USA – Rosja 89:79
To był już zupełnie inny mecz dla Amerykanów niż pojedynek z Angolą. Było wiadomo, że Rosja to wymagający przeciwnik i trzeba na nich uważać. Potwierdził to początek spotkania i pierwsza kwarta zakończyła się remisem. W drugiej nadal bardzo dobrze radzili sobie Rosjanie i na niespełna 5 minut przed końcem uzyskali 5-punktowe prowadzenie. Krzyzewski wziął wtedy czas, po czym jego drużyna ruszyła do ataku. Amerykanie zanotowali serię 12-0, którą zakończyły 4 punkty Iguodali. Dzięki temu, na przerwę schodzili mając 5 punktów więcej. Nie była to jak na nich znacząca przewaga, ale było widać, że powoli się rozkręcają, co potwierdzili w trzeciej kwarcie, kluczowej dla losów meczu. Przez pierwsze minuty drugiej połowy Rosjanie jeszcze utrzymywali kontakt, ale w końcu Amerykanom udało się uciec. Zanotowali serię 15-5 uzyskując 15-punktowe prowadzenie. Decydującą rolę podczas tego runu odegrał Westbrook. W przeciągu nieco ponad 2 minut przechwycił 3 piłki i zdobył 7 kolejnych punktów. Rozgrywający Thunder dobrze rozpoczął także czwartą kwartę, od akcji and 1, która dała jego drużynie 17 punktów przewagi. Amerykanie przejęli kontrolę nad spotkaniem i już do końca nie pozwolili swoim rywalom zbliżyć się bardziej niż na 10 punktów.
Tak jak można było oczekiwać, Amerykanie przegrali rywalizację na desce z wyższymi Rosjanami. Ostatecznie mieli 8 zbiórek mniej, chociaż na atakowanej tablicy zebrali 2 piłki więcej. Najsilniejszą broną USA okazała się skuteczna defensywa, która zmusiła Rosjan do 18 strat (14 przechwytów Amerykanów). W rezultacie, zdobyli po stratach rywali 20 punktów, a ich przeciwnicy zaledwie 2. Podobnie różnica wyglądała przy punktach z kontry, 22-2 dla reprezentacji USA.
W drużynie USA błyszczał wczoraj Durant, który zanotował swoją najwyższą zdobycz na tym turnieju. Zdobył 33 punkty trafiając 58% rzutów z gry, do tego dołożył 5 zbiórek i 2 przechwyty. 15 punktów (4/8 za trzy) i 5 asyst miał Billups, a 12 punktów i 3 przechwyty zaliczył Westbrook. Odom natomiast spudłował 5 z 7 swoich rzutów (6pts), ale skutecznie walczył pod tablicami zbierając ostatecznie 12 piłek, z czego 5 w ataku.
To była dla Amerykanów dobra rozgrzewka przed pojedynkiem z Litwą. Litwini zaprezentowali fantastyczną grę w meczu z Argentyną, a podczas przygotowań ograniczyli Amerykanów do zaledwie 7 punktów w pierwszej kwarcie. Dlatego w półfinale reprezentację USA czeka bardzo trudne spotkanie i będzie to prawdziwy sprawdzian ich siły.
Najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem Rosji był Andrey Vorontsevich, który mógł pochwalić się osiągnięciem double-double w drugim meczu z rzędu: 14 punktów i 12 zbiórek. Najlepszym strzelcem był Sergei Bykov z dorobkiem 17 punktów. Natomiast Timofey Mozgov świetnie rozpoczął mecz i już w pierwszej kwarcie zdobył 9 punktów, jednak ostatecznie miał ich tylko 13.
Litwa – Argentyna 104:85
Faworytem tego meczu byli Argentyńczycy. Nie tylko są oni na pierwszym miejscu w rankingu FIBA, ale też rewelacyjnie zagrali pokonując we wspaniałej rywalizacji Brazylię. Do tego, w ich szeregach jest najlepszy strzelec turnieju – Luis Scola, który 2 dni wcześniej zdobył niesamowite 37 punktów. Litwini co prawda przystępowali do tego spotkania z kompletem 6 zwycięstw (Argentyna miała jedną porażkę z Serbią), ale mało kto widział ich w roli zwycięzców.
Naprzeciw siebie stanęły dwie bardzo silne drużyny, dlatego oczekiwaliśmy meczu porównywalnego do spotkań Argentyna-Brazylia czy Serbia-Hiszpania. Było jednak zupełnie inaczej.
Litwini od samego początku zaprezentowali grę na najwyższym poziomie. Fantastycznie bronili i z niesamowitą skutecznością egzekwowali swoje ataki. Pokazali mistrzowską koszykówkę. Kiedy objęli prowadzenie 17-10, można było jeszcze oczekiwać, że zaraz Argentyńczycy odpowiedzą skuteczną serią i odrobią straty. Ale to był początek rozstrzeliwania Argentyny przez litewską strzelbę. Litwini zakończyli pierwsza połowę mając przewagę aż 20 punktów. Zupełnie rozbili sowich przeciwników i nie dali im żadnych szans. W pierwszej połowie kluczową rolę odegrały rzuty zza łuku. Reprezentanci Litwy trafili swoje pierwsze 8 trójek, podczas gdy Argentyńczycy w pierwszej połowie spudłowali wszystkie 9 prób. Przez pierwsze 20 minut tego spotkania Litwa trafiła 59% swoich rzutów z gry, podczas gdy Argentyna tylko 36%.
Litwa z każdą kwartą powiększała swoje prowadzenie. Pierwszą wygrali 10 punktami, tak samo drugą, w trzeciej również nie zamierzali odpuszczać, chcąc przypieczętować swój awans do półfinałów i zdobyli w niej 12 punktów więcej. Przed czwartą kwarta było 85-53 i zszokowani Argentyńczycy byli już pewni, że po raz pierwszy od 2000 roku nie znajdą się w najlepszej czwórce turnieju, w którym występują.
Ostatecznie aż 7 zawodników zdobyło dla Litwy ponad 10 punktów. Najwięcej miał Simas Jasaitis – 19, on też trafił najwięcej trójek (4/7) dla swojej drużyny. Linas Kleiza miał 17 punktów i 9 zbiórek. Po 16 punktów zanotowali Martynas Pocius i Tomas Delininkaitis (11 w pierwszej połowie). Paulius Jankunas do swoich 12 punktów dołożył 7 zbiórek i 5 asyst, podobnymi osiągnięciami mógł pochwalić się również Mantas Kalnietis (12pts, 5reb, 5ast). I jeszcze 12 punktów zdobył Jonas Maciulis.
W drużynie Argentyny zupełnie zawiódł Scola. Był bardzo skutecznie kryty przez Litwinów, którzy nie pozwolili mu na łatwe pozycje rzutowe. W rezultacie, lider Argentyny w pierwszej połowie trafił tylko 3 z 10 rzutów z gry, a cały mecz zakończył mając 5 celnych rzutów na 16 oddanych. We wcześniejszych 5 meczach za każdym razem zdobywał co najmniej 30 punktów, wczoraj przeciwnicy pozwolili mu tylko na 13. Najlepszym strzelcem Argentyny był natomiast Carlos Delfino. Zdobył ostatecznie 25 punktów, jednak większość z nich w drugiej połowie, kiedy losy meczu były już rozstrzygnięte. W pierwsze zanotował 8 (4/10 z gry). Dwucyfrowy dorobek punktów miał jeszcze Hernan Jasen – 11.
To był już zupełnie inny mecz dla Amerykanów niż pojedynek z Angolą. Było wiadomo, że Rosja to wymagający przeciwnik i trzeba na nich uważać. Potwierdził to początek spotkania i pierwsza kwarta zakończyła się remisem. W drugiej nadal bardzo dobrze radzili sobie Rosjanie i na niespełna 5 minut przed końcem uzyskali 5-punktowe prowadzenie. Krzyzewski wziął wtedy czas, po czym jego drużyna ruszyła do ataku. Amerykanie zanotowali serię 12-0, którą zakończyły 4 punkty Iguodali. Dzięki temu, na przerwę schodzili mając 5 punktów więcej. Nie była to jak na nich znacząca przewaga, ale było widać, że powoli się rozkręcają, co potwierdzili w trzeciej kwarcie, kluczowej dla losów meczu. Przez pierwsze minuty drugiej połowy Rosjanie jeszcze utrzymywali kontakt, ale w końcu Amerykanom udało się uciec. Zanotowali serię 15-5 uzyskując 15-punktowe prowadzenie. Decydującą rolę podczas tego runu odegrał Westbrook. W przeciągu nieco ponad 2 minut przechwycił 3 piłki i zdobył 7 kolejnych punktów. Rozgrywający Thunder dobrze rozpoczął także czwartą kwartę, od akcji and 1, która dała jego drużynie 17 punktów przewagi. Amerykanie przejęli kontrolę nad spotkaniem i już do końca nie pozwolili swoim rywalom zbliżyć się bardziej niż na 10 punktów.
Tak jak można było oczekiwać, Amerykanie przegrali rywalizację na desce z wyższymi Rosjanami. Ostatecznie mieli 8 zbiórek mniej, chociaż na atakowanej tablicy zebrali 2 piłki więcej. Najsilniejszą broną USA okazała się skuteczna defensywa, która zmusiła Rosjan do 18 strat (14 przechwytów Amerykanów). W rezultacie, zdobyli po stratach rywali 20 punktów, a ich przeciwnicy zaledwie 2. Podobnie różnica wyglądała przy punktach z kontry, 22-2 dla reprezentacji USA.
W drużynie USA błyszczał wczoraj Durant, który zanotował swoją najwyższą zdobycz na tym turnieju. Zdobył 33 punkty trafiając 58% rzutów z gry, do tego dołożył 5 zbiórek i 2 przechwyty. 15 punktów (4/8 za trzy) i 5 asyst miał Billups, a 12 punktów i 3 przechwyty zaliczył Westbrook. Odom natomiast spudłował 5 z 7 swoich rzutów (6pts), ale skutecznie walczył pod tablicami zbierając ostatecznie 12 piłek, z czego 5 w ataku.
To była dla Amerykanów dobra rozgrzewka przed pojedynkiem z Litwą. Litwini zaprezentowali fantastyczną grę w meczu z Argentyną, a podczas przygotowań ograniczyli Amerykanów do zaledwie 7 punktów w pierwszej kwarcie. Dlatego w półfinale reprezentację USA czeka bardzo trudne spotkanie i będzie to prawdziwy sprawdzian ich siły.
Najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem Rosji był Andrey Vorontsevich, który mógł pochwalić się osiągnięciem double-double w drugim meczu z rzędu: 14 punktów i 12 zbiórek. Najlepszym strzelcem był Sergei Bykov z dorobkiem 17 punktów. Natomiast Timofey Mozgov świetnie rozpoczął mecz i już w pierwszej kwarcie zdobył 9 punktów, jednak ostatecznie miał ich tylko 13.
Litwa – Argentyna 104:85
Faworytem tego meczu byli Argentyńczycy. Nie tylko są oni na pierwszym miejscu w rankingu FIBA, ale też rewelacyjnie zagrali pokonując we wspaniałej rywalizacji Brazylię. Do tego, w ich szeregach jest najlepszy strzelec turnieju – Luis Scola, który 2 dni wcześniej zdobył niesamowite 37 punktów. Litwini co prawda przystępowali do tego spotkania z kompletem 6 zwycięstw (Argentyna miała jedną porażkę z Serbią), ale mało kto widział ich w roli zwycięzców.
Naprzeciw siebie stanęły dwie bardzo silne drużyny, dlatego oczekiwaliśmy meczu porównywalnego do spotkań Argentyna-Brazylia czy Serbia-Hiszpania. Było jednak zupełnie inaczej.
Litwini od samego początku zaprezentowali grę na najwyższym poziomie. Fantastycznie bronili i z niesamowitą skutecznością egzekwowali swoje ataki. Pokazali mistrzowską koszykówkę. Kiedy objęli prowadzenie 17-10, można było jeszcze oczekiwać, że zaraz Argentyńczycy odpowiedzą skuteczną serią i odrobią straty. Ale to był początek rozstrzeliwania Argentyny przez litewską strzelbę. Litwini zakończyli pierwsza połowę mając przewagę aż 20 punktów. Zupełnie rozbili sowich przeciwników i nie dali im żadnych szans. W pierwszej połowie kluczową rolę odegrały rzuty zza łuku. Reprezentanci Litwy trafili swoje pierwsze 8 trójek, podczas gdy Argentyńczycy w pierwszej połowie spudłowali wszystkie 9 prób. Przez pierwsze 20 minut tego spotkania Litwa trafiła 59% swoich rzutów z gry, podczas gdy Argentyna tylko 36%.
Litwa z każdą kwartą powiększała swoje prowadzenie. Pierwszą wygrali 10 punktami, tak samo drugą, w trzeciej również nie zamierzali odpuszczać, chcąc przypieczętować swój awans do półfinałów i zdobyli w niej 12 punktów więcej. Przed czwartą kwarta było 85-53 i zszokowani Argentyńczycy byli już pewni, że po raz pierwszy od 2000 roku nie znajdą się w najlepszej czwórce turnieju, w którym występują.
Ostatecznie aż 7 zawodników zdobyło dla Litwy ponad 10 punktów. Najwięcej miał Simas Jasaitis – 19, on też trafił najwięcej trójek (4/7) dla swojej drużyny. Linas Kleiza miał 17 punktów i 9 zbiórek. Po 16 punktów zanotowali Martynas Pocius i Tomas Delininkaitis (11 w pierwszej połowie). Paulius Jankunas do swoich 12 punktów dołożył 7 zbiórek i 5 asyst, podobnymi osiągnięciami mógł pochwalić się również Mantas Kalnietis (12pts, 5reb, 5ast). I jeszcze 12 punktów zdobył Jonas Maciulis.
W drużynie Argentyny zupełnie zawiódł Scola. Był bardzo skutecznie kryty przez Litwinów, którzy nie pozwolili mu na łatwe pozycje rzutowe. W rezultacie, lider Argentyny w pierwszej połowie trafił tylko 3 z 10 rzutów z gry, a cały mecz zakończył mając 5 celnych rzutów na 16 oddanych. We wcześniejszych 5 meczach za każdym razem zdobywał co najmniej 30 punktów, wczoraj przeciwnicy pozwolili mu tylko na 13. Najlepszym strzelcem Argentyny był natomiast Carlos Delfino. Zdobył ostatecznie 25 punktów, jednak większość z nich w drugiej połowie, kiedy losy meczu były już rozstrzygnięte. W pierwsze zanotował 8 (4/10 z gry). Dwucyfrowy dorobek punktów miał jeszcze Hernan Jasen – 11.
0 komentarze:
Prześlij komentarz