piątek, 4 czerwca 2010

game1 Celtics:

Anty-bohater meczu: Ray Allen

Ray rozegrał wczoraj bardzo słabe zawody. 12pkt,0ast,0reb,2to,0st, do tego nekający go przez cały mecz foul-trouble. Oddał wczoraj zaledwie 8 rzutów, bywał niewidoczny. Bez niego i jego kilku trójek w meczu było niemożliwe to spotkanie to wygrania. Zresztą Garnett też nie miał dnia, ale mi osobiście brakowało Sugar Raya.

Elementy, które zawiodły:

Garnett&Allen - obydwaj rozegrali swoje jedne ze słabszych spotkań w playoffach. KG miał spory problem ze znalezieniem drogi do kosza, pudłując niemiłosiernie (7/16 w meczu), nie potrafiąc nawet trafić spod samego kosza. Bez dwóch graczy z "Big Three" nie da się wygrać żadnego spotkania w tych finałach, na następne spotkanie muszą wyjść bardziej skupieni. Jak jeszcze o Garnetta się nie boję, bo wiem, że na następnym meczu da z siebie 120%, to o Ray Rayu nie mogę tego powiedzieć.

Zbiórki - ten element Celtowie przegrali 31-42. Dość powiedzieć, że podkoszowi C's mieli tylko 14 zbiórek, czyli tyle ile sam Pau Gasol! I o dominację na deskach powinni walczyć w game 2, nie można pozwalać Lakersom na tyle ponowień akcji.


Rondo - rozegrał wczoraj dobre zawody. Ale w tych playoffs to on ratował drużynę z opresji. Bardzo chciałem, by wczoraj w końcu przejął mecz, doprowadził do walki na styku, punkt za punkt, która mogła by się różnie skończyć. Niestety nie widziałem czegoś takiego, a Rondo zaliczył 13pkt,8ast,6reb. Więcej od niego oczekuje Doc Rivers, ja i reszta fanów Boston Celtics. Tak jak pisałem w zapowiedzi, mając KB24 (bo tak wczoraj zaczęli mecz) na sobie musi go atakować, nękać ciągłymi wjazdami. Aczkolwiek bardzo podobały mi się ścięcia za plecy obrońców Rondo, co jest jakąś recepta na krycie na radar. Mało tez padło punktów z wczesnego ataku, co jest niewątpliwie sukcesem Jacksona.

Gasol - wczoraj w ataku robił co chciał. Jemu trzeba przez 48 minut (a jeśli przyjdzie potrzeba to jeszcze więcej) przypominać, że finały 2008 wcale nie są tak daleko od niego, za mało było trash-talkingu, za dużo pozwalano Hiszpanowi zrobić. Trzeba go jeszcze agresywniej kryć. Może więcej Sheeda w kryciu go? Wczoraj to właśnie Wallace wyglądał na mogącego ograniczyć poczynania Gasola. Tu jest kluczowa sprawa tej serii, bo Kobe zawsze dorzuci i rozda swoje.

Oglądając to spotkanie miałem na początku wrażenie, że C's wyszli nie tak mocno skupieni jak ich przeciwnicy. To tylko pierwsza z wielu potyczek, ale Celtics muszą pamiętać, po kogo stronie leży home-court advantage. Spodziewam się atak na HCA w game 2. Jednego można być pewnym, Garnett nie rozegra tak słabego spotkania, a Rondo może włączy wyższy bieg.

Liczyłem, że Pierce nie zostanie zdominowany przez Artesta, i tak było. Grał agresywnie, przedostawał się z łatwością na linię wolnych. Gdyby nie kilka nierozsądnych decyzji rzutowych, jego występ byłby świetny. Teraz The Truth musi utrzymać tą formę przez całe playoffs i liczyć na resztę kompanów.

Co tu dużo mówić, tak grających Lakers nie byłby w stanie ograć nikt w lidze. Liczmy na to, że to jeden z ostatnich takich ich playoffowych występów, a Kobe pokaże nam bardziej ludzką twarz, nie tą z drucikami i kabelkami, grając momentami jak zaprogramowany robot.

0 komentarze:

Prześlij komentarz