czwartek, 3 czerwca 2010

Przed finałami - Lakers

Tegoroczne finały z oczywistych względów porównuje się do tych sprzed dwóch lat. Wtedy Lakers przegrali, ale od tamtego czasu wiele się zmieniło. Po pierwsze, mają na swoim koncie tytuł mistrzowski z zeszłego sezonu, który zamierzają obronić. Po drugie, w pierwszej piątce nie mają już tak słabego punktu jakim w 2008 był Radmanovic. On nie był skrzydłowym z jakim Lakers mogli sięgnąć po tytuł, zwłaszcza, że po drugiej stronie był rewelacyjny Pierce. Przed tym sezonem bardzo wzmocnili się na trójce pozyskując Artesta. Jest on idealnym zawodnikiem właśnie na tą najważniejsza fazę sezonu, kiedy potrzebują defensora mogącego zatrzymać najlepszego zawodnika Celtics. Po trzecie, nie można zapominać, że dwa lata temu Lakers byli osłabieni pod koszem brakiem kontuzjowanego Bynuma. Teraz co prawda też ma on problemy z kolanem, ale będzie grał. Po czwarte, Gasol i Odom, którzy w tamtych finałach nie zagrali na miarę oczekiwań i nie byli wystarczającym wsparciem dla Bryanta, teraz mają już na swoim koncie nie tylko doświadczenie z dwóch finałów, ale i mistrzowski pierścień. Dwa lata temu nie byli jeszcze przygotowani na ten trudny pojedynek z Celtics, ale już rok temu w starciu z Magic zaprezentowali się bardzo dobrze. Po piąte, nie można lekceważyć obrony Lakers. Wiadomo, że to przede wszystkim w ataku dysponują ogromnymi możliwościami, ale w defensywie też potrafią sprawić rywalom problemy. W tych playoffs co prawda tracą średnio ponad 10 punktów więcej niż drużyna z Bostonu, ale swoim rywalom pozwalają na skuteczność tylko 43.7%, czyli taką samą jak Celtics (43.8%).

Lakers są znacznie silniejsi i dobrze przygotowani, by obronić tytuł i zrewanżować się Celtics za porażkę z 2008.

Kluczowe elementy:
Home – dwa lata temu Cetlics mieli przewagę własnego parkietu i wygrali 2 pierwsze mecze w Bostonie, co bardzo pomogło im w sięgnięciu po tytuł. Teraz finały rozpoczną się w Los Angeles, gdzie Lakers w tych playoffs jeszcze nie przegrali. Natomiast Celtics bardzo dobrze radzą sobie na wyjazdach. Pokonali Cavs w drugim i piątym meczu, a w Orlando wygrali dwa pierwsze spotkania. Odbierali rywalom przewagę własnego parkietu i wygrywali serie. Lakers nie mogą sobie na to pozwolić i muszą zrobić wszystko, by do Bostonu jechać z wynikiem 2-0. Tym bardziej, że na obcych parkietach spisują się znacznie gorzej, co było widać w seriach z Thunder i Suns. Dlatego dobre rozpoczęcie tych finałów i wykorzystanie faktu, że pierwsze mecze rozgrywane będą w LA, jest tak kluczowe. Poza tym, warto dodać, że Jackson w swojej karierze jeszcze nie przegrał serii, w której jego drużyna wygrała mecz otwarcia (47-0).

Artest - w finałach 2008 Lakers mieli duży problem z Pierce'm. Teraz zajmie się nim Artest, dlatego liderowi Celtics będzie znacznie trudniej prowadzić swoją drużynę i grać na poziomie MVP finałów. W serii z Cavs, kiedy powstrzymywał go bardzo dobrze broniący James, zdobywał tylko 13.5 punktów z niską skutecznością 34.5%. Ograniczenie Pierce do takiego poziomu będzie celem Artesta, a biorąc po uwagę jak dobrym jest defensorem, wiadomo, że jest w stanie to zrobić. Ale nie tylko obrona Artesta będzie kluczowa dla Lakers. Również jego gra w ataku będzie miała znaczenie. Jackson już nie może patrzeć na jego rzuty za trzy, z których trafia ledwie 27%. Bardzo często podejmuje złe decyzje i niepotrzebnie próbuje trafić z dystansu. Najbardziej było to widać w meczu numer 5 przeciwko Suns. Na szczęście wtedy naprawił swój błąd trafiając buzzer beatera, ale już prawie był anty bohaterem tej serii właśnie przez niepotrzebne trójki. W finałach będzie bardzo ważne, by w ataku podejmował jak najmniej takich głupich decyzji rzutowych, a jak najczęściej grał jak w ostatnim spotkaniu finałów zachodu, kiedy był drugim strzelcem Lakers (25 punktów, 4/7 za trzy).

Zatrzymać Rondo – Rondo jest w tym momencie pierwszoplanową postacią Celtics i żeby zatrzymać ich atak, kluczowe będzie ograniczenie poczynań ich rozgrywającego. Lakers nie mają na niego dobrej odpowiedzi, ponieważ 35-letni Fisher jest zbyt wolny. Na pewno będzie musiał mu pomagać Bryant, który świetnie zatrzymywał Westbrooka w ostatnich meczach pierwszej serii. Trzeba jednak pamiętać, że Lakers w tych playoffs w każdej serii grali przeciwko drużynie mającej świetnego playmakera. Dlatego są dobrze przygotowani. Westbrook, Williams i Nash nie byli w stanie zrobić krzywdy Lakers. W finałach muszą postarać się, żeby Rondo nie był wyjątkiem.

Kobe – w ostatnich 11 meczach, 10 razy zdobywał przynajmniej 30 punktów, a jego skuteczność z gry w tym czasie wyniosła aż 52%. Poza tym, w serii z Suns też świetnie kreował partnerów zaliczając średnio 8.3 asyst i pomagał swojej drużynie w walce na tablicach zbierając 7.2 piłek. Jest w fantastycznej formie i jest zdeterminowany, by zrewanżować się Celtics. Na takim samym poziomie musi zagrać w finałach, jeśli Lakers mają obronić tytuł. Trzeba pamiętać, że dotychczas w playoffs nie miał przeciwko sobie tak silnej defensywny, jaką prezentują zawodnicy z Bostonu. Dwa lata temu w finałach zdobywał średnio 26.7 punktów ze skutecznością tylko 40%, teraz musi być znacznie lepiej.
Gasol – był on jednym z najbardziej obwinianych za porażkę Lakers w 2008. Grał wtedy słabo i przegrywał pojedynki z podkoszowymi Celtics. Zarzucano mu brak charakteru, brak 'toughness'. Ale od tamtego czasu Gasol stał się jeszcze lepszym zawodnikiem, potrafiącym lepiej wykorzystywać swoje ogromne możliwości. W zeszłorocznych finałach grał bardzo dobrze i świetnie wspierał Bryanta. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że rok temu nie miał przeciwko sobie Garnetta, a on w tych playoffs pokazał już, jak potrafi wyeliminować swoich rywali. Jamison i Lewis w starciu z Celtics byli zupełnie niewidoczni. Gasol jest oczywiście o wiele lepszy, ale też będzie musiał się sporo namęczyć z KG. I musi tą walkę wygrać. Musi grać jak przystało na drugą gwiazdę drużyny, ponieważ sam Kobe nie zapewni Lakers mistrzostwa. Celtics udało się pokonać Cavs i Magic, ponieważ zupełnie wyeliminowali partnerów Jamesa i Howarda. Nawet, gdy gwiazdorzy grali dobrze, nie mieli wsparcia, a ich drużyny przegrywały. Dlatego od postawy Gasola bardzo dużo zależy.

Walka pod koszem - największą przewagą Lakers nad rywalami ma być dominacja w strefie podkoszowej. W 2008 przegrywali z nimi walkę na tablicach, teraz ma być inaczej. W tych playoffs spośród drużyn, które przeszły pierwszą rundę, Lakers mają najwyższą średnią zbiórek. A co bardzo ważne, jest duża szansa, że Bynum w finałach będzie spisywał się lepiej niż w poprzednich rundach. Od momentu gdy doznał urazu w szóstym meczu pierwszej rundy, gra bardzo nierówno. Zdarzyło mu się kilka lepszych występów, ale też sporo bardzo słabych. Ostatnio przeszedł zabieg spuszczenia płynów z kolana, ten sam któremu poddał się Bryant. Kobe'mu bardzo pomógł ten zabieg i po jego wykonaniu rozpoczął serię meczów z 30 punktami. W LA bardzo chcieliby, żeby na ich centra miał on taki sam wpływ, żeby grał jak w pierwszych pięciu meczach playoffs, gdy notował średnio 13 punktów i 10 zbiórek. Na szczęście, nawet w przypadku gdy Bynum nadal będzie miał problemy, Lakers mogą liczyć na Odoma, który wchodząc z ławki jest ogromnym wsparciem. W poprzednich dwóch rundach zaliczał średnio ponad 10 zbiórek, a 6 z 10 spotkań zakończył mając double-double.

0 komentarze:

Prześlij komentarz