Nie lubię narzekać na sędziów. Grając od małego w kosza, przechodząc po kolei etapy koszykówki, nauczyłem się przymykać na nich oko. Bo przecież to tylko Polska, to tylko rozgrywki młodzieżowe, bądź to tylko 3 liga. Gdzieś się muszą mylić, uczyć się. To ciężki zawód. Trzeba w jednej chwili podjąć właściwą decyzję, choć pojęcie "właściwej" obydwa zespoły najczęściej pojmują inaczej. Musowo sędzia musi znać zasady, lepiej niż my, gracze, bądź kibice. A im wyższa stawka, tym większa presja na panu z gwizdkiem. Oczywiście zawsze znajdzie się niezadowolony, bądź taki, co krzyknie, że sędzia był przekupiony.
Ale NBA to inna półka. Ci sędziowie są bardzo dobrze opłacani, są to najlepsi z najlepszych. Robią to zawodowo, najczęściej mając wieloletnie doświadczenie w sędziowaniu spotkań lig uniwersyteckich, szkolnych. Odbywają szkolenia, zapoznają się z nowymi zasadami. Do finałów NBA, czyli najważniejszego wydarzenia w całym sezonie, Stern zaprasza do sędziowania tylko najlepszych. Absolutną elitą wśród sędziów. Ale poziom tegorocznych gwizdków jest słaby.
Boję się, że to nowy trend w NBA, odgórnie kierowany przez Sterna. Koszykówka ma być ładna, panowie na boisku muszą grać delikatnie, zero agresji, brudnych sztuczek, pyskówek. Gracze nie mogą narzekać na decyzję, bo sędziowie z założenia maja być nieomylni. Każda reakcja ma być tępiona. Oby to nie był kolejny etap upiększania NBA.
W tych finałach sędziowie często się mylą. W obie strony, od razu dodam. Faule, których nie było (na samym początku), kontrowersyjne błędy (1:46 na tymże samym filmiku). Tu pokazałem błędy na korzyść Los Angeles Lakers, bo te zapadły mi w pamięć, ale podobnych było masę. Niby sędziowie są uczulani na kroki, ale często ich nie dostrzegają. Nie czuję tego, że najlepsi z najlepszych gwiżdżą podczas tych playoffów.
Star-calls, czyli gwiazdorskie gwizdki. To faule, których sędziowie sie dopatrują tylko na graczach z odpowiednim nazwiskiem na koszulce. Czyli to samo wejście pod kosz Jamesa i Morrisona może się mocno różnić, gdyż w pierwszym przypadku faul obrońcy zostanie zagwizdany, w drugim nie. Ta subtelna różnica pozwala bardzo dobrym graczom dostawać się na linię częściej, niż reszcie "szarych" graczy. Ten zwyczaj był, jest, i będzie. Korzysta z tego Kobe, któremu w tych finałach gwiżdżą różne faule, których normalnie sędziowie nie dostrzegają/wymyślają. Korzysta z tego Paul Pierce, i paru innych. Do tego każdy fan NBA musi się przyzwyczaić, jeśli już tego nie zrobił.
Są też gracze z odpowiednio wyrobionym nazwiskiem, tacy jak Rasheed Wallace. Ten przypadek jest inny. Sędziowie, mając w pamięci komentarze Sheeda, jego reakcje na ich gwizdki, masę techników, którymi go obdarowali, mają go pod baczną uwagą. Każda akcja jest uważnie śledzona, a w obronie Wallace'owi wolno mniej, gdyż pan z gwizdkiem nie śpi. Mam wrażenie, że połowa fauli gwizdanych na nim to faule-niewidki. Z serii ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. To tylko prowokuje go do ostrej reakcji, która dotychczas pomogła mu osiągnąć zaledwie jeden technik w finałach. Podziwiam nerwy Sheeda, i bardzo mi się podobają rundy honorowe zaraz po jednym z takich fauli, które chyba już przejdą do stałego repertuaru zagrań podkoszowego Boston. Nigdy nie zapomnę tej miny.
Jak dotąd, sędziowie nie wpłynęli na ostateczny wynik spotkania jednym, dwoma gwizdkami w crunch-time. Nie chcę, by stało się to jednak tej nocy, czy następnej. Sędziowie w końcówkach sięgają po zapis wideo, co jest bardzo dobrym wyjściem, maja szanse na obiektywną ocenę sytuacji, i nie pokrzywdzenie którejś z drużyn. Ale co będzie, gdy sedziowie odejdą od tego sposobu, twardo stawiając na swoją pierwsza decyzję? Czy sędziowie usłyszeli parę zdań od Davida Sterna odnośnie przedłużenia tej serii do siódmej gry? Czy ktoś wyleci dzisiaj z boiska?
Niedługo game 6, dowiemy się, czy sędziowie będą chcieli zagrać główna rolę w Staples Center.
Ale NBA to inna półka. Ci sędziowie są bardzo dobrze opłacani, są to najlepsi z najlepszych. Robią to zawodowo, najczęściej mając wieloletnie doświadczenie w sędziowaniu spotkań lig uniwersyteckich, szkolnych. Odbywają szkolenia, zapoznają się z nowymi zasadami. Do finałów NBA, czyli najważniejszego wydarzenia w całym sezonie, Stern zaprasza do sędziowania tylko najlepszych. Absolutną elitą wśród sędziów. Ale poziom tegorocznych gwizdków jest słaby.
Boję się, że to nowy trend w NBA, odgórnie kierowany przez Sterna. Koszykówka ma być ładna, panowie na boisku muszą grać delikatnie, zero agresji, brudnych sztuczek, pyskówek. Gracze nie mogą narzekać na decyzję, bo sędziowie z założenia maja być nieomylni. Każda reakcja ma być tępiona. Oby to nie był kolejny etap upiększania NBA.
W tych finałach sędziowie często się mylą. W obie strony, od razu dodam. Faule, których nie było (na samym początku), kontrowersyjne błędy (1:46 na tymże samym filmiku). Tu pokazałem błędy na korzyść Los Angeles Lakers, bo te zapadły mi w pamięć, ale podobnych było masę. Niby sędziowie są uczulani na kroki, ale często ich nie dostrzegają. Nie czuję tego, że najlepsi z najlepszych gwiżdżą podczas tych playoffów.
Star-calls, czyli gwiazdorskie gwizdki. To faule, których sędziowie sie dopatrują tylko na graczach z odpowiednim nazwiskiem na koszulce. Czyli to samo wejście pod kosz Jamesa i Morrisona może się mocno różnić, gdyż w pierwszym przypadku faul obrońcy zostanie zagwizdany, w drugim nie. Ta subtelna różnica pozwala bardzo dobrym graczom dostawać się na linię częściej, niż reszcie "szarych" graczy. Ten zwyczaj był, jest, i będzie. Korzysta z tego Kobe, któremu w tych finałach gwiżdżą różne faule, których normalnie sędziowie nie dostrzegają/wymyślają. Korzysta z tego Paul Pierce, i paru innych. Do tego każdy fan NBA musi się przyzwyczaić, jeśli już tego nie zrobił.
Są też gracze z odpowiednio wyrobionym nazwiskiem, tacy jak Rasheed Wallace. Ten przypadek jest inny. Sędziowie, mając w pamięci komentarze Sheeda, jego reakcje na ich gwizdki, masę techników, którymi go obdarowali, mają go pod baczną uwagą. Każda akcja jest uważnie śledzona, a w obronie Wallace'owi wolno mniej, gdyż pan z gwizdkiem nie śpi. Mam wrażenie, że połowa fauli gwizdanych na nim to faule-niewidki. Z serii ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. To tylko prowokuje go do ostrej reakcji, która dotychczas pomogła mu osiągnąć zaledwie jeden technik w finałach. Podziwiam nerwy Sheeda, i bardzo mi się podobają rundy honorowe zaraz po jednym z takich fauli, które chyba już przejdą do stałego repertuaru zagrań podkoszowego Boston. Nigdy nie zapomnę tej miny.
Jak dotąd, sędziowie nie wpłynęli na ostateczny wynik spotkania jednym, dwoma gwizdkami w crunch-time. Nie chcę, by stało się to jednak tej nocy, czy następnej. Sędziowie w końcówkach sięgają po zapis wideo, co jest bardzo dobrym wyjściem, maja szanse na obiektywną ocenę sytuacji, i nie pokrzywdzenie którejś z drużyn. Ale co będzie, gdy sedziowie odejdą od tego sposobu, twardo stawiając na swoją pierwsza decyzję? Czy sędziowie usłyszeli parę zdań od Davida Sterna odnośnie przedłużenia tej serii do siódmej gry? Czy ktoś wyleci dzisiaj z boiska?
Niedługo game 6, dowiemy się, czy sędziowie będą chcieli zagrać główna rolę w Staples Center.
Sędziowie nie muszą wpływać na wynik decyzjami w crunch time - oni mogą to robić znacznie wcześniej np. gwiżdżąc masę fauli na samym początku...i tak się też działo przez pierwsze 3 mecze, gm4 i gm5 były trochę lepsze pod względem sędziowania, ale nadal poziom jest faktycznie niski...albo....? No właśnie, rating telewizyjny jest wysoki, więc w interesie NBA jest 7 spotkań...
OdpowiedzUsuń