poniedziałek, 31 maja 2010

Świetny sezon Suns, ale...

Suns świetnie rozpoczęli sezon zasadniczy, wygrali 14 z pierwszych 17 meczów. Było to dużym zaskoczeniem, ponieważ przed rozpoczęciem rozgrywek przewidywano, że będą oni na granicy pierwszej ósemki zachodu. Tak dobrą dyspozycję Suns zawdzięczali powrotowi do ofensywnego i szybkiego stylu gry. W grudniu i styczniu obniżali loty i zanotowali wtedy ujemny bilans 14-18. W rezultacie spadli z czołowych miejsc tabeli. Dopiero od lutego ponownie zaczęli seryjne wygrywać i zakończyli sezon rezultatem 26-7, dzięki czemu zajęli wysoką, czwartą pozycję na zachodzie.

Mimo to nie byli faworytami do wygrania konferencji zachodniej. Mało kto w ogóle widział ich w finale zachodu. Przed playoffs oczekiwano, że w tej fazie z Lakers zmierzą się Mavs, później mieli być to Spurs. Jednak drugą najlepszą drużyną na zachodzie okazali się Suns. W tych playoffs zaprezentowali bardzo dobrą grę, fantastyczną ofensywę, ale też i świetną obronę. Na pewno występ w finale zachodu i 6-meczowa walka z Lakers to dla nich duży sukces, jakiego nikt nie oczkował jeszcze kilka miesięcy temu.

Po zakończeniu serii ze Spurs już w 4 meczach, oczekiwania wobec Suns wzrosły, a w Phoenix uwierzono, że mają szanse pokonać Lakers. Nash miał w końcu zagrać w bezpośredniej rywalizacji o mistrzostwo. Po raz trzeci w swojej karierze wprowadził Suns do finału zachodu, ale ostatecznie też po raz trzeci go przegrał. Rozegrał kolejne 16 spotkań w playoffs, a w sumie już 118 w swojej karierze, ale ciągle bez występu w finale. Dlatego porażka z Lakers dla Nasha musi być rozczarowaniem, ponownie był bardzo blisko i znowu się nie udało. Fakt, że były to jego czwarte playoffs, w których zdobywał średnio ponad 10 punktów i zaliczał co najmniej 10 asyst jest w tym momencie małym pocieszeniem, chociaż pokazuje jak w świetnej jest dyspozycji mimo już 36 lat.

Za rok Nash może już nie mieć okazji ponownej walki w finale zachodu, ponieważ z drużyny może odejść Stoudemire. Już właściwie od lutego miało go nie być w Phoenix, ale teraz władze klubu mogą się cieszyć, że nie zdecydowały się na transfer, dzięki czemu ich drużyna mogła zajść tak dlatego w plyoffs. Pozostaje jednak pytanie, co dalej z Amare? Dotychczas Suns nie byli skłonni zapłacić mu takich pieniędzy, jakich on oczekuje i najbardziej prawdopodobnym scenariuszem było jego odejście z Suns. W najlepszym wypadku w ramach wymiany, by Suns dostali coś w zamian. Chociaż nie można wykluczyć, że po tak udanych playoffs w Arizonie będą skłonni wydać więcej, by zatrzymać swojego gwiazdora. Z drugiej strony, na rynku wolnych agentów Stoudemire będzie jednym z najatrakcyjniejszych zawodników i na pewno będzie cieszył się dużym zainteresowaniem. Dlatego nie będzie łatwo go przekonać, że pozostanie w Suns to dla niego najlepsze rozwiązanie, a jeśli już będą chcieli to zrobić, będą musieli przygotować się na zaoferowanie mu odpowiednio dużych pieniędzy.

Wolnymi agentami mogą zostać również Hill i Frye. Po udanych playoffs ich notowania wzrosły i jeśli zdecydują się na wykorzystanie swojej opcji zakończenia dotychczasowego kontraktu, mogą liczyć na podpisanie nowej, lepszej umowy. Hill co prawda ma już prawie 38 lat, ale gra bardzo dobrze i już mówi się, że sporo drużyn widziałoby go w swoim składzie. Oczywiście nie ma wątpliwości, że on bardzo dobrze czuje się w Arizonie, ale perspektywa wspólnej gry z Jamesem czy Wade'm może go przekonać do zmiany barw klubowych. W tym roku w końcu po raz pierwszy poczuł co to znaczy wygrać serię w playoffs, ale na tym na pewno nie chciałby poprzestać. Liczy się tytuł, a w Suns, jeśli odejdzie Stoudemire, szanse na mistrzostwo spadną do minimum.

Natomiast Frye w tym roku był prawdziwym objawieniem i czołową postacią rewelacyjnej ławki Suns. Na pewno wiele drużyn chciałoby mieć takiego zawodnika wśród rezerwowych. Jednak biorąc pod uwagę jak w Phoenix się on odrodził, jak dobrze mu się tu gra, a jakie miał problemy w ostatnich latach w Portland, wydaje się, że dla niego najlepszym rozwiązaniem będzie pozostanie w Suns. Nie wykluczone jednak, że będzie oczekiwał nowej, dłuższej umowy. Tak więc znowu dużo będzie zależeć od tego, ile władze klubu będą skłonne wydać.

Na koniec trzeba napisać o rezerwowych Suns, czyli ich najsilniejszej broni w playoffs. To właśnie ławka była kluczem do sukcesu Suns w fazie posezonowej. Zmiennicy zaprezentowali się fantastycznie, nie tylko byli wsparciem dla pierwszej piątki, ale też czasami odgrywali decydującą rolę, przesądzając o zwycięstwie. To była wręcz modelowa ławka rezerwowych. Trener Gentry miał do dyspozycji dwie piątki, dzięki czemu wszyscy zawodnicy podstawowi mogli spokojnie odpoczywać, nie obawiając się o wynik meczu. Bez wątpienia rezerwowi Suns są jednymi z głównych bohaterów tegorocznych playoffs. A postawa Dragica daje duże nadzieje, że w przyszłości będzie on godnym następcą dla Nasha.

3 komentarze:

  1. Na miejscu Kerra bym się mocno zastanowił, czy podpisać Amare...w serii z LA notował co prawda średnio 25 pkt na mecz, ale TYLKO 6 ZBIÓREK...! W całej serii zaliczył ledwie 3 asysty...nie takiej gry oczekuje się od Franchise Playera w swoim prime-time....Amare i J-Rich do Heat, do Suns Wade. Do tego Brandon Bass albo inny silny i agresywny forward i można myśleć o powrocie do WCF co najmniej....

    OdpowiedzUsuń
  2. Frye nie jest łakomym kąskiem, bo tak naprawdę nigdzie indziej po za systemem gry Suns się nie sprawdzi chudy center z mentalnością do walenia trójek, bez jakichkolwiek zdolności do gry w pomalowanym.

    Grant Hill także wydaje się pozostanie w Arizonie, bo i gdzie miałby iść, nie ma chyba aż takiego parcia na pierścień, ważne dla niego jest chyba dobra atmosfera, zakotwiczył się w emeryckim miasteczku i gra na miarę oczekiwań mimo tylu już lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hill ma wykorzystać opcję w swoim kontrakcie i zostać w Phoenix na kolejny sezon.

    OdpowiedzUsuń