czwartek, 10 września 2009

Komentarz po meczu Polska-Turcja

Po dwóch meczach, w których Polacy nie tylko zwyciężyli, ale również zaprezentowali bardzo ładną i efektywną koszykówkę, oczekiwania były ogromne. Wiadomo było, że Turcja to najsilniejszy nasz rywal grupowy, ale grając tak jak wcześniej nasza reprezentacja mogłaby pokusić się o komplet zwycięstw i pierwsze miejsce. Niestety, to nie był nasz dzień. Turcy byli świetnie przygotowani do tego meczu, a nam nic nie wychodziło. Już od pierwszych minut to nasi przeciwnicy kontrolowali przebieg spotkania i nie pozwolili biało-czerwonym na tak udany początek, jak w spotkaniu z Litwą. Później nie było lepiej, Polacy męczyli w ataku mając problemy ze znalezieniem sobie dogodnych pozycji do rzutu, a jak już rzucali to ze słabą skutecznością.



Najważniejsze elementy, które przesądziły o naszej porażce w tym meczu:
- Logan zdobył zaledwie 6 punktów (3/9 z gry). W pierwszych dwóch meczach miał ich w sumie 42. Fantastyczną pracę w obronie przeciwko naszemu zawodnikowi wykonał Onan, słaby występ Logana to w dużej mierze jego zasługa.
- Punkty z kontry. W pierwszych dwóch spotkaniach bardzo dobrze graliśmy kontrataki, których rywale nie potrafili zatrzymać. Litwie rzuciliśmy w ten sposób 20 punktów, Bułgarom 12, a Turkom tylko 4.
- W całym meczu nie zablokowaliśmy ani jednego rzutu. Wcześniej byliśmy w tym elemencie jedną z najlepszych drużyn Eurobasketu, mieliśmy w sumie 15 bloków.
- Nasi wysocy spisali się słabo w obronie. Gortat zdobył co prawda 21 punktów, ale równocześnie miał problemy z zatrzymaniem środkowego Turcji. Asik zakończył mecz z dorobkiem 22 punktów, a z gry trafił aż 10 z 11 rzutów. Ostatecznie nasi przeciwnicy rzucili nam 50 punktów z „pomalowanego”, Polacy w tej strefie zaliczyli tylko 36.
- Ignerski ani razu na 4 próby nie trafił za trzy. A to właśnie jego trójki w czwartej kwarcie spotkania z Litwą odegrały kluczową rolę.
- Lampe szybko złapał 2 faule i długo siedział na ławce. Kiedy wrócił na parkiet w trzeciej kwarcie zaprezentował się świetnie, zdobył 9 punktów i pomógł naszej drużynie odrobić sporą część strat. Niestety, w dalszej części nie potrafił podtrzymać tej niesamowitej intensywności.
- Zmęczenie. Nasi podstawowi zawodnicy w dwóch wcześniejszych spotkaniach grali bardzo długo. Na trzeci mecz, i to z tak wymagającym rywalem, nie starczyło im sił. W turnieju bardzo ważna jest ławka rezerwowych, my mamy ją bardzo krótką, w odróżnieniu od Turcji.

Jak widać, wiele jest elementów, które przyczyniły się do kiepskiego wyniku we wczorajszym meczu. Szkoda, że Polakom nie udało się nawiązać walki i przegraliśmy tak dużą różnicą. Ale powiedzmy sobie szczerze - dwa zwycięstwa i drugie miejsce w grupie to bardzo dobry wynik. Pokazaliśmy, że jesteśmy silni i trzeba się z nami liczyć. Słabsze występy się zdarzają. Dobrze, że w takim momencie, gdy byliśmy już pewni awansu do drugiej rundy. Poza tym, porażka z Turcją to dla naszych zawodników „kubeł zimnej wody”. Dzięki temu uświadomili sobie, że przed nimi jeszcze dużo pracy, jeszcze daleko im do najsilniejszych i przed kolejnymi pojedynkami na pewno nie będą zbyt pewni siebie.



Teraz Polacy odpoczną dwa dni, co pomoże im spokojnie przygotować się na mecz z Serbią. W tej fazie Mistrzostw nie ma już słabych rywali, wszyscy będą dobrze przygotowani na walkę z biało-czerwonymi. My nie jesteśmy bez szans, udowodniliśmy, że potrafimy świetnie grać. Prezentując taką formę jak w pierwszych dwóch spotkaniach, możemy zagrozić pretendentom. Nie jesteśmy faworytem do medalu, ale o ćwierćfinał powinniśmy powalczyć, nawet mając tak silnych rywali jak Hiszpania, Słowenia i Serbia.

Jeszcze jedna uwaga do meczu z Turcją. Przed jego rozpoczęciem wręczono Wójcikowi okolicznościowy puchar za rozegranie 150 spotkań w reprezentacji (mimo że na swoim koncie ma ciągle tylko 148). Dotychczas nie grał z powodu kontuzji łydki i szkoda, że w tym meczu trener Kazurin nie dał mu szansy wyjścia na parkiet, chociażby na krótką chwilę, gdy mecz był już rozstrzygnięty. Nie wiem czy było to spowodowane ciągłymi problemami z łydką i Wójcik nie był w stanie zagrać, czy po prostu trener nie chciał go wystawić. Skoro już naciągnięto fakty, tylko po to był uhonorować go we Wrocławiu dobrze byłoby gdyby wyszedł na boisko, kibice mogliby mu wtedy podziękować za te "150" meczów.

0 komentarze:

Prześlij komentarz