sobota, 15 maja 2010

Blazers, czyli kontuzje, kontuzje i jeszcze raz kontuzje

Głupio się przyznać, ale zapominałem o Blazers. Napisałem podsumowanie sezonu każdej drużyny, która już zakończyła rozgrywki, poza drużyną z Portland. Na szczęście uważny czytelnik naszego bloga, Łukasz mi o tym przypomniał, dlatego nadrabiam zaległości.

W poprzednim sezonie Blazers zagrali w playoffs po 5 latach nieobecności. W fazie zasadniczej wygrali wtedy 54 mecze, zajęli czwarte miejsce na zachodzie – weszli do grona najlepszych drużyn ligi. Kilka lat budowano zespół wokół młodych zawodników i wreszcie przyniosło to oczekiwany efekt. To miał być pierwszy krok, od którego zacznie się dominacja Blazers. W tegorocznych rozgrywkach mieli zrobić następny krok, czyli dłużej powalczyć w playoffs. Spodziewano się kolejnego rok postępu, by już niedługo drużyna z Portland stała się jednym z faworytów do mistrzostwa. Niestety, ten sezon nie wyglądały tak, jak oczekiwano, ponieważ Blazers zostali zdziesiątkowani przez kontuzje. W stanie Oregon panowała prawdziwa plaga kontuzji.

Seria rozpoczęła się od Batuma, którego kontuzja barku wyeliminowała z pierwszej połowy sezonu (opuścił 37 meczów).

Później urazu doznał Outlaw, zagrał tylko w 11 meczach i już nie wrócił na parkiet w koszulce Blazers, został oddany w lutym do Clippers (jako zawodnik Blazers opuścił 44 mecze).

Następny był Oden, znowu. Stracił cały sezon debiutancki, w drugim też miał problemy zdrowotne, ale w większości spotkań wystąpił, a teraz już na początku grudnia doznał poważnej kontuzji kolana – koniec sezonu (opuścił 61 meczów).

Kilkanaście dni później z gry został wyeliminowany Przybilla, który zastępował Odena w roli pierwszego środkowego. Również doznał kontuzji kolana, przeszedł operację i było wiadomo, że Blazers do końca sezonu zostali pozbawieni swoich dwóch centrów. Na dodatek Przybilla w marcu przewrócił się pod prysznicem, kontuzja się odnowiła i potrzebna była kolejna operacja. (opuścił 52 mecze)

Problemów zdrowotnych nie ustrzegł się również Roy, opuścił 17 meczów w sezonie regularnym, ale najbardziej dotkliwa dla Blazers była jego kontuzja tuż przed playoffs. Co prawda bardzo szybko wrócił do gry i wystąpił już w czwartym meczu pierwszej rundy, jednak nie był to Roy, który mógłby zapewnić swojej drużynie zwycięstwa. Kontuzja Roy'a przekreśliła szanse na dobry wynik w playoffs, które przecież wzrosły, gdy Blazers dokonali transferu z Clippers i pozyskali Camby'ego.

Sporo meczów opuścił jeszcze Fernandez - 20. W sumie ta szóstka kluczowych zawodników drużyny z Portland opuściła 231 meczów! A jedynymi graczami, którzy wystąpili we wszystkich 82 spotkaniach byli Miller i Webster. Dla wielu drużyny, byłoby to poważne usprawiedliwianie znalezienia się na dnie tabeli. Ale nie dla Blazers. Oni mimo tak zdziesiątkowanego składu potrafili wygrać ostatecznie 50 spotkań i zająć szóstą pozycję w tabeli. Pod tym względem, ten sezon był dla nich bardzo udany. Oczywiście spodziewali się znacznie więcej, miało być lepiej niż rok temu, ale w tej sytuacji rezultat 50-32, jest naprawdę imponującym osiągnięciem.
Ten dobry rezultat, Blazers zawdzięczają świetnie grającemu Roy'owi, który był prawdziwym liderem drużyny i prowadził ją do zwycięstw.  Natomiast podczas nieobecności Roy'a, kluczową rolę odegrał Miller. Chociaż jego przygoda z drużyną z Portland nie zaczęła się najlepiej. Był w konflikcie z trenerem, który nie widział go w pierwszej piątce, media krytykowały pozyskanie go przez Blazers i coraz częściej mówiono, że Miller powinien zostać jak najszybciej wytransferowany. Jednak z czasem stał się etatowym podstawowym rozgrywającym i spisywał się bardzo dobrze. Mądrze prowadził grę drużyny, pomagał jej swoim doświadczenia, a raz nawet zdobył 52 punkty, zapewniając zwycięstwo w Dallas.

Mówiąc o najważniejszych postaciach drużyny, oczywiście nie można pominąć Aldridge'a, który przez całe rozgrywki grał bardzo równo, na wysokim poziomie. Przede wszystkim świetnie spisywał się w drugiej połowie rozgrywek. W lutym zdobywał średnio ponad 20 punktów, prowadząc osłabioną drużynę do 7 zwycięstw w 13 meczach.

Fantastyczną pracę wykonał również trener McMillan. Wycisnął maksimum z tego, czym dysponował. Nawet bez swoich najważniejszych zawodników, potrafił wygrywać. Nawet gdy w pierwszej piątce musiał wystawiać Howarda, a na ławce najważniejszymi rezerwowymi byli debiutanci Cunningham i Pendergraph.

Ten sezon dla Blazers można podsumować jednym słowem - kontuzje.

Skoro wygrali 50 meczów pod nieobecność w 231 meczach swoich najważniejszych zawodników, można tylko sobie wyobrażać, gdzie byliby grając w pełnym składzie. Plany na zdominowanie zachodu muszą przełożyć na następny sezon. Może za rok wreszcie Oden będzie zdrowy i potwierdzi swój ogromny potencjał? Bez wątpienia Blazers dysponują bardzo dużą siłą i przyszłość należy do nich, o ile kontuzje im w tym nie przeszkodzą.

2 komentarze:

  1. który zastępował Odena w roli pierwszego środowego. Również doznał kontuzji koala - zagadka, znajdz 2 literowki :P

    OdpowiedzUsuń