piątek, 4 czerwca 2010

Airball spod kosza: Beasley może się załamać

Rok temu Beasley miał poważne problemy ze sobą. Na twitterze pisał, że cały świat jest przeciwko niemu, że nie warto żyć, a do tego zamieścił zdjęcie, na którym poza swoim nowym tatuażem pokazał też, że posiada torebkę marihuany. Później poddał się leczeniu w klinice w Houston, ale do końca nie wiadomo, czy było to sposobowe problemami psychicznymi czy paleniem trawki, a może jednym i drugim. Teraz może być jeszcze gorzej, ponieważ Michael ma kolejny powód, by się załamać.

Wczoraj na espn.com pojawiała się informacja, że Hat zaproponowali Nets transfer z udziałem Beasley'a. Już od dłuższego czasu wiadomo, że chcąc się go pozbyć z Miami i w propozycji wymiany nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w zamian za drugoroczniaka wybranego z drugim numerem w drafcie, Heat chcieli... Kenyona Doolinga. Tak dobrze widzicie - Doolinga [30 lat, w tym sezonie rozegrał 53 mecze w najgorszej drużynie ligi odnotowując 6.9 punktów i 2.5 asyst]. To jest powód do załamana. Teraz widać jak desperacko Heat chcą się go pozbyć. Dosłownie za wszelką cenę. No, ale przecież to już strata drużyny z Miami, skoro chcą młodego i perspektywicznego zawodnika oddać właściwie za darmo. Problem w tym, że Nets odrzucili tą ofertę. I w tym momencie Beasley może popaść w totalną depresję. Nie chcieli go nawet za tak niską cenę.

Heat są w fazie totalnej przebudowy swojego składu, mają zamiar zatrzymać Wade'a i dodać do niego zupełnie nowych zawodników. Jedynie Beasley i Cook mają kontrakty na następny sezon, ale jak wskazują ruchy Heat, nawet oni nie mogą być pewni, że w przyszłym roku będą grać na Florydzie. Jeszcze nie tak dawno temu wydawało się, że Beasley będzie drugą gwiazdą Heat, idealnym partnerem dla Wade'a. Jednak przez dwa latach nie potwierdził, że jest zawodnikiem na miarę dwójki w drafcie.

W debiutanckim sezonie był przez większość czasu rezerwowym i w tej roli spisywał się bardzo dobrze. Nie miał tak imponujących rozgrywek jak wybrany przed nim Rose, ale był w ścisłym gronie najlepszych pierwszoroczniaków. W drugim sezonie oczekiwano od niego, że wreszcie zabłyśnie i będzie grał na miarę swoje talentu. On sam bardzo długo zapowiadał, że pokaże wszystkim, że to on bardziej zasługiwał na jedynkę w drafcie 2008. Po tym, co pokazał w tym sezonie, można zastanawiać się czy dwójka nie był dla niego zbyt wysokim numerem. Co prawda statystyki miał lepsze niż w pierwszym sezonie, ale tylko trochę i było to głównie spowodowane większą ilością minut na parkiecie, a nie lepszą grą. Nie był istotnym wsparciem dla Wade'a, nie był drugą gwiazdą zespołu, a tylko jednym z zawodników otaczających Flasha.
Przede wszystkim jest krytykowany za swoją słabą obronę, samolubną grę i brak zaangażowania. Natomiast jego kiepski występ w tych playoffs, kiedy notował średnio tylko 10.4 punktów i niecałe 6 zbiórek, właściwie przesądził o jego losach w Miami. Władze klubu upewniły się w przekonaniu, że nie ma sensu wiązać z nim swojej przyszłości. Lepiej ściągnąć Boozera, Bosha albo Stoudemire'a na pozycję silnego skrzydłowego. Już coraz mniej osób wierzy, że Beasley będzie kiedyś grał na poziomie któregoś z tych zawodników. [chociaż, po tym jak Garnett w kolejnych rundach wyeliminował Jamisona i Lewisa, Beasley w starciu z nim wcale nie wypadł tak słabo]

Wydaje się, że największym problemem Beasley'a jest psychika. I nie chodzi tu wyłącznie o jego problemy z zeszłorocznych wakacji. Michael nie ma także silnej psychiki na parkiecie. W ważnych meczach i w decydujących akcjach nie można na niego liczyć. Do tego jest samolubny, kiedy dostanie piłkę za bardzo stara się grać pod siebie, rzadko zauważa partnerów i podaje. To wszystko sprawia, że po dwóch latach w NBA ciągle nie jest zawodnikiem, jakim miał się stać. Bo nie ma wątpliwości, że talent i potencjał ma ogromny, ale nie potrafi tego odpowiednio wykorzystać.

Może jeszcze kiedyś stanie się świetnym zawodnikiem, ale jak na razie bardziej prawdopodobne jest, że będzie kolejną niespełnioną dwójką. Dołączy do Marvina Williamsa, Darko Milicica i Stromile'a Swifta.

A Nets, dlaczego nie chcieli Beasley'a? Ponieważ zupełnie go nie potrzebują. Przecież mają już na czwórce Yi, który podobnie jak Beasley, ciągle nie zrealizował swojego talentu na parkietach NBA. Poza tym, dysponują tak dużą ilością pieniędzy, że mogą ściągnąć do siebie Bosha czy innego klasowego PF. Nie potrzebują Beasely'a i problemów z nim związanych.

Ten ruch pokazał natomiast jak bardzo zdeterminowani są Heat do wytransferowania swojej młodej 'gwiazdy'. A jeśli cenią go aż tak nisko, myślę, że znajdzie się ktoś chętny, kto zdecyduje się zaryzykować i spróbować Beasely'a u siebie.

4 komentarze:

  1. nets nie chcieli beasley'a bo tj heat walcza o james'a a jak wiadomo heat chcieli powiekszyc sobie cap space i uwolnic pare baniek jakie placa beasley'owi

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie czy wszyscy którzy mówili, że Chicago powinno z 1ką wziąć Beasley'a ?? że niby taki scorer PF jest im potrzebny... Rose jest gwiazdą nr.1, wokół niego budowani są Bulls, a B-easy stanie się kolejnym niespełnionym talentem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam w niego po cichu wierzę Widziałem kilka meczów z nim no i tragedii nie było (może trafiłem na te lepsze) Wg mnie ma nieźle ułożony rzut (rzuci trójkę no i osobiste na wysokim poziomie) i umie grać daleko od kosza przez co powinien być wysoką 3 a nie graczem na pozycji 4 Porównywanie go w I sezonie do Rose'a są trochę niesprawiedliwe Rose praktycznie "od kopa" został liderem drużyny a Beasley musiał zadowolić się rolą obiecującego talentu w w drużynie Wade'a Nie zmienia to faktu że tylko transfer może uratować jego karierę Pytanie na ile wpływ na jego psychikę ma pobyt w Miami Na trade do contendera czy do drużyny z ogromną ilością kasy do wydania raczej nie ma szans no ale w związku z transferową karuzelą która nas czeka pewnie znajdzie się jakiś chętny słabeusz na niego Przy odrobinie szczęścia Miami dostanie jeszcze jakiś pick Biorąc pod uwagę desperację Heat warto zaryzykować trade ponieważ 5mln $ to niewiele jak na zawodnika o takim potencjale Co ważniejsze ma kontrakt ważny jeszcze tylko rok a wiadomo że to dodatkowo mobilizuje zawodnika do lepszej gry i walki o nową umowę GO Boston !! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie chcieli go ponoć dać do SUNS za Amare. Gdzie tu logika?

    OdpowiedzUsuń