piątek, 21 maja 2010

Airball spod kosza: wielki plan 5-letni

Mikhail Prokhorov na dobre przejął sterty w klubie z New Jersey.

Plan jest prosty:
W przyszłym sezonie playoffs, mistrzostwo w ciągu 5 lat.


Jak każdy, kto właśnie stał się właścicielem klubu (nie tylko tego z NBA), również Prokhorov snuje wielkie plany. Oczekiwania są ogromne i trudno się temu dziwić. Tym bardziej, jeśli jest się najbogatszym człowiekiem w Rosji i można kupić sobie właściwie wszystko – co może przeszkodzić w zbudowaniu mistrzowskiej drużyny?

Prokhorova porównuje się do Romana Abramovicha, który stworzył w Chelsea potęgę na Wyspach. Udało mu się zdobyć mistrzostwo Anglii, ale już w Lidze Mistrzów przegrał finał. W świecie sportowym osiągnięcie wielkich sukcesów nie jest takie łatwe, nawet jeśli ma się ogromne pieniądze do wydania. Prokhorov pieniądze też ma, ale w NBA w związku salary cap, tak nie poszaleje. Mimo to, można oczekiwać, że 'luxury tax' nie będzie dla niego czymś, przed czym będzie chciał za wszelką cenę uciec, w odróżnieniu od większości w NBA.

Natomiast w NBA Prokhorova porównuje się do Marka Cubana. On też przyszedł do Dallas z wielkimi planami. Już 10 lat, robi wszystko co może, by jego drużyna w końcu zdobyła mistrzostwo. Tytułu ciągle nie ma, ale trzeba przyznać, że pod jego rządami Mavs cały czas są jedną z najlepszych drużyn w lidze, o czym świadczy chociażby 10 sezonów z rzędu z 50 wygranymi na koncie. W Nets wszyscy spodziewają się tego samego, tylko, że z lepszym skutkiem końcowym w postaci mistrzostwa.

W NBA w ostatnich latach kilka razy próbowano stworzyć drużyny gwiazd, ale tylko w przypadku Celtics i trójki Garnett-Pierce-Allen, przełożyło się to na mistrzostwo.

Na początku lat 2000 w Portland zebrano naprawdę silną grupę uznanych zawodników. Na papierze ten zespół miał bardzo duży potencjał. W sezonie 1999/00 w składzie Blazers byli: Rasheed Wallace, Steve Smith, Scottie Pippen, Damon Stoudamire, Arvidas Sabonis, Detlef Schrempf, Bonzi Wells, Brian Grant, Greg Anthony, a na ławce młody Jermaine O'Neal. Rok później z drużyny odszedł O'Neal, ale dołączyli Shawn Kemp, Dale Davis i Rod Strickland. Dodatkowo, ich trenerem był doświadczony Mike Dunleavy. Teoretycznie byli skazani na sukces, w praktyce Lakers pozbawili ich marzeń o mistrzostwie. Najpierw Blazers wygrali 59 spotkań w sezonie zasadniczym i dopiero w finale zachodu po 7-meczowej serii ulegli drużynie z LA. W kolejnym sezonie zanotowali 50 zwycięstw i porażkę z Lakers do zera już w pierwszej rundzie.


W tej drużynie było mnóstwo zawodników z wielkimi nazwiskami. Oczywiście większość z nich miała już wtedy swoje lata, ale to ogromne doświadczenie miało być ich silną stroną playoffs. Jednak po raz kolejny potwierdziło się, że nazwiska nie zdobywają mistrzostw, a stworzenie potęgi wymaga znacznie więcej wysiłku niż tylko zebranie uznanych zawodników.

Mark Cuban też miał swoją 'drużynę gwiazd'. W sezonie 2003/04 w Mavs byli między innymi Dirk Nowitzki, Steve Nash, Michael Finley, Antawn Jamison, Antoine Walker i młody Josh Howard. I co ważne, tylko Finley spośród tej szóstki miał 30 lat. Byli młodsi niż 'drużyna gwiazd' Blazers, ale też nie osiągnęli nic znaczącego. Wygrali 52 mecze i odpadli już w pierwszej rundzie pokonani przez Kings.


W tym samym sezonie również w Los Angeles stworzono zespół, który nie mógł skończyć inaczej niż na mistrzowskim tronie. Do Shaqa i Kobe'go dołączyli Karl Malone i Gary Payton, dwaj gwiazdorzy NBA, którzy w końcu chcieli sięgnąć po tytuł. I znowu nic z niego nie wyszło. Co prawda dotarli do finału NBA, ale tam zostali rozbici przez Pistons już w 5 meczach. Nawet wielki Phil Jackson nie pomógł

Jak pokazują te przykłady, zbudowanie mistrzowskiej drużyny nie jest łatwe. Do tego potrzeba znacznie więcej niż tylko kilku wielkich nazwisk. Jednak w New Jersey na pewno nie pójdą tą ścieżką, budowy zespołu opartego na uznanych weteranach. Nets dysponują bardzo młodym, perspektywicznym składem, a na wolnym runku będzie dużo wybitnych zawodników mających przed sobą jeszcze sporo lat gry na najwyższym poziomie. (Chociaż nie można wykluczyć, że też dołączy do nich Shaq, który już wyraził chęć gry w Newark, gdzie się urodził.)


Pierwsza faza budowy potęgi Nets jest pod hasłem „It's all new Nets” i zawiera 6 głównych punktów:
1.Nowa hala
2.Nowe władze
3.Loteria do draftu
4.Draft 2010
5.Nowy trener
6.Free agency

3 punkty mają już za sobą.

Nowa hala – Prudential Center w Newark, New Jersey, gdzie grają już New Jersey Devils.

Nowy właściciel też już jest.

Losowanie kolejności w drafcie nie zakończyło się dla Nets tak, jak oczekiwali. Chcieli jedynkę, a przypadła im trójka. Ale jak powiedział Prokhorov, z trójką wybrany był kiedyś taki zawodnik... Michael Jordan. Najważniejsze jest pozytywne podejście. Poza tym, w ostatnich latach z tym numerem do NBA weszli chociażby Deron Williams, Carmelo Anthony czy Pau Gasol, ale też Adam Morrison czy Mike Dunelavy. Tak więc może być różnie.

Teraz pozostaje dobrze wykorzystać ten trzeci pick, a następnie rozpocząć walkę o pozyskanie któregoś z tych najlepszych wolnych agentów. Nets mają na to około $23 miliony. Prokhorov jest pewny, że uda mu się przekonać tych najlepszych, że Nets to dla nich najlepsze miejsce.

Muszą również znaleźć nowego trenera. Head coachem Nets ma zostać szkoleniowiec z doświadczeniem, który już prowadził drużynę NBA, co ma pomóc im w szybkim odniesieniu wielkich sukcesów.

Poza tym, w New Jersey mają już Harrisa, Lopeza, Yi, Williamsa, czyli bardzo dobrą podstawę do budowy drużyny przyszłości.

Ten offseason to pierwszy krok, w drodze Prokhorova na szczyt NBA. Wszystko wygląda bardzo ładnie, ale trzeba poczekać, żeby zobaczyć jak to wyjdzie w praktyce. Czy ten ambitny plan jest skuteczny i dobrze wykonywany będziemy mogli zacząć oceniać już w przyszłym roku, kiedy Nets mają awansować do playoffs.


Kolejnym ważnym krokiem będzie przeprowadzka na Brooklyn w 2012. Wtedy Nets znajdą się w Nowym Jorku i zamierzają stworzyć globalną markę – Brooklyn Nets (o ile nazwa 'Nets' pozostanie). Prokhorov już planuje, że uda mu się przekonać obecnych fanów Knicks, do zostania kibicami Nets. To nie będzie łatwe, ale jeśli zdobędą mistrzostwo w 5 lat, to przejęcie kibiców też będzie możliwe.

Jedno jest pewne - w Nets będzie bardzo ciekawie, a Prohkorov w NBA sporo zamiesza. Nawet jeśli nie uda mu się tak szybko zbudować mistrzowskiej drużyny, to na pewno z Nets od teraz będzie trzeba się liczyć, i na parkiecie, i na rynku wolnych agentów.

Trzeba pamiętać, że kiedy Mark Cuban przejmował Mavs, też miał świetne perspektywy. 22-letni Nowitzki, 26-letni Nash, a także 27-letni Finley w szczycie swojej kariery. 10 lat później Mavs ciągle czekają na pierwszy tytuł w historii klubu.

Czym będą mogli pochwalić się Nets w 2020?

3 komentarze:

  1. Niestety dla Nets, NBA to nie europejski klub piłki nożnej, tu kasa aż takiej roli nie odgrywa, trzeba mądrego GM, solidnego-wybitnego trenera, trochę szczęścia w drafcie i dobrej chemii, jak widać na powyższych przykładach, zebranie nazwisk nie prowadzi do pierścieni, raczej odpowiednio wyważona drużyna może o tym myśleć, chociaż po przykładzie "Big D", gdzie Cuban naprawdę fantastyczną robotę robi, a i tak do mistrzostwa daleko... chyba, że z tym nr.3 wybiorą nowego Jordana...

    OdpowiedzUsuń
  2. Te trzecie logo, z nowymi barwami, najlepsze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Portland w sezonie 2000/01 do przerwy na all-star mieli jeszcze najlepszy bilans ... i wtedy posypała się atmosfera w zespole a zwłaszcza na linii staff trenerski a zawodnicy. Przed sezonem kluczowym było odejście Granta, który był bardzo lubianym przez zespół, który bardzo dobrze spisywał sie jako zmiennik za Wallace bądż Sabonisa, ten fakt zaważył, mówili potem o tym zawodnicy, jeszze do all-star było jako tako.....
    Natomiast "cała idea" myśle żeby tam wypaliła i pewnie to Portland zdobyłoby z 2tytuły zamiast Lakersów gdyby nie ta 4kwarta 7meczu o którym wspomniano .... gdyby nie stracili tej ogromnej przewagi, Mistrzostwo by było, atmosfera nie siadłaby, Grant nie odszedłby i pewnie tego topnięcia nie byłoby.

    OdpowiedzUsuń