czwartek, 14 stycznia 2010

NBAcodziennie (48)


3 dogrywki w Houston
Rockets rozpoczęli spotkanie z Wolves od wygrania pierwszej kwarty 30-13. To mogło zapowiadać jednostronne spotkanie zdominowane przez gospodarzy. Jednak Wolves systematycznie odrabiali straty i w połowie trzeciej kwarty zbliżyli się na jeden punkt do swoich rywali. W tym momencie Rockets znowu odskoczyli, ale pozostawali w zasięgu gości z Minnesoty. Po kilku wyrównany minutach czwartej kwarty, w samej końcówce Rockets uciekli na kilka punktów i byli bliscy zwycięstwa. Jeszcze 46 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze mieli 5 punktów więcej. Wtedy kluczową rolę odegrały niecelne wolne, na początku Brook trafił jeden z dwóch wolnych, a na 2.4 sekundy przed końcem na linii stanął Landry. Pierwszy rzut spudłował, drugi był celny i Rockets mieli 3 punkty przewagi. Wolves musieli wyprowadzać piłkę spod własnego kosza i wydawało się, że 2.4 sekundy to za mało, by jeszcze coś w tym meczu zmienić. Brewerowi to wystarczyło. Trafił z połowy boiska równo z końcową syreną doprowadzając do dogrywki. Ostatecznie potrzebne było aż 15 dodatkowych minut, by spotkanie w końcu zostało rozstrzygnięte.



Dzięki rekordowym 43 punktom Brooksa, z czego 13 zdobył w dogrywce, ostatecznie wygrali Rockets. Natomiast Hayes ustanowił swój najlepszy wynik w karierze pod względem zbiórek, zaliczając ich 17. Do tego dołożył jeszcze 10 punktów, 4 przechwyty i 2 bloki. Ariza miał na swoim koncie 19 punktów, a także po 7 zbiórek i asysty.

W Wolves fantastyczne spotkanie rozegrał Jefferson - 26 punktów i 26 zbiórek. Jest to nie tylko indywidualny rekord Jeffersona w ilości zbiórek, ale także  najlepszy wynik w historii Wolves. Środkowy gości 10 punktów zdobył w dogrywkach, w tym czasie świetnie spisywał się także debiutant Ellington. W dodatkowym czasie gry trafiał ważne trójki i zaliczył 11 ze swoich 17 punktów. Na minutę i 43 sekundy przed końcem pierwszej dogrywki jego trójka dała Wolves prowadzenie 98-96. Kiedy 17 sekund pozostawało do końca drugiej dogrywki Ellington stracił piłkę, a w rezultacie Brooks stanął na linii rzutów wolnych. Debiutant szybko naprawił swój błąd i trafił za trzy na 8.4 sekundy przed końcem, doprowadzając do kolejnego remisu. Natomiast na 28.9 sekund przed końcem trzeciej dogrywki dał jeszcze swojej drużynie nadzieję na wygraną zmniejszając straty celnym rzutem za trzy, 114-116. Brewer dołożył 14 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Słabo zaprezentowali się Love i Flynn. Pierwszy z nich miał co prawda swoje 13 zbiórek, ale spudłował aż 8 z 10 rzutów i zakończył spotkanie z 8 punktami. Problemy ze skutecznością miał również Flynn, na 13 rzutów trafił tylko 3 co dało mu 9 punktów, poza tym zanotował 6 asyst.

Po raz pierwszy w swojej historii drużyna Wolves rozegrała trzy dogrywki. Podczas gdy dla trenera Adelmana była to już czwarta wygrana w  karierze, w meczu z co najmniej 3 dogrywkami – najwięcej takich zwycięstw spośród wszystkich trenerów w historii.


Fenomenalny Blair
Trener Popovich postanowił dać Duncanowi odpocząć w meczu z Thunder. W tej sytuacji było wiadomo, że większą rolę odegra młody Blair. Debiutant wykorzystał tę szansę i rozegrał fenomenalny mecz, po raz kolejny udowadniając, że pominięcie go w pierwszej rundzie draftu było ogromną pomyłką. Już po pierwszej połowie miał na swoim koncie 18 punktów i 11 zbiórek. W dalszej części spotkania nie zwalniał z tempa, co zakończyło się imponującym dorobkiem 28 punktów i 21 zbiórek. Oczywiście w obu elementach są to rekordowe osiągnięcia w jego krótkiej karierze. Zaliczył to w 31 minut, trafił 11 z 17 rzutów z gry, a na swoim koncie miał jeszcze po 2 bloki i przechwyty. Warto przypomnieć, że w ostatnich 3 meczach Blair w sumie zanotował tylko 8 punktów i 5 zbiórek.  Niestety po dwóch minutach dogrywki złapał 6 faul i Spurs w końcówce musieli radzić sobie bez niego.

Poza Blairem, święty występ zanotował również Parker, który zdobył 28 punkty i zaliczył 8 asyst. W samej pierwszej kwarcie miał 18 punktów trafiając 7 z 9 rzutów.

Tak samo jak w meczu w Houston, także w Oklahomie początek nie wskazywał na wyrównany mecz, po pierwszej kwarcie goście prowadzili 35-18.



Decydująca akacja należała do zawodników, którzy nie rozgrywali najlepszego spotkania. Ginobili miał zaledwie 2 punkty pudłując wszystkie 10 rzutów z gry, natomiast Jefferson zanotował 13 punktów i 6 zbiórek. Jednak w najważniejszym momencie, zrobili co do nich należało. Na 20 sekund przed końcem doliczonego czasu gry Spurs rozpoczęli akcję, która miał im dać zwycięstwo. Ginobili zdecydował się na wejście pod kosza, kiedy wyskoczył do rzutu postanowił oddać piłkę do stojącego obok McDyessa, podanie trafiło w plecy weterana Spurs i piłka zmierzała na aut. Wydawało się, że po fatalnym występie rzutowym Manu jeszcze dodatkowo zmarnuje szansę Spurs na zwycięstwo. Jednak Argentyńczyk bardzo szybko zareagował, rzucił się po piłkę i uratował ją odrzucając do Hilla. Rozgrywający podał do Jeffersona, a ten trafił dając swojej drużynie dwupunktowe prowadzenie.

Thunder mieli jeszcze 9 sekund. Niestety tym razem Westbrook nie powtórzył akcji z końcówki czwartej kwarty, kiedy doprowadził do dogrywki i spudłował. 

Westbrook zakończył spotkanie z dorobkiem 25 punktów, 13 zbiórek i 6 asyst. Najlepszym strzelcem gospodarzy był oczywiście Durant z 35 punktami.

Pacers mistrzami comebacków?
W drugiej kwarcie Pacers przegrywali już 24 punktami. Podobnie jak w ostatnim meczu z Raptors, kiedy w drugiej kwarcie mieli 23 punkty straty. I tak samo jak wtedy, także teraz rozegrali świetną drugą połowę, odrobili straty i wygrali. W drugiej połowie zdobyli aż 70 punktów, podczas gdy goście w tym czasie mieli ich tylko 46. Do skutecznego comebacku gospodarzy poprowadził duet Granger-Dunleavy. Granger zdobył ostatecznie 33 punkty, z czego aż 20 w drugiej połowie. Natomiast wchodzący z ławki Dunleavy 18 punktów zaliczył w samej trzeciej kwarcie, a w całym meczu miał ich 30.  Tak więc ostatecznie ta dwójka zdobyła ponad połowę wszystkich punktów Pacers, 63 ze 122. Obaj bardzo dobrze radzili sobie na dystansie i łącznie trafili 9 z 16 rzutów za trzy.

20 tysięcy Nowitzki'ego i 3 tysiące Lakers
Po kontuzji pleców jakiej doznał w meczu ze Spurs, wydawało się, że dzień później w meczu z Mavs Kobe nie wystąpi. Bryant jednak zrobił co mógł, by być gotowym do gry. Z samego rana poleciał do Santa Monica, by tam poddać się leczeniu, a po południu wrócił do Teksasu na spotkanie z Mavs. W pierwszej połowie grał tylko 11 minut i oddał jeden niecelny rzut. Natomiast w drugiej połowie cały czas był na parkiecie, ponieważ przerwa mogłaby spowodować problemy z powrotem do gry i ponownym rozgrzaniem mięśni. Ostatecznie zdobył tylko 10 punktów, najmniej w sezonie. Ale w końcówce Lakers mogli na niego liczyć, na 29 sekund przed końcem trafił ważny rzut dający im prowadzenie. Lakers udało się wygrać i było to ich trzytysięczne zwycięstwo w ich całej historii. Są pierwszą drużyna w NBA, która osiągnęła tą granicę.

Nowitzki w starciu Lakers zagrał bardzo dobrze. Zdobył 30, z czego 15 w czwartej kwarcie, do tego miał 16 zbiórek, ale to nie wystarczyło, by dać gospodarzom zwycięstwo. 30 punktów wystarczyło natomiast Nowitzki'emu, by przekroczyć barierę 20 tysięcy punktów zdobytych w karierze. Jest 34 zawodnikiem w historii, który osiągnął ten pułap, ale dopiero czwartym urodzonym poza USA i pierwszym Europejczykiem, który tego dokonał.

Polish Hammer
Spotkanie w Denver było bardzo nieudane dla Howarda i Magic. Gortat dostał więcej minut gry, spędził na parkiecie prawie 16 minut. W tym czasie nie popisał się niczym nadzwyczajnym, miał 2 punkty (1/2 z gry) i 2 zbiórki.


Magia liczb
0  na 7 za trzy, taki rezultat miał podstawowy rzucający obrońca Clippers (Gordon) i Hornets (Brown)

1  na 7 rzutów z gry trafił Howard. Mecz zakończył z dorobkiem tylko 8 punktów i 13 zbiórek, a Magic przegrali w Denver

4  zawodników wczorajszego wieczora zebrało co najmniej 20 piłek: Jefferson 26, Blair i Dalembert 21, Camby 20. Ostatni raz tylu graczy w jeden dzień osiągnęło barierę 20 zbiórek w marcu 1981 roku

5  raz w ostatnich 6 meczach wszyscy zawodnicy pierwszej piątki Celtics zdobyli przynajmniej 10 puntów

5  double-double z rzędu zaliczył Paul. Zanotował 15 punktów i 15 asyst

9  porażkę z rzędu przeciwko Sixers odnotowali Knicks. Seria trwa od grudnia 2004

15  razy na linii rzutów wolnych stawał Wade w meczu z Warriors i ani razu się nie pomylił. 15 celnych wolnych jest to najwięcej ile Wade trafił w bez pudła w swojej karierze. Całe spotkanie zakończył z 35 punktami, 9 asystami i 7 zbiórkami

17  punktów miał tylko Ellis, po tym jak w poprzednich 12 meczach za każdym razem zdobywał ponad 20

19  zbiórek, najwięcej w tym sezonie, a także 25 punktów zaliczył Jamison, mimo to Wizards ponownie przegrali

21  zbiórek i 12 punktów zanotował Dalembert, który urodził się na Haiti, gdzie miało miejsce trzęsienie ziemi. Mieszka tam jego rodzina i wielu znajomych

22  punkty zdobył Crawford w meczu z Wizards. Tym samym już po raz 15 w tym sezonie wchodząc z ławki zdobył przynajmniej 20 punktów

35  raz w tym sezonie przegrali Nets, a był to dopiero ich 38 mecz. W historii NBA jeszcze tylko 5 drużyn miało 35 porażek w maksymalnie 38 spotkaniach

65  do 44, takim wynikiem Nuggets wygrali drugą połowę meczu z Magic

68.8  % rzutów z gry trafili zawodnicy pierwszej piątki Blazers w starciu z Bucks. Skuteczność całej drużyny wyniosła 60.3%

Najlepsze akcje

0 komentarze:

Prześlij komentarz