnych meczach, by Jamesowi dać Bena Wallace'a – zawodnika z mistrzowskim pierścieniem. Big Ben miał już 33 lata, ale jego doświadczenie i rewelacyjna obrona, miały odegrać kluczową rolę w playoffs. Poza tym, w ramach transferu Hughesa i Goodena do Cleveland trafili jeszcze Szczerbiak (kiedy przechodził do Cavs zdobywał średnio ponad 10 punktów), West i Smith. Ferry istotnie wzmocnił drużynę. Niestety, tym razem nie powtórzyli sukcesu z wcześniejszych playoffs i odpadli już w drugiej rundzie.

Potrzebne był dalsze zamiany, ciągle James nie miał godnych siebie partnerów. Cavs potrzebowali zawodnika, który będzie potrafił zdobywać sporo punktów, będzie groził rzutem z dystansu i trochę odciąży LeBrona od prowadzenia gry zespołu. Wtedy Ferry pozyskał Mo Williamsa z Bucks. Przyjście Mo do zespołu zakończyło się 66 zwycięstwami w fazie zasadniczej. Zespół grał rewelacyjnie, a decyzja Ferry'ego o pozyskaniu Williamsa wydawała się strzałem w dziesiątkę. Ale czy to jego wina, że w playoffs Williams nie był już tak skuteczny i nie potrafił pomóc Jamesowi?

Kolejna porażka w playoffs i zbliżający się offseason 2010, sprawiły, że presja na Ferry'ego była jeszcze większa. Musiał jeszcze bardziej wzmocnić zespół, by LeBron w końcu mógł zdobyć tytuł.
Ferry dokonał transferu z Suns i pozyskał O'Neala. Środkowego z ogromnym doświadczeniem, z pierścieniami mistrzowskimi, który mimo swojego wieku, nadal jest istotną siłą pod koszem. Tak 'wielkiego' partnera, James jeszcze nie miał. Poza tym, Ferry podpisał umowy z Parkerem i Moonem. Okazało się też, że wybrany przez niego w drafcie 2008 Hickson, jest naprawdę wartościowym zawodnikiem i robi szybkie postępy. Cavs byli silniejsi niż kiedykolwiek, ale to jeszcze nie było wszystko. Tuż przed trade deadline pozyskał Jamisona. I to właściwie za darmo. Oddał tylko pick w drafcie, Ilgauskas szybko wrócił do zespołu. Bez względu na to, jak ten ruch zakończył się dla Cavs, w momencie gdy go dokonywał, był to fantastyczny transfer. Dał drużynie zawodnika, jakiego potrzebowali – PF, który potrafi grać z dala od kosza. Ferry znalazł odpowiedzi na dwie najważniejsze bolączki Cavs w pojedynku z Magic w playoffs 2009. Teraz Howard i Lewis nie byli już dla nich straszni.  Ale czy to jego wina, że Jamison zupełnie zawiódł w starciu z Celtics, że po raz kolejny Williams nie grał na miarę oczekiwań i że nawet James nie był sobą?

Ferry wykonał świetną pracę i nie zmienia tego fakt, że Cavs nie zdobyli mistrzostwa. Zwłaszcza w tym sezonie stworzył bardzo silną drużynę. Lepszych partnerów nie mógł dać Jamesowi. Przecież trzeba pamiętać, że on nie dysponował dużą sumą pieniędzy, by pozyskać zawodników na wolnym rynku. Kontrakty mógł podpisać tylko z role playerami jak Parker i Moon. Tak jak wszyscy, musiał działać w ramach salary cap. Dlatego pozostawało mu wzmacniać zespół przez transfery, a to jest bardzo trudna sztuka, by pozyskać klasowego gracza, a równocześnie nie oddać ze swojego składu żadnego z najważniejszych zawodników. Ferry'emu to się udało. Zarówno przy okazji transferu Shaqa (mało przydatny Wallace i zupełnie niepotrzebny Pavlovic) i Jamisona (pick w drafcie). Oczywiście można się spierać, że lepiej było zamiast na Jamisona, postawić na Stoudemire'a. Może tak. Ale tego już nie sprawdzimy, nie wiemy jak Amare odnalazłby się u boku Jamesa i ponownie z Shaqiem pod koszem, nie mając w zespole klasowego playmakera. Wiadomo jednak, że Ferry pozyskał doświadczonego, uznanego zawodnika, który teoretycznie miał wszystko, czego Cavs brakowało. Co równie ważne, dostając Jamisona, zatrzymał w zespole Hicksona, a wydawało się, że oddanie tego młodego zawodnika będzie nieuniknione w tej wymianie. Dokonanie takiego transferu to sztuka, tym bardziej, że znana niechęć pomiędzy Wizards i Cavs nie pomagała mu w negocjacjach.

Moim zdaniem Ferry jest jednym z najlepszych generalnych managerów ostatnich lat. Zbudował naprawdę silną drużynę, ale na tym jego zadanie i możliwości się kończyły. Reszta należała do zawodników i sztabu trenerskiego. Dlatego Ferry'ego nie można winić za niepowiedzenie, on zrobił co do niego należało.

Ferry dał LeBronowi świetnych partnerów, ale LeBron i jego partnerzy nie dali Cleveland mistrzostwa.

Dobrze, że teraz odchodzi z Cavs. Tutaj wszystko było podporządkowane LeBronowi, presja na GM'a była ogromna, a już nic więcej niż w tym roku, zrobić nie mógł. To było maksimum. Lepszej drużyny z silniejszym składem nie mógł stworzyć. Ale właściciel Cavs tego nie docenił, bo on chciał przecież tytuł, a drużyna odpadła już w drugiej rundzie.

Przykład Ferry'ego pokazuje, jak niewdzięczną pracę ma GM. Wszyscy oczekują od niego, że ściągnie do zespołu same gwiazdy, jakby salary cap nie istniało, a inne zespoły z chęcią za darmo oddawały swoich najlepszych zawodników. A kiedy mimo przeszkód i ograniczeń finansowych zbuduje silny zespół, który jednak nie zdobędzie mistrzostwa, krytykuje się jego ruchy kadrowe. Przecież można było przewidzieć, że Williams nie jest rozgrywającym na miarę pretendenta do tytułu, przecież Shaq był za straty, przecież można było ściągnąć Stoudemire'a, to po co Jamison? Teraz łatwo to powiedzieć.

2 komentarze:

  1. Świetny artykuł. Zgadzam się rzeczywiście w 100%. Nie pamiętam żeby ktoś dokonał takich transferów tak łatwo. Przejście Shaqa do CLE wydawało mi się niemożliwe, podobnie z Jamisonem - cle nie miało po prostu kogo oddać w zamian. A jednak. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wg mnie kluczowym błędem Cavs było pozostawienie na stanowisku trenerskim Browna, który nie potrafił zmusić graczy do innej zagrywki niż stoimy i patrzymy co zrobi James..

    poza tym Williams "dał ciała" już w poprzednich PO więc można było się spodziwać czegoś podobnego w tym roku.. Być może jego wymiana na jakiegoś prawdziwego PG (nie mówie z półki Paulowo-Nashowo-D.Williamsowej) który z powodzeniem mógłby realizować zagrywki i odciążyć Jamesa w rozegraniu

    Tak naprawdę te dwie rzeczy zaważyły na odpadnięciu Cavs z walki o tytuł :)

    Z resztą artykułu jak najbardziej się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń