piątek, 10 września 2010

Airball spod kosza: Ron przestał być czarną owcą NBA

Ron Artest jest jedną z najbarwniejszych postaci w NBA. Ale jeszcze niedawno, ta barwność odnosiła się wyłącznie do jego wybryków, bójek, kłótni i dziwnych pomysłów. Nie był pozytywną postacią ligi, wręcz przeciwnie. Jego dotychczasowy wizerunek ukształtowała przede wszystkim słynna bójka w The Place. To właśnie faul Artesta spowodował ostrą reakcję Big Bena, przez co wszystko się zaczęło. Później Ron wbiegł na trybuny i zaatakował jednego z kibiców. Ostatecznie dostał najdotkliwszą karę spośród wszystkich uczestników tej bójki – zawieszenie do końca sezonu, na 73 mecze. A warto przypomnieć, że na samym początku tego straconego dla niego sezonu, Artest zamiast na grze, bardziej koncentrował się na swojej muzycznej karierze i nagraniu płyty. Rok później, w kolejnym sezonie, znowu długo nie grał, mimo że kara nałożona na niego dawno się zakończyła. Został umieszczony na liście nieaktywnych przez Pacers, po tym jak zażądał transferu. Natomiast na początku minionego sezonu, Ron w jednym z wywiadów przyznał, że będąc w Bulls, podczas przerw w meczach zamiast Gatorade, pił Hennessy. To tylko bardzo mały wycinek z bogatej historii wybryków Artesta. Przez lata był to przede wszystkim zawodnik sprawiający mnóstwo problemów, zarówno na parkiecie jak i poza nim.

Kiedy rok temu przychodził do Los Angeles, wielu uważało, że swoim zachowaniem bardziej zaszkodzi niż pomoże obrońcom tytułu. Ostatecznie jednak Artest przez cały sezon nie sprawiał problemów, a w decydującym meczu numer 7 odegrał kluczową rolę. Trafił bardzo ważną trójkę, mimo że przez całe playoffs miał problemy ze skutecznością z dystansu. Zdobył swój pierwszy tytuł i stał się najbardziej pozytywną postacią mistrzowskiej drużyny. Nikt w LA nie cieszył się z tego zwycięstwa tak jak on. Jego radość świetnie było widać podczas niezapomnianej konferencji prasowej. Świętując ten sukces, nawet kilka godzin później w klubie, cały czas był w swojej koszulce meczowej. Poza tym, zaraz po podziękowaniach dla rodziny, dziękował swojemu psychiatrze (a dokładnie Pani psychiatrze). Wiadomo, że od dawna miał problemy ze sobą, ale praca z psychoterapeutką przyniosła widoczne efekty i Ron nauczył się kontrolować swoje emocje. Teraz wykorzystuje to doświadczenie i swoją sławę, pomagając w promocji zdrowia psychicznego. Natomiast jego ostatnim pomysłem jest oddanie mistrzowskiego pierścienia. Ma zamiar przekazać go na licytację, a pieniądze uzyskane z jego sprzedaży przeznaczyć na cele charytatywne.
Wiemy przez co przeszedł, wielu z nas śledziło jego karierę od samego początku. Jeszcze kilka lat temu był wrogiem numer 1 w całej NBA, tak jak teraz Arenas. Kto mógł wtedy przewidzieć, że Ron będzie w stanie pomóc drużynie zdobyć mistrzostwo. Bardziej prawdopodobne było, że swoim zachowaniem rozbije kolejny zespół, pozbawiając go szans na walkę o tytuł. Ale teraz możemy już zapomnieć o jego dawnych problemach. Teraz jest on mistrzem. Jest człowiekiem, który wiele przeszedł, ale poradził sobie ze swoim problemami i dotarł na szczyt. Nie było łatwo, długo na to czekał, ale się udało. A do tego, Ron potrafi się tym sukcesem dzielić i pamięta o sowich korzeniach... Say Queensbridge! Dlatego stał się bardzo pozytywną postacią.

0 komentarze:

Prześlij komentarz