poniedziałek, 4 stycznia 2010

NBAcodziennie (40/ 4.1.2010)


Święta i Nowy Rok za nami, w tym czasie na blogu nie pojawiały się żadne informacje dotyczące bieżących meczów, dlatego teraz krótkie podsumowanie najciekawszych wydarzeń, które miały miejsce na parkietach NBA w tym czasie.

Buzzer beater Bryanta
Kobe po raz trzeci w tym sezonie pokazał, że jest najlepszy w lidze jeśli chodzi o rzuty w ostatnich sekundach, decydujące o zwycięstwie. W meczu z Kings przed własną publicznością Lakers przegrywali różnicą 20 punktów w drugiej kwarcie, a na przerwę schodzili ze stratą 15 punktów. W drugiej połowie zaczęli odrabiać straty, ale Kings nie poddawali się i ciągle byli blisko zapewnienia sobie wygranej w LA. Na 4.1 sekundy przed końcem Lakers przegrywali dwoma punktami, ale piłka była po ich stronie. Ostatnią akcję rozegrali rewelacyjnie. Kobe znalazł się na wolnej pozycji i równo z końcową syreną trafił za trzy dając swojej drużynie zwycięstwo. Warto przypomnieć, że wcześniej rzutami w ostatnich sekundach pokonywał już Heat i Bucks w dogrywce. Całe spotkanie zakończył z dorobkiem 39 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst.



Mecze w Boże Narodzenie
Jak co roku, NBA przygotowała dla nas pojedynki na szczycie w pierwszy dzień Świąt. Do Orlando przyjechali Celtics, a Lakers zmierzyli się przed własną publicznością z Cavaliers.

Kiedy przed meczem okazało się, że kontuzja wykluczy z gry Pierce'a, mogło się wydawać, że gospodarze są pewnymi faworytami tego spotkania. Jednak pomimo braku jednego z gwiazdorów i faktu, że KG zdobył tylko 10 punktów, to goście okazali się lepsi. Przede wszystkim dzięki swojej defensywie. Decydująca była druga kwarta, którą Celtics wygrali 20-8, objęli prowadzenie i nie oddali go już do samego końca. Najlepiej w drużynie  Bostonu zaprezentował się Rondo, na swoim koniec miał 17 punktów, 13 zbiórek i 8 asyst. Natomiast dla gospodarzy 27 punktów zdobył Carter, Howard zebrał 20 piłek, ale zaliczył tyko 5 punktów pudłując 6 z 7 rzutów i seria 6 zwycięstw Magic przed własną publicznością została zakończona.

W Los Angeles spotkanie było bardzo jednostronne. Cavs zaprezentowali zespołową koszykówkę i od końca pierwszej kwarty kontrolowali przebieg spotkania. James zdobył 26 punktów i zaliczył 9 asyst, Williams na swoim koncie miał 28 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek, a dawny lider Lakers, O'Neal zanotował 11 punktów i 7 zbiórek. Kobe zdobył 35 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst, ale z gry trafił tylko 11 z 32 rzutów.



Urodziny Jamesa i prezent od Varejao
Po zwycięstwie w Atlancie, dzień później Cavs ponownie spotkali się z Hawks, tym razem na własnym parkiecie. James obchodził swoje 25 urodziny i miał zamiar sprawić sobie prezent w postaci dobrego występu i kolejnej wygranej. Lider gospodarzy zagrał fantastycznie zdobywając 48 punktów (65.2% z gry), do tego dołożył 10 zbiórek, 6 asyst, a także po 2 bloki i przechwyty. Mimo tego niesamowitego popisu LeBrona, Cavs do ostatnich sekund nie mogli być pewni wygranej. Jeszcze na 20 sekund przed końcem był remis po 101. Piłkę mieli wtedy gospodarze. Na wolnej pozycji za linią rzutów za trzy znalazł się Varejao, czas akcji dobiegał końca, więc skrzydłowy Cavs musiał rzucać. W swojej dotychczasowej karierze 18 razy próbował trafić zza linii i ani razu mu się to nie udało. Tym razem jednak trafił dając swojej drużynie prowadzenie, a w efekcie zwycięstwo.



Powrót Thomasa i Yi
Okres świąteczny to kontuzje Artesta, Pierce'a, Garnetta, Aldridge'a, ale równocześnie Tyrus Thomas i Yi Jianlian po prawie dwumiesięcznej przerwie wrócili do gry.

Dla zawodnika Bulls mecz z Hornets był pierwszym od 5 listopada. Mimo długiej przerwy Thomas zaprezentował się bardzo dobrze. Wchodząc z ławki zdobył 21 punktów i zebrał 9 piłek pomagając swojej drużynie wygrać. W kolejnym meczu miał 8 punktów, 15 zbiórek i 3 bloki, a w następnym 19 punktów i 7 zbiórek. Trochę słabiej zaprezentował się w starciu z Magic, kiedy zaliczył 6 punktów i 5 zbiórek, ale Bulls i tak wygrali. Thomas dał drużynie z Chicago silne wsparcie z ławki, jego powrót rozpoczął serię 4 zwycięstw

Yi również miał bardzo udany powrót. W 5 meczach 3 razy zdobył ponad 20 punktów, a za każdym razem miał co najmniej 6 zbiórek. Jego statystyki w tym czasie wyniosły 20.2 punktów i 7 zbiórek. Nie przełożyło się to na serię zwycięstw, tak jak w przypadku Thomasa i Bulls, ale Chińczyk pomógł Nets pokonać Knicks i odnotować trzecią wygraną w sezonie, co dla nagoszyjnej drużyny ligi jest istotnym osiągnięciem.



Robinson znowu gra
Zanim wystąpił w meczu z Hawks rozgrywanym w Nowy Rok, ostatni raz Robinsona na parkiecie mogliśmy oglądać pierwszego grudnia. Po tym jak przesiedział na ławce 14 kolejnych spotkań, trener D'Antoni wreszcie zdecydował się dać mu szansę. Nate był bardzo zaskoczony faktem, że w końcu ma okazję zagrać i chciał jak najlepiej wykorzystać tą okazję. Rozegrał fantastyczny mecz i poprowadził Knicks do ważnego zwycięstwa w Atlancie. Zdobył ostatnie 8 punktów dla gości w końcówce czwartej kwarty doprowadzając do remisu i w efekcie do dogrywki. W doliczonym czasie gry nadal imponował. Do niego należało 11 ostatnich punktów Knicks w dogrywce (w sumie zdobyli ich wtedy 13). Dzięki jego występowi Knicks wygrali, mimo że po trzeciej kwarcie przegrywali różnicą 13 punktów. Robinson zakończył mecz mając na koncie 41 punktów, które zaliczył przy imponującej skuteczności z gry wynoszącej 75%, do tego dołożył jeszcze 8 asyst i 6 zbiórek. Bez wątpienia ten rok zaczął się dla niego bardzo dobrze, a trener zapowiedział, że teraz Robinson będzie w stałej rotacji. Jednak kolejny mecz, przeciwko Pacers, był już znacznie gorszy w wykonaniu Nate'a. Zdobył tylko 6 punktów pudłując 9 z 11 rzutów z gry, ale to nie przeszkodziło Knicks, którzy zniszczyli rywali z Indiany i wygrali różnicą aż 43 punktów.

Blazers wygrywają w okrojonym składzie
Oden i Przybilla nie zagrają do końca sezonu, poważniejsze kontuzję mają także Batum, Outlaw i Fernandez. Do tego, na początku meczu z Clippers kostkę skręcił Aldridge, a Blake z powodu zapalenia płuc opuścił spotkanie z Warriors i prawdopodobnie będzie poza grą przez tydzień. Mimo to Blazers wygrali zarówno z Clippers jak i z Warriors, a w ostatnich 10 meczach odnotowali aż 8 zwycięstw. Zawdzięczają to przede wszystkim swojemu liderowi. Roy potwierdza, że potrafi pociągnąć za sobą drużynę. Nawet w tak trudnej sytuacji, gdy połowa składu jest kontuzjowana, Blazers pod jego przewodnictwem wygrywają. Dzięki tej nadzwyczaj dobrej passie są obecnie na trzecim miejscu konferencji zachodniej. W starciu z Warriors, gdy Blazers mieli tylko 8 zdrowych zawodników Roy zdobył 37 punktów trafiając aż 12 z 16 rzutów z gry. Był to już 15 mecz z rzędu, w którym miał co najmniej 23 punkty.

Triple-double, 44 punkty i porażka
W meczu z Rockets fantastycznie zagrała dwójka liderów Hornets. Paul zakończył spotkanie z pierwszym w tym sezonie triple-double, mając na koncie 16 punków, 11 zbiórek i 10 asyst. West natomiast ustanowił swój rekord kariery zdobywając 44 punkty (60% z gry), do tego dołożył jeszcze 12 zbiórek. Mimo to, Hornets ulegli ekipie Rockets 100-108.



Polish Hammer
Gortat bardzo udanie zakończył stary rok grając 24 minuty (najdłużej od ponad miesiąca) w meczu z Bucks. Dobrze wykorzystał ten długi czas na parkiecie i zanotował jeden z najlepszych swoich występów w tym sezonie. Zdobył 9 punktów trafiając 4 z 6 rzutów z gry, zebrał 7 piłek i zaliczył 2 bloki. Niestety nowy rok nie rozpoczął się dla niego już tak udanie i mecz z Wolves ponownie w większości przesiedział na ławce. Grał tylko 6 minut, miał 3 faule, zero punktów i jeden blok. W starciu z Bulls było lepiej, przez 15 minut zanotował 2 punkty, 3 zbiórki i blok.

0 komentarze:

Prześlij komentarz