czwartek, 3 czerwca 2010

Przed finałami - Celtics


Powtórka z finałów 2008, gdzie Lakers zostali pokonani 4-2. Co by było, gdyby Garnett nie złapał kontuzji rok temu? Zapewne Celtics stali by przed szansą zdobycia 3 mistrzostwa z rzędu.
Celtowie w tym sezonie zajęli 4 miejsce na wschodzie, z bilansem 50-32. W pierwszej rundzie grali z Miami Heat, którym niektórzy wróżyli pobicie starszych panów. Nie udała się ta sztuka, drużyna Wade'a została rozjechana 4-1. Rzecz jasna zaraz po wygranej, az tak łatwej, usłyszeliśmy, że Miami to Wade, Beasley, i reszta, że byli słabi, skupieni na lecie (lato w Miami może być gorące z dwóch różnych powodów). Mało kto dał szanse Celtom na wygranie serii z wielka drużyną LeBrona Jamesa. I co? 4-2, a cały świat ze zdziwieniem obserwował, jak Celtowie wysłali Cavaliers na ryby. Rzecz jasna była to wina kiepskiej postawy Jamesa, złych decyzji Browna, i innych sprawek. Finały konferencji, gdzie czekali panowie z Orlando, miały być zacięte. Mało ludzi wierzyło w to, że Boston przyjdzie tak łatwo odesłanie do domu Magików. Dzięki wygraniu serii 4-2 stanęli przed szansą zdobycia mistrzostwa, znów w walce przeciwko Lakers. Celtowie wiedzą, jak wygrać z LA, to oni sprawili, że o Pau Gasolu zaczęto mówić "soft". Rondo dojrzał, stając się świetnym graczem, Davis i Perkins są mądrzejsi o 2 lata, doszedł Rasheed Wallace pozyskany głównie na playoffy (co dobitnie widać), "Big Three" jest zdrowe, na ławce są jeszcze tacy gracze jak Marquis Daniels, Nate Robinson, Michael Finley i Tony Allen. Na ławce, tylko że trenerskiej jest Rivers wraz z Thibbodeau, gdzie szczególnie ten drugi jest ojcem tak świetnej obrony C's w tych playoffach. Czego więcej potrzeba do mistrzostwa?

Elementy, które zdecydują:


Zabrać home-court advantage - Celtics w finałach 2008 mieli przewagę boiska, która teraz muszą zabrać. W tych playoffach zrobili to przeciwko Cavaliers i Magic, wygrywając tam którąś z pierwszych gier. Można spodziewać się szturmu Celtów na game 1, jeśli się uda, może to być zwrot w serii, bo to Lakers będą przyparci. Pamiętajmy, że finały są rozgrywane systemem 2-3-2, a nie jak dotychczas 2-2-1-1-1. Dlatego tak ważne jest wydarcie którejś z pierwszych dwóch gier. Warto przypomnieć, że w tych playoffach twierdza Staples Center jeszcze nie została zdobyta.

Rajon Rondo - gdyby nie ten 24-latek, C's nie dotarli by do finałów NBA. Notuje średnio 16.7 pkt, 10 ast, 5.3 reb. Musi atakować swojego obrońcę. Jeśli to będzie Fisher, to będzie powtórka z tegorocznych playoffs i matchupu z Westbrookiem, który pozwolił OKC dotrwać do 6 meczu. Fish po prostu jest za stary i wolny na uganianie się za takimi młodzieniaszkami. Z kolei, gdy będzie krył go Bryant, Rondo musi mądrze grać w ataku, wiedząc, że Fisher ugania się za Allenem, który może uciec po kilku zasłonach. Jeśli nie, to Rondo MUSI, ale to MUSI atakować Bryanta, zabierając mu jak najwięcej sił. Przez co lider Lakers będzie miał ich mniej na atak. Na młodym graczu spoczywa spora presja, jeśli ją udźwignie, to Boston wyjdą z tego pojedynku górą.


Pau "Soft" Gasol - Gasolowi trzeba przypomnieć i na trwałe wbić do głowy jego nowa ksywkę, jaką otrzyma po tych finałach, czyli "Soft". Jeśli Gasol będzie grał jak w 2008 roku, to dla Cetics znaczy to, że pomalowane jest ich. Bo Bynum ma ciągle bolące kolano, a sam jeden Odom nie powstrzyma frontcourtu Boston w postaci - Garnett-Wallace-Perkins/Davis. Problemem może być jednak skłonność Gasola do gry przodem do kosza. Howard czy Shaq to gracze wolący upychać się, grając tyłem do kosza, a Perkinsowi czy Davisowi w to mi graj. Szybki Gasol może dostarczyć sporo problemów zarazem, ze swoim dobrym ball-handlingiem,czy różnymi zwodami . Gasol to broń obosieczna, w tą stronę, która odpali, ta będzie przegraną.

Big Three - Allen, Pierce, Garnett. Dotychczas grają bardzo dobrze, ale finały to finały. Każdy z nich musi dać z siebie wszystko co najlepsze. Allen musi niszczyć trójkami, korzystając z chaosu tworzonego przez Rajona. Takie rzuty tylko rozciągną obronę Lakers, ułatwiając wjazdy C's. Pierce nie może dać się zdominować Artestowi, tak jak dał to zrobić Jamesowi. W playoffs 2008 miał łatwiej, zdobył MVP finałów. Teraz musi stanąć oko w oko z jednym z lepszych obrońców ligi. I musi wyjść z pojedynku zwycięsko. Garnett to już nie ten sam gracz, co kilka lat temu. Starszy KG to pan, który czeka na piłkę, grożąc rzutem, może wejść pod koszem, ale już bez takiej agresji jak kiedyś. Mimo to gra równo, kierując obroną C's. Czeka o uganianie się za Odomem bądź Gasolem, moim zdaniem poradzi sobie z nimi. Pamiętajmy, że Celtics z Kevinem Garnettem jeszcze nie przegrali serii w playoffach.

Kobe Bryant - powiedzmy sobie szczerze, Bryanta nie da się zatrzymać. Da sie go jedynie powstrzymywać i pozwolić płacić mu bardzo dużo za każdy zdobyty przez niego punkt. I to będą robili C's. Jestem ciekaw co wymyslił Thobbodeau (zapamiętajcie sobie to nazwisko, pewnie w off-season zostanie gdzies head coachem), w 2008 roku znaleźli na Kobe'go receptę. Notował wtedy 25.6 pkt,5 ast,4.6 reb,3.8to przy skuteczności 40,4% z gry, 32.1% za 3. Reszta może grać, ale Kobe musi zostać zatrzymany, jeśli się mu pozwoli trafić kilka rzutów pod rząd, to będąc hot jest nie do zatrzymania. Obserwujcie już dziś, jak C's będą kryć Bryanta.


1 komentarz: