Bohater meczu: Rajon Rondo
W drugim meczu z rzędu Rondo zagrał rewelacyjnie i był najlepszym zawodnikiem gości. Fantastycznie prowadził Celtics i kreował swoich partnerów. Już po pierwszej połowie miał na swoim koncie 12 asyst, tyle samo co w całym poprzednim meczu. W trzeciej kwarcie dołożył 7 asyst rozkręcając atak swojej drużyny i to w dużej mierze dzięki niemu mieli tak udane 12 minut gry. Odnotowując 19 asyst wyrównał swój rekord kariery w playoffs. W czwartej kwarcie nie powiększył swojego dorobku asyst, ale i tak był to imponujący występ w jego wykonaniu. Poza tym, zdobył 13 punktów, zaliczył 4 zbiórki i 2 przechwyty. W tych dwóch pierwszych meczach, Celtics to nie wielka trójka, a wielki Rondo.
Decydujące elementy
trzecia kwarta: Celtics wygrali ją 31-12
zbiórki: Celtics 43 – Cavs 32
punkty drugiej szansy: Celtics 21 – Cavs 10
skuteczność z gry: Celtics 51.3% - Cavs 40%
W poprzednim spotkaniu to Cavs rozegrali świetną trzecią kwartę, odrobili wtedy straty i przejęli kontrolę nad dalszym przebiegiem meczu. Wczoraj trzecia kwarta należała do Celtics. Goście zakończyli pierwszą połowę z 4-punktowym prowadzeniem, a na czwartą kwartę wychodzili mając aż 23 punkty więcej niż gospodarze. Celtics w trzeciej części spotkania zdobyli aż 31 punktów ze skutecznością 59%, podczas gdy Cavs spudłowali 11 z 16 rzutów zaliczając 11 punktów. Gospodarze w trzeciej kwarcie mieli tyle samo celnych rzutów, co strat - 5. Natomiast po 3 minutach czwartej kwarty Celtics objęli najwyższe prowadzenie w meczu, 25 punktów. W tym miejscu warto dodać, że Cavs przez cały sezon zasadniczy ani razu nie tracili do rywali więcej niż 21 punktów we własnej hali. I dopiero, gdy wydawało się, że gospodarze zostali znokautowani, wreszcie zaczęli walczyć. Zanotowali serię 15-0 i na 4 i pół minuty przed końcem zbliżyli się na 11 punktów. Celtics przez ponad 5 i pół minuty nie trafili do kosza, ale kiedy sytuacja zaczęła się robić dla nich coraz mniej komfortowa, liderzy gości stanęli na wysokości zadania, nie pozwolili Cavs na kontynuowanie ich serii i zapewnili sobie zwycięstwo.
Przed meczem James odebrał MVP od Sterna, ale później nie grał na miarę tej nagrody. Tak samo jak w poprzednim spotkaniu, także i tym razem grał ostrożnie, mało agresywnie. Po trzech kwartach miał na swoim koncie tylko 12 punktów, w czwartej dołożył kolejne 12 i poprowadził atak Cavs, dzięki czemu odrobili część strat, ale było to już zbyt późno, by zmienić losy meczu. Uraz łokcia widocznie mu przeszkadza i nie jest on tym samym graczem, co normalnie. Ostatecznie zanotował 25 punktów (47% z gry), 7 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty i 2 bloki. Statystyki ciągle ma dobre, ale na parkiecie nie dominuje.
W drugim meczu z rzędu Rondo zagrał rewelacyjnie i był najlepszym zawodnikiem gości. Fantastycznie prowadził Celtics i kreował swoich partnerów. Już po pierwszej połowie miał na swoim koncie 12 asyst, tyle samo co w całym poprzednim meczu. W trzeciej kwarcie dołożył 7 asyst rozkręcając atak swojej drużyny i to w dużej mierze dzięki niemu mieli tak udane 12 minut gry. Odnotowując 19 asyst wyrównał swój rekord kariery w playoffs. W czwartej kwarcie nie powiększył swojego dorobku asyst, ale i tak był to imponujący występ w jego wykonaniu. Poza tym, zdobył 13 punktów, zaliczył 4 zbiórki i 2 przechwyty. W tych dwóch pierwszych meczach, Celtics to nie wielka trójka, a wielki Rondo.
Decydujące elementy
trzecia kwarta: Celtics wygrali ją 31-12
zbiórki: Celtics 43 – Cavs 32
punkty drugiej szansy: Celtics 21 – Cavs 10
skuteczność z gry: Celtics 51.3% - Cavs 40%
W poprzednim spotkaniu to Cavs rozegrali świetną trzecią kwartę, odrobili wtedy straty i przejęli kontrolę nad dalszym przebiegiem meczu. Wczoraj trzecia kwarta należała do Celtics. Goście zakończyli pierwszą połowę z 4-punktowym prowadzeniem, a na czwartą kwartę wychodzili mając aż 23 punkty więcej niż gospodarze. Celtics w trzeciej części spotkania zdobyli aż 31 punktów ze skutecznością 59%, podczas gdy Cavs spudłowali 11 z 16 rzutów zaliczając 11 punktów. Gospodarze w trzeciej kwarcie mieli tyle samo celnych rzutów, co strat - 5. Natomiast po 3 minutach czwartej kwarty Celtics objęli najwyższe prowadzenie w meczu, 25 punktów. W tym miejscu warto dodać, że Cavs przez cały sezon zasadniczy ani razu nie tracili do rywali więcej niż 21 punktów we własnej hali. I dopiero, gdy wydawało się, że gospodarze zostali znokautowani, wreszcie zaczęli walczyć. Zanotowali serię 15-0 i na 4 i pół minuty przed końcem zbliżyli się na 11 punktów. Celtics przez ponad 5 i pół minuty nie trafili do kosza, ale kiedy sytuacja zaczęła się robić dla nich coraz mniej komfortowa, liderzy gości stanęli na wysokości zadania, nie pozwolili Cavs na kontynuowanie ich serii i zapewnili sobie zwycięstwo.
Przed meczem James odebrał MVP od Sterna, ale później nie grał na miarę tej nagrody. Tak samo jak w poprzednim spotkaniu, także i tym razem grał ostrożnie, mało agresywnie. Po trzech kwartach miał na swoim koncie tylko 12 punktów, w czwartej dołożył kolejne 12 i poprowadził atak Cavs, dzięki czemu odrobili część strat, ale było to już zbyt późno, by zmienić losy meczu. Uraz łokcia widocznie mu przeszkadza i nie jest on tym samym graczem, co normalnie. Ostatecznie zanotował 25 punktów (47% z gry), 7 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty i 2 bloki. Statystyki ciągle ma dobre, ale na parkiecie nie dominuje.
Znacznie lepiej niż w pierwszym meczu spisywał się Jamison. W sobotę miał tylko 7 punktów, wczoraj 16 ze skutecznością 54.5%. Niestety dla Cavs, tym razem fatalnie zagrał Williams, który spudłował aż 8 z 9 rzutów z gry, w tym wszystkie 4 za trzy. Mecz zakończył z 4 punktami i 7 asystami. Shaq, tak jak w poprzednio, także teraz miał problemy z Perkinsem i mało wniósł do gry swojego zespołu (9 punktów i 4 zbiórki). O wiele bardziej przydani pod koszem byli zmiennicy Varejao (8 punktów i 7 zbiórek) i Hickson (13 punktów, 4/6 z gry). Niestety w trzeciej kwarcie Brazylijczyk doznał urazu pleców i już nie wrócił do gry.
Cavs zagrali słaby mecz i stracili przewagę własnego parkietu. Teraz muszą wygrać w Bostonie, gdzie na pewno będzie to znacznie trudniejsze. Poza tym, muszą sobie uświadomić, że Celtics są bardzo groźni i przeciwko nim trzeba grać na najwyższych obrotach przez cały mecz, a nie dopiero pod koniec.
Celtics w poprzednim meczu zmarnowali swoją przewagę, którą wypracowywali przez pierwszą połowę. Tym razem postarali się, żeby to się nie powtórzyło i udało im się wygrać w Cleveland. Bardzo dobrze zagrała pierwsza piątka i wszyscy zanotowali dwucyfrowy dorobek punktów. Najlepszym strzelcem był Allen, który zdobył 22 punkty (53% z gry), do tego dołożył 7 zbiórek. KG miał 18 punktów, choć przy niskiej skuteczności 38%, ale zebrał też 10 piłek. Jednak goście mogli również liczyć na swojego rezerwowego. Wallace rozegrał najlepszy mecz w tych playoffs i był wczoraj ogromnym wparciem dla Celtics. Zdobył 17 punktów trafiając 7 z 8 rzutów z gry, w tym 3 z 4 za trzy. Warto dodać, że w poprzednich 6 spotkaniach zdobył łącznie ledwie 21 punktów ze skutecznością 35%.
0 komentarze:
Prześlij komentarz