Długo zbierałem się do napisania paru gorzkich słów na temat naszej reprezentacji, i ogólnie polskiej koszykówki. Ciężko mi o tym pisać, sporo się tego nazbierało przez całe eliminacje, a do tego sam miałem/mam okazję grania w rozgrywkach pod szyldem PZKosz. Oby się uzbierało tego więcej niż parę linijek.
Zacznę od początku. Na Eurobaskecie w Polsce nie zdołaliśmy awansować do pierwszej 8. Z różnych przyczyn, które tu pominę. Kolejnym celem były eliminacje do Eurobasketu na Litwie w 2011, ale już z nowym szkoleniowcem. Muli Katzurin poszedł w odstawkę. I kogo nasz związek wybrał? Igora Griszczuka. Szkoleniowca bez jakichkolwiek sukcesów na arenie międzynarodowej, prowadzącego Anwil Włocławek, bardzo dobry zespół jak na nasza ekstraklasę, bardzo przeciętny jak na rozgrywki europejskie. Było wiadomo, jak prowadzi Anwil, że jest bardzo impulsywny, słabo reaguje na wydarzenia na boisku, stosuje schematyczną rotację. Oczywiście warunkiem pozostania na stanowisku był awans. Czemu nie wybrano prawdziwego fachowca, z nazwiskiem? Związek zasłania się problemami finansowymi oraz niechęcią samych fachowców do funkcji selekcjonera. Chwila, zastanówmy się. Problemy finansowe? Związek zarobił na Eurobaskecie, więc gdzie są te pieniądze? Oszczędza się na wyjazdach seniorskiej reprezentacji, na szkoleniowcu, na szkoleniu młodzieży, na rozgrywkach, na reklamie i promowaniu basketu. To gdzie są te pieniądze? Wszystko zostało wpakowane w "Szkołę trenerów"? Niechęć szkoleniowców? Bo nikt w PZKoszu nie myśli o tym, by wybrać szkoleniowca na dłużej. By przez kilka lat nad kadrą seniorską i młodzieżowymi czuwał ktoś z pomysłem, ktoś z wizją, którą powoli, powolutku zrealizuje. Ale jak się już uda, będzie to wejście na salony na stałe. Nie na chwilę. PZKosz chodzi tutaj o utrzymywanie fikcji, że wszystko jest OK w związku, że jest coraz lepiej w polskiej koszykówce, a krytycy to idioci bez jakiejkolwiek wiedzy. Jest parcie na jakikolwiek sukces, bo czymś muszą się zasłaniać. Nie ma sukcesu - jest wina szkoleniowca, graczy. Stały schemat. Trener Griszczuk miał być autorytetem dla takich graczy jak Maciej Lampe, Marcin Gortat, Michał Ignerski, Łukasz Koszarek. Miał być.
Dobór kadry. Oczywiście trener Griszczuk nie mógł przewidzieć, że Szubarga, Chyliński i Łapeta złapią kontuzje. Z listy 18 graczy, jaką dostała FIBA, powołano:
-PG: Koszarek, Szubarga, Śnieg
-SG: Berisha, Chyliński, Kikowski, Zamojski, Chanas
-SF: Kelati, Majewski, Białek, Kostrzewski (Kelatiego uznałem za SF ze względu na starty w s5 jako SF)
-PF: Lampe, Dylewicz, Stelmach
-C: Gortat, Łapeta, Hrycaniuk
pogrubieni zostali gracze powołani na pierwszy mecz kwal. ME, vs Gruzja
Pozycja rozgrywającego wydawała się obstawioną pozycją w kadrze. Szubarga i Koszarek to naprawdę dobrzy gracze, a młody Śnieg został powołany niejako w nagrodę za dobry pierwszy sezon na ekstraklasowych parkietach. Kontuzja tego pierwszego popsuła rotację na całym obwodzie. Pierwsze pytanie - dlaczego Śnieg nie był przy kadrze, albo jako ten 13 gracz podróżujący z kadrą, ale nie grający, bądź w 12 za Zbigniewa Białka, który w eliminacjach nie zagrał ANI minuty (Białek ma 28 lat i młodym talentem od dawna już nie jest). Czyż nie lepiej było mieć przy sobie młodego, utalentowanego rozgrywającego? Drugie pytanie - dlaczego wśród tych pięciu powołanych SG nie było żadnego, który ewentualnie mógłby grać jako PG - combo guard (SG/PG), jeśli Griszczuk nie chciał w kadrze mieć Śniega? Nie wierzę, że w Polsce nie ma ani jednego takiego gracza (wybaczcie mi, ale moja wiedza o polskich graczach i rozgrywkach jest mocno ograniczona, stale to nadrabiam).
Najsłabszą naszą pozycją było SG. Berisha/Chyliński nie mogli zapewnić minut na takim poziomie, jakiego tego wymagały kwalifikacje. Pomysł z Kelatim schodzącym na 2 byłby dobry, gdybyśmy zaraz za nim na SF w rotacji mieli jednego, porządnego zawodnika. W środku eliminacji pierwszym wchodzącym z ławki był Łukasz Majewski, zawodnik typowo defensywny (choć i tu się nie wykazywał, 1 przechwyt i 0 bloków łącznie w kwalifikacjach). Czy naprawdę w Polsce brakuje nam doświadczonego, punktującego gracza z pozycji 2/3 (nie licząc Ignerskiego)? Berisha to utalentowany ofensywnie gracz, który nie zasługiwał na aż średnio 24.4 minuty na mecz, jednak w rotacji powinien być.
SF. Kelati jako starter to solidny gracz. W alternatywnym świecie bez kontuzji, czekałoby go koło 30 minut na tej pozycji, funkcjonując jako spot-up shooter. Za nim wchodzący Majewski, dający mu parę minut wytchnienia. Tu powstaje problem podczas tych 10 minut. Jakkolwiek nie zestawić lineupu, na pozycji SG i SF bez Kelatiego, dostajemy duet słaby. Berisha/Majewski to błysk w ataku tego pierwszego (niestety wszystko co zyskiwaliśmy w ataku dzięki niemu, traciliśmy w obronie) i nieporadność tego drugiego, a w defensywnie mamy słabego obrońcę/przeciętnego obrońcę (Majewski według mnie nie jest dobrym defensorem, ale może to tylko moje zdanie). Chyliński (Chanas)/Majewski to podobna historia. 10 słabych minut. Ale po kontuzji Szubargi i z nieporadnością Griszczuka z zastąpieniem Koszarka, tak by dać mu parę minut odpoczynku, rola Tomka Kelatiego się zmieniła. Rotacja na obwodzie także. Zaczynaliśmy mecz na obwodzie Koszarek/Berisha/Kelati, po czym przechodziliśmy do Koszarek/Chanas/Majewski (Dylewicz/Hrycaniuk), a potem zamiast Koszarka wchodził Kelati. W rezultacie, cały jego potencjał ofensywny zatraciliśmy przez asygnowanie go na boisko jako rozgrywającego. Obwód wtedy prezentował się Kelati/Berisha/Majewski. Tym samym, Łukasz Majewski został 6th manem. Zawodnik stricte defensywny był naszym pierwszym wchodzącym z ławki, dobry żart Igor.
Pozycja PF przed eliminacjami była pewna. Lampe jako starter, Dylewicz zaraz za nim. Nie spodziewałem się, że Maciej aż tak dojrzał przez ten rok. Może jeszcze jego selekcja rzutowa nie jest odpowiednia, może gra falami, ale w obronie znacznie się poprawił, często idzie na deskę, i grając koło Marcina Gortata był 5 zbierającym eliminacji (7.6 reb per game). To on był liderem tej reprezentacji, i zagrał tylko jeden słaby mecz (ostatni, vs Belgia). Dylewicz robił co mógł, by zaistnieć w rotacji na dłużej. Jednak jak to zrobić, gdy nie ważne jak się gra, a i tak się schodzi po paru minutach? Parę razy widzieliśmy go naprawdę złego, gdy schodził z boiska. Grał 9 minut na mecz i mam wrażenie, że czasami moglibyśmy grać rotacją Lampe (Dylewicz)/Gortat (Lampe), bez Hrycaniuka. Na te parę minut, gdy Marcin musiał odpocząć, a Maciej już był świeży, oczywiście nie w crunch-timie. Przy dobrych zmianach (sorry Igor) nie byłoby to problemem (wykluczając spotkania z dominującym centrem vide Gruzja).
C. To przede wszystkim Marcin Gortat i Marcin Gortat. Za nim w rotacji, a raczej poza nim, miał być ktoś z pary Hrycaniuk/Łapeta. Wejście na zaledwie parę solidnych minut, po czym ponowne zejście na ławkę. Dobór składu był oczywisty.
Polska ławka zdobywała średnio na mecz 13.4 pkt (co i tak zawyżone jest przez 32 punkty w łatwym zwycięstwie z Portugalią u siebie, nie licząc tego jest 10.7pkt), z dwóch powodów. Człowiekiem, który dostawał najwięcej minut z ławki był defensywny Majewski, a rotacja stosowana przez Griszczuka była wąska, schematyczna, a sami zmiennicy dostawali mało minut. To daje efekty na krótką metę. Jednak na 8 spotkań, długie podróże rozciągnięte zaledwie na 3 tygodnie z kawałkiem, to nie mogło poskutkować. Taka rotacja także powoduje zgrzyty w szatni, problemy z dobrą chemią. Niedocenieni role-playerzy to niezadowoleni role-playerzy.
Nie wiem, czy widzieliście blog prezesa PZKosz, Romana Ludwiczuka (klik). W jednej z notek wspominał, jak to Polska na tle naszych przeciwników ma świetną organizację. Coś chyba było jednak nie tak, jeśli na wyjeździe ani razu nie wygraliśmy. Polska kadra musiała lecieć zwykłymi, rejsowymi samolotami, nie czarterami. Może się okazać, że zaoszczędzenie tych parudziesięciu tysięcy może przynieść większe straty niż ktokolwiek się spodziewał (brak awansu na ME "wpis powstał przed newsem, że Polska jednak jedzie na ME"- przyp.red). Pan prezes lubi się porównywać do takich koszykarskich "potęg" jak Belgia czy Portugalia. Szkoda, że nie staramy się dorównać tym najlepszym. Dla takich facetów jak Gortat i Lampe (obydwaj powyżej 2.10m) lot takim samolotem, później przesiadka w autobus, w międzyczasie czekanie bez snu to naprawdę udręka. To może mieć efekt. Pamiętam, jak świeżo po trasie Warszawa-Wrocław mieliśmy grać, ja z moją drużyną, z gospodarzami turnieju. Oczywiście przegraliśmy, choć byliśmy faworytami. Skutki podróży PKP, niewyspanie, zmęczenie po podróży dało się we znaki. 2 wygrane na wyjeździe, z Portugalią i Belgią dałyby nam awans z pierwszego miejsca.
PZKosz jako związek jest nieporadny. Był Eurobasket, prezent z nieba, ale czy wykorzystany? Chyba każdy z nas wie jaka jest odpowiedź na to pytanie. Marcin Gortat dostał się do NBA, i nie tylko figuruje w szerokim składzie, ale GRA. I to w drużynie, która jest jedną z mocniejszych w NBA. Dla każdego innego kraju, taki gracz byłby darem. Do tego ten gracz to rzadki, defensywny center. Lubiący kontakt z mediami, i mam czasami wrażenie, że bardziej pracujący nad promocją koszykówki w Polsce niż związek i osoby w nim odpowiedzialne za jego promocję w kraju (jeśli takowe są). W Okręgowych Związkach Koszykówki dalej możemy napotkać panów pamiętających jeszcze głęboki komunizm, lecz nie jako relikt, a jako ważnych działaczy. Oczywiście jakiekolwiek odsadzenie ich od korytka jest bardzo ciężkie. Mamy (a raczej nie mamy) skandaliczne szkolenie młodzieży. Ostatnim "sukcesem" Związku jest utworzenie jedynej na cała Polskę Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Cetniewie. Co oznacza, że 4 słabo działające SMS-y związek zamienił na jeden. Gratulacje. Zasady rozgrywek młodzieżowych są co roku zmieniane, pieniędzy dla małych klubów nie ma. Zawodnicy często kończą grać, bo nie widza sensu w dalszej grze. Od małego walczy się o sukcesy w młodzieżowej koszykówce, przez co zapomina się o rozwoju tych graczy. Słyszałem o mnóstwie świetnych chłopaków w wieku 14-16 lat, którzy wchodząc powoli w koszykówkę seniorską znikają. PZKosz nie ma jakiejkolwiek wizji rozwoju dyscypliny w kraju. Rozgrywki są tak żałośnie pokazywane, z komentarzem panów, którzy pamiętają debiutującego Wójcika, a o koszykówce wiedzą tyle, co przez 20 lat widzieli podczas komentowanych meczy. Teraz, podczas MŚ słuchanie niejakiego pana Łabędzia (czy jak mu tam) to katorga. Do pewnego czasu to śmieszne, słuchając jego nieporadnego komentarza. Mam wrażenie, że im się bardzo nie chce. Są wyprani z emocji podczas spotkań. Jakość transmisji jest taka sama od wielu lat (pamiętam, że jak byłem mały, to była bardzo podobna). Produkt, jakim jest koszykówka polska, jest nieatrakcyjny. A mając za prezesa Romana "Odnowiciela" Ludwiczuka jest po prostu brzydka, nieporadna i słaba.
Awans na MŚ 2011 bocznymi drzwiami. Czasowo się rozciągnęło pisanie tego małego artykuliku, więc dopiero teraz dopisuje ten mały fragment o "awansie". Jak przeczytałem o tym, bardzo się zesmuciłem. To jedna z najgorszych wiadomości dla polskiej kadry. Co ona oznacza? Że polscy działacze mogą osłaniać się tym "sukcesem". Bo powiedzmy sobie szczerze, PZKoszem potrzeba wstrząsnąć. To istna Stajnia Augiasza, której potrzeba kogoś z wizją jako prezesa. Znającego się na dyscyplinie, mającego wpływy i jaja, by wywalić połowę działaczy. Odmłodzić kadrę, wprowadzić do związku zasady, czystość, przejrzystość, nowoczesność, ludzi z odpowiednim wykształceniem, pasją. To brzmi tak nierealnie, ale kto wie.
Osobiście wolę, by polska kadra nie zagrała nawet na ME 2011 i by zrobiono w PZKoszu generalne porządki, niż byśmy zagrali, a później w kolejnych spotkaniach przegrywali z takimi potęgami jak Portugalia.
http://www.sports.pl/Koszykowka/Griszczuk-nic-nie-wskoral,artykul,86314,1,866.html - Wywiad z Ludwiczukiem
OdpowiedzUsuńA co sie stalo z Loganem? Nie chce grac dla Polski juz?
OdpowiedzUsuńTo nic nie da - działacze związkowi są jak Hydra - usuniesz jednego to od razu 3 na jego miejsce wskoczy...PZKOsz chyba był na jakimś szkoleniu w PZPN...
OdpowiedzUsuń