piątek, 23 lipca 2010

Airball spod kosza: Pokaż mi swój kontrakt...

...a powiem ci, jak dobrym zawodnikiem jesteś.

Kierując się tym powiedzeniem, na pewno nie uzyskamy rzetelnej oceny zawodników.

Teoretycznie najlepsi gracze dostają najwyższe kontrakty, a offseason to właśnie czas sprawdzenia wartości zawodników, którzy znaleźli się na rynku wolnych agentów. Jednak nie zawsze jest tak, że kwota pieniędzy jaką dostaje dany gracz w pełni odzwierciedla to, co prezentuje on na parkiecie. Powody tej sytuacji są bardzo różne: niektóre drużyny są bardziej rozrzutne, inne kuszą perspektywą mistrzostwa i zawodnicy dołączają do nich zgadzając się na niższe kontrakty. W efekcie, zarobki w wielu przypadkach nie odzwierciedlają prawdziwej wartości poszczególnych zawodników. I w tegorocznym offseason też mamy kilka takich przykładów.

Zacznijmy od 5 zawodników, którzy w te wakacje podpisali największe kontrakty. Biorę tu pod uwagę łączną sumę pieniędzy, a nie średnie roczne zarobki.
1. Joe Johnson – $123.7 mln
2. LeBron James - $110.1 mln
    Chris Bosh – $110.1 mln
4. Dwayne Wade – $107.5 mln
5. Amare Stoudemire – $99.7 mln

Nie znając się na NBA, można by sądzić, że najlepszym zawodnikiem spośród tych, którzy w tym roku byli dostępni na rynku był Johnson. Tak samo, jak trójka graczy Heat dostał on 6-letni kontrakt, ale o prawie $14 milionów wyższy. Oczywiście wiadomo czym to było spowodowane. Hawks zatrzymali Johnsona dając mu maksymalną umowę, a Wielka Trójka zdecydowała się na trochę mnisze pieniądze na rzecz wspólnej gry w Miami. Fakty są jednak takie, że to Johnson zarobi najwięcej. Mimo, że nigdy nie będzie MVP, nie zapewni Hawks mistrzostwa, a z trudem przyjdzie mu wywalczyć coś więcej niż awans do drugiej rundy playoffs. Dzięki temu kontraktowi dołączył do ścisłej elity najlepiej opłacanych zawodników NBA, pytanie tylko, czy jest to równoznaczne z byciem w ścisłej elicie najlepszych zawodników NBA. Odpowiedź jest prosta – nie. Nawet mocno się starając, nie da się go umieścić w jednym szeregu z Jamesem, Wade'm i Bryantem. JJ jest świetnym zawodnikiem, 4-krotnym uczestnikiem All-Star Game, ale to wszystko. O tym, jaka jest jego prawdziwa wartość, świadczy chociażby to jak grał w ostatnich playoffs, a także to, że tylko raz w swojej 9-letniej karierze był wybrany do All-NBA i była to dopiero trzecia piątka najlepszych zawodników sezonu.

Natomiast biorąc pod uwagę średnie roczne zarobki, z wyżej wymienionej piątki na drugim miejscu jest Stoudemire. Co prawda podsiał on niższy kontrakt od zawodników Heat, ale o rok krótszy. Tym samym, średnio będzie zarabiał $19.94 milionów w każdym sezonie, czyli o ponad $1.5 miliona więcej niż James i Bosh, a o 2 miliony więcej niż Wade. Ale nie ma wątpliwości, że nie jest on równie wybitnym graczem co James i Wade. Dlatego Amare powinien zarabiać mniej niż oni.

Kolejnymi zawodnikami, którzy dostali znacznie większe kontrakty niż wskazywałaby na to ich poczynania na parkiecie, są Tyrus Thomas i Amir Johnson.
Thomas co prawda ma tylko 24 lata i całą karierę przed sobą, ale już od dawna wiadomo, że nie jest aż tak dobrym zawodnikiem, jak można było sądzić w dniu draftu, kiedy wybierano go z czwartym numerem. Jego średnie kariery po 4 latach gry to 8 punktów, 5.2 zbiórek i 1.4 bloków. Natomiast Bobcats, żeby zatrzymać go u siebie, zapłacili mu $40 milionów. Kontrakt jest na 5 lat. Tym samym, dostał właściwie takie same pieniądze co John Salmons ($39/ 5 lat), który grając w Bucks zdobywał średnio prawie 20 punktów i pomógł im awansować do playoffs. Umowa Thomasa jest natomiast lepsza niż Ala Harrigtona ($34.4/ 5 lat), który w minionym sezonie wchodząc z ławki zdobywał 17.7 punktów i zbierał 5.6 piłek dla Knicks. Mniej niż Thomas zarobi również Mike Miller ($30/ 5 lat), który może pochwalić się nagrodami dla najlepszego debiutanta i rezerwowego. Natomiast aż o połę niższy kontrakt dostał Udonis Haslem ($20/ 5 lat), który był podstawowym zawodnikiem Heat, kiedy w 2006 sięgali oni po mistrzostwo, a w zeszłym sezonie był jednym z najlepszych zmienników w lidze.

Thomas dostał więcej, mimo że jest gorszym zawodnikiem, ale nie można pominąć faktu, że jest znacznie młodszy od czwórki wymienionych przez mnie zawodników. Każdy z tej czwórki ma 30 lat i z roku na rok może być coraz mniej przydatny, podczas gdy Thomas ma przed sobą szczytowy okres kariery. Pod tym względem jego kontrakt jest zrozumiały. Z drugiej strony, zawodnicy do których go porównuję są sprawdzonymi i uznanymi graczami, wiadomo czego można od nich oczekiwać. Natomiast Thomas jest zagadką. Ciągle pozostaje niespełnionym talentem i w Charlotte wierzą, że w końcu ten jego talent eksploduje. Dlatego zapłacili mu tak duże pieniądze. Gorzej będzie jeśli za 2, 3 lata okaże się, że Thomas nigdy nie stanie się bardzo dobrym podkoszowym i został przepłacony. A to jest bardzo możliwe.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku 23-letniego Johnsona. Raptors zapłacili mu $34 miliony za 5 lat. I on także jest „nadzieją na przyszłość”. W zeszłym sezonie odnotowywał 6.2 punktów i 4.8 zbiórek, a teraz ma być następcą Bosha.

Thomas i Johnson są przykładami młodych zawodników, którzy w NBA są już od jakiegoś czasu, jak na razie nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań, ale ciągle w lidze jest ktoś, kto w nich wierzy i inwestuje duże pieniądze. Bardzo dobrzy wysocy zawodnicy są towarem deficytowym, dlatego każdy, kto ma potencjał, by się stać świetnym podkoszowym jest przepłacany. Do tej kategorii można dodać również Darko Milicica.

„Niedopłacony” jest natomiast wspominany już Haslem. Trzeba przyznać, że Heat mają szczęście, iż zgodził się on zostać w Miami za znacznie mniejsze pieniądze niż te, które mógłby dostać gdzieś indziej. Haslem podpisał kontrakt na 5 lat za $20 milionów. Taką samą kwotę dostanie Milicic, ale za 4 lata gry. Tym samym, zawodnik, który jest wielkim niewypałem draftu i od 7 lat nie potrafi potwierdzić swojego talentu na parkietach NBA, dostał lepszy kontrakt niż świetny role player, który odgrywa kluczową rolę w swojej drużynie.
Ale nie tylko wysocy mogą liczyć na duże pieniądze. Pod względem finansowym, poza Johnsonem, chyba największym zwycięzcą tego offseason jest Wesley Matthews. W zeszłym roku został pominięty w drafcie, ale ostatecznie wywalczył sobie miejsce w Jazz i pokazał na co go stać. Jako debiutant, a do tego spoza draftu, na warunki NBA zarabiał grosze. Natomiast teraz podpisał z Blazers kontrakt za ponad $33 miliony, płatne w 5 lat. Warto jednak dodać, że w pierwszym sezonie tego kontraktu zarobi ponad $9 milionów. Tak więc, porównując jego pensję z minionego sezonu z tą, którą dostanie w przyszłym, można powiedzieć, że dostał około $9 milionów podwyżki. Nikt inny w tym offseason aż tak znacząco nie poprawił swoich zarobków.

Matthews jest młodym i świetnie zapowiadającym się zawodnikiem, bardzo możliwe, że Blazers dobrze zrobili inwestując w niego, ale czy jest on znacznie lepszy od Ronnie'go Brewera czy Tony'ego Allena? Patrząc wyłącznie na ich kontrakty, nie ma wątpliwości. Po pierwsze dostał dłuższą umowę, a po drugie dużo wyższą. Brewer przez najbliższe 3 lata gry w Bulls dostanie $12.5 milionów, a Allen za 3 lata gry w Memphis tylko $9.5. Brewer jest od Matthewsa tylko rok starszy, przez 2 lata był podstawową dwójką Jazz (później Matthews zajął jego miejsce), dlatego jest bardziej sprawdzonym zawodnikiem. Allen jest najstarszy z tej trójki, a do tego gorzej wypada też pod względem indywidualnych statystyk. Nie można jednak zapominać, że jest on mistrzem NBA, a niedawno został wicemistrzem. W tych playoffs, a zwłaszcza w finałowych pojedynkach z Bryantem, pokazał swoją klasę defensora. Ostatecznie może nie zasłużył na wielkie pieniądze, ale czy jego średnie roczne zarobki powinny być aż o połowę niższe od zarobków Matthewsa? Czy to odzwierciedla ich wartość na parkiecie? Nie sądzę. Allen jest bardzo przydatnym role playerem, a Matthews musi jeszcze potwierdzić swoją wartość.

Poza tym, warto dodać, że Allen dostał minimalnie niższy kontrakt niż 34-letni Raja Bell po tym, jak stracił cały miniony sezon i środkowy Johan Petro, który spędza większość czasu na ławce. Obaj podpisali 3-letnie umowy na $10 milionów.

A co ma powiedzieć Matt Barnes? Przecież nie podlega wątpliwości, że jest on bardzo wartościowym zawodnikiem zadaniowym. A przez następne 2 lata zarobi tylko $3.6 milionów, czyli mniej niż na przykład Matt Bonner ($16 mln/ 4 lata) przez rok. Patrząc na zarobki Barnesa, można by sądzić, że jest mało znaczącym rezerwowym. To jest dopiero przykład „nieodpłaconego” zawodnika.

0 komentarze:

Prześlij komentarz