wtorek, 22 grudnia 2009

Sam Presti - twórca drużyny przyszłości

Sam Presti miał 30 lat obejmując stanowisko generalnego managera Sonics. Było to w roku 2007, kiedy drużynę mieszczącą się wtedy jeszcze w Seattle, kupił biznesmen z Oklahomy Clay Bennet. Sonics mieli za sobą dwa słabe sezony, w których wygrywali nieco ponad 30 spotkań. Mogli tylko wspominać świetne rozgrywki 2004/05, gdy zajęli czwarte miejsce w konferencji zachodniej z 52 zwycięstwami na koncie. W kolejnym sezonie nie było już trenera Nate'a McMillana, który przeniósł się do Portland i Sonics stracili swoją siłę. W składzie pozostali co prawda Ray Allen i Rashard Lewis, ale bez dobrego wsparcia nie byli w stanie zapewnić drużynie awansu do playoffs. W zespole potrzebne były poważne zamiany. To trudne zadanie przebudowy składu dostał właśnie młody Presti.

Kiedy rozpoczynał pracę w klubie z Seattle nie miał za sobą doświadczania na równie wysokim stanowisku, ale w NBA był już znany. Od 2005 roku był asystentem generalnego managera Spurs, RC Bufforda. Natomiast w San Antonio pracował od 2000 roku. Zaczynał jako stażysta, ale jego ciężka praca i świetna znajomość koszykówki została bardzo szybko doceniona. Już 2001 odegrał kluczową rolę dla przyszłości Spurs. To właśnie jemu przypisuje się przekonanie trenera Gregga Popovicha do młodego Tony'ego Parkera. Początkowo Popovich nie chciał go, ale ostatecznie mając numer 28 w drafcie Spurs postawili na Francuza. Teraz nie ma już wątpliwości, że była to świetna decyzja. Przez 7 lat spędzonych w najbardziej zwycięskiej drużynie ostatnich lat, Presti dostał dobrą szkołę, ale też udowodnił, że jest świetnym specjalistą. Dlatego mimo młodego wieku, miał już na tyle silną pozycję w lidze, by Sonics bez większych wątpliwości mogli powierzyć mu przebudowę zespołu.

Presti bardzo szybko zabrał się do pracy i nie bał się zdecydowanych ruchów. Już w trakcie draftu 2007 oddał Allena, najlepszego strzelca Sonics i ich największą gwiazdę, do Bostonu. W zamian dostał przede wszystkim wybranego z numerem piątym Jeffa Greena. Dzięki temu Sonics pozyskali dwóch perspektywicznych zawodników, Kevina Duranta i Greena, od których rozpoczęła się budowa nowej siły drużyny. Lewis natomiast był wtedy zastrzeżonym wolnym agentem. Z nim również nowy GM nie wiązał przyszłości i w wymianie sign-and-trade oddał do Orlando. Presti stawiał na totalną przebudowę. W tym momencie nie liczył się wynik drużyny, tylko stworzenie warunków do budowy zespołu właściwie od podstaw. Dlatego w Seattle kolekcjonowano numery w przyszłych draftach i weteranów z kończącymi się umowami. Natomiast młodzi zawodnicy mogli spokojnie przystosowywać się gry w NBA i nabierać doświadczenia.



Po roku spędzonym w Seattle, Presti wraz z drużyną przeniósł się do Oklahomy, by tam kontynuować swój plan tworzenia drużyny przyszłości. W drafcie 2008 postawił na rozgrywającego Russella Westbrooka. Początkowo ten wybór był krytykowany przez wielu ekspertów, którzy uważali, że rozgrywający z UCLA został zbyt wysoko oceniony. Jednak GM Thunder wiedział co robi, tak samo jak wtedy, gdy przekonywał wszystkich do Parkera. Westbrook rozegrał bardzo dobry sezon debiutancki i okazał się świetnym, bardzo wszechstronnym zawodnikiem. W tym roku Presti miał numer 3 w naborze i zdecydował się na rzucającego obrońcę Jamesa Hardena. Jest to gracz, który nie tylko potrafi zdobywać dużo punktów, ale też skutecznie współpracuje z partnerami i dobrze podaje. Kolejny zawodnik pasujący do układanki. W pierwszych meczach sezonu Harden niczym się nie wyróżniał, kilka razy udało mu się odnotować sporo asyst, ale pod względem strzeleckim spisywał się fatalnie. Potem jednak pokazał, że wie jak kończyć akcje i miał już spotkania ze zdobyczą ponad 20 punktów. Wszystko wskazuje, że Presti i tym razem się nie pomylił.

Poza dodawaniem do składu kolejnych młodych gwiazd, GM Thunder wykonał też kilka dobrych transferów. Przede wszystkim były one związane z pozbywaniem się niepotrzebnych zawodników mających kilkuletnie kontrakty, w zamian za weteranów z kończącymi się umowami. Ale też pozyskał do drużyny graczy, którzy są dobrym uzupełnieniem dla młodych liderów. W trakcie zeszłego sezonu ściągnął z powrotem do NBA Nenada Krstica, który po poważnej kontuzji kolana nie mógł odzyskać swojej pozycji w lidze i przeniósł się do Rosji. Wydawało się, że po prawie dwóch straconych latach, Krstic nie odzyska już wysokiej formy. Presti zaryzykował i podpisał z nim trzyletnią umowę. Ten ruch okazał się bardzo dobry i Serb jest przydatnym wzmocnieniem. Oczywiście nie gra jak za swoich najlepszych lat, ale Thunder zyskali doświadczonego podkoszowego, którego im brakowało. Natomiast w wymianie z Bulls pozyskał Thabo Sefoloshę. Szwajcar z miejsca stał się zawodnikiem pierwszej piątki. Jest on specjalistą od obrony, dlatego był dobrym uzupełnieniem dla drużyny rządzonej przez młodych strzelców.

Po nieco ponad dwóch latach pracy Presti'ego, Thunder są jednym z najlepiej zapowiadających się zespołów. Widać, że GM ma plan, wie co chce osiągnąć, konsekwentnie dąży do celu i dobiera zawodników pasujących do jego koncepcji. Na razie drużyna z Oklahomy nie może pochwalić się dobrym bilansem zwycięstw, ale to tylko kwestia czasu. Swoją siłę opierają na zawodnikach wybranych w ostatnich trzech draftach. W składzie mają numer 2 (Durant), 3 (Harden), 4 (Westbrook) i 5 (Green) draftów 2007-9. Nie można także zapominać o innych młodych, którzy nie mają tak ogromnych możliwości, ale za kilka lat mogą stać się przydatnymi role playerami (Weaver, White, Ibaka, Mullens). To niesamowity kapitał, który daje Thunder duże nadzieje na przyszłość. Poza tym, w obecnym sezonie wydadzą najmniej na pensje zawodników spośród wszystkich drużyn w NBA (nieco ponad $52 miliony). Na dodatek, po tych rozgrywkach kończy się duży kontrakt Etana Thomasa (ponad $7 milionów). Dlatego Thunder nie tylko mają obiecujący skład, ale też możliwości, by skutecznie działać na rynku wolnych agentów i pozyskać zawodników, których będą potrzebowali.

Początek tego sezonu pokazuje, że świetna praca Presti'ego powoli zaczyna przynosić widoczne efekty. W tegorocznych rozgrywkach Thunder nie są już chłopcami. Zaczynają się liczyć i będą walczyć o miejsce w playoffs.

0 komentarze:

Prześlij komentarz