Bohater meczu: Rajon Rondo
Fantastyczny, fenomenalny, niesamowity, wspaniały – trudno znaleźć określenie występu Rondo. Bez wątpienia, prowadząc wczoraj Celtics do zwycięstwa, rozegrał wielki mecz. Najlepszy mecz w jego dotychczasowej karierze, który zapisze się w bogatej historii klubu z Bostonu. Rondo zupełnie zdominował to spotkanie, na boisku robił wszystko i to dzięki niemu, Celtics doprowadzili do remisu w serii. Już po trzech kwartach miał na swoim koncie triple-double, a poza nim w tym spotkaniu nikt nie miał nawet 10 asyst czy zbiórek. Swój imponujący występ zakończył odnotowując 29 punktów (43% z gry, 11/16 wolnych), 18 zbiórek i 13 asyst. Statystyki na tym poziomie w playoffs mieli jeszcze tylko Oscar Robertson i Wilt Chamberlain, w odległych latach 60-tych. Już po pierwszych meczach w Cleveland pisałem, że nie ma już wielkiej trójki, jest wielki Rondo. Teraz to się jeszcze bardziej uwidoczniło. Rondo w tej serii stał się liderem drużyny, jej największą gwiazdą, a trójka weteranów przesunęła się do roli jego pomocników. W Bostonie rządzi Rondo.
Decydujące elementy
zbiórki (w ataku): Celtics 47 (9) – Cavs 33 (3)
punkty z kontry: Celtics 23 – Cavs 7
punkty z pomalowanego: Celtics 50 – Cavs 40
Cavs rozpoczęli mecz od uzyskania kilku punktowego prowadzenia, ale szybko zostało ono zniwelowane przez gospodarzy i to oni przejęli kontrolę nad przebiegiem spotkania. Po pierwszej połowie Celtics mieli 9 punktów więcej i dopiero pod koniec trzeciej kwarty drużynie z Cleveland udało się doprowadzić do remisu. Czwarta kwarta rozpoczęła się z 2 punktowym prowadzeniem gospodarzy i kwestia zwycięstwa była otwarta. Ale już na samym początku Celtics odnotowali serię 10-0, podczas gdy Cavs przez ponad 3 minuty otwierające kwartę nie potrafili zdobyć punktu. Później goście jeszcze podjęli walkę i również zanotowali serię 10-0, dzięki Jamesowi i Varejao, którzy zdobyli wtedy po 5 punktów. W rezultacie, na 4 i pół minuty przed końcem mieli tylko 2 punkty straty. Celtics jednak szybko odpowiedzieli skutecznymi akcjami, powiększając swoją przewagę, a Cavs od tego momentu nie trafili już rzutu z gry i przegrali.
Cavs grają bardzo nierówno. W pierwszym meczu rozegrali świetną druga połowę zapewniając sobie zwycięstwo, później zostali rozbici przez Celtics na własnym parkiecie, w kolejnym meczu to oni zniszczyli swoich rywali, a teraz znowu grali słabo i mimo że pod koniec byli blisko Celtics, to tak naprawdę, nigdy poważnie im nie zagrozili. Do tego, czwarta kwarta w ich wykonaniu była fatalna. Przez 12 minut oddali ledwie 5 celnych rzutów z gry (29%), mieli też 5 strat i tylko 15 punktów. James nie grał już tak, jak w poprzednim meczu. Jego rolę najbardziej dominującego zawodnika na boisku, zawodnika, który nie tylko zdobywa punkty, ale też podaje i zbiera, przejął Rondo. LeBron był bliski triple-double, ale jego występ był daleki, temu co wyczyniał lider gospodarzy. Podobnie jak w pierwszych dwóch meczach, James rzadko wchodził pod kosz, pudłował z dystansu (0/5 za trzy), ponownie był mniej agresywny i nie potrafił poprowadzić Cavs. Zdobył 22 punkty (39% z gry), z czego w czwartej kwarcie tylko 5, trafiając 2 z 7 rzutów. Poza tym, zaliczył 9 zbiórek, 8 asyst, ale też i 7 strat.
Fantastyczny, fenomenalny, niesamowity, wspaniały – trudno znaleźć określenie występu Rondo. Bez wątpienia, prowadząc wczoraj Celtics do zwycięstwa, rozegrał wielki mecz. Najlepszy mecz w jego dotychczasowej karierze, który zapisze się w bogatej historii klubu z Bostonu. Rondo zupełnie zdominował to spotkanie, na boisku robił wszystko i to dzięki niemu, Celtics doprowadzili do remisu w serii. Już po trzech kwartach miał na swoim koncie triple-double, a poza nim w tym spotkaniu nikt nie miał nawet 10 asyst czy zbiórek. Swój imponujący występ zakończył odnotowując 29 punktów (43% z gry, 11/16 wolnych), 18 zbiórek i 13 asyst. Statystyki na tym poziomie w playoffs mieli jeszcze tylko Oscar Robertson i Wilt Chamberlain, w odległych latach 60-tych. Już po pierwszych meczach w Cleveland pisałem, że nie ma już wielkiej trójki, jest wielki Rondo. Teraz to się jeszcze bardziej uwidoczniło. Rondo w tej serii stał się liderem drużyny, jej największą gwiazdą, a trójka weteranów przesunęła się do roli jego pomocników. W Bostonie rządzi Rondo.
Decydujące elementy
zbiórki (w ataku): Celtics 47 (9) – Cavs 33 (3)
punkty z kontry: Celtics 23 – Cavs 7
punkty z pomalowanego: Celtics 50 – Cavs 40
Cavs rozpoczęli mecz od uzyskania kilku punktowego prowadzenia, ale szybko zostało ono zniwelowane przez gospodarzy i to oni przejęli kontrolę nad przebiegiem spotkania. Po pierwszej połowie Celtics mieli 9 punktów więcej i dopiero pod koniec trzeciej kwarty drużynie z Cleveland udało się doprowadzić do remisu. Czwarta kwarta rozpoczęła się z 2 punktowym prowadzeniem gospodarzy i kwestia zwycięstwa była otwarta. Ale już na samym początku Celtics odnotowali serię 10-0, podczas gdy Cavs przez ponad 3 minuty otwierające kwartę nie potrafili zdobyć punktu. Później goście jeszcze podjęli walkę i również zanotowali serię 10-0, dzięki Jamesowi i Varejao, którzy zdobyli wtedy po 5 punktów. W rezultacie, na 4 i pół minuty przed końcem mieli tylko 2 punkty straty. Celtics jednak szybko odpowiedzieli skutecznymi akcjami, powiększając swoją przewagę, a Cavs od tego momentu nie trafili już rzutu z gry i przegrali.
Cavs grają bardzo nierówno. W pierwszym meczu rozegrali świetną druga połowę zapewniając sobie zwycięstwo, później zostali rozbici przez Celtics na własnym parkiecie, w kolejnym meczu to oni zniszczyli swoich rywali, a teraz znowu grali słabo i mimo że pod koniec byli blisko Celtics, to tak naprawdę, nigdy poważnie im nie zagrozili. Do tego, czwarta kwarta w ich wykonaniu była fatalna. Przez 12 minut oddali ledwie 5 celnych rzutów z gry (29%), mieli też 5 strat i tylko 15 punktów. James nie grał już tak, jak w poprzednim meczu. Jego rolę najbardziej dominującego zawodnika na boisku, zawodnika, który nie tylko zdobywa punkty, ale też podaje i zbiera, przejął Rondo. LeBron był bliski triple-double, ale jego występ był daleki, temu co wyczyniał lider gospodarzy. Podobnie jak w pierwszych dwóch meczach, James rzadko wchodził pod kosz, pudłował z dystansu (0/5 za trzy), ponownie był mniej agresywny i nie potrafił poprowadzić Cavs. Zdobył 22 punkty (39% z gry), z czego w czwartej kwarcie tylko 5, trafiając 2 z 7 rzutów. Poza tym, zaliczył 9 zbiórek, 8 asyst, ale też i 7 strat.
Jedynym zawodnikiem gości, który rozegrał wczoraj lepszy mecz niż poprzednie był Shaq. Miał 17 punktów trafiając 5 z 7 rzutów z gry i 7 z 11 wolnych, zebrał 5 piłek i zaliczył 2 bloki. Jednak na początku czwartej kwarty złapał 5 faul i później już nie wrócił do do gry. Jamison zdobył 14 punktów (50%), ale zero w czwartej kwarcie. Williams miał 13 punktów (3/9 z gry), 4 asysty i 3 straty. Jaszcze gorzej niż zawodnicy postawowi, spisywali się zmiennicy. Długa ławka Cavs wczoraj była bardzo krótka. Dopiero pod koniec trzeciej kwarty rezerwowi zdobili swoje pierwsze punkty. West ostatecznie spudłował wszystkie 7 rzutów z gry, a 3 punkty zanotował z wolnych. Varejao zakończył mecz z 8 punktami i 3 zbiórkami.
Pocieszeniem dla Cavs może być tylko fakt, że w tym meczu właściwie nikt z nich nie zagrał dobrego meczu, a mimo to, w trzeciej kwarcie i przez część czwartej prowadzili wyrównaną walkę i nawet zbliżyli się na 2 punkty do rywali. Nie zmienia to jednak faktu, że jest 2-2 i teraz już każdy mecz będzie bardzo ważny. Teraz na tak słabe występy nie mogą już sobie pozwolić, jeśli rzeczywiście myślą o awansie.
Celtics bardzo szybko pozbierali się po ostatniej kompromitującej porażce. Dzięki Rondo, wczoraj byli zupełnie inną drużyną. Rozgrywającemu gospodarzy w największym stopniu pomagali Garnett i Allen, zarówno Ray jak i Tony. KG i Ray zdobyli po 18 punktów, chociaż Allen trafił tylko 38% swoich rzutów, a za trzy 1 na 8. Natomiast wchodzący z ławki Tony zaliczył 15 punktów (6/7 z gry), a do tego zebrał 5 piłek. Jego bardzo dobra gra, była tym ważniejsza, że problemy z faulami miał Pierce i Ray, dlatego Celtics potrzebowali wsparcia z ławki. Pierce rozegrał kolejny bardzo słaby mecz, najgorszy w tych playoffs. Ostatecznie miał tylko 9 punktów na swoim koncie (3/8 z gry), a już na początku trzeciej kwarty sędziwe odgwizdali mu czwarte przewinienie. Perkins w ogóle nie zdobył punktu, miał za to 6 zbiórek i 4 bloki.
Pocieszeniem dla Cavs może być tylko fakt, że w tym meczu właściwie nikt z nich nie zagrał dobrego meczu, a mimo to, w trzeciej kwarcie i przez część czwartej prowadzili wyrównaną walkę i nawet zbliżyli się na 2 punkty do rywali. Nie zmienia to jednak faktu, że jest 2-2 i teraz już każdy mecz będzie bardzo ważny. Teraz na tak słabe występy nie mogą już sobie pozwolić, jeśli rzeczywiście myślą o awansie.
Celtics bardzo szybko pozbierali się po ostatniej kompromitującej porażce. Dzięki Rondo, wczoraj byli zupełnie inną drużyną. Rozgrywającemu gospodarzy w największym stopniu pomagali Garnett i Allen, zarówno Ray jak i Tony. KG i Ray zdobyli po 18 punktów, chociaż Allen trafił tylko 38% swoich rzutów, a za trzy 1 na 8. Natomiast wchodzący z ławki Tony zaliczył 15 punktów (6/7 z gry), a do tego zebrał 5 piłek. Jego bardzo dobra gra, była tym ważniejsza, że problemy z faulami miał Pierce i Ray, dlatego Celtics potrzebowali wsparcia z ławki. Pierce rozegrał kolejny bardzo słaby mecz, najgorszy w tych playoffs. Ostatecznie miał tylko 9 punktów na swoim koncie (3/8 z gry), a już na początku trzeciej kwarty sędziwe odgwizdali mu czwarte przewinienie. Perkins w ogóle nie zdobył punktu, miał za to 6 zbiórek i 4 bloki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz