poniedziałek, 5 lipca 2010

Airball spod kosza: przepłacony Johnson

Hawks spanikowali, przestraszyli się, że stracą swojego lidera. Uznali, że za wszelką cenę muszą zatrzymać swojego gwiazdora. Tą ceną był maksymalny kontrakt. Zaproponowali Johnsonowi umowę wartą około $120 milionów za 6 lat gry. Oczywiście Joe tą ofertę zaakceptował. Nie mogło być inaczej, przecież tak ogromnych pieniędzy nie dostałby nigdzie indzie, a w wieku 29 lat jest to dla niego kontrakt życia. Dlatego nie można się dziwić, że zdecydował się pozostać w Atlancie, porzucając perspektywę wspólnej gry z Amare, LeBronem czy Boshem.

Hawks natomiast popełnili ogromny błąd. Wydali ogromne pieniądze na zawodnika, który nie jest wart maksymalnego kontraktu. W Atlancie skupili się na krótkim okresie czasu. W ostatnich latach drużyna z sezonu na sezon wygrywa coraz więcej spotkać, a gdyby JJ odszedł, kolejne rozgrywki na pewno byłby gorsze. Hawks tego nie chcieli. Chcieli pozostać w czołówce wschodu i nie widzieli innej możliwości osiągnięcia tego celu, niż zatrzymanie Johnsona. Dlatego przepłacili i mogą się w tym momencie cieszyć, że nadal mają lidera. Ale co to za lider?

Johnson jest świetnym zawodnikiem i to jest bezdyskusyjne. Odkąd przeniósł się do Atlanty, w każdym sezonie zdobywa średnio ponad 20 punktów, odnotowuje też ponad 4 zbiórki i 4 asysty. Cztery razy grał w All-Star Game. Ma bardzo dobre osiągnięcia indywidualne, ale też prowadzi drużynę do dobrych wyników. To w dużej mierze dzięki niemu, Hawks rok temu wygrali 47 spotkań, a w ostatnich rozgrywkach aż 53 (najwięcej od sezonu 96/97).

Do tego momentu wszystko wygląda bardzo ładnie i można by być skłonnym zaoferować mu $120 milionów. Ale ktoś, kto chce wydać tak ogromne pieniądze, powinien przyjrzeć się całokształtowi i rozważyć również argumenty przeciw Johnsonowi, a te są poważne.

Pod wodzą Johnsona, Hawks trzy razy grali w playoffs. Za pierwszym razem było naprawdę bardzo dobrze, bo nisko rozstawiona drużyna z Atlanty zmusiła przyszłych mistrzów do rozegrania 7-meczowej serii. To mogło dać nadzieje na sukcesy w przyszłości. Rok później udało im się przejść pierwszą rundę, znowu było 7 meczów, ale tym razem to Hawks byli lepsi. Jednak już w drugiej rundzie zostali rozjechani przez Cavs i gładko przegrali 0-4. Wszystkie mecze przegrali dwucyfrową różnicą punktów, a warto dodać, że Cavs w kolejnej rundzie wcale nie okazali się tacy silni i odpadli. Natomiast gwiazdor drużyny z Atlanty, w rywalizacji z Cavs notował tylko 15 punktów ze skutecznością 42%. To była klęska Hawks i Johnsona, ale mogło się zdarzyć, przecież ciągle byli młodą drużyną, która dopiero nabiera doświadczenia. W tym roku miało być znacznie lepiej. Hawks byli trzecią siłą wschodu i mieli zagrozić Celtics, Cavs i Magic. W pierwszej rundzie męczyli się z osłabionymi brakiem swojego czołowego zawodnika Bucks. Ale najważniejsze, że ostatecznie awansowali. Dopiero w starciu z Magic mieli pokazać, na co ich stać. I pokazali. Przegrali 4 mecze łączną różnicą aż 101 punktów. Zostali zupełnie zniszczeni przez drużynę z Orlando, która, tak samo jak rok wcześniej Cavs, wcale nie okazała się taka silna i w finale wschodu przegrała. W serii z Magic, Johnson zdobywał średnio ledwie 12.8 punktów z fatalną skutecznością 29.8%. Totalna kompromitacja. To ma być lider?
Johnson jako lider odpowiada za te dwie klęski Hawks. Nieraz zdarza się tak, że gwiazdor zdobywa pond 30 punktów, robi co może, ale nie mając wsparcia, nie jest w stanie zapewnić swojej drużynie zwycięstwa ze znacznie silniejszym rywalem. Ale to nie przypadek Johnsona. JJ w tych dwóch drugich rundach zawiódł na całej linii i zupełnie nie przypominał lidera zespołu. W momencie, w którym powinien wziąć na siebie ciężar poprowadzenia drużyny i potwierdzić swoją wartość, on grał gorzej niż przeciętny zawodnik pierwszej piątki.

Po tych dwóch playoffs już wiemy, że Johnson nie jest zawodnikiem, który może zapewnić drużynie finał konferencji, a już tym bardziej nie zapewni mistrzostwa. Natomiast to, co pokazał w starciu z Magic, powinno go zupełnie zdyskwalifikować z możliwości ubiegania się o maksymalny kontrakt. A jednak. Hawks pokazali swoją naiwność i popisali się wyjątkową krótkowzrocznością. Nie chcieli tracić obecnej siły swojego zespołu i będą za to płacić bardzo wysoką cenę przez następne 6 lat. Z Johnsonem w roli lidera nic nie osiągną. Zapewne będą regularnie w playoffs, ale nic poza tym. Na razie jeszcze to im wystarcza, ale w końcu będą chcieli walczyć o mistrzostwo, którego JJ im nie da i $120 milionów, jakie na niego wydadzą, tego nie zmieni. Te pieniądze nie sprawią, że nagle stanie się on prawdziwym liderem na trudne mecze playoffs. Dlatego, za kilka lat Hawks będą żałować tego ruchu. Utkną w roli dobrej drużyny sezonu zasadniczego, która w playoffs już się nie liczy. A sądzę, że to nie jest ich celem i nie po to zdecydowali się wydać na Johnsona tak ogromnych pieniędzy.

Hawks powinni zaproponować mu duży kontrakt, ale nie maksimum. Jeśli zdecydowałby się odejść – trudno, musieliby trochę przebudować zespół i poszukać nowego lidera. Rok, dwa mieliby gorsze, ale to mogłoby im wyjść na dobre w przyszłości. Teraz będą mieli dobre 2-3 lata, a potem będą męczyć się z ogromnym kontraktem Johnsona.

Johnson byłby idealnym rozwiązaniem jako druga opcja. On jest bardziej 'Pippenem' (nie obrażając Scottie'go), a na pewno nie 'Jordanem'. Gdyby przeszedł do Knicks lub Bulls i tam połączył siły z Jamesem, Boshem, Stoudemire'm lub Wade'm, coś z tego mogłoby wyjść. Może jako ta druga opcja, sprawdziłby się. Ponieważ jako lider, sprawdza się tylko w fazie zasadniczej.

Hawks prawdopodobnie będą starali się ściągnąć do Atlanty odpowiedniego partnera dla swojego lidera. Można przypuszczać, że decydując się na tak desperacki ruch jak zatrzymanie Johnsona, teraz skupią się na szukaniu drugiej gwiazdy. Właśnie - 'drugiej gwiazdy'. Hawks nie ściągną do siebie ani Jamesa ani Bosha, ani żadnego innego zawodnika z czołówki gwiazd NBA. I znowu jesteśmy w punkcie, w którym Johnson będzie liderem, pierwszoplanową postacią drużyny. Jeśli dostanie naprawdę dobrego partnera, może uda mu się jakimś cudem wprowadzić Hawks do finału wschodu, ale to będzie maksimum jego możliwości. Jeśli natomiast uda się do Atlanty ściągnąć gwiazdę, która przejmie od JJ'a rolę lidera i znacznie skuteczniej poprowadzi drużynę w playoffs, pozostanie ważne pytanie – po co płacić wtedy ponad $20 milionów Johnsonowi?

Przez decyzję o zatrzymaniu Johnsona za wszelką cenę, Hawks mają dwie perspektywy na przyszłość: (1) albo pozostaną drużyną ze słabym liderem, która nic poważnego nie osiągnie w playoffs, która nie będzie mogła poważnie liczyć na walkę o mistrzostwo. Albo, jeśli pozyskają nową gwiazdę, (2) będą drużyną, która wydaje ogromne pieniądze na zawodnika będącego drugą opcją. Wtedy znajdą się w sytuacji podobnej do Magic, którzy najwięcej płacą Lewisowi (w przyszłym sezonie $20.5 mln), a wcale nie Howardowi ($16.5 mln).

Oba rozwiązania są dla Hawks złe. Ale cóż, nikt nie kazał im wydawać $120 milionów na Johnsona. Przepłacili i teraz będą musieli sobie z tym poradzić.

0 komentarze:

Prześlij komentarz