niedziela, 9 maja 2010

game 3: Magic 105 - Hawks 75

Bohater meczu: Rashard Lewis
Lewis rozpoczął serię z Hawks zdobywając tylko 9 punktów i jak dotąd jest to jedyny mecz w tych playoffs, w którym miał mniej niż 10 punktów. Ale już w dwóch następnych zdobył co najmniej 20. Wczoraj miał ich 22, z czego 15 w pierwszej połowie, kiedy trafił między innymi 3 z 4 rzutów za trzy. Skutecznie kończąc akcje z dystansu rozpoczął rozstrzeliwanie Hawks, które zakończyło się dla Magic kolejną łatwą wygraną. Ostatecznie miał 4 celne trójki na 7 prób, a jego skuteczność z gry wyniosła 61.5%.

Decydujące elementy:
rzuty za trzy: Magic 10/29 – Hawks 4/15
zbiórki: Magic 51 – Hawks 34
skuteczność z gry: Magic 50.7% - Hawks 34.9%

Przed własną publicznością Hawks mieli pokazać, że są w stanie zagrozić Magic. Mieli zagrać jeszcze lepiej niż w poprzednim meczu, ale tym razem czwarta kwarta miała należeć do nich. Jednak gospodarze nawet nie nawiązali walki i zakończyło się kolejną kompromitującą porażką. Może nie była tak dotkliwa jak w pierwszym spotkaniu (zamiast -43 było -30), ale ten mecz przecież rozgrywany był w Atlancie, gdzie Hawks przez cały sezon spisywali się bardzo dobrze. Tak jak w meczu numer 1, przez cały czas dominowali Magic utrzymując bardzo wysokie prowadzenie. Po pierwszej kwarcie gospodarze tracili 10 punktów, po drugiej 19, po trzeciej 24, po czwartej 30.

Hawks przegrywają już 0-3. W tych 3 meczach zdobyli łącznie aż 87 punktów mniej niż Magic. Totalna klęska. Teraz pozostało im już tylko bronić honoru i w czwartym meczu nie dać się tak rozbić, ale czy to możliwe?

Atak Hawks wyglądał okropnie. 75 punktów ze skutecznością 35%. Po raz kolejny fatalnie zagrał Johnson. Trafił ledwie 3 z 15 rzutów z gry, kończąc mecz z 8 punktami. W tej serii jego skuteczność z gry wynosi 28.6%, a warto przypomnieć, że playoffs rozpoczął od 4 spotkań ze zdobyczami ponad 20 punktów. Teraz wygląda to na bardzo odległą przeszłość. Problem z celnością miał również Horford. W poprzednim meczu był najlepszym zawodnikiem swojej drużyny, teraz zanotował 11 punktów ze skutecznością 38.5%, do tego dołożył 8 zbiórek. Smith miał double-double zaliczając 15 punktów i 11 zbiórek, ale z jego 17 rzutów tylko 7 wpadło do kosza. Jedynym zawodnikiem Hawks, który nie miał dużych problemów w ataku był Crawford. Miał 3 celne trójki na 5 prób i zdobył 22 punkty (46%). Jednak nie potrafił pociągnąć ataku gospodarzy.
Magic natomiast rozegrali kolejny fantastyczny mecz, zupełnie niszcząc swoich przeciwników. Ponownie świetnie działa ich ofensywa, rozstrzeliwali Hawks z dystansu, a do tego skutecznie bronili. Po raz trzeci pokazali swoją ogromną przewagę nad drużyną z Atalanty i realnie mogą myśleć o zakończeniu tej serii już w następnym meczu.

Howard pod koniec pierwsze kwarty złapał drugi faul i musiał opuścić boisko, ale później nie miał już problemów z przewinieniami i dominował w polu podkoszowym. Zaliczył drugie z rzędu double-double mając 21 punktów (6/8 z gry) i 16 zbiórek. Razem z Lewisem poprowadził Magic do tego łatwego zwycięstwa. Gościom nie przeszkodził nawet słaby występ Cartera, który zdobył tylko 7 punków. W sumie wszyscy zawodnicy Magic, którzy pojawili się na boisku, zdobyli punkty. Neslon miał ich 14, Pietrus 13, a Barnes 11.

Gortat spędził na parkiecie niecałe 10 minut. Niestety, mimo że spotkanie zostało szybko rozstrzygnięte, trener Van Gudny długo trzymał Howarda na parkiecie i dopiero na 2 minuty przed końcem center gości zszedł na ławkę. Marcin dobrze wykorzystał swoje minuty, prezentując świetną grę w obronie. Ostatecznie zdobył 2 punkty (1/2 z gry), zebrał 6 piłek i zaliczył jedną asystę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz