Na własną prośbę zawodnika, Spurs zwolnili Michaela Finley'a.
Finley chce zmienić barwy klubowe i poszukać sobie zespołu, w którym będzie odgrywał większą rolę. Tylko czy w wieku 37 lat jest on jeszcze w stanie istotnie pomóc jakiejkolwiek drużynie?
Obecny sezon jest dla Finley'a najgorszym w karierze. Z powodu kontuzji kostki wystąpił tylko w 25 spotkaniach, a gdy grał spisywał się bardzo słabo. Jego statystyki to 3.7 punktów przy skuteczności 38.1%, 1.5 zbiórek i 0.8 asyst przez 15.8 minut gry. Do tego, jego PER wynosi ledwie 6.6. W całej NBA tylko 2 zawodników w tym sezonie wystąpiło w ponad 20 meczach i grając średnio ponad 15 minut ma PER niższy od 7, Finley i Stevenson. Można jeszcze zanotować, że kiedy on był na parkiecie, Spurs na 100 akcji byli średnio 2.4 punktów na minusie.
Finley opuścił prawie cały grudzień i styczeń z powodu kontuzji. Wrócił w ostatnim meczu stycznia i w kolejnych 6 spotkaniach pojawiał się regularnie na boisku, chociaż grał krótko. Spotkanie z Pacers 17 lutego, w którym nie pojawił się na parkiecie nawet na sekundę, był pierwszym w jego karierze DNP-CD (Did Not Play-Coach's Decision). Po raz pierwszy nie zagrał, mimo że był zdolny do gry. Następne 2 spotkania także przesiedział na ławce. Potem zagrał 20 minut w starciu z Thunder, a w pojedynku z Rockets wyszedł nawet w pierwszej piątce, ale na boisku spędził niecałe 10 minut. Trudno się dziwić, że trener Popovich bardzo ograniczał jego grę, skoro od czasu powrotu po kontuzji, w 8 meczach Finley oddał 18 rzutów i trafił ledwie 2 z nich.
Te fatalne osiągnięcia jednak nie sprawiły, że Finley przestał się cenić. To w końcu jego 15 sezon w NBA, 5 z nich zakończył z średnią ponad 20 punktów na mecz, a dopiero w ostatnich latach zdobywa mniej niż 10. Teraz uświadomił sobie, że wypadł ze stałej rotacji Spurs i to był najwyższym moment, by poszukać sobie innego miejsca do gry.
Dla Spurs obecne rozgrywki są bardzo trudne, mają duże problemy z wygrywaniem, mimo że wydają na zespół rekordowe w swojej historii kwoty. Finley był jednym z tych zawodników, który zawodził najbardziej. Odkąd dołączył do ekipy z San Antonio w 2005 był ważnym zawodnikiem i w 2007 zdobył z nimi swój jedyny tytuł mistrzowski. Przez pierwsze 2 sezony występował w roli kluczowego rezerwowego, natomiast w ostatnich 2 latach przeważnie był graczem pierwszej piątki. Jeszcze w poprzednim sezonie zdobywając 9.7 punktów był przydatny, ale w tym sezonie nie pomagał swojej drużynie. Dlatego, jego odejście nie jest dla Spurs istotnym wydarzeniem, które mogłoby pogorszyć ich obecnie i tak nie najlepszą sytuację.
Finley rozpoczyna teraz poszukiwania nowego pracodawcy. Oczywiście jest zainteresowany wyłącznie najlepszymi drużynami, mającymi w tym roku szanse na mistrzostwo. Może właśnie dlatego zdecydował się na opuszczenie San Antonio? Może przestał wierzyć, że Spurs są jeszcze w stanie włączyć się do walki o ten najważniejszy cel. Może wróci do Dallas? Tam przecież szukają zawodnika z pozycji rzucającego obrońcy, by wzmocnić swoją ławkę.
Finley chce zmienić barwy klubowe i poszukać sobie zespołu, w którym będzie odgrywał większą rolę. Tylko czy w wieku 37 lat jest on jeszcze w stanie istotnie pomóc jakiejkolwiek drużynie?
Obecny sezon jest dla Finley'a najgorszym w karierze. Z powodu kontuzji kostki wystąpił tylko w 25 spotkaniach, a gdy grał spisywał się bardzo słabo. Jego statystyki to 3.7 punktów przy skuteczności 38.1%, 1.5 zbiórek i 0.8 asyst przez 15.8 minut gry. Do tego, jego PER wynosi ledwie 6.6. W całej NBA tylko 2 zawodników w tym sezonie wystąpiło w ponad 20 meczach i grając średnio ponad 15 minut ma PER niższy od 7, Finley i Stevenson. Można jeszcze zanotować, że kiedy on był na parkiecie, Spurs na 100 akcji byli średnio 2.4 punktów na minusie.
Finley opuścił prawie cały grudzień i styczeń z powodu kontuzji. Wrócił w ostatnim meczu stycznia i w kolejnych 6 spotkaniach pojawiał się regularnie na boisku, chociaż grał krótko. Spotkanie z Pacers 17 lutego, w którym nie pojawił się na parkiecie nawet na sekundę, był pierwszym w jego karierze DNP-CD (Did Not Play-Coach's Decision). Po raz pierwszy nie zagrał, mimo że był zdolny do gry. Następne 2 spotkania także przesiedział na ławce. Potem zagrał 20 minut w starciu z Thunder, a w pojedynku z Rockets wyszedł nawet w pierwszej piątce, ale na boisku spędził niecałe 10 minut. Trudno się dziwić, że trener Popovich bardzo ograniczał jego grę, skoro od czasu powrotu po kontuzji, w 8 meczach Finley oddał 18 rzutów i trafił ledwie 2 z nich.
Te fatalne osiągnięcia jednak nie sprawiły, że Finley przestał się cenić. To w końcu jego 15 sezon w NBA, 5 z nich zakończył z średnią ponad 20 punktów na mecz, a dopiero w ostatnich latach zdobywa mniej niż 10. Teraz uświadomił sobie, że wypadł ze stałej rotacji Spurs i to był najwyższym moment, by poszukać sobie innego miejsca do gry.
Dla Spurs obecne rozgrywki są bardzo trudne, mają duże problemy z wygrywaniem, mimo że wydają na zespół rekordowe w swojej historii kwoty. Finley był jednym z tych zawodników, który zawodził najbardziej. Odkąd dołączył do ekipy z San Antonio w 2005 był ważnym zawodnikiem i w 2007 zdobył z nimi swój jedyny tytuł mistrzowski. Przez pierwsze 2 sezony występował w roli kluczowego rezerwowego, natomiast w ostatnich 2 latach przeważnie był graczem pierwszej piątki. Jeszcze w poprzednim sezonie zdobywając 9.7 punktów był przydatny, ale w tym sezonie nie pomagał swojej drużynie. Dlatego, jego odejście nie jest dla Spurs istotnym wydarzeniem, które mogłoby pogorszyć ich obecnie i tak nie najlepszą sytuację.
Finley rozpoczyna teraz poszukiwania nowego pracodawcy. Oczywiście jest zainteresowany wyłącznie najlepszymi drużynami, mającymi w tym roku szanse na mistrzostwo. Może właśnie dlatego zdecydował się na opuszczenie San Antonio? Może przestał wierzyć, że Spurs są jeszcze w stanie włączyć się do walki o ten najważniejszy cel. Może wróci do Dallas? Tam przecież szukają zawodnika z pozycji rzucającego obrońcy, by wzmocnić swoją ławkę.
Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że ktoś skusi się na Finley'a i zasiądzie on na ławce, któregoś z pretendentów. W końcu jest to weteran z dużym doświadczeniem w playoffs. Trudno jednak wyobrazić sobie, by mógł dostać więcej minut gry i większą rolę niż w Spurs. Finley w tym momencie swojej kariery może jedynie ograniczyć się do roli głębokiego rezerwowego, który może w playoffs przyda się w jednym, dwóch meczach, ale poza tym zbyt często nie będziemy oglądać go na parkiecie.
zdjęcia: georgetwopointoh.files.wordpress.com, espn.com
Świetny blok , czytam zawsze wasze newsy.
OdpowiedzUsuńTak trzymać!