czwartek, 27 maja 2010

game 5: Magic 113 - Celtics 92

Bohater meczu: Jameer Nelson
Rozgrywający Magic w pierwszych meczach serii z Celtics nie grał tak dobrze, jak we wcześniejszych dwóch rundach, a jego drużyna przegrywała. W ostatnich dwóch spotkaniach wrócił do gry na wysokim poziomie, świetnie nakręca ataki Magic, trafia z dystansu i zdobywa dużo punktów. Jego postawa okazuje się kluczem do sukcesu drużyny z Orlando. Wczoraj Nelson najlepiej zaprezentował się w trzeciej kwarcie, kiedy zdobył 11 punktów nie pozwalając Celtics odrobić strat. W całym meczu miał 24 punkty, trafił 6 z 10 rzutów z gry, w tym 4 z 5 za trzy (3/3 w drugiej połowie), a na linii rzutów wolnych nie pomylił się ani razu na 8 prób. Poza tym, zanotował 5 asyst i 5 zbiórek. W obecnych playoffs już po raz piąty zdobył co najmniej 20 punktów ze skutecznością przynajmniej 50%, a Magic za każdym razem wygrywali.

Decydujące elementy:
rzuty za trzy – Magic już w pierwszej połowie aż 9 razy trafili za trzy, a potrzebowali do tego tylko 15 rzutów. Celtics również mieli wtedy wysoką skuteczność na dystansie: 4/5, ale ciągle było to 15 punktów mniej z rzutów za trzy niż gospodarze. W całym meczu Magic zaliczyli 13 trójek ze skutecznością 52%, Celtics 7 ze skutecznością 43.8%. To właśnie rzuty za trzy są najgroźniejszą bronią drużyny z Orlando. W pierwszych meczach nie trafili z dystansu, teraz odzyskali swoją skuteczność, Celtics nie są ich w stanie zatrzymać i to przekłada się na zwycięstwa Magic. W sumie w pierwszych 3 spotkaniach trafili 20 trójek, w 2 kolejnych 23.

obrona Celtics
– w pierwszych 3 meczach zmuszali swoich rywali do skuteczności z gry poniżej 42%. Jeszcze w poprzednim spotkaniu defensywa Celtics sprawiała Magic problemy i trafili oni 44.6% swoich rzutów. Natomiast wczoraj gospodarze mieli skuteczność na poziomie 52%. Celtics pozwolili im trafiać z dystansu (52% za trzy - najwyższa skuteczność w tej serii), zdobyć 40 punktów z pomalowanego (tylko w meczu numer 1 zdobyli więcej), przekroczyć barierę 100 punktów (po raz pierwszy w tej serii) i wymusili tylko 13 strat (najmniej w tej serii).

podkoszowi Celtics – w drugiej połowie Celtics zostali pozbawieni swojego podstawowego środkowego, w czwartej kwarcie nie grał Davis, a na niespełna 5 minut przed końcem meczu z powodu 6 przewinień boisko musiał opuścić Wallace. Perkins tuż przed zakończeniem drugiej kwarty został usunięty z gry z powodu drugiego przewinienia technicznego. Pierwsze odgwizdano mu niespełna 2 minuty wcześniej, kiedy uderzył łokciem Gortata, po twardym faulu Polaka na Pierce'ie. Drugi dostał za emocjonalną reakcję po odgwizdaniu mu faulu. Oba były dość kontrowersyjne i nie da się ukryć, że sędziowie niesprawiedliwie odgwizdali mu techniczne. Szturchnięcie łokciem Gortata nie kwalifikowało się na techniczny, tak samo jak druga sytuacja, kiedy Perkins nie zgodził się z decyzją sędziego, ale od razu odszedł do niego i nie dyskutował. Davisa natomiast pod koniec trzeciej kwarty został znokautowany przez Howarda, który w walce podkoszowej uderzył go łokciem w głowę. Po tym uderzeniu rezerwowy Celtics miał problem z podniesieniem się z parkietu, a gdy już wstał nie mógł utrzymać się na nogach. Davis zszedł do szatni i już nie wrócił. Wallace przez cały mecz miał problem z faulami, już na początku trzeciej kwarty złapał czwarte przewinienie. Ostatecznie opuścił mecz przed czasem, a do tego jeszcze w czwartej kwarcie doznał urazu pleców. Tym sposobem, Celtics byli wczoraj  bardzo osłabieni pod koszami. W rezultacie, przegrali walkę na tablicach (-17 zbiórek), a w pomalowanym zdobyli 12 punktów mniej niż  Magic.


Magic nabrali wiatru w żagle i przed własną publicznością rozegrali świetne spotkanie. Wreszcie przypominali drużynę, która tak dominowała w pierwszych dwóch rundach. W drugiej kwarcie uzyskali 14 punktowe prowadzenie i już do końca meczu ich przewaga wynosiła przynajmniej kilka punktów, a przez większość czasu była dwucyfrowa. Bardzo dobrze egzekwowali swoje akcje w ataku i skutecznie grali w obronie zatrzymując Celtics. Kolejny raz udało im się uniknąć wyeliminowania i przedłużyli serię o następny mecz
Razem z Nelsonem, drużynę gospodarzy prowadził Howard. Center Magic ponownie zagrał bardzo dobrze i zdominował strefę podkoszową. Zdobył 21 punktów ze skutecznością 58%, zebrał 10 piłek i zaliczył 5 bloków. W czwartej kwarcie Celtics próbowali taktyki hack-a-Dwight, ale to nie przyniosło efektu. Howard w tej części spotkania trafił połowę z 8 rzutów z linii, a na dodatek faulowanie środkowego gospodarzy sprawiło zamieszanie w obronie Celtics, co między innymi wykorzystał Nelson, który niepilnowany trafił za trzy. Nawet ta taktyka gości okazała się nieskuteczna.

Całkiem dobrze spisywał się Lewis, chociaż miał problemy z faulami i przez pierwsze trzy kwarty grał tylko 15 minut. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że dotychczas grał on pomimo infekcji wirusowej, która osłabiła jego organizm. Teraz czuje się lepiej i widać to na parkiecie. Zdobył 14 punktów ze skutecznością 54.5%, z czego 9 zaliczył w czwartej kwarcie. Do tego dołożył 7 zbiórek. Pierwsza piątka Magic dostała solidne wsparcie z ławki. Redick trafił 2 z 3 trójek i zanotował 14 punktów. Pietrus też miał 2 celne rzuty za trzy (na 4 próby) zaliczając 8 punktów. Williams zaliczył 5 punktów i 5 asyst. Natomiast Gortat spędził na 20 minut, zastępował Lewisa i przez większość czasu grał jako PF u boku Howarda. Spisywał się bardzo dobrze, chociaż pod względem statystyk się nie wyróżnił.  Zdobył 2 punkty z wolnych, zebrał 4 piłki (2 w ataku) i zaliczył asystę. Miał też swój udział przy wyeliminowaniu Perkinsa. Jedynym zawodnikiem Magic, który wczoraj zawiódł był Carter. W drugim meczu z rzędu w ataku był bardzo mało widoczny. Zdobył 8 punktów pudłując 7 z 10 rzutów z gry.

W drużynie Celtics najlepiej zaprezentował się Wallace. Przez 18 minut, które spędził na parkiecie zdobył 21 punktów, z czego 10 w czwartej kwarcie. W sumie trafił 7 z 9 rzutów z gry, w tym 3 z 5 za trzy. Niestety nie mógł grać dłużej, ponieważ bardzo szybko łapał kolejne faule. Rondo próbował pociągnąć drużynę gości w trzeciej kwarcie, kiedy zdobył 10 ze swoich 19 punktów. Ostatecznie był drugim strzelcem drużyny, zaliczył też 6 asyst, ale to nie był dla niego dobry mecz. Ponownie przegrywał rywalizację z Nelsonem. Na wysokości zadania nie stanęła także wielka trójka. Pierce z gry trafił tylko 3 rzuty (na 8 oddanych), wszystkie w pierwszej kwarcie. Później zdobywał punkty tylko z linii rzutów wolnych (10/10) i mecz zakończył z dorobkiem 18. Garnett również nie był tym samym zawodnikiem, który tak dużo dawał swojej drużynie we wcześniejszych meczach. Zaliczył tylko 10 punktów (5/14 z gry) i 5 zbiórek. Allen starał się pomagać kreując partnerów i zanotował 7 asyst, ale pod względem strzeleckim spisywał się fatalnie pudłując 8 z 11 rzutów z gry (9 punktów).

Celtics przegrali dwa kolejne mecze i teraz wracają do Bostonu, gdzie będą musieli się odbudować. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ może się okazać, że nie będą mieć do dyspozycji wszystkich swoich zawodników. Perkins nie tylko został wyrzucony z wczorajszego meczu, ale może także opuścić kolejny ponieważ zaliczył w tych playoffs już 7 przewinień technicznych. Jest to limit, który automatycznie oznacza zawieszenie na następny mecz. Jednak biorąc pod uwagę, że te wczorajsze techniczne były dość kontrowersyjne, istnieje możliwość, że władze ligi anulują je i Perkins będzie mógł zagrać. Na to teraz bardzo liczą w Bostonie, bo bez Perkinsa nie zatrzymają Howarda. Poza tym, Davis, Daniels i Wallace mają problemy zdrowotne. Daniels, tak samo jak Davis dostał w głowę i musiał opuścić parkiet, on doznał urazu po zderzeniu z Gortatem. Natomiast Wallace pod koniec meczu miał problemy z plecami.

0 komentarze:

Prześlij komentarz